ZDJĘCIE ZA https://aszera.wordpress.com/2015/09/24/spisek-uchodzczy/ |
Kryzys
humanitarny związany z napływem uchodźców ożywił pogląd, że wolnomularstwo
walczy z chrześcijańską Europą. Po wiekach nieudanych walk aktualnie pracuje
nad tym, żeby dokonać islamizacji kontynentu.
W
Internecie spotkałem się już z pytaniami o to, jakie stanowisko wobec uchodźców
prezentuje wolnomularstwo? (Niekiedy zadawane z dobroci serca, niekiedy odwrotnie). Spotkałem się także z krytyką i nazwaniem bezprawnym
gromadzenia rzeczy przez masonów, które przekazane zostały organizacjom
pomagającym migrantom.
W
gruncie rzeczy nic nowego – stare uprzedzenia wykorzystane w aktualnej
sytuacji. Niekiedy próba złapania wolnomularzy na jakimś nieostrożnym słowie (a
nuż wysypie się sprawa spisku?).
Poza
stereotypami znanymi od stuleci zapomina się o tym, że nie istnieje jedna masoneria,
choć istnieją jednoczące nas ideały. Pomija się, że świecie działają poszczególni wolnomularze, a
loże – z zasady – są apolityczne. Choćby apel masonów Europy w sprawie
uchodźców – jest przypomnieniem fundamentalnych wartości tworzących kościec naszej kultury –
jeśli tak ma wyglądać spisek (a więc tajne porozumienie szeregu osób w celu
zrealizowania konkretnego celu) to znaczy, że kiepsko władam językiem polskim. Współbrzmi
on zresztą z głosem papieża Franciszka, który w encyklice Laudato Si! jasno mówi o tym, że wszyscy ludzie tworzą jedną
rodzinę i pokazuje, że problemy znacznej części globu zależą od polityki i
działań gospodarczych państw Zachodnich, co pozwala mu w ramach odpowiedzialności
i braterstwa apelować o pomoc i braterstwo w konkretnej kryzysowej sytuacji
związanej z migrantami.
Jako
wolnomularz liberalny, wierzący chrześcijanin, dyskryminowana mniejszość (gej,
ale także osoba „przy kości”) chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami,
związanymi z tematem uchodźców, masonerii i spisku.
Tym,
co głęboko fascynuje mnie w wolnomularstwie, jest jego przekaz ideowy i metoda
pracy nad sobą poprzez symbole. Jako filozofa uderza mnie fakt, że masoneria
rodziła się w Wielkiej Brytanii w tym samym okresie, w którym kształtował się
liberalizm filozoficzny (na bok odkładam tutaj dyskusję nad starszymi, niekiedy
mitycznymi początkami wolnomularstwa). Były to czasy, gdy Wielka Brytania
spływała krwią przelewaną w bratobójczych wojnach religijnych. „Do dziś – pisze
Ireneusz Krzemiński – w starym Oksfordzie przybysz z Polski może być zaskoczony
licznymi pomnikami, które zdobią sąsiadujące ze sobą place czy skrzyżowania
ulic, upamiętniając tu setkę, tam dwie setki ofiar bądź jednej bądź drugiej
strony bratobójczych walk między katolikami i protestantami”. Loża
wolnomularska, która jest symbolicznym odbiciem świata, stanowić miała miejsce
spotkania społecznie zwaśnionych stron. Nie po to, by dalej ze sobą walczyli,
ale – by dostrzegając w sobie braci – mogli zacząć rozmawiać i walkę zamienić
na wspólne budowanie siebie. A w konsekwencji świata wokół siebie (im lepszy
człowiek, tym lepsze staje się otoczenie). Zgadzam się, że
„Metoda
Wolnomularstwa polega zasadniczo na słuchaniu - słuchaniu w celu kształtowania
samego siebie, swojej własnej myśli.
Chodzi
o słuchanie każdego, kto wypowiada się w swoim imieniu, cokolwiek by nie
powiedział, bez wzgardzania ani odrzucania tego, co mówi, zanim tego nie
przemyślę, o zważenie, co mogę z tego wynieść dla siebie i, kiedy nie zgadzam
się co do faktów, mogę sprostować, kiedy przyjdzie moja kolej zabrać głos, ale
nie jest dozwolone polemizowanie dla samej przyjemności podnoszenia
sprzeczności. Chodzi o to, żeby myśl każdego żywiła się myślą innych i,
oczywiście, nigdy nie wyciągamy wniosków ostatecznych, ponieważ uważamy, że
każda myśl, każda idea może podlegać ewolucji, modyfikacji i doskonaleniu.
Nikt nie posiada całej prawdy i
poświęcamy dużo czasu na próby jej zdefiniowania.
Każdy
może przynieść coś - chociażby było to niewiele - innym, a godność każdego zasadza
się w jego woli postępu.
Żadne
słowo nie ma w loży większej wagi niż słowo któregokolwiek z nas, a słowo
uczonego, starca, młodzieńca, właściciela waży tyle, ile słowo związkowca,
polityka, profesora czy studenta. Oczywiście, nie chodzi tutaj o informacje o
charakterze technicznym, ponieważ każdy, w zakresie swoich kompetencji, oświeca
myśl innych, ale nie nadaje to szczególnej ważności jego wypowiedziom.
Podkreślamy
z naciskiem, że chcemy być najpierw « słuchaczami », a dopiero potem
aktywnymi „mówcami”.
Wolnomularstwo
ma charakter « progresywny », co znaczy, że postępujemy stopniowo,
szczeblami. Tak jak wchodzi się po schodach używając stopni, tak samo my
postępujemy drogą stopniowego uczenia się, ponieważ uważamy, że nie da się
ogarnąć zbyt wiele jednocześnie i że ryzykuje ten, kto chce zdziałać za wiele
naraz. Dlatego pragniemy pozostać wiecznymi „uczniami”. I chodzi tutaj nie tyle
o gromadzenie wiedzy, ile o „proces uczenia”, umiejętność słuchania i
umiejętności przekazywania”.
Arcyważne
wydaje mi się przekonanie, że nikt nie posiada pełnej prawdy. Oznacza to, że
rysem duchowości masona jest zdrowy sceptycyzm i skromność. Oznacza to, że
nasza postawa wobec świata nie może być dogmatyczna, oparta tylko na wierze w
nieomylność jakichś autorytetów, stronnictw. Oznacza to także, że każdy z nas
winien być skromny, a więc otwarty na cudze perspektywy, stosowane argumenty. Elementem
duchowości masona jest dla mnie przekonanie, że im więcej stanowisk się pozna,
tym lepszy i bliższy nieuchwytnej Prawdzie konsens będzie możliwy do
zbudowania. Łączy się to z wysiłkiem własnej pracy – wolnomularz zobowiązany
jest drogi poprzez własne doświadczenie, nauki czy sztuki, by nie zadowalać się
zbyt szybkimi i zbyt łatwymi odpowiedziami. Pomaga w tym, oczywiście, wspólnota
Sióstr i Braci. Jako że zawsze ogranicza nas czas, zdobyte wykształcenie,
własne możliwości intelektualne – różnorodność Braci i Sióstr jest źródłem
pluralistycznych dysput i poszerzania spojrzenia na świat.
Rzekłbym,
że zdrowo działająca masoneria realizuje postulat Ralpha Waldo Emersona i
Friedricha Nietzschego: nie opłakiwać przeszłości, nie podglądać przyszłości,
tylko żyć teraźniejszością twórczą ją budując. W końcu przyszłość będzie taka,
jakie jej warunki zbudujemy hic et nunc.
Jako mason na swoją teraźniejszość staram się patrzeć przez pryzmat dwóch
ideałów: braterstwa (pociąga za sobą wolność i równość ludzi) i adagium ordo ex Chao. Jako wolnomularz wiem, że
świat jest chaosem. Wiem także, że nigdy nie było epoki, w której świat by
doskonale harmonijny, nie ma więc we mnie nostalgii do odbudowy dawnego ładu. Ufam
też Emersonowi, który pisał, że „nie jesteśmy przecież dziećmi ani kalekami w
jakimś chronionym miejscu, ani też tchórzami w ucieczce przed rewolucją, lecz
przewodnikami, wybawcami i dobrodziejami – posłusznymi wysiłkowi Wszechmocnego w
ataku na Chaos i Ciemność”.
Mason
– jako osoba wolna, świadoma, otwarta na dialog, którego uczy się w Loży,
szukająca porozumienia i nonkonformistyczna, pogodzona z pluralistycznym
charakterem świata w którym żyje, próbuje wykuwać porządek konsensu, który
sprawi, że będziemy żyć ze sobą jak siostry i bracia. Jest to niemożliwe bez
wiary w pokój. Masoneria tedy stanowi sposób wychowywania dla pokoju. Jak ujął
to James Anderson: „Mularz […] nigdy nie angażuje się w spiski i konspiracje
przeciwko pokojowi i dobrobytowi narodu […]. Ponieważ Mularze zawsze krzywdzeni
byli przez wojnę, rozlew krwi i zaburzenia, dawni królowie i książęta skłonni
byli popierać owych rzemieślników dla ich pokojowej postawy i lojalności”
(Konstytucje, art. 2). Pokój i braterstwo są możliwe dzięki ładowi moralnemu,
który staramy się odkrywać i wprowadzać w naszą codzienność. Łączące nas prawo
moralne – związane z kondycją człowieka – ma charakter uniwersalny w tym
sensie, że nie zostało wyłożone i skodyfikowane raz na zawsze w żadnej doktrynie
zawartej w ludzkich pismach. Masoneria nie jest zatem religią. Ale szanuje
religie. Br.’. Dawid Steinkeller z GLCS pięknie pisał, że w kufrze na pulpicie
Czcigodnego Mistrza wyłożone są święte księgo trzech religii monoteistycznych
(a więc także Koran!) i biała księga
filozofów.
Zarzuty,
że masoneria chce zniszczyć chrześcijańską (a dokładniej katolicką) Europę
pojawiły się dość wcześnie. Musimy jednak pamiętać, czego dotyczyły.
Loże,
jako miejsca ekumenicznych spotkań, jako kuźnia dialogu i wiary w moralność
jako przestrzeń międzyludzkich norm i wartości była zaprzeczeniem przekonania,
że państwo winno być teokratyczne, podporządkowane jednej doktrynie religijnej
i związanej z nią moralności. Odsyłam do Syllabusa
Błędów Piusa IX, który – jak sądzę – rzuci światło na moje słowa. Sam
jestem przekonany, że wolnomularstwo ma jednego wroga – fundamentalizm. Co
ciekawe, strategia walki fundamentalizmu z masonerią jest próba pokazania, że
to wolnomularze są zagrożeniem, spiskowcami, najeźdźcami, destruktorami.
Wracając
do uchodźców.
Grzegorz
Iniewicz pisze w jednym ze swoich artykułów, że sytuację osób LGB można widzieć
podobnie do sytuacji migrantów. O ile jednak migranci przybywają w nowe miejsce
ze swoją tożsamością i muszą konfrontować się z zespołem obcych dla siebie
norm, o tyle osoby LGB najpierw nabywają stereotypowe role społeczne, żeby
następnie próbować się z nich uwolnić, by stać się sobą. Obie sytuacje generują
jednak czynniki stresu i skutecznie zakłócają spokojne funkcjonowanie. Jakby na
potwierdzenie tych słów – w ramach protestów antyimigracyjnych łączono na
plakatach wypowiedzi homofobiczne z antyislamskimi. Być może podobieństwa te
spowodowały, że fala nienawiści przelewająca się przez Polskę dotykała i dotyka
mnie osobiście. Zaangażowałem się zresztą w sprzeciw wobec mowy nienawiści, co
dla wielu osób oznaczało, że chcę islamizować Europę i nie widzę żadnych zagrożeń.
Jest
to absolutną nieprawdą. Sądzę jednak, że nie rozwiążemy problemów bez
elementarnego szacunku do innych ludzi. Sądzę, że przeszkodą w rozwiązywaniu
problemów nie jest braterska pomoc głodnym, topiącym się, konającym z
wycieńczenia. Twierdzę też, że w rozwiązaniu problemów nie pomogą memy,
nierzetelne artykuły i zmyślone relacje kolportowane w Internecie. Mason na
początku swej drogi napotyka symbol Koguta – czyjność, autokrytycyzmu,
dystansu. Kogut to idealny przewodnik w świecie, który ze względnego porządku
znowu staje się chaosem. Postawa, której uczy symbol Koguta, tworzy warunki do
rzeczowej dyskusji, której elementem jest otwartość na wszelkie relewantne
argumenty.
Rozumiem,
że dla osób, które rozstrzygnęły jak
jest chęć dyskutowania może pachnieć spiskiem. Mniej się jednak boję takich
„spisków”, niż dogmatycznego urządzania świata według jednej wizji.