Skończyłem czytać książkę Norberta Wójtowicza Wielki Architekt Wszechświata. Teologiczna krytyka masońskich koncepcji Boga, która ukazała się we Wrocławiu w 1999. Mimo upływu lat to ciągle jedyna pozycja tego typu. Do tego bardzo wartościowa (co dla mnie oznacza także - zachęcająca do dyskusji). Pomyślałem tedy, że podzielę się kilkoma refleksjami.
W intencji Wójtowicza, praca ma być "próbą ukazania i porównania masońskich wizji Boga z objawieniem
chrześcijańskim. Podjęcie tej problematyki Autor dysertacji uzasadnia
aktualnością podejmowanych zagadnień, pisząc, że z jednej strony uważa się
masonerię za „teorię światowego spisku”, przypisując jej mniej lub bardziej
wyimaginowane znaczenie, na czym faktycznie rzecz biorąc kończy się wiedza
na temat wolnomularstwa, z drugiej zaś strony potrzebę tą podtrzymują sami
wolnomularze, którzy w ostatnich latach prowadzą ożywioną działalność, o czym
informują za pośrednictwem środków masowego przekazu (s. 5-6, 16-17)" (M. Krasnodębski). Ważnym celem dysertacji jest także podjęcie pytania, 'czy możliwe jest pogodzenie masonerii i Kościoła katolickiego?'.
***
Na ostatnie pytanie Wójtowicz odpowiada jednoznacznie negatywnie. Jego zdaniem światopogląd wolnomularski jest nie do pogodzenia z katolicyzmem, a to dlatego że nie do pogodzenia są zakładane w nich wizje Boga. Masoński naturalizm etyczny, wywodzący moralność z "natury" człowieka, synkretyzm w posługiwaniu się symbolami, akcentowanie wolności intelektualnej i odrzucenia skrępowania dogmatami, w końcu przyjmowanie do lóż osób zarazem niewierzących, jak i zaangażowanych w różne konfesje (a więc afirmatywne podejście do pluralizmu religijnego) ma stać w sprzeczności z katolickim przekonaniem, że Nie istnieje nic poza naszym Panem Jezusem Chrystusem: Non est in alio aliquo salus, aby nas zbawić nie zostało nam dane na ziemi inne imię oprócz imienia naszego Pana Jezusa Chrystusa (cytat z Marcelego Lefebvra, s. 119). Wójtowicz stwierdza nawet, że pogodzenie masonerii z katolicyzmem możliwe będzie tylko wtedy, gdy zniknie jeden z tych systemów (s. 119).
***
Wszystkie te uwagi są prawdziwe w perspektywie przyjmowanej przez Wójtowicza. Ale nie jest to jedyna możliwa perspektywa. Budzi ona także kilka wątpliwości. Zakłada się tu bowiem, że wolnomularstwo jest instytucją z gruntu przesiąkniętą doktryną teologiczną, jakimś ucieleśnieniem religijności, które da się porównywać z innymi instytucjami religijnymi. Tak chyba jednak nie jest*. W moim doczuciu wolnomularstwo to próba znalezienia tego, co łączy ludzi w wysiłku etycznego i społecznego doskonalenia, pomimo różnic w ich światopoglądach, także religijnych. Wszelkie elementy teodycei, które da się odkryć w doktrynie masońskiej, są raczej wyrazem szacunku względem tego, co jest aktem indywidualnej decyzji i jednostkowej wiary (która, jak wierzą chrześcijanie, zawsze jest łaską), a jednocześnie afirmacją przekonania, że każdemu człowiekowi należy się szacunek.
Postawa taka stoi w sprzeczności z katolicyzmem tylko wtedy, gdy przyjmiemy jako katolickie przekonanie, że:
- bez afirmacji instytucjonalno-katolickiej wizji Boga niemożliwe jest życie etyczne;
- człowiek w postępowaniu moralnym związany jest bezwarunkowo autorytetem Kościoła nauczającego;
- możliwe jest prawdziwe i pełne poznanie Boga doczesnym rozumem, podane przez instytucję Kościelną w postaci formuł dogmatycznych, które należy bezwarunkowo akceptować.
***
Z wszystkimi elementami przedstawionymi wyżej można jednak dyskutować.
Po pierwsze, najważniejszą instancją w postępowaniu moralnym jest dla chrześcijanina jego własne sumienie. Przy czym sumienie nie jest - wbrew obiegowej opinii - głosem z zaświatów, ale sądem rozumu, wydawanym na podstawie wrodzonych pryncypiów moralnych i zdobytej wiedzy na temat tego, co dobre i tego, co złe. Sąd sumienia jest zawsze indywidualny i nie daje się przekształcić w algorytm. Jest zawsze ograniczony realiami czasów, w których żyje moralnie działający człowiek (jak bardzo zmieniła się wiedza psychologiczna, biologiczna, seksuologiczna, którą dziś winniśmy brać pod uwagę podejmując nasze decyzje, od tej, którą mieli nasi dziadkowie!).
O tym, jaką rangę ma sąd sumienia, świadczą słowa klasyka, czyli Tomasza z Akwinu: "... wola będzie zła, kiedy chce zła, i to nie tego zła, które jest złe samo przez się, lecz tego, które jest zle akcydentalnie, tj. ze względu na takie ujmowanie rozumu. Podobnie wierzyć w Chrystusa jest dobre samo przez się i konieczne do zbawienia, lecz wola nie lgnie do tego dobra inaczej jak tylko ze względu na to, jak ujmuje je rozum. Stąd jeśli rozum ujmuje je jako złe, wola lgnie ku temu jako ku czemuś złemu (...) wszelka wola nie zgadzająca się z rozumem, czy to prawym, czy fałszywym, zawsze jest zła".
W takiej perspektywie akcentowanych jest kilka elementów bardzo bliskich masonom. Przekonanie, o wywodliwości etyki z "natury" człowieka (można by tu przywołać także Mistrza Eckharta z jego przekonaniem, że Bóg mieszka - dosłownie - w człowieku, będąc grodem ludzkiej duszy), idea moralności jako kierowania się rozumem, a w końcu idea wolności od dogmatu. Oczywiście, moralność podlega kształtowaniu. Oczywiście, nie idzie tu o anarchię, ale moralność opartą na rozumie (vide Immanuel Kant). Odpowiedzialność jest jednak zawsze po stronie jednostki, a jej zobowiązanie etyczne wynika zwyczajnie z faktu bycia człowiekiem.
Po drugie, symptomatyczne jest to, że w książce Wójtowicza nie pojawia się w ogóle kwestia teologii apofatycznej, w której nacisk kładzie się na niepoznawalność Boga skończonym rozumem. Poetycko i lapidarnie istotę tej teologii wyraził Anioł Ślązak:
Zatrzymaj się! Cóż znaczy Bóg?
nie duch, nie ciało, nie światło,
nie wiara, nie miłość,
nie mara senna, nie przedmiot,
nie zło i nie dobro,
nie w małym On, nie w licznym,
On nawet nie to, co nazywa się Bogiem.
Nie jest On uczuciem, nie jest myślą,
nie jest dźwiękiem, a tylko tym,
o czym z nas wszystkich nie wie nikt.
Apofatyczny sposób myślenia bliski jest chrześcijańskiej starożytności. Stanowi także serce refleksji teologicznej Tomasza z Akwniu, choć musiało upłynąć wiele wody, by kwestia ta mogła ujrzeć swiatło dzienne. Bóg nie jest przedmiotem poznania, który daje się opisać w ludzkim języku. Jeśli tak, to nie opisują go także dogmaty, jak zauważył Hans Urs von Balthasar, dogmaty są raczej szkiełkami składającymi się na witraż - zapraszają do tego, by poprzez nie patrzeć i kontemplować, a nie do tego, by zatrzymywać się na nich samych.
Apofatyczne chrześcijaństwo także bliskie będzie myśleniu masońskiemu - jeśli istnieje transcendencja, to nie na ludzką miarę. Myśleć o niej możemy poprzez symbole, ale nigdy nie uchwycimy jej samej. W takim razie różnym przekonaniom i odmiennej wrażliwości religijnej należy się szacunek, o ile nie chce się być religią optującą za jednym rozwiązaniem. Ale taki sam szacunek należy się niewierzącym, zwłaszcza, że jako się rzekło, wiara jest łaską.
***
U Wójtowicza nieobecny jest także kluczowy dla mnie aspekt teologii Nowego Testamentu. "Boga nikt nigdy nie widział" - pisze św. Jan Teolog. - I dodaje: "kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może
miłować Boga, którego nie widzi".
Miłość braci to podstawowe zadanie masona. Dla chrześcijanina zatem (którym mason być może, ale nie musi) wolnomularz to ten, kto z gruntu powołany jest do miłowania Boga.
Jestem wdzięczny Wójtowiczowi, że swoją pracą zachęcił mnie do przemyśleń i krótkiej polemiki. Państwa zaś - o ile jeszcze nie znacie tej pozycji - zachęcam do lektury. Książka ta jest niwątpliwie ważna i dobrze napisana. I cenna!
Jestem wdzięczny Wójtowiczowi, że swoją pracą zachęcił mnie do przemyśleń i krótkiej polemiki. Państwa zaś - o ile jeszcze nie znacie tej pozycji - zachęcam do lektury. Książka ta jest niwątpliwie ważna i dobrze napisana. I cenna!
___________
* Jak każde uogólnienie, także wywód następujący dalej ma ograniczoną ważność i jest modelowym wyostrzeniem. Symbolicznie jako kwestię problematyczną można wskazać ryt szwedzki. Kwestięeteologii, Boga i rytu szwedzkiego należałoby jednak zbadać i osobno, i dogłębnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.