Jesteśmy
przyzwyczajeni, że mity i/czy archetypy są znakomitymi narzędziami objaśniania
świata. „Czysto strukturalna przydatność mitów — pisał w kontekście literatury
Stanisław Lem — jest niezaprzeczalna, ponieważ odznaczają się one bardzo
osobliwą doskonałością — taką, jaka cechuje w państwie życia wszystkie
organizmy. Są one »dobrze« zbudowane, ponieważ konstrukcje pod adaptacyjnym
względem mniej sprawne odsiewa filtr selekcji naturalnej. W odniesieniu do
mitów pełniły takie samo zadanie niezliczone pokolenia ludzkie, więc są one —
pod względem organizacji materiału, właściwego rozłożenia jego elementów wzdłuż
głównych osi narracyjnych, obciążenia
semantycznego wreszcie — optymalnie przystosowane do własności odbiorczych
umysłu: inaczej by się nie zachowały, nie przeszły przez filtr pokoleniowy.
Więc stanowią one — z konstrukcyjnego punktu widzenia — »pewniaki«, z bardzo
istotnym wszakże zastrzeżeniem. Albowiem nie owe mity dosłownie i bezpośrednio
beletryzuje, modeluje autor współczesny, lecz to, co ma do powiedzenia, układa
niejako równoległymi sposobami na strukturalnym tle, promieniującym sankcją
wielowiekowej aprobaty”. Wpasowując treść w struktury mitu autor taki godzi się
także na „pewne założenia, takie na przykład, że w swej strukturze zasadniczej
sytuacja ukazana w dziele NIE JEST NOWA, że podobne już zachodziły”, a więc, że
nihil novi sub sole.
Jedną
z najważniejszych dla nowoczesności mitycznych opowieści jest opowieść o
Fauście. Od czasu publikacji Das Faustbuch
Johanna Spiessa oraz Tragicznych dziejów
doktora Faustusa Christophera Marlowe’a opowiada się ją wciąż na nowo, „w
każdym nowożytnym języku, w każdym medium (od opery po teatr kukiełkowy i
komiks) i w każdym gatunku literackim (od
poezji po tragedię teologiczno-filozoficzną i wulgarną farsę” (Marshall
Berman). W tę niekończącą się opowieść włączył się Grzegorz Brożek, reżyser i
choreograf spektaklu baletowego Faustus,
którego premiera miała miejsce 11 lutego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Nota
poświęcona spektaklowi na stronie internetowej Teatru wskazuje, że szczególną
inspiracją był dla Brożka Doktor Faustus Tomasza
Manna.
Widz
mógł się zatem spodziewać baletowej ekfrazy (posługuję się tutaj rozumieniem
ekfrazy zaproponowanym przez Jacka Szerszenowicza, dla którego jest ona reinterpretacją (interpretacją drugiego
stopnia) dzieła w innym medium; charakter reinterpretacyjny odróżnia ekfrazę od
transmedializacji, której wyznacznikiem jest izomorficzność „środków, znamionując[a]
transfer wartości artystycznych z jednego medium do drugiego) powieści Manna.
Mógł także zastanawiać się, czy ekfraza dotyczyć będzie jakiegoś elementu
powieściowego universum czy też
Brożek będzie chciał wejść w dialog z wykładnią całego tekstu?
Sądzę,
że mieliśmy do czynienia z pierwszym wariantem. Spektakl i książkę łączy postać
bohatera-muzyka, a jedna z warstw znaczeniowych przedstawienia dotyczy
problematyki natchnienia: nawiedzenia, obłędu. Brożek potraktował tym samym
historię Adriana Leverkühna w kategoriach egzystencjalnych. Moim zdaniem — na
szczęście. Uważam bowiem, że zasadniczy koncept Manna: pokazanie na przykładzie
Leverkühna historii narodu niemieckiego, jest chybiony. Idę tutaj za
błyskotliwym esejem Lema, który nie tylko pokazał, że „zafałszowaniem
problematyki faszyzmu byłoby modelowanie jej fenomenalistyką psychopatologii
indywidualnej”, ale uzasadnił również pogląd, że o ile można mówić o „diable
człowieka czy diable w człowieku jako o »ciemnych siłach« jego psychiki”, to nie
można „mówić w analogiczny sposób o diable społeczeństwa czy o diable Niemców”
(wyróżnienia pominąłem). A gdyby nawet, diabeł od społeczeństwa Niemiec
musiałby być wynaleziony i byłby kompletnie inny od Mefistofelesa, który jest
złem rozumnym nawiązującym kontakt z człowiekiem, a zło faszyzmu — zdaniem Lema
— nie było ani rozumne, ani „personalistyczne”. „Uczynić maniakalną i zakłamaną
głupotę, zupełną płaskość, mętny banał — Mefistofelesem, to całkowicie
zafałszować problem. Jedynym w ogóle »diabelskim« problemem faszyzmu jest
zjawisko AMPLIFIKACJI zła, jego molochowej elefantiazy i technicyzacji w
maszynie państwa”. Można to uwznioślać, jak zdaniem Lema uczynił Mann, ale ze
skutkiem fatalnym. Tak samo fatalne byłoby uwznioślenie przez teatr tańca,
czego Brożek szczęśliwie uniknął.
Zresztą
jego opowieść, moim zdaniem, bliska jest po prostu mitowi faustycznemu, bez
konieczności wskazywania na inspirację konkretnym dziełem. Jeśli już, wiele w
tej wizji z mądrości Goethego, z jego wizją komplementarności dobra i zła. „Paradoks
polega […] na tym, tłumaczy Berman, że twórcza wola i stwórczy akt Boga są w
skali kosmicznej destrukcyjne, natomiast demoniczna żądza destrukcji okazuje
się twórcza. Aby stworzyć cokolwiek na tym świecie, Faust musi współdziałać z
siłami destrukcji i odpowiednio się nimi posługiwać: jedynie współpracując z
diabłem i »pragnąć wciąż zła« ma szansę znaleźć się w końcu po stronie Boga i
»czynić dobro«”. Tak właśnie dzieje się w spektaklu, gdzie rodząca się siła
wolności niszczy inspirując, aby na koniec można ją było okiełznać.
Spektakl
rozpoczyna się częścią improwizowaną, tańczoną przez Izabelę Barbacką z Michałem
Brzozowskim przy fortepianie. Spektakl zaczyna się od samej gry. Pianista
siedzi na tle białych paneli, na których światło odbija bryłę fortepianu. Na
instrumencie i na podłodze leży płachta białego materiału. W pewnym momencie
płachta na podłodze ożywa, podnosi się, odbija się w niej twarz i dłonie,
zaczyna taniec. To opowieść o genesis,
narodzinach natchnienia, ale także narodzinach w szerszym sensie, jako
uwolnieniu siły życia z pęt. Tyle tylko, że zza białej płachty wyłania się
postać w czarnym kostiumie, sugerując, że zło to dziecko dobra, że biel i czerń
to rewers i awers. Taniec zaczyna przypominać wzbijanie się do lotu, następnie
dojrzewanie (nauka chodzenia) i dojrzałość. Tancerka staje się inspiracją
pianisty, tyle tylko, że jej wolność wpycha go w pętlę schematyzmu, fraza staje
się repetytywnie zapętlona, niemalże jak u Glassa. Zapewne to pytanie o to, co
znaczy wolność w sztuce. Kto był bardziej wolny: Bach, tworząc arcydzieła w
czasach schematów i kanonów, czy człowiek nam współczesny w dobie nie znającej
ograniczeń? Nie ma jednak powodu, by redukować sens tej sceny tylko do kwestii
natchnienia, procesu twórczego i świata sztuki. Bo to opowieść po prostu o
człowieku, o jego androgeniczności (czyż nie spychamy swojej części żeńskiej
czy męskiej jako innej poniżej progu świadomego życia?), o tym, że „Choroba
pozwala poznać słodycz zdrowia, zło – dobra, głód – sytości, zmęczenie –
wypoczynku” (Heraklit). Spektakl rozwija się właśnie w takim kierunku. W jego
drugiej części pojawia się wspólnota, pojawiają się relacje miłosne, pojawia
się pytanie o to, kto jest bardziej wolny: osoby wolne od schematu utartych
relacji, czy te, które są dla siebie nawzajem. Brożek pyta, czy domniemana, anarchistyczna,
silnie indywidualna wolność zmusza do większego naśladownictwa, nie jest
bardziej autorytatywna, nie tworzy „klonów”.
Jeżeli
odróżniamy od siebie balet i teatr tańca, to spektakl Brożka przynależy
zdecydowanie do tego drugiego. Jest przy tym fascynująco minimalistyczny.
Bielizna baletowa, ciało i jego ekspresja, ambietnowa muzyka, światło. Nic
więcej nie trzeba, do stworzenia tej ciekawej opowieści. Największym
mankamentem tego wydarzenia jest to, że nie pomyślano o widowni. Potraktowano
nas w sposób maksymalnie konwencjonalny — jako oko patrzące na scenę. Opozycja
widownia-scena w tym przypadku zupełnie się nie sprawdza. W teatralnej malarni
(znakomity wybór!) nie dało się amfiteatralnie ustawić krzeseł, przez co
znaczna część tańca była dla ludzi niewidoczna. Ale nawet amfiteatralność
byłaby tu nie na miejscu. Ten spektakl aż prosi się o przełamanie podziału widownia-scena,
o rozproszenie siedzisk, o zaproszenie do przemieszczania się, by ciała, ich
ruch, muzykę, cienie doświadczać z różnych perspektyw. Chciałbym mieć możliwość
uczestniczenia w tym spektaklu właśnie w taki sposób.
Ukłony
ślę pod adresem wszystkich wykonawców, spośród których wyróżnię Izabelę Barbacką,
Michała Brzozowskiego (część improwizowana), Joshuę Legge’a, Ekaterinę
Kitaevą-Myśko i Boglarkę Novak.
Faustus
Spektakl baletowy
Reżyseria
i choreografia: Grzegorz Brożek
Muzyka:
Michał Brzozowski
Występują:
Boglarka Novak, Ekaterina Kitaeva-Muśko, Izabela Barbacka, Laura Korolczuk, Gloria
Studer, Giorgia Bergamasco, Joshua Legge, Paweł Kurpiel, Brandon Demmers,
Gabriele Togni
Kostiumy:
Julia Sadowska (marka odzieży baletowej JULI GARDEN)
Współpraca
muzyczna: Tomasz Brajter
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.