Na
sytuację związaną z uchodźcami patrzę przez pryzmat własnej biografii. Nie ma
co kryć, że w czasach liceum pewnie podpisałbym się pod językiem Fronda.pl, a
Tomasza Terlikowskiego et consortes
traktowałbym jako osoby bliskie mi światopoglądowo i w sposób zasadny – co do
treści, i co do stylu – komentujące naszą codzienność.
Tak,
byłem konserwatywnym katolikiem. Mój rodowód filozoficzny bierze początek w
dogmatycznej wierze w neoscholastykę szkoły Krąpca. Znam z autopsji pokusę
jasnego ułożenia świata na zasadzie czerni i bieli, styl życia wynikający z
przekonania, że Polska jest katolicka, poczucie zagrożenia ze strony
wszystkiego, co odbiega od konserwatywno-katolickiej narracji. Wiem też, że
taka ślepa i dogmatyczna wiara prowadzi do krzywd – zadanych sobie i zadanych
innym. Poczucie wyższości, satysfakcja wynikająca z tego, że wie się jak jest i
jak być powinno, brak miejsca na dyskusję, maskowanie kompleksów megalomanią – noszę to sobie nieustannie jako przestrogę i
jako wyrzut sumienia. Jako dorastający
chłopak, którego życia nauczyło, że nie jest społecznie normalny, wiem, jak
silna jest potrzeba normalności. I jednocześnie jak złudne, a kosztowne jest
poczucie, że można stać się normalnym.
Przeszedłem
długą i trudną metanoię, a każdego
dnia myślę nad tym, jak daleko mi do realizacji ideałów braterstwa, równości i
wolności, do realizacji których się zobowiązałem.
Konsekwencją
mojej konwersji jest wyczulenie na religijną ostentację powiązaną z polityką.
Mamy jej w Polsce pod dostatkiem, jako konstytutywny element konstruowanej
tożsamości Polaka-katolika. Od dawna żywię przekonanie, że polski katolicyzm
jest formacją specyficzną – w tym sensie, że bliższy jest lefebryzmowi
(konsekwentnie uznawanemu przez JPII za schizmę) niż katolicyzmowi wynikającemu
z Vaticanum II i współczesnych perspektyw teologicznych.
Sytuacja
z uchodźcami i imigrantami, z którą mamy na bieżąco do czynienia, jest dla mnie
wyjątkowo brutalnym potwierdzeniem tych słów. Poniżej chciałbym zarysować
uzasadnienie tej opinii.
***
Rozpocznę
od ciekawej obserwacji Ireny Grudzińskiej-Gross. Zauważa ona, że po 1989 r.
mamy w Polsce do czynienia z dwoma strategiami budowania polskiej tożsamości.
Pierwsza,
popularna w okresie 1989-2004 r., nazwana została narracją tranzytologiczną.
Dominuje w niej element normalności, to znaczy podkreślania, że Polska jest
„takim samym krajem, jak inne. Byliśmy w niedobrej sytuacji, ale teraz należą
nam się miejsca w różnych instytucjach i uznanie jako normalnemu członkowi
międzynarodowej wspólnoty. Wschodnia Europa była pojęciem politycznym, Europa
Środkowa także, teraz jesteśmy krajem po prostu europejskim”.
Druga,
nazwana narracją traumatologiczną, zaczęła rozkwitać po 2004 r. Centralne jest
tutaj przekonanie, że Polska nie jest takim krajem, jak inne. Polska to kraj
wyjątkowy, inny. „Kraj traumy i cierpienia. … Od normalności przeszliśmy do
wyjątkowości”.
Oczywiście,
gros cierpień i traum ma charakter
historyczny i jest aktualizowane za pomocą polityki historycznej. Mimo to
tożsamość traumatyczna musi być aktualnie doświadczana. Dzieje się to, moim
zdaniem, przez szeroko zakrojone działania, w ramach których konstruuje się
wroga i budzi się zbiorowy lęk. Jedwabne, spisek wolnomularski, sztuka
krytyczna, kwestie bioetyczne, a teraz uchodźcy i imigranci stali się – na
równi idee i ludzie – kozłami ofiarnymi. Pozwolili wygrywać lęk przed
wynarodowieniem, pozbawieniem Polaków polskości, przekreśleniem religijności,
postawieniem Polski w stan (cywilizacyjno-)wojennego zagrożenia.
Stoi
za tym wizja państwa promowana przez lefebryzm:
„Nie
można poddawać w wątpliwość, że związek ludzi w społeczeństwie jest dziełem
Woli Bożej. Widać to wyraźnie w jego członkach, w jego formie, którą jest
władza, w jego przyczynach, a także w liczbie i znaczeniu korzyści, które zapewnia
człowiekowi. To Bóg stworzył człowieka dla społeczeństwa i połączył go ze
współstworzeniami po to, by potrzeby jego natury, których nie można zaspokoić
samotnym wysiłkiem, mógł zaspokoić we współpracy z innymi. Oto dlaczego
społeczeństwo cywilne, o tyle o ile jest społeczeństwem, koniecznie musi uznać
Boga jako swoją zasadę i autora, i konsekwentnie, oddać jego mocy i władzy hołd
swego wyznania. Ani ze względu na sprawiedliwość, ani ze względu na rozum,
państwo nie może być ateistyczne, ani, co byłoby krokiem w kierunku ateizmu,
nie może w stosunku do każdej religii odnosić się jednakowo i przyznawać każdej
te same prawa, bez rozróżnienia.
Ponieważ
konieczną rzeczą jest wyznawanie jednej tylko religii w społeczeństwie,
religia, która ma być wyznawana, musi być jedyną prawdziwą i łatwo
rozpoznawalną, zwłaszcza w krajach katolickich, poprzez znak prawdy, który
wspaniale się w niej wyraża.
Głowy
państwa muszą więc zachowywać i ochraniać tę [prawdziwą] religię, o ile
zamierzają one, zgodnie zresztą ze swoim obowiązkiem, dbać roztropnie i
skutecznie o dobro społeczeństwa. Gdyż władza publiczna ustanowiona została dla
dobra rządzonych, i chociaż jej celem bliższym jest tylko dobrobyt życia
ziemskiego, nie mniejszym obowiązkiem, lecz przeciwnie ważniejszym, jest zwiększanie
zdolności człowieka, w celu osiągnięcia najwyższego i niezastąpionego dobra,
którym jest szczęście wieczne, nie do osiągnięcia bez religii” (papież Leon
XIII).
Podobnie
lefebrystyczne są poglądy dotyczące islamu obecne na Fronda.pl, w DoRzeczy i
innych prawicowo-katolickich mass mediach.
Tak
mówił abp. Marceli Lefebvre:
„...Wasze żony, córki, dzieci
będą porywane i zabierane do miejsc takich, jak.. to znane miejsce...
Casablanca, Mekness i im podobnych, a Wy nie będziecie w stanie ich odzyskać,
bo oni będą budować Medinę, meczety w taki sposób, by nawet policja nie mogła
tam wejść. I jaka będzie wtedy Francja? W niektórych brytyjskich miastach już
tak jest.
- Co możemy zrobić, by temu zapobiec?
- Powiedzieć rządowi, by zatrzymał ten islam i robił to, co zawsze robiliśmy. Nie jest możliwa między nami koegzystencja - oni muszą pozostać w swoich krajach. Każdego roku przybywa do Francji 50000 muzułmanów. Zobaczycie, jak będzie z meczetami, kiedy powiedzą: Zabić chrześcijan. Oni, gdy zabiją chrześcijanina, idą do nieba i zabierają duszę tego, kogo zabili. Czemu niby miałoby się ich tego pozbawiać?”. [za: http://www.traditia.fora.pl/bractwo-kaplanskie-sw-piusa-x-fsspx,32/arcybiskup-marcel-lefebvre-wypowiedz-o-islamie,4756.html].
- Co możemy zrobić, by temu zapobiec?
- Powiedzieć rządowi, by zatrzymał ten islam i robił to, co zawsze robiliśmy. Nie jest możliwa między nami koegzystencja - oni muszą pozostać w swoich krajach. Każdego roku przybywa do Francji 50000 muzułmanów. Zobaczycie, jak będzie z meczetami, kiedy powiedzą: Zabić chrześcijan. Oni, gdy zabiją chrześcijanina, idą do nieba i zabierają duszę tego, kogo zabili. Czemu niby miałoby się ich tego pozbawiać?”. [za: http://www.traditia.fora.pl/bractwo-kaplanskie-sw-piusa-x-fsspx,32/arcybiskup-marcel-lefebvre-wypowiedz-o-islamie,4756.html].
Z jednoznacznie negatywną
reakcją ze strony lefebrystów spotyka się nauczanie Vaticanum II i Jana Pawła
II w kwestii islamu. Różnicę między tymi dwoma podejściami doskonale oddają
wypowiedzi dwóch papieży:
„Królem
bądź tych wszystkich, którzy jeszcze błąkają się w ciemnościach pogaństwa albo
islamizmu i racz ich przywieść do światła i Królestwa Bożego”.
Leon
XIII
„My
wszyscy, chrześcijanie i muzułmanie, żyjemy pod słońcem jedynego, miłosiernego
Boga. Wspólnie wierzymy w jedynego Boga, Stworzyciela człowieka. Uznajemy Boże
panowanie i bronimy godności człowieka jako sługi Bożego. (...) Tak więc
prawdziwie możemy nazwać się wzajemnie braćmi i siostrami przez wiarę w
jedynego Boga. (...) Bądźcie pewni, iż jestem rad, że przy tej sposobności mogę
wyrazić wam moje uczucia braterskiego szacunku i uznania”.
Jan
Paweł II
Otwierają
one artykuł księdza-lefebrysty Karola Stehlina, Islam a Kościół katolicki, z którym warto się zapoznać (http://www.gdynia.piusx.org.pl/index.php/inne-tematy/30-z-archiwum-zawsze-wierni/877-ks-karol-stehlin-islam-a-kocio-katolicki),
który wykazuje niekatolickość postaw ekumenicznych i nauczania Vaticanum II
także o islamie.
***
Kościół
rzymsko-katolicki świadomie i celowo wywiera wpływ na politykę.
Prawicowo-katoliccy
politycy i pracownicy mediów świadomie i celowo posługują się retoryką
religijną dla uzasadnienia określonych regulacji życia społecznego.
Symptomatyczne
jest to, że w przypadku in vitro,
korekty płci, związków partnerskich czy edukacji seksualnej rozwiązania na
poziomie państwowym mają, według tej opcji, podporządkować się nauce społecznej
Krk. Odmiennie natomiast widziana jest sprawa uchodźców i imigrantów. Po
wezwaniu (dwukrotnym, apel powtórzony został na Twitterze) papieża Franciszka
do widzenia w uchodźcy brata, po mocnych słowach Christopha kard. Schoenborna
OP, episkopat stwierdził, że swoje działania podporządkuje rozwiązaniom
państwowym.
Widzę
w tym wyraz pragmatyzmu politycznego, o którym mówił Jarosław Gowin w wywiadzie
dla Tygodnika Powszechnego. W końcu przyznał on, że idealizm religijny
Franciszka to jedno, a pragmatyka polityczna – drugie. Niemniej obnażył w ten
sposób obłudę swoją i swojego środowiska, które wtedy, gdy to wygodne,
zalecenia religii stawia nad lub pod polityczną pragmatyką.
Widzę
w tym także fałsz – Kościół, jaki instytucja, która w myśl Vaticanum II nie ma
charakteru politycznego, winien wzywać do postaw miłosierdzia nawet, gdy jest
to sprzeczne z racjonalnością polityczną. Powinien wskazywać, że dzielenie
uchodźców na (religijnie) lepszych i gorszych jest sprzeczne z Ewangelią i
postawami jawnie zalecanymi przez Jezusa. Powinien też wymagać takich
miłosiernych postaw od swoich wyznawców.
***
Myślę,
że w obecnej sytuacji najmniej chodzi o uchodźców i zagrożenia z nimi związane.
Rzecz idzie o kształt Polski. „Demokracja – twierdzi w wyjątkowo zgrabny sposób
Robert Kostro – promuje raczej konkurencję niż konsens wartości”. Zabiegi
prawicowo-katolickie służą takim zmianom, by ustanowić aksjologiczny konsens, a
znieść demokratyczne poróżnienie. Wykorzystanie uchodźców jako straszaka
sprawdziło się doskonale – konsolidacja Polaków w obliczu zagrożenia dokonała
się na niespotykaną skalę. Mignął mi dziś wymowny post, wrzucony na FBową grupę
Świeckie Państwo. Wzywano w nim do zjednoczenia sił ateistów i katolików w
odparciu islamskiej zarazy, w uchronieniu kraju przed zmianą cywilizacyjną.
Wiemy też o rosnącym w polityczną siłę PiS, któremu sondaże wróżą możliwość
samodzielnego sprawowania władzy.
Wspólna
walka z nawałą islamu oznaczać może w gruncie rzeczy wyborcze poparcie dla
prawicy. A z tym poparcie dla PiSowskiej wizji państwa, edukacji itd. itp. A
jest to wizja lefebrystyczna, wsparta na jednej religii i jednym, rzekomo
uniwersalnym porządku etycznym.
Wystarczy
zerknąć do projektu konstytucji przygotowanym przez PiS w 2010.
Oto
fragmenty:
W
imię Boga Wszechmogącego! My, Naród Polski, składając Bożej Opatrzności
dziękczynienie za dar niepodległości, pomni naszych ponad tysiącletnich dziejów
związanych z chrześcijaństwem, wdzięczni poprzednim pokoleniom za ich wytrwałą
pracę, poświęcenie i ofiary dla Polski, zrzuciwszy jarzmo obcej przemocy i
komunizmu, zobowiązani do zachowania i umocnienia niepodległego Państwa
Polskiego, pragnąc Rzeczypospolitej silnej prawdą, uczciwością i sprawiedliwością,
naszą wolność i odpowiedzialność za los współczesnych i przyszłych pokoleń
Narodu wyrażamy na kartach tej Konstytucji, która jest najwyższym prawem dla
Rzeczypospolitej.
Art.
4.3:otaczanie ochroną i opieką małżeństwa, będącego wyłącznie związkiem kobiety
i mężczyzny, oraz macierzyństwa i rodzicielstwa, troska o pomyślność rodzin
oraz ochrona dzieci i młodzieży przed odrzuceniem i demoralizacją.
Art.
30.2: Władze publiczne nie regulują spraw par niemałżeńskich ani nie prowadzą
ich ewidencji.
Art.
20 Każdy człowiek ma prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci.
Art.
27.1:Każdemu przysługuje wolność sumienia, światopoglądu i wyznania,
kultu i praktyk religijnych oraz nauczania religii w życiu prywatnym
i publicznym.
kultu i praktyk religijnych oraz nauczania religii w życiu prywatnym
i publicznym.
Art.
27.2 Władze publiczne umożliwiają nauczanie w szkołach publicznych religii
Kościoła katolickiego oraz innych prawnie uznanych kościołów i związków
wyznaniowych pod ich nadzorem.
Art.
28 Obywatele mają prawo do ochrony obecności symboli i pamiątek kulturalnych i
religijnych istniejących w sferze publicznej zgodnie z miejscowymi zwyczajami.
Art.
71.1.10: dba o właściwy poziom kwalifikacji zawodowych i etycznych oraz
rzetelność i apolityczność w działaniu urzędników służby cywilnej zatrudnionych
w Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz w urzędach administracji
rządowej i samorządu terytorialnego, powołuje Szefa Służby Cywilnej na 5 lat.
Wystarczy
wiedzieć, jakie zmiany w systemie edukacji proponuje PiS.
Oto,
co pisze na ten temat Dziennik Gazeta Prawna:
Narodowy
Instytut Programów Wychowania i Podręcznik, „powinien przywrócić szkole jej
rolę wychowawczą. Na czym miałoby to polegać? Zdaniem posłów przygotowujących
projekt nawet na fizyce czy chemii znalazłyby się elementy wychowania. PiS
proponuje przy tym wzmocnienie pozycji nauczyciela i uniezależnienie jej od
woli rodziców.
[…]
ma czuwać nad ich (podręczników) zawartością i układać programy nauczania. Cel:
zachowanie spójności ideowej i merytorycznej.
Koniec
z książkami o Harrym Potterze czy Pucu i Bursztynie. Do szkół miałby wrócić
jeden kanon lektur”.
No
i rzecz jasna edukacja ma być oparta na
wartościach.
***
To,
że nie udostępniam prawicowych memów, filmów prezentujących bitki i masakry,
relacji z granicy austriacko-włoskiej w kształcie, jaki mogła mieć przed
Schoengen, nie oznacza, że nie mam obaw. Nie oznacza tego również fakt, że
dyskutuję z językiem rasizmu i nienawiści czy nieuczciwymi uogólnieniami.
Uważam
zwyczajnie, że podsycanie paniki nie rozwiązuje problemów. Co więcej, nie
trzeba być gruntownie obeznanym z psychologią by wiedzieć, że panika na ogół
prowadzi do błędnych decyzji.
Sądzę
także, że warto innych traktować tak, jak samemu chce się być traktowanym.
Skoro nie chcę być nazywany homoterrorystą, pedałem, pasożytem, pedofilem, nie
chcę piętnować innych poprzez nienawistne stereotypy. Do tego chcę widzieć
ludzkie dramaty, do których przyczyniła się polityka uprawiana w mojej
kulturze.
Podsycanie
lęku, a nawet przerażenia i histerii, ma u nas motywy religijno-polityczne.
Łączy ze sobą ludzi do niedawna podzielonych, przyciąga łatwymi deklaracjami w
kwestii zaprowadzenia porządku.
Zauważmy,
że praktycznie nic nie mówi się o prawie międzynarodowym, a przecież, jak
przypomina Krzysztof Pomian na łamach Przeglądu
Politycznego, pojawiło się ono jako ważny element życia społecznego, gdy
musiano pogodzić się z wielością wyznań religijnych i opcji światopoglądowych.
A więc, gdy rozpadł się projekt Europy jako jednolitego, katolickiego imperium.
W dyskusji nieobecni są pracownicy ośrodków dla uchodźców, etycy, Tatarzy. To,
co dzieje się w sferze publicznej jest pseudodebatą – bez diagnoz, propozycji
rozwiązań, uważnego oglądu sytuacji.
Cenię
sobie Zuzannę Radzik, Jarosława Ziółkowskiego, Ignacego Dudkiewicza, Jarosława
Makowskiego, s. Małgorzatę Chmielewską, s. Barbarę Chyrowicz, o. Wacława
Oszajcę, o. Macieja Biskupa, o. Pawła Gużyńskiego, ks. Wacława Hryniewicza …
Ale w Polsce dominuje katolicyzm lefebrystyczny, ideologia religijno-polityczno-społeczna,
pod którą nie umiem się podpisać. I z którą nie chcę być łączony.
I
boli mnie, że uchodźcy stają się narzędziem walki o Polskę lefebrystyczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.