środa, 20 sierpnia 2014

NIE KRZYWDŹMY RADIOWEJ DWÓJKI. LIST DO "W SIECI"

Szanowna Redakcjo!

Omnis determinatio est negatio – ta niemłoda już formuła Barucha Spinozy wydaje mi się wyjątkowo cenna. Zwłaszcza w kontekście publicystyki. Wymusza bowiem dyscyplinę wypowiedzi, strzeże przed zgubnymi uogólnieniami. Zmusza także do zastanowienia się nad tym, czemu służyć ma dany tekst i do jakich konsekwencji prowadzić. Zastanawiam się nad tym wszystkim po lekturze tekstu Krzysztofa Logana Tomaszewskiego Magiczne pudełko.
Autor bowiem mówi w nim o medium szczególnie mi bliskim, czyli o radiu. Zgadzam się z Nim w pełni, że posiada ono szczególną magię. Co więcej, w moim przypadku jest medium podstawowym. Zupełnie nie odczuwam braku telewizji, prasa towarzyszy mi w wybrane dni. Radio natomiast towarzyszy mi codziennie, otwierając – jak napisał Tomaszewski – „na cały świat”.
Gdybym chciał użyć języka Autora, powiedziałbym, że słucham Polskiego Radia. Takie sformułowanie jest jednak nieprawdziwe – Polskie Radio nie jest bowiem jakimś osobnym bytem. To raczej wygodna forma mówienia o zbiorze kolektywnym, złożonym z poszczególnych stacji, posiadających własny profil. Spośród nich słucham Programu Drugiego, czyniąc wycieczki w stronę audycji Trójki.

Dlaczego towarzyszy mi głównie radiowa Dwójka? Z kilku powiązanych ze sobą przyczyn.
Po pierwsze, niezwykle cenię „Dwójkowy spokój”. Zakotwiczony jest on w nieźle zbilansowanej ramówce, w braku reklam, w kapitalnym stosunku muzyki do słowa mówionego. I w dbałości Redaktorów o spokojną dykcję. Niektórzy z nich swoje wyczulenie na spokój, ciszę i pauzę rozwinęli w stopniu wręcz metafizycznym. Tak pisałem kiedyś na blogu o audycji „Między dźwiękami” – „radiowa audycja Obniskiej i Magdaleny Łoś to przestrzeń działania słów. To szczera rozmowa, szczera, bo nie tocząca się od marginesu kartki do marginesu kartki, ale będąca spotkaniem horyzontów, stawianiem pytań, przebywaniem drogi.
To rozmowa, której początek i cel stanowi cisza, rodząca doświadczenie tego, czego nie da się przedstawić.
Bez profilu na FB, bez chwytliwych i kontrowersyjnych tematów. Zwykła, tak, jak zwykłe jest autentyczne piękno, będące znamieniem dobra i łagodności”.
Po drugie, niezwykle cenię zaangażowanie Dwójki w namysł nad literaturą. Programy krytyczno-literackie, sensownie zrealizowana „Wakacyjna czytelnia”, wspaniałe słuchowiska. Mogę się przyznać, że nie wyobrażam sobie niedzielnego wieczoru bez wysłuchania kolejnej adaptacji Sherlocka Holmes’a. Dzięki nim mogłem przypomnieć sobie choćby głos Hanny Skarżanki, skutecznie nieobecnej gdzie indziej.
Po trzecie, niezwykle cenię zaangażowanie Dwójki w namysł nad rodzimym językiem, nad problemami życia społecznego, towarzyszenie nauce. Wymieniać można jak z rogu obfitości – audycje Małgorzaty Tułowieckiej, Hanny Marii-Gizy, kącik Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej itd.
Po czwarte, szalenie cenię Dwójkowe przywiązanie do tradycji i otwarcie na współczesność. Niech za symbol służą tu „Duża Czarna’ Przemysława Psikuty i audycje Ewy Szczecińskiej.
Po piąte, niezwykle cenię troskę Dwójki o muzykę ludową. Nie wyobrażam sobie, by mówić o ludowości bez „Źródeł” czy Marii Baliszewskiej.

W niedzielną noc nie zasnę, jeśli nie posłucham choćby początku „Czterech strun świata” Piotra Matwiejczuka. Tęskni mi się za Tomaszem Szachowskim, gdy zbyt długo nie udaje mi się go usłyszeć. Gdy tylko mogę, nie omijam porannego przeglądu prasy. Notatki z audycji Marcina Majchrowskiego pieczołowicie przechowuję i do nich wracam.
A przecież to wszystko tylko przykłady. Przykłady programu, w którym znaleźć można klasykę, jazz, piosenkę poetycką, muzykę etniczną, literaturę, publicystykę.
Jak odnieść do tego wyraziste i bezpardonowe oceny Tomaszewskiego?
Choćby tę, o skandalicznym poziomie dykcji i degrengoladzie języka redaktorów Polskiego Radia?
Lub tę, że PR prezentuje trzeciorzędnych wykonawców, niemających pojęcia o muzyce.

Jak sądzę, Autor nie pisze o Dwójce, ale konkretne programy wskazane są tylko raz, w jednym, lokalnym kontekście. Tekst zaś dotyczy Polskiego Radia w całej jego ogólności (rozgrywa się bowiem w kręgu ogólnych pytań: Czym powinno być publiczne radio? „Jakie powinno mieć przesłanie?”, itd.). Wyjątkowo niefortunnie dobrany też został lead. Nie wiem, kto ponosi odpowiedzialność za tę manipulację. Fragment ów w tekście zasadniczym odnosi się do Jedynki i Trójki, w leadzie dotyczy zaś Radia tout court.

Czytelnik może odnieść wrażenie, że Polskie Radio toczy rak, że nie ma w nim nic (lub jest wyjątkowo niewiele) dobrego. I że nie spełnia misji, jaka spoczywa na publicznych mediach.
I tu wracamy do początku – gdyby Tomaszewski świadomie oddzielał po to, by dookreślać, zobaczyłby, jak wiele krzywdy taka teza może przynieść temu, co dobre. Choćby Dwójce. Której misja jest wielka, a w lwiej części niewidoczna – myślę tu choćby o etnologicznej pracy w terenie, o dokumentacji kultury.
Słuchaczom pozostałych stacji pozostawiam odparcie tez Tomaszewskiego, bo brzmią mi zbyt radykalnie, ale moje doświadczenie jest tu wyrywkowe.
Reasumując, ten tekst nie służy to ani Radiu, ani słuchaczom. I niepotrzebnie zaciemnia temat.
Z szacunkiem,

Marcin Bogusławski

PS. A jeśli koniecznie uprzemy się, by pytać ogólnie o to, jakie winno być Polskie Radio odpowiedź jest jedna - różnorodne. Inaczej nie spełni swojej funkcji. Radio to medium masowe, nie elitarne. Nie zwalnia go to z misji kulturotwórczej i z odpowiedzialności (choćby) językowej. Ale "Kultura masowa" Antoniny Kłoskowskiej wystarczy do tego, by wiedzieć, że takiej misji i takiej odpowiedzialności bez (fakt, dobrze zbilansowanej) różnorodności się nie osiągnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...