Szanowna Redakcjo!
Omnis determinatio est negatio – ta niemłoda już formuła Barucha
Spinozy wydaje mi się wyjątkowo cenna. Zwłaszcza w kontekście publicystyki.
Wymusza bowiem dyscyplinę wypowiedzi, strzeże przed zgubnymi uogólnieniami.
Zmusza także do zastanowienia się nad tym, czemu służyć ma dany tekst i do jakich
konsekwencji prowadzić. Zastanawiam się nad tym wszystkim po lekturze tekstu
Krzysztofa Logana Tomaszewskiego Magiczne
pudełko.
Autor bowiem mówi w nim o medium
szczególnie mi bliskim, czyli o radiu. Zgadzam się z Nim w pełni, że posiada
ono szczególną magię. Co więcej, w moim przypadku jest medium podstawowym.
Zupełnie nie odczuwam braku telewizji, prasa towarzyszy mi w wybrane dni. Radio
natomiast towarzyszy mi codziennie, otwierając – jak napisał Tomaszewski – „na
cały świat”.
Gdybym chciał użyć języka Autora,
powiedziałbym, że słucham Polskiego Radia. Takie sformułowanie jest jednak
nieprawdziwe – Polskie Radio nie jest bowiem jakimś osobnym bytem. To raczej
wygodna forma mówienia o zbiorze kolektywnym, złożonym z poszczególnych stacji,
posiadających własny profil. Spośród nich słucham Programu Drugiego, czyniąc
wycieczki w stronę audycji Trójki.
Dlaczego towarzyszy mi głównie
radiowa Dwójka? Z kilku powiązanych ze sobą przyczyn.
Po pierwsze, niezwykle cenię „Dwójkowy
spokój”. Zakotwiczony jest on w nieźle zbilansowanej ramówce, w braku reklam, w
kapitalnym stosunku muzyki do słowa mówionego. I w dbałości Redaktorów o
spokojną dykcję. Niektórzy z nich swoje wyczulenie na spokój, ciszę i pauzę
rozwinęli w stopniu wręcz metafizycznym. Tak pisałem kiedyś na blogu o audycji „Między
dźwiękami” – „radiowa audycja Obniskiej i Magdaleny Łoś to przestrzeń działania słów. To
szczera rozmowa, szczera, bo nie tocząca się od marginesu kartki do marginesu
kartki, ale będąca spotkaniem horyzontów, stawianiem pytań, przebywaniem drogi.
To rozmowa, której początek i cel
stanowi cisza, rodząca doświadczenie tego, czego nie da się przedstawić.
Bez profilu na FB, bez
chwytliwych i kontrowersyjnych tematów. Zwykła, tak, jak zwykłe jest
autentyczne piękno,
będące znamieniem dobra i łagodności”.
Po drugie, niezwykle cenię
zaangażowanie Dwójki w namysł nad literaturą. Programy krytyczno-literackie,
sensownie zrealizowana „Wakacyjna czytelnia”, wspaniałe słuchowiska. Mogę się
przyznać, że nie wyobrażam sobie niedzielnego wieczoru bez wysłuchania kolejnej
adaptacji Sherlocka Holmes’a. Dzięki nim mogłem przypomnieć sobie choćby głos
Hanny Skarżanki, skutecznie nieobecnej gdzie indziej.
Po trzecie, niezwykle cenię
zaangażowanie Dwójki w namysł nad rodzimym językiem, nad problemami życia
społecznego, towarzyszenie nauce. Wymieniać można jak z rogu obfitości – audycje
Małgorzaty Tułowieckiej, Hanny Marii-Gizy, kącik Fundacji na Rzecz Nauki
Polskiej itd.
Po czwarte, szalenie cenię Dwójkowe
przywiązanie do tradycji i otwarcie na współczesność. Niech za symbol służą tu „Duża
Czarna’ Przemysława Psikuty i audycje Ewy Szczecińskiej.
Po piąte, niezwykle cenię troskę
Dwójki o muzykę ludową. Nie wyobrażam sobie, by mówić o ludowości bez „Źródeł”
czy Marii Baliszewskiej.
W niedzielną noc nie zasnę, jeśli
nie posłucham choćby początku „Czterech strun świata” Piotra Matwiejczuka. Tęskni
mi się za Tomaszem Szachowskim, gdy zbyt długo nie udaje mi się go usłyszeć. Gdy
tylko mogę, nie omijam porannego przeglądu prasy. Notatki z audycji Marcina
Majchrowskiego pieczołowicie przechowuję i do nich wracam.
A przecież to wszystko tylko
przykłady. Przykłady programu, w którym znaleźć można klasykę, jazz, piosenkę poetycką,
muzykę etniczną, literaturę, publicystykę.
Jak odnieść do tego wyraziste i
bezpardonowe oceny Tomaszewskiego?
Choćby tę, o skandalicznym
poziomie dykcji i degrengoladzie języka redaktorów Polskiego Radia?
Lub tę, że PR prezentuje trzeciorzędnych
wykonawców, niemających pojęcia o muzyce.
Jak sądzę, Autor nie pisze o
Dwójce, ale konkretne programy wskazane są tylko raz, w jednym, lokalnym
kontekście. Tekst zaś dotyczy Polskiego Radia w całej jego ogólności (rozgrywa
się bowiem w kręgu ogólnych pytań: Czym powinno być publiczne radio? „Jakie
powinno mieć przesłanie?”, itd.). Wyjątkowo niefortunnie dobrany też został
lead. Nie wiem, kto ponosi odpowiedzialność za tę manipulację. Fragment ów w
tekście zasadniczym odnosi się do Jedynki i Trójki, w leadzie dotyczy zaś Radia
tout court.
Czytelnik może odnieść wrażenie,
że Polskie Radio toczy rak, że nie ma w nim nic (lub jest wyjątkowo niewiele)
dobrego. I że nie spełnia misji, jaka spoczywa na publicznych mediach.
I tu wracamy do początku – gdyby Tomaszewski
świadomie oddzielał po to, by dookreślać, zobaczyłby, jak wiele krzywdy taka
teza może przynieść temu, co dobre. Choćby Dwójce. Której misja jest wielka, a
w lwiej części niewidoczna – myślę tu choćby o etnologicznej pracy w terenie, o
dokumentacji kultury.
Słuchaczom pozostałych stacji pozostawiam odparcie tez Tomaszewskiego, bo brzmią mi zbyt radykalnie, ale moje doświadczenie jest tu wyrywkowe.
Słuchaczom pozostałych stacji pozostawiam odparcie tez Tomaszewskiego, bo brzmią mi zbyt radykalnie, ale moje doświadczenie jest tu wyrywkowe.
Reasumując, ten tekst nie służy to ani Radiu, ani
słuchaczom. I niepotrzebnie zaciemnia temat.
Z szacunkiem,
Marcin Bogusławski
PS. A jeśli koniecznie uprzemy się, by pytać ogólnie o to, jakie winno być Polskie Radio odpowiedź jest jedna - różnorodne. Inaczej nie spełni swojej funkcji. Radio to medium masowe, nie elitarne. Nie zwalnia go to z misji kulturotwórczej i z odpowiedzialności (choćby) językowej. Ale "Kultura masowa" Antoniny Kłoskowskiej wystarczy do tego, by wiedzieć, że takiej misji i takiej odpowiedzialności bez (fakt, dobrze zbilansowanej) różnorodności się nie osiągnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.