sobota, 21 kwietnia 2012
POCHWAŁA BAROKU
Im bardziej samotny czuję się w tłumie, tym intensywniej myślę o czasach, w jakich chciałbym żyć. Dawnej moja nostalgia ściągała mnie ku złotej dobie średniowiecza, w której rozwojowi uniwersytetu (z niezapomnianymi i nigdy nie powtórzonymi już w tak swobodnej formie dyskusjami teologicznymi) towarzyszyły barwne (acz z niechęcią do pasków) stroje "metroseksualnych" młodzianów, arcykolorowe wnętrza świątyń i pieśni truwerów, a wieńczyły freski Fra Angelica czy manuelińska architektura Portugalii.
Nostalgię za tamtymi czasami czuję ciągle, choć dziś psychicznego wytchnienia szukam w powrotach do baroku. Jest w tej epoce jakaś pełnia - koniec łączy się z początkiem, dekadencja z nowością, żelazna dyscyplina z kompletną dezynwolturą.
Jakże piękny musi być to świat, gdzie monodia akompaniowana idzie ręka w rękę z wybujałą polifonią.
Jakże piękny musi być to świat, gdzie strojowi temperowanemu równomiernie towarzyszy strój temperowany "dobrze" (jak u Bacha) czy strój naturalny, pozwalające każdej tonacji mówić własną barwą i charakterem.
Jakże piękny musi być to świat, gdzie nauce towarzyszy alchemia i hermetyzm; rozumowi - mistyczność, światu - boskość (Deus sive Natura dicit Spinoza!).
Barok jako pełnia godząca przeciwieństwa. Świat, w którym jedyną wykluczoną rzeczą jest samo wykluczenie! (Dygresyjnie: lubię barok, bo nie lubię tolerancji. Zgadzam się z Jakiem Derridą, że nie da się wymazać z tego słowa jego katolickiej genezy: wiemy, gdzie jest prawda, wiemy, gdzie dobro, i z tym poczuciem wyższości zgadzamy się tolerować X i Y, byle nie próbowały stać się równouprawnionym dobrem i prawdą, równą nam odmiennością).
Myślę o tym zawsze, gdy słucham fug - wciąż to potrafię, ale wciąż jest mi smutno, że musiałem się tego uczyć. Dla człowieka współczesnej, post-oświeceniowej kultury jednoczesne słuchanie wielości nie jest naturalne, wręcz przeciwnie...
Myślę o tym zawsze, gdy samotny w tłumie tęsknię za tym, żeby ktoś mnie przygarnął - nie za COŚ, co mogę dać, wnieść, czym można mnie wymierzyć, ale jako jeden z głosów w kontrapunktycznie wyznaczonej strukturze świata.
Myślę o tym zawsze, gdy oglądam reprodukcje Balthusa, w których przetrwało coś z magii tamtej jedności i tamtej rozkoszy.
Hmm..., wiem, że takiego baroku nie było. Ale dobrze móc za nim tęsknić. A jak nie tęsknić, gdy słyszy się siłę choćby muzyki takiej jak ta??
http://www.youtube.com/watch?v=KErv6I-1ODk
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”
Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...
-
Nie będę krył, że należę do tej części melomanów, których cieszy "historycznie poinformowany" nurt wykonywania muzyki dawnej. Nam...
-
Podróż zimowa z poezją Stanisława Barańczaka to opowieść pozbawiona nawet iskier nadziei. Jest trzeźwa, ostra i smutna ocena naszej wsp...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.