piątek, 5 lipca 2013

BAL U ARCHIKRATORA, CZYLI WYRZUĆMY ZWIĄZKI Z FIRM

Nie wiem, czy prowadzono takie badania, ale bodaj słowo naród i jego rozliczne synonimy są w czołówce tych, które nasi politycy używają najczęściej.
Zapewne ma to budować poczucie tego, że sprzyjają naszym sprawom, a udzielenie im legitymacji do sprawozdania było jak najbardziej słuszne.
Jak sądzę, strategia ta staje się coraz bardziej nieskuteczna - zewsząd wyłania się bowiem pustka i fałsz, demaskująca to, jak dziwnym, wypranym z semantyki i etycznie nagannym językiem mówią nasi politycy.

Pozostańmy choćby przy narodzie.
Zdaniem Jerzego Topolskiego pojęcie to zakłada wspólną świadomość historyczną oraz wspólne, łączące ludzi cele na przyszłość, a w dalszej kolejności także wspólny język, przestrzeń zamieszkania i pochodzenie etniczne.

***
Świadomość własnej przeszłości wydaje się Topolskiemu kluczowa. 
Że tak jest - i że o tym wiedziano - świadczyć mogą już nawet kroniki, w których momenty założycielskie danego narodu - ja wolałbym mówić wspólnoty - nabierały cech wydarzenia mitycznego.
Tak jak się to stało w przypadku III Rzeczpospolitej - jej początkiem jest wielki ruch robotniczy, zaangażowanie związków zawodowych, których częścią było współdziałanie polskiej inteligencji. Urastając do rangi mitu założycielskiego szczególne znaczenie nadajemy walce o godziwe życie i godziwe wynagrodzenie, o równowagę między godzinami pracy a czasem na odpoczynek, wolnością osobistą i zaangażowaniem w budowanie wspólnoty, pracą dla dobra wspólnego. 
Elementem tego mitu są działania podziemia, samizdatowe publikacje i internowania, ale także strajki, negocjacje i podpisywane dokumenty.

***
Z trwogą patrzę na to, jak rządząca krajem Platforma Obywatelska odnosi się do tego mitu, to naszej pamięci historycznej.
Pamiętamy jako groźny PiSowski pomysł na IV RP. 
Często nie zwracamy uwagi na to, że działania aktualnie rządzących, bez hucznych zapowiedzi, także budują inny kraj, stopniowo ośmieszając każdy ze składników naszej przeszłej tożsamości.
Weźmy chociaż stosunek PO do związków zawodowych.
Jak można doceniać ich rolę, a więc także rolę strajków, w budowaniu wolnego państwa, a jednocześnie twierdzić, że strajkowanie jest szkodnictwem i zamiast przestojów powinno się pracować na partyjne garnitury i sukienki?
Jak można kultywować pamięć Solidarności,a jednocześnie wymyślać ustawę, która pozbawi związki lokalu, możliwości zbierania składek przez pracodawcę i etatu?
I jak nie traktować tego, jak odwet?

Jak można przyznawać się do tradycji walki z PRL, a jednocześnie pozbawiać pracujących ośmiogodzinnego dnia pracy, skazując ich na fluktuację zajęć i podporządkowanie logice kapitału?

Jak można przywoływać wielkie hasła prowadzące do demokratycznych zmian, zabijając humanistykę i zmuszając humanistów do wejścia w buty producentów współpracujących z biznesem?

***
Działania politycznie nie są jednak "tylko" negacją mitu założycielskiego demokratycznej RP.
Są także sposobem niszczenia wspólnych celów, bez których ani naród, ani wspólnota, nie są w stanie przetrwać.
Szumne wyborcze zapowiedzi przypominają coraz bardziej kiełbasy zrobione wyłącznie z MOMu, a deklarowana - choćby przez posła Godsona na rynku Manufaktury - chęć pracy dla wspólnoty jest tylko chęcią pracy w imię własnych interesów i przekonań. 
Cele, jakie mają nas łączyć i które powodują takie a nie inne skreślenie kart wyborczych, są czymś zupełnie innym niż cele polityków. 

O zgrozo, te z nadzwyczajną ostrością opisał już przed wojną Julian Tuwim. Nie wiedząc, że spieszące się kawalkady samochodów pod wodzą ministra Sikorskiego w nosie będą miały karetki na sygnale, nie przypuszczając, że tym, co połączy primes inter pares z narodem będzie problem bezrobocia w rodzinie, wiedział, na czym polega życie polityczne, co powoduje przynależność do państwowej elity. I że nawet u tych, co mają tylko minimalny zmysł etyczny budzić to będzie poczucie grozy, zażenowania, śmieszności i moralnego dyskomfortu...


"Dzisiaj wielki bal w Operze.
Sam Potężny Archikrator
Dał najwyższy protektorat,
Wszelka dziwka majtki pierze
I na kredyt kiecki bierze,
Na ulicach ścisk i zator,
Ustawili się żołnierze,
Blyszczą kaski kirasjerskie,
Błyszczą buty oficerskie,
Konie pienią się i rżą,
Ryczą auta, tłumy prą,
W kordegardzie wojska mrowie,
Wszędzie ostre pogotowie,
Niecierpliwe wina wrą,

Zajeżdżają futra, fraki,
Lśniące laki, szapoklaki,
Uwijają się tajniaki
W paltocikach Burberry.
Zajeżdżają gronostaje

I brajtszwance,
Barbarossy, oyenstierny
I braganze,
Zajeżdżają Buicki, Royce'y
I Hispany,
Wielkie wstęgi, śnieżne gorsy,
Szambelany,
I buldogi pełnomocne
I terriery
I burbony i szynszyle
I ordery
I sobole i grand-diuki
I goeringi,
Akselbanty i lampasy
I wikingi,
Admirały, generały,
Bojarowie,
Bambirały, grubasowie,
Am!
Ba!
Sado!
Rowie !
Raz !
Dwa !
Hurra, panowie!
Hurra, panowie!
Hurra, panowie!
  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...