W kraju, dla którego ważna jest jego polska tożsamość, przebieralibyśmy raczej w nagraniach Halek, a nie w kostkach brukowych, dysponując od dawna zrealizowanymi krytycznymi wydaniami spuścizny twórców tak ważnych, jak Stanisław Moniuszko. O ile w przypadku Halki warszawskiej trochę nagrań się pojawiło, o tyle obecność Halki wileńskiej jest mocno deficytowa. Dlatego wiele radości sprawił mi fakt, że Deutsche Harmonia Mundi (Sony) wydała rejestrację pierwotnej wersji tej najsłynniejszej opery Moniuszki, nagranej z towarzyszeniem instrumentów historycznych (Capella Cracoviensis) pod batutą Jana Tomasza Adamusa. Mam również nadzieję, że przyczyni się ono w jakimkolwiek stopniu do zmiany stereotypu, wedle którego pierwotna wersja Halki to dzieło ułomne, do tego pozbawione najbardziej atrakcyjnych fragmentów dopisanych przez Moniuszkę później. W redakcji wileńskiej Halka jest dziełem niezwykle dramaturgicznie skondensowanym, nie zostawiającym wiele miejsca na oddech czy rozproszenie uwagi. [Można zrozumieć opinię Leona Schillera, przywołaną w zamieszczonym w książęce do albumu tekście, że wersja wileńska przewyższa warszawską jeśli chodzi o kompozycję dramaturgiczną]. Warto natomiast zastanowić się, czy nagranie Adamusa daje radę sprostać tej dramaturgicznej kondensacji?
Moim zdaniem nie (a przynajmniej
nie do końca); dlatego że słyszę na tym albumie bardziej (stereotypowe)
anielskie oratorium niż operę, teatr z krwi i kości. Wprawdzie bardzo ciekawym
doświadczeniem jest usłyszenie Halki realizowanej tak lekko, zwłaszcza, że
polskie teatry przyzwyczaiły nas do tego, że Moniuszko brzmi przyciężkawo. Ale
lekkość, swoista „kameralność”, jasne i wąskie brzmienie dużej części głosów
nie dają rady sprostać wymogowi psychologicznej wiarygodności postaci i charakterowi
wydarzeń. Przeszkadzać może nieco kozia emisja Marka Opaski jako Marszałka czy
zbyt subretkowe brzmienie sopranu Michaliny Bienkiewicz jako Zofii (choć,
przyznam się, przywoływała mi na myśl Tolę Mankiewiczównę z przedwojennego nagrania
obszernych fragmentów Halki warszawskiej). Nie rozumiem również,
dlaczego Adamus powierzył partię Jontka tenorowi — Przemysławowi Borysowi — a
nie barytonowi, choć to grymaszenie dotyczące gatunku głosu, a nie kreacji. Nieźle wypada także
Natalia Rubiś jako Halka — na tle pozostałych solistów jej głos jest wyraźnie
ciemniejszy i gęstszy. Artystka nie ma problemów z dźwięcznością w całej skali,
co pozwala jej swobodnie używać dźwięków piersiowych, elastyczność głosu zaś
pozwala jej na precyzyjną artykulację obecnych w tej partyturze zdobień.
Nawet jeśli nie potrafię
powiedzieć po prostu: chwilo trwaj! I bez marudzenia zachwycić się tym
nagraniem cieszę się, że się ono pojawiło. Chciałbym mieć również nadzieję, że
w doczekam chwili, gdy dostępnych na rynku nagrań Halki wileńskiej będzie
co najmniej kilka, żeby można było wybierać i porównywać. Warto aby tak było ze
względu na wartość tej partytury, o której szlachetności może świadczyć
Jontkowe I ty mu wierzysz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.