W chwilach wolnych od pracy poczytuję Waltera Gropiusa, którego teksty w piękny sposób udostępniło Wydawnictwo Karakter.
Poczytuję je z rosnącym entuzjazmem, bo Gropius należy do wciąż zbyt wąskiego grona osób, które potrafią snuć refleksję wielowarstwowo, wielopłaszczyznowo, wieloperspektywicznie. Posiada też ginącą dziś cechę łączenia, a nie przeciwstawiania. Dzięki temu widzi konieczne związki rzemiosła i sztuki, rękodzieła i przemysłu, ducha i maszyny, przeszłości i wychylonej w stronę tego, co ma nadejść, teraźniejszości.
Imponuje mi jego przenikliwość społeczno-polityczna. Zaledwie kilka akapitów poświęconych demokracji więcej mówi niż niejeden przydługi filozoficzno-polityczny tekst. Gropisu wie, że u źródeł prawdziwej demokracji leży różnorodność. Ale wie również, że źródłom tym zagrażają dochodzace do głosu "doraźne cele, jak sprzedaż agresywna, uproszczenia organizacyjne czy zysk będący sam w sobie celem". Jego zdaniem upośledziły one "zdolność jednostki do poszukiwania i rozumienia większego potencjału w życiu".
Tym, co upośledza ten potencjał, jest także nadmierne przywiązanie do algorytmicznego pojmowania dobra i zła. Przeczy ono demokracji, w której liczy się kontekst, sytuacja. Tylko rozumiejąc okoliczności, szukając właściwych proporcji, biorąc pod uwagę "kondycję całej struktury społecznej" możemy szacować to, co aktualnie negatywne i pozytywne wiedząc jednocześnie, że dzisiejsze zagrożenia jutro mogą nimi przestać być.
Architekt w wizji Gropiusa jest demokratą z krwi i kości. Jego działanie ma sprzyjać życiu, otwierać potencje, polega zatem nie na konserwatywnym oderwaniu od realiów, ale na uważnym patrzeniu na otaczający świat. Po co? Po to, by spod powierzchni chaosu wydobywać cenny kościec znaczeń, wartości, lokalności. Bo lokalność jest tutaj bardzo ważna - Gropius stanowczo i jednoznacznie podkreśla, że nie ma żadnych styli międzynarodowych, nie ma gotowych konstrukcji aksjomatycznych narzucanych na świat. Architekt słucha świata po to, by realizować w nim to, co współgra z życiem. Jego praca jest jak drzewo, które zamieszkują różnorodne gatunki ptaków. Jego ulubionym kolorem jest "różnobarwny".
Tyle ogółu - jako zachęty do lektury, którą sam wciąż prowadzę. A jest w tych pismach co odkrywać.
Ważna jest choćby wskazówka, że w dobie przemysłowej architekt musi "rękodzielnie" znać materiały, w których będzie tworzył. O powrocie do fizycznego kontaktu z materiałami, o "ucielesnionym" projektowaniu zaczyna się dziś mówić jako o palącym problemie - kreślenie w AutoCadach zabiło bowiem sensoryczność, zbyt zwirtualizowało świat.
Cenna jest demokratyczna wrażliwość, stojąca za pomysłem na bloki i blokowiska, o której tak często zapomina się w ferworze krytyki PRL (a szło w tej idei i o "lewicowe" podniesienie w godności dużej częsci społeczeństwa, i o nacisk na wspólnotę, na to że - jak wierzono - w końcu nadchodzi era współpracy i prawa wspólnotowego).
Ważna jest wiara, że różnorodność i jedność dają się pogodzić. W tym kontekście Gropius był przeciwnikiem rozplenionego dziś "prefabrykowania" całych budynków, które unifikują przestrzeń i unifikują człowieka.
W końcu nie do przecenienia jest jego wskazówka, że "Architektura wymaga silnych przekonań i zdolności przywódczych. Jej kształt nie może być określony przez klientów czy badania opinii publicznej, których wyniki najczęściej sprowadzają się do pragnienia zachowania tego, co wszyscy świetnie znają". A w architekturze, jak w życiu, "nie ma końca - jest tylko ciągła zmiana".
Walter Gropius
Pełnia Architektury
Przekład Karolina Kopczyńska
Wyd. Karakter
Kraków 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.