czwartek, 8 lutego 2018

WALENTYNKI, ŚMIERĆ BOGA I TRANSGRESJA


Tegoroczne Walentynki spowodują zapewne bardziej namiętną dyskusję niż w minionych latach, wypadają bowiem w Popielec. Wiązane z Walentynkami zjawiska, jak konsumpcjonizm czy amerykanizacja zderzą się z katolicką tradycją postu, doświadczenia miałkości ludzkiego życia, powagą i smutkiem.
Dzięki łódzkiemu antykwariatowi zaserwowałem sobie na czas przed Walentynkami lekturę eseju Jeana-Claude’a Kaufmanna Niezwykła historia szczęśliwej miłości. Autor bezspornie dostrzega zagrożenia dla miłości, które niesie ze sobą ekonomiczna wizja człowieka. Wskazuje również na ogromny potencjał praktyk miłości romantycznej realizowanych w ramach małżeństwa, na które składa się m. in. dostrzeganie małych radości, oddawanie się wspólnym pasjom i seksualna bliskość.

Kaufmann w swej afirmacji miłości romantycznej pomija jednak bardzo ważne rozpoznanie — że seksualność skorelowana jest z doświadczeniem „śmierci Boga”. Pięknie pisał o tym Michel Foucault w swojej Przedmowie do transgresji:
„Być może ważność seksualności w naszej kulturze, fakt, że od Sade’a tak często wiązana była z najgłębszymi decyzjami naszego języka, bierze się z jej nierozłącznego związku ze śmiercią Boga. Śmiercią, której bynajmniej pojmować nie należy jako kresu Jego historycznego władztwa ani jako wydobytej wreszcie na jaw konstatacji Jego nieistnienia, ale jako stałą odtąd przestrzeń naszego doświadczenia. Śmierć Boga, odbierając naszej egzystencji granicę Bezgranicznego, skazuje ją na doświadczenie, gdzie nic nie może już wypowiedzieć zewnętrzności bytu, na doświadczenie zatem wewnętrzne i suwerenne. Ale doświadczenie to, w którym rozbłyskuje śmierć Boga, odkrywa jako swoją tajemnicę i światło własną skończoność, bezgraniczne rządy Granicy, pustkę przekroczenia, w którym słabnie ono i znika. […] Śmierć Boga nie przywraca nas ograniczonemu i pozytywnemu światu, lecz światu, który znajduje rozwiązanie w doświadczaniu granic, stając się i odstając od siebie w przekraczającym go występku”.
Z całą pewnością takim występkiem jest praktyka miłości romantycznej, o której pisze Kaufmann. Jest ona występkiem wobec rzeczywistości, która przekształca człowieka w konsumenta poruszającego się w polu kierowanym przez instytucje polityczno-prawne i mechanizmy wolnego rynku. Jak daleko sięga ta „logika konsumpcji” pokazuje Kaufmann na przykładzie „globalnego rynku małżeństw”, na którym „Młode kobiety z krajów zdominowanych usiłują przede wszystkim wydobyć się z nędzy”. W uprzywilejowanej wymianie z Afryką i Europą Wschodnią kobieca młodość, uległość i doskonałe wpasowanie się w schemat relacji opartych na męskiej dominacji kupowane są za cenę komfortu i prowadzenia życia w zachodnich metropoliach. Kaufamnn przeocza jednak, że przeciw-świat miłości romantycznej jest nicością, pustką, ułudą, bo nie istnieje przeciw-byt, przeciw-rzeczywistość, a jedynie doświadczenie przekraczania granic. Tym właśnie jest doświadczenie transgresji, które — jak pisał Foucault — któregoś dnia okaże się być może „równie decydujące dla naszej kultury, równie skryte w jej glebie, jak niegdyś było dla myślenia dialektycznego doświadczenie sprzeczności”.

Doświadczenie transgresji jest doświadczeniem granicy; grą między granicą a jej przekroczeniem; rozpoznaniem w tym przekroczeniu wewnątrz granicy śladów bezgraniczności. „Granica i transgresja zawdzięczają sobie wzajemne osadzenie w bycie: stąd nieistnienie granicy, która nie mogłaby być w żaden sposób przekroczona, i odwrotnie —znikomość transgresji, która przekraczałaby tylko granicę iluzji czy cienia”. Zasadnie można bowiem pytać, „czy granicy przysługuje prawdziwe istnienie poza gestem, który chwalebnie przenika ją i niweczy?”.
Doświadczenie transgresji jest również doświadczeniem afirmatywnym, niczemu bowiem się nie przeciwstawia, z niczego nie kpi, ale też nie afirmuje żadnej pozytywnej treści, która miałaby być przeciw-światem, a to dlatego że transgresja związana jest z każdą granicą, tak, jak wszelkie granice związane są z gestami transgresji. Można rzec, że transgresja jest doświadczeniem różnicy czy — precyzyjniej — gestem określającym „byt różnicy”. Tak, jak dzieje się to w zachodnim doświadczeniu seksualności, wrzuconej „w pustą przestrzeń, gdzie natyka się już tylko na delikatną formę granicy”. Seksualność w tym sensie staje się lekcją nieświadomości, granicą prawa, „jedyną uniwersalną treścią zakazu”, granicą języka. Transgresja zaś pozwala tę granicę „rozchwiać”, poróżnić, odsłonić obecną w niej bezgraniczność.
Z tego powodu doświadczenie transgresji, również pod postacią Kaufmannowskiej praktyki miłości romantycznej, jest doświadczeniem (i praktyką) na wskroś politycznym. Stanowi ważny element Foucaultowskiego ethosu nowoczesności, który w pierwszym rzędzie jest właśnie doświadczeniem granicy. Wbrew rozpowszechnionemu obrazowi Foucaulta-rewolucjonisty zmiany rewolucyjne, które miałyby polegać na zastąpieniu jednej tradycji inną tradycją, postrzega on jako zagrożenie. „Wiemy bowiem z doświadczenia — pisał —, że pragnienie ucieczki od systemu aktualności po to, by stworzyć ogólne programy innego społeczeństwa, innego sposobu myślenia, innej kultury, innej wizji świata, doprowadziło w zasadzie jedynie do nawrotu najbardziej niebezpiecznych tradycji”. Nad radykalizm przedkładał Foucault „konkretne transformacje”, które mogą następować tylko wtedy, gdy ma się odwagę trwać we własnej aktualności, rozpoznawać jej granice i nie bać się eksperymentowania. Takim eksperymentem mogą być choćby związki przyjaźni, które u progu nowoczesności straciły w naszej kulturze swoje znaczenie, przez co nie zostały oplecione siecią norm, jak małżeństwo i rodzina nuklearna. Przyjaźń — dodam od siebie: realizowana również w heteroseksualnym małżeństwie — jest praktyką transgresywną: nie zakłada ani ni wyklucza doświadczeń seksualnych, wskazuje na to, jak wyjść poza ograniczenia (choćby po to, by budować przyjaźń między gejem i heteroseksualistą kiedy pierwszy doświadcza pożądania, a drugi się nim niepokoi) i esencjalne odczuwanie własnej tożsamości (jako że Foucault pisał o transgresji w kontekście seksualności pozwolę sobie na jeszcze jeden przykład z tej sfery: czuję się 200% gejem i intymno-erotyczne relacje z kobietą wywołują we mnie niepokój, ale gdybym budował więź z biseksualistą i jego partnerką, to miałbym z zasady wykluczać intymność doświadczenia także  z nią?). Przyjaźń w końcu jest praktyką więzi głębokich i trwałych, takich, które wbrew konsumpcji miłości i kolejnych partnerów mogą być źródłem trwałości heteroseksualnych małżeństw, ale trwałości innej niż wynikająca z prawa, przepisów religii czy obaw przed napiętnowaniem. Wszystko to pozwala wprowadzić „byt różnicy” w dominujące tendencje kulturowe, jest zatem formą oporu i protestu, otwarciem systemu na inność, która może przybrać kształt choćby ruchu społecznego. Jest również dowodem na to, rację ma Kaufmann pisząc, że miłość to pojęcie heterogeniczne, takie, które łączy ze sobą elementy często traktowane opozycyjnie czy sprzeczne, jak (to lista w znacznej mierze moja) uniwersalną życzliwość i zawsze ujednostkowioną namiętność, cielesność i duchowość, „czystość” i seksualne spełnienie, rezygnację jako drogę do spełnienia itd. itp. Tak, tajemnica miłości „polega na tym, że najróżniejsze skrajności są ze sobą ściśle powiązane, a sednem miłości jest właściwa jej dynamika sprzeczności”. Inna sprawa, że prowadzone przez Kaufmanna rozważania w wielu miejscach odchodzą od tego rozpoznania, być może dlatego że takie postrzeganie miłości, podobnie do doświadczenia transgresji, wciąż nie odnalazło właściwego języka, by je wyrazić.

A zatem — świętować Walentynki czy nie świętować? Świętować, jak każdą okazję, która pozwala celebrować miłość. Ale świętować tak, by trwając w naszej własnej aktualności rozpoznawać granice, które pozwalają się zjawiać np. Walentynkom. I eksperymentować z praktykami transgresyjnymi, by — przykładowo — w stojącym za Walentynkami konsumpcjonizmie rozpoznać to, co pozwala dokonać przekroczenia konsumpcjonizmu.


PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...