Kastratów kojarzymy zazwyczaj z barokiem i operą, a więc z
czasem zbytku i namiętności, znajdujących swój wyraz w bogatych, emocjonalnych
i menadrycznych produkcjach teatralnych.
Mało kto pamięta, że kastraci nie narodzili się w operze i
nie w operze zmarli. Tak samo mało kto wie, że głosu kastrata można posłuchać -
z vinyli, kompaktów czy w serwisie youtube.
Sztuka kastratów bierze początek w Kościele
rzymsko-katolickim i w zjawisku kontrreformacji.
"Gdy w wieku XVI za sprawą reformatorskich ruchów
Marcina Lutra i Jana Kalwina Święty Kościół Rzymski zatrząsł się w posadach, kolejni
papieże próbowali przywrócić mu dawną pozycję i znaczenie. Oprócz licznych zabiegów
dyplomatycznych i wypraw zbrojnych wymierzonych w protestanckich władców, usiłowano na wszelkie
sposoby stworzć wrażenie, że Kościół Katolicki wciąż stanowi najważniejsze ogniwo
równowagi społecznej. Aby odciągnąć „prostaczków” od heretyckich prądów, oddziaływano na ich
umysły poprzez sztukę, muzykę i religijne przedstawienia, tzw. sacre
reprezentazioni.To właśnie na takim gruncie wyrósł styl, którego wybujała
forma, pełna ornamentyki, złoceń i pucołowatych aniołków zachwycała i
zapewniała o potędze fundatora. Wszelkie kanony piękna stosowane w
architekturze, rzeźbie i malarstwie barokowym znalazły odzwierciedlenie w muzyce liturgicznej, która aby
wypełnić przestrzeń nowopowstałych świątyń, wymagała odpowiedniego aparatu wykonawczego" -
pisze Tomasz Raczkiewicz.
W kontekście tym ważną rolę pełnił również kulturowy uzus,
wiążący to, co boskie, z głosami wysokimi, najlepiej z sopranami. Zwyczajowo
partie przeznaczone na takie głosy wykonywali falseciści. Powiększające się
przestrzenie świątyń okazały się jednak dla nich problematyczne - bywało, że
falset nie miał wystarczającej mocy, by wypełnić sobą sakralną przestrzeń.
Coraz częściej tessytura partii okazywała się zbyt wysoka; także nosowe
zabarwienie falsetu nie do końca odpowiadało gustom odbiorców. Najprostszym rozwiązaniem
byłoby wprowadzenie na miejsce falsecistów - kobiet. Ale przez wieki
utrzymywała się w mocy nowotestamentalna zasada, podług której kobiety powinny
milczeć w kościele. Szczególne zasługi w egzekwowaniu tej normy położył papież
Innocenty XII, który nie tylko wprost zabronił kobietom występowania w teatrze,
ale także teatry publiczne zamykał.
Jeszcze większej pikanterii dodaje sprawie fakt, że kastratów rekrutowano na ogół z kręgów biedoty. Często byli to bezdomni, sieroty. Równie często były to dzieci sprzedane za parę groszy przez przymierających głodem rodziców. Kastrację fundowano im około 9 roku życia. W imię sztuki i kościelnej niechęci do kobiet fundując zaburzenia osobowości, deformację ciała etc. (to wpływ zaburzeń hormonalnych).
Ostatni kastrat przyjęty do Sykstyny urodził się 11 listopada 1858 r. Do chóru papieskiego przyłączono go w 1883, po zjawiskowym występie w Beethovenowskim Chrystusie na Górze Oliwnej (wcześniej, od 1873 r. śpiewał w Kaplicy Laterańskiej). Od 1898 r. pełnił w Sykstynie także funkcję dyrygenta. "Równolegle - komentuje Raczkiewicz - prowadził ożywioną działalność artystyczną poza
chórem, śpiewając na uniwersytetach, salonach i klubach. W roku 1900 głos tego
kastrata rozbrzmiewał na Panteonie podczas ceremonii pogrzebowej króla Włoch Umberto
I. Niezwykle chętnie zapraszany artysta musiał stanowić nie lada atrakcję, co
zresztą umiał skrzętnie wykorzystać pozyskując wielu wielbicieli swego talentu.
Jego numerem popisowym miała byćpochodząca z opery „Faust”Ch. Gounoda „aria z klejnotami”,
którą zwykł był wykonywać „z łzą w każdej nucie”.Alessandro MoreschiWg Dizionario Universale di
RomaAlessandro Moreschi „posiadał głos wyjątkowejpiękności”, dzięki któremu zyskał przydomek „Angelo di
Roma”".
Właśnie głos tego kastrata utrwaliły dość liczne nagrania (z lat 1903-1904). Są, rzecz jasna, technicznie mocno niedoskonałe, dają jednak pewne wyobrażenie, jak taki głos mógł brzmieć. Muszę przyznać, że nie budzi on we mnie estetycznego entuzjazmu, co więcej - wnosząc, że oddaje cokolwiek z prawdy, kastrowanie chłopców wydaje mi się procederem jeszcze bardziej nagannym.
Moreschi zmarł w Rzymie w 1922 r. Z Sykstyny odszedł w 1913 r., po tym, jak Pius X - pod naciskiem opinii publicznej - w końcu definitywnie zamknął kościelną karierę kastratów.
Kastraci są niewątpliwie jednym z bardziej mrocznych elementów kościelnej działalności. Ich historia daje także do myślenia - choćby w kontekście argumentów podnoszonych przeciw "korekcie płci". Ale - jak wyczytać można na portalu fronda.pl - "kastracja to nie transseksualizm". A że to "konkret", to czas kończyć. I już!
_______________
Tekst oparty jest na eseju T. Raczkiewicza, Problem kastratów w kulturze włoskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.