piątek, 14 grudnia 2012

GALA Z DROBINKAMI BLASKU

Moje impresje po tzw. premierze spisuję stosunkowo późno. Jest tak tylko dlatego że chciałem wprzódy podyskutować z zaprzyjaźnionymi choreografami, by zweryfikować swoje odczucia odbiorcy.

Konsekwencje są jednak optymistyczne, bo mogę nieco uspokoić PT Dyrektora. Choć bowiem galę baletową konsekwentnie nazywać będę "tzw. premierą" i kolejną zapchajdziurą, to jednak docenię to, co wartościowego wydarzyło się w trakcie wieczoru.

Moje słowa uznania kieruję przede wszystkim pod adresem Moniki Maciejewskiej-Potockas, Gintautasa Potockasa oraz Nazara Botsiy (cóż za hopak!). W ich przypadku cieszyć było można się nie tylko kompetencjami technicznymi, ale także wyraźnymi osobowościami, energią i... szczerością przekazu, o którą jakoś coraz trudniej.   

Ku mojej radości sporo dobrego napisać mogę także o kierowniku baletu Dominiku Muśko, który wraz z Witoldem Biegańskim kapitalnie zatańczył Bejartowskie Tańce greckie

Na osobne wyróżnienie zasłużyła  Bogumiła Sołek. Za odwagę - do ułożonej przez siebie choreografii wybrała muzykę Massive Attack, a także za kapitalną realizację swojego układu (pięknie było patrzeć, jak wzajemnie inspirują się z Botsiy!).

I generalnie tyle pochwał pod adresem Teatru. Pozostałe należą się bowiem uczniom rodzimej szkoły baletowej, których zapał i talent mocno odstawał od sztampy pracujących zawodowo kolegów. 
Niekiedy mogło to wprawić w konfuzję. Poczułem ją choćby w trakcie występu Agnieszki Białous, która nie tylko miała problemy z tańczeniem "w rytm", ale także traciła równowagę robiąc wrażenie, że za moment się przewróci. Aż chciało się zapytać, jakim cudem znalazła się ona w grupie koryfejów? Jeśli miała tego dnia problemy, jako profesjonalistka nie powinna tańczyć; jeśli zaś nie potrafi tańczyć inaczej, podejrzany staje się mechanizm teatralnej kariery.

Po kolejnym wieczorze z Wielkim mam także przemyślenia natury bardziej ogólnej.

Po pierwsze, smuci mnie fakt, że tak mało u nas nowoczesnej choreografii. O tym, że publiczność zmęczona jest już klasyczną sztampą widać było po reakcji na układ zaproponowany przez Sołek.  

Po drugie czymś niezwykle denerwującym jest łódzka tradycja tańczenia do muzyki z taśmy. Niegdy jej nie rozumiałem - muzyka w końcu nie jest dla baletu tłem czy podkładem, ale równoprawnym elementem artystycznego zdarzenia. Gala w Jaraczu miała jeszcze ten minus, że emitowane nagrania były bardzo różnej jakości, co nie stwarzało stosownego komfortu w odbiorze.  

Po trzecie, po raz kolejny przekonałem się, że PT Dyrekcja podjmuje galę nie jakościowo, a ilościowo. Był to kolejny koszmarnie długi wieczór, który nie rządził się żadną wewnętrzną logiką. Tak jak w przypadku wieczoru chóralnego i gali operowej wszystko mogło tu sąsiadować ze wszystkim, wystawiając na próbę nerwy tych, których takie mieszaniny przyprawiają o rozstrój żołądka.

Nieumiejętność oddzielenia ziarna od plew jest jedną z najsłabszych stron aktualnej dyrekcji Wielkiego. A przecież na niej spoczywa obowiązek odróżniania tego, co wartościowe, od tego, co nie przyniesie zespołom uznania. Tutaj wypuszcza się na scenę Agnieszkę Białous, a wycina zapowiedziane wielkie pas de deux z Korsarza, które tańczyć mieli Dominik Muśko i Ekaterina Kitaeva-Muśko. 

Gala baletowa, tak, jak gala operowa, broni się częściowo siłą jednostek, nad którymi nie panują całkowicie siły kierownicze. Im więcej tego wpływu, tym gorzej, stąd moje współczucie dla chóru despotycznie zniewolonego przez nijakiego artystycznie Sutryka.

Jedno wiem na pewno, przypisywane Waldemarowi Zawodzińskiemu "myślenie obrazami" nikomu nie wyjdzie na dobre.   
Bez wewnętrznej logiki w budowaniu artystycznych zdarzeń i bez umiejętności ich merytorycznej oceny, pozostaniemy na etapie długich zapchajdziur. A szkoda!



17 komentarzy:

  1. Szanowny Panie,
    Proszę oświecić swoich czytelników, jakie posiada Pan wykształcenie i czy jest ono związane w jakimkolwiek stopniu z muzyką?
    Pozdrawiam,
    MJ

    OdpowiedzUsuń
  2. W zgodzie z tradycją illuminują tylko byty boskie. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do mnie, wiedzą, kim są anonimowe zjawy.

    A związki z muzyką? Cóż, nie są mniejsze niż takich tuzów krytyki i publicystyki muzycznej, jak Dorota Kozińska czy Małgorzata Pęcińska.
    Warto przypomnieć, że pytanie o akademicki dyplom ma u nas długa i niechlubną tradycję - kwestionowano w ten sposób choćby kompetencje Jerzego Waldorffa, bo też niejednemu się naraził.
    C'est bon!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowny Panie..
    Moje imie i nazwisko poprawnie pisze sie Ekaterina Kitaeva-Musko, dlatego prosilabym o korekte...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanowna Pani,
    przepraszam za wywołanie poczucia dyskomfortu. Wynika ono z mojego przywiązania do polskich zasad transkrypcji imion i nazwisk, które - poza innymi zaletami - wydaje mi się także bliższe oryginału niż transkrypcje "anglosaskie".
    W tej kwestii moje upodobania to jednak kwestia drugorzędna. Zapis już zmieniam.
    Pozdrawiam z nadzieją cieszenia się Pani występami!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuje za szybka reakcje i do zobaczenia w teatrze.

    z pozdrowieniami Ekaterina.

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Marcinie, to cudowne, ze nie ma Pan co robic z czasem i bawi Pana obserwacja innych ludzi.Bicie piany i malo merytoryczne podejscie do oceny - bo punktowe - w przypadku choru na ten przykład. Rozumiem, ze ma Pan znajomych ktorzy "sprzedaja" Panu te głodne kawałki. czytajac Pana bloga - musze przyznać, ze jest Pan MEGALOMANEM http://pl.wikipedia.org/wiki/Megalomania Na Nowy Rok zycze Panu poprawy zdrowia. Z pozdrowieniami - myśląca obrazowo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co do 3 najlepszych zgoda, co do wielu kwestii zgoda, ale krytyka Agnieszki Białous moim skromnym zdaniem jest nieco przesadzona... Choć może jej nie wielbię, to jednak mi się podobała na gali i nie tylko mi. Byłam obłożnie chora i doszłam dopiero na 3cia premierę, nie wiem zatem jak wypadła na próbie, ale nawet jak 1go dnia było gorzej, to brak formy 1 go dnia można zawsze wybaczyć. Duzo słabszych osób było, którym sie upiekło w Pana recenzji. Autor pyta czemu jest koryfejką? Ale na TW w L świat się nie kończy. Powiedzmy zatem, ze jeszcze w szkole Agnieszka była też konkursowiczką. Moznaby snuć teorie spiskowe i oskarżać cały świat o spisek, ale nie przesadzajmy. Z punktu widzenia osoby, która o ile nie lezy chora albo nie wyjeżdża oglada każdy łódzki spektakl może śmiało powiedzieć, że w tym sezonie już drugi raz Agnieszka mi się podobała. Raz w debiucie Romea, gdzie będąc mniej łabędzia od Vali nadała roli matki Julii bardziej ludzki i ciekawszy wymiar, a na gali pokazała sie ładnie technicznie , przynajmniej trzeciego dnia było dobrze i bynajmniej nie jest to tylko moja opinia. Trochę mi szkoda, ze autor nie widzi pracy i postępu, jakie zrobiła ta tancerka patrząc wstecz 2 sezony. Bo krytyka jej jest bardzo surowa. Należy podkreślić, ze mimo pewnej ciężkości itd jest Agnieszka tancerką z umiejętnościami duzymi, bo mozna się czepiać może szczegółów i wyrazu ale umiejętności ma ona jedne z lepszych w zespole. Umie ona wykonać figury, dla wielu niedostępne i to jest powód czemu jest koryfejka. do tego ukończyła najlepszą szkołę baletową w Polsce i pozytywnie oceniało ją jury na konkursach. Nie znam osobiście Agnieszki ale szkoda mi się zrobiło czytając tę recenzję, bo wydaje mi się ona niesprawiedliwa dla tej młodziutkiej tancerki...

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za wpis! Nie jestem tak wiernym funem baletu, jak opery, dlatego nie mam szans na takie porównanie, jakiego dokonuje Pani.
    Na gali, którą widziałem, Panią Białous mogę ocenić tylko tak.
    Po Pani słowach tym bardziej mi przykro, że nie zrezygnowała z tańca tego wieczora - wnoszę, że moje przypuszczenie o niedyspozycji był uzasadniony.
    Trzymam za Tancerkę kciuki i dziękuję za ważny głos :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. A i jeszcze coś - szkoda, ze nie dostrzegł Pan perełek i zadatków na międzynarodowe gwiazdy w postaci hani i Emilii Sambor. Emilię widziałam raz poza Łodzią jako malutkie dziecko, potem w czerwcu na konkursie ogólnopolskim, gdzie zgarnęła główną nagrodę, a I solista baletu berlińskiego z podziwu dla niej ufundował jej przejazd na stypendium. Tetraz zaś w Paryżu pokonała wszystkie rywalki europejskie i zdobyła I miejsce. Kilka szkół baletowych z Europy juz zaproponowało jej naukę. To jest perełka, jakiej nie dostrzec nie sposób- mam technike, czas i urok, które wynurzają się z tej nieśmiałej skromnej naturki w sposób bezgranicznie przecudowny. Cieszmy się póki ją można w Łodzi zobaczyć, bo to może być tancerka, która za jakiś czas, zeby zobaczyc trzeba będzie wyjeżdżać daleko poza łódź.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak Pani widzi, nie pisałem nic szczegółowego na temat tancerzy-uczniów. Opinia o p. Sambor jest ukryta we fragmencie, w którym mówię o kompetencjach uczniów kontrastujących in plus z tancerzami Teatru.
    Po Pani komenatrzu wszystko jest jeszcze bardziej jasne. Dziękuję raz jeszcze :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. W takim razie trzeba Panu koniecznie przybyć raz jeszcze na galę w styczniu i porównać wystąpienie Agnieszki:). A po gali drugiego dnia, w rozpędzeniu baletowym, iść do Teatru Muzycznego w Łodzi, bo będzie warto:) Nie wiem jak zatańczyła Agnieszka w dniu, kiedy Pan był i co się działo, ale tak na marginesie w zawodzie tancerza nie mozna nie wyjść na scenę... Na ostatniej gali Kr, a na ostatniej Ziemi Obiecanej Ki tańczyli z mocno uszkodzonymi kręgosłupami. Inny człowiek z takim bólem, jaki oni czuli, jęczałby robiąc kanapkę i nie poszedłby do pracy,a oni wzięli zastrzyki przeciwbólowe i zatańczyli dźwigając dziewczyny, bo braki teraz w zespole są takie, ze nikt by nie dostał wolnego. Zreszta to taka specyficzna natura tancerza - jak się ma solówkę, to zatańczy sie z raną postrzałową. Kamil Maćkowiak na koncercie dyplomowym tańczył z kontuzją, w której normalny czlowiek by leżał w gipsie i nie wyszedł z domu. Tancerz jak ma do zatańczenia, to zaryzykuje wszystko. I za tą ich cechę i poświęcenie dla tańca zawsze warto chodzić na balet. Pozdrawiam. Generalnie w bardzo wielu punktach się zgadzam.

    OdpowiedzUsuń
  12. W Muzycznym będę. Z pobudek prywatnych - to zaprzyjaźniona realizacja :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. To w takim razie serdecznie proszę o przychylne spojrzenie na tę premierę w Muzycznym:). Nie wiem jak im wyjdzie ten spektakl, ale widząc jaką niewyobrażalną pasję i nietuzinkowe/nieskostniałe (zupełnie nieznane w teatrach samorządowych!!!) podejście do promocji, sztuki i przełamywania przyzwyczajeń wkłada się w ten spektakl - ja jestem juz przez nich kupiona.

    OdpowiedzUsuń
  14. Z uczciwości nie piszę o spektaklach kolegów czy przyjaciół :) A widząc pasję Artura wiem, że przekłada się ona na zespół.
    Cieszę się, że zapewne będę z Panią w jednym czasie w jednym miejscu!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam Pana ,jest mi przykro,że taki kulturalny, wyrafinowany i merytorycznie "wyposażony" krytyk-meloman spotyka się z brakiem kultury dochodzącym z naszej Łódzkiej placówki,ale to właśnie wspomniana przez Pana nieumiejętność "oddzielenia ziarna od plewy "dotycząca również zatrudniania pokutuje.Cóż...życzę cierpliwości i wyrozumiałości dla "maluczkich albowiem nie wiedzą.."itd.Z pozdrowieniami

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję pięknie za dobre słowo! Wszystkiego, co dobre!

    OdpowiedzUsuń
  17. Oto jak można wychodząc od różnienia się dojść do pełnej zgody:)PS Zachęcam do pójścia raz jeszcze na galę w styczniu. Teraz myślę sobie, że możliwe iż Agnieszka Białous tak chciała dobrze wypaść w swojej solówce, że zamęczyła swoje ciało próbami i odmówiło jej posłuszeństwa na spektaklu. Kiedyś coś takiego widziałam w Poznaniu. Choreograf do tego stopnia zarżnął dwójkę solistów próbami do Czterech ostatnich pieśni, że oboje popsuli wszystko, co się dało w występie. A kolejne spektakle były pięknie zatańczone. To jest właśnie urok baletu - za każdym razem jest element zaskoczenia jak pójdzie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...