niedziela, 1 kwietnia 2012

CHOPIN, JAZZ, PRIMA APRILIS I LAICYZACJA

W kontekście obiegu informacji Facebook to jednak stworzenie niezastąpione. Dzięki pośrednictwu niemal symultanicznie przeczytałem dwa teksty - Wywiad z Wojciechem Lemańskim i tekst o rozruchach na koncercie akademickiego jazz-bandu na Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie.
Wywiad z Lemańskim niesamowicie mnie ucieszył - brakuje nam księży,
którzy potrafią myśleć o państwie w kategoriach posoborowych,
którzy potrafią nie gniewać się na czasy współczesne, ale starają się je rozumieć,
którzy nie boją się mówić o grzeszności i brakach własnej Instytucji.
Tak szczerość i prostota postawy spuszcza powietrze z balona patosu i nieskazitelności, czyniąc bardziej ludzkim to, co jest ludzie, choć udaje, że jest inaczej (co przekłada się na środki Lemańskiego dyscyplinujące)
.
Właśnie w tym kontekście pomyślałem o reakcji Rektora UMiFC. Retoryka kalania świętości w kontekście jazzowych aranżacji Chopina i próba przeciwdziałania ich upowszechnianiu w murach uczelni budzi bowiem najgorsze skojarzenia z postępkami (nieistniejącego już) Świętego Officium. I smutne jest to, że nawet jeśli sam tekst o tym wydarzeniu jest prima aprilisowym wygłupem, to jednak podobne reakcje faktycznie spotkać można na co dzień.

Od dawna jestem przekonany, że jedyną szansą dla religijności Polaków jest laicyzacji kraju - religia ma wtedy szansę stać się świadomym wyborem, a nie replikowaniem betonowych przekonań często nawet bez dogłębnego ich zrozumienia. Ale laicyzacja dobrze też zrobi naszemu podejściu do świętości narodowych. Póki co, pompą i egzaltacją rodem z Sienkiewicza zabiliśmy ich już wiele, w tym hymn narodowy, z którym mało kto czuje jakąkolwiek więź. Popatrzmy raczej za dwie miedze: Francuzi nie bali się dyskusji o krwistej zawartości Marsylianki, nie bali się oswajania jej, poprzez aranżacje hip-hopowe czy reggae (robione nie pokątnie, a z inspiracji instytucji rządowych). Może lepiej wyjść z dobrym "ujaazowionym" Chopinem (a taki już bywał w Polsce, nihil novi) tak, by pozostał w pamięci zbiorowej, niż utrwalać reakcje choćby warszawiaków, którzy nie siadają na ławeczkach Chopina i nie uruchamiają wbudowanych w nie pozytywek, bo to jednak jakoś krzywo, gdy Chopin gra nam w dupę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...