środa, 23 kwietnia 2014

JPII A INTEGRYZM. KILKA REFLEKSJI PRZED KANONIZACJĄ

Nie spodziewałem się, że kanonizacja wywoła u nas rzetelną debatę nad dorobkiem i znaczeniem JPII. I, niestety, moje przypuszczenia okazały się słuszne.
Większość osób występujących w mass mediach włącza się w bezrefleksyjny, apologetyczny chór. Nieliczni bezpardonowo krytykują lub kpią (na FB działa nawet profil związany z kandyzacją Papieża-Polaka). W efekcie tworzą się lokalne ogniska konfliktu, a tematy do dyskusji giną z pola widzenia.

Problemów związanych z pontyfikatem JPII na pewno jest dużo, mają też "solidny kaliber". Niech symbolicznym i eliptycznym wyrazem tych kłopotów będzie utrzymanie w mocy dokumentu Crimen sollicitationis oraz popieranie i uamcnianie działań Opus Dei.

Sam chciałbym przypomnieć o sprawie mało obecnej w naszych mediach, a w moim odczuciu szczególnie ważnej. Idzie mi o stosunek JPII to katolickiego integryzmu związanego ze środowiskiem tzw. "lefebrystów". Podejście to było wzorowo posoborowe, myślę, że za mało zdajemy sobie sprawę, iż JPII na długie lata przystopował rozwój konsekwentnego integryzmu w Kościele rzymskim, a tym samym sprawił sporo kłopotów konserwatywnej polskiej hierarchii  (i "środowisku toruńskiemu"), sympatyzującej z czasami sprzed Vaticanum II. 

***
O tym, że JPII był w przypadku rozpowszechniania postaw integrystycznych "wielkim hamulcowym" świadczy dobitnie tytuł konferencji wygłoszonej przez x. Jana Jenkinsa FPPX - Beatyfikacja, która osławbi Wiarę (plik z jej nagraniem dostępny tutaj). 
Lefebryści zarzucali mu promowanie postaw potępionych przez Piusa X jako modernizm, w tym m. in. religijny indyferentyzm (vide Asyż). W jednym z numerów Zawsze Wiernych graficznym skrótem takiej postawy było zdjęcie JPII z delegacją B'nai B'rith podpisane jak następuje: "W walce o świat bez uprzedzeń, prześladowań, dyskryminacji - zdaniem Papieża można współpracować ze wszystkimi. Czy jednak również z jawnymi wrogami Jezusa Chrystusa?".

Jawni wrogowie to Ci wszyscy, dla których ważne są ideały określane przez lefebrystów jako "liberalne". 
Za szczególnie destukcyjne uważają oni takie ideały jak:


  • wolność sumienia i wolność religijna, które Vaticanum II powiązało ściśle z godnością ludzką (humanizm);
  • ekumenizm;
  • działałność misyjna Kościoła,
  • zredefiniowanie relacji Kościół-państwa oraz nowe spojrzenie na "ustrój papiestwa";  
  • stosunek do prawnych instytucji międzynarodowych. 

***
Zdaniem integrystów godność ludzka nie zasadza się na wolności człowieka i jego zdolności wyboru, ale na dążeniu do "dobra i prawdy", których jedynym i pełnym depozytariuszem jest jedynie Kościół rzymski. Ich zdaniem nie wolno popierać mechanizmów pozwalających człowiekowi na wybór błędu i fałszu, wspierać zaś trzeba wszelkie te regulacje, które stawiają człowiekowi przed oczy to, co zacne i dobre. Jednym z błędów ma być dowartościowanie wolności religijnej, która jest postawą stawiającą na równi religię i herezje, prawdę i błąd. Innym błędem jest zaakceptowanie "ideologii praw człowieka", które wyprowadza się nie z Objawienia, ale z natury (rozumowej) człowieka.
Dlatego odrzucają oni przekonanie JPII, że obowiązkiem wiernych jest "działanie razem na rzecz promocji godności każdej osoby ludzkiej", obrona praw człowieka, "a w szczególności wolności religijnej".  

W takiej perspektywie inkryminowany być musi także ekumenizm. Jest on bowiem odstępstwem od przekonania, że zbawienie możliwe jest tylko w Kościele rzymskim, "że nie tylko poganie i żydzi, ale i heretycy i schizmatycy zbawienia wiecznego nie osiągną". Ekumenizm ma swoje praktyczne konsekwencje. Prowadzi do redefinicji stosunku do żydów, którzy przestają się bogobójcami i narodem odrzuconym, a stają się "starszymi braćmi". Zmienia także postrzeganie misyjności, którą ogranicza poszanowanie wolności religijnej i wystrzeganie się prozelityzmu. W końcu odmiennej ocenie podlegają krucjaty, których już nie broni się i nie pochwala, ale za które JPII przepraszał jako za "stare grzechy".

JPII potwierdzał też nauczanie Soboru dotyczące relacji Kościół-państwa. Jego zdaniem "zajmują one dziedziny niezależne i właściwe każdemu [...]. Kościół i Państwo mają służyć człowiekowi, bez podporządkowania jedno zdrugiemu, ale w sposób uzupełniający się...". Jest to, zdaniem integrystów, odejście od prawdziwej doktryny katolickiej, podług której "separacja państwa od Kościoła jest tezą sbolutnie fałszywą i zgunym błędem" (Pius X). Dla integrystów prawo państwowe musi być podporządkowane rozstrzygnięciom Kościelnym, kult katolicki musi mieć charakter "publiczny i społeczny". Papiestwo musi być rozumiane jako udzielna monarchia, z pełnią władzy duchowej i świeckiej. Oznacza to także, że nie może istnieć żadna instytucja świecka stanowiąca prawo międzynarodowe zobowiązujące poszczególne państwa. Zdolny jest do tego tylko Kościół, której suwerenny autorytet "przewyższa i obejmuje wszystkie państwa". Potępione musi być więc choćby afirmatywne podejście JPII wobec takich instytucji, jak ONZ.

***
Już te kilka punktów (a jest ich znacznie więcej, odsyłam do tekstu, na podstawie którego spiałem to, co wyżej) pokazuje, że stosunek JPII do integryzmu był dla nas czymś szczęśliwym. Kanonizacja może - w tym kontekście - stanowić ważny instrument polemiki i integrystami, których status w Kościele rzymskim zmienił się za sprawą Benedykta XVI (niestety). Zwłaszcza, że ruch integrystyczny nabiera w Polsce wiatru w żagle - powstają związane z nim instytucje (jak Katolicki Instytut Apologetyczny im. Tomasza z Akwinu), szkoły (Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące im. Tomasza z Akwinu). Jednym głosem mówią środowiska Radia Maryja, Pro Fider, Rege et Lege i lefebrystyczne. 

O tym, dlaczego JPII nie wygodny jest dla integrystów, przeczytać można w ksiażce Marcina Karasa Ciągłość i zmiana w Kościele rzymskokatolickim... O ile da się radę przebić przez apologię integryzmu, czy raczej "jedynego prawdziwego Kościoła" zniszczonego przez głoszoną przez żydów, masonów i modernistów ideologię liberalną. 

***
Na koniec - za książką Karasa - kilka cytatów z Grzegorza XVI. Decyzja Benedykta XVI pozwala wracać do tych poglądów bez odium. 

„Uderzono na boski autorytet Kościoła, potargawszy jego prawa, uznano za wytwór jedynie ludzki, w ten
sposób podbity w niewolę przez wszelką niesprawiedliwość pozostaje w nienawiści u ludów.
Należna uległość biskupom jest osłabiona a władza ich podeptana”.
 
„Niegodziwą byłoby również rzeczą i zgoła przeciwną szacunkowi z jakim należy traktować prawa Kościelne, gdyby postanowienia tegoż Kościoła dotyczące sprawowania obrzędów, albo norm obyczajowych lub też praw kościelnych i zachowania się sług ołtarza, lekceważyć w mniemaniu jakiejś szalonej wolności, i traktować jak się komu podoba, uznawać za niezgodne z pewnymi zasadami prawa naturalnego albo wreszcie uznawać za niedoskonałe lub niedostateczne i podlegające autorytetowi władzy świeckie”.
 
„jest absurdalne i wielce dlań(sc. dla Kościoła)  szkodliwe domagać się w nim jakiegoś odrodzenia i reformy rzekomo potrzebnej do jego własnego ocalenia czy wzrostu, jakby to Kościół mógł ulegać zaciemnieniu,  zbłądzeniu lub tym podobnym brakom, [a]takim właśnie wydaje się nowatorom, którzy zamierzają położyć fundamenty pod jego nową czysto ludzką instytucję”.
 
„największym dogmatem naszej religii,  że poza katolicką wiarą nikt nie może się zbawić”.
„Teraz przejdźmy do innej przyczyny wielu nieszczęść, które wraz z naszym  żalem dotykają Kościół to jest do indyferentyzmu, czyli przewrotnej opinii bezbożnych, wszędzie podstępnie rozpowszechnianej,  że w każdej religii można dostąpić wiecznego zbawienia duszy, jeśli się uczciwie i obyczajnie  żyje. W tak oczywistej sprawie, jesteście w stanie z łatwością uchronić powierzony wam lud od tego najbardziej zgubnego błędu”.
 
„Z zatrutego  źródła indyferentyzmu wypływa również owo niedorzeczne i błędne mniemanie, albo raczej omamienie,  że każdemu powinno się nadać i zapewnić wolność sumienia. Do tego zaraźliwego błędu wprost doprowadza niewstrzemięźliwa i niczym nie pohamowana dowolność poglądów, która wszędzie się szerzy ze szkodą dla władzy duchownej i świeckiej, za sprawą niektórych bezwstydników, którzy odważają się głosić,  że z tego powodu religia odnosi jakąś korzyść. Ale czy może być  «bardziej nieszczęśliwsza  śmierć dla duszy niż
Wolność błądzenia?», mawiał św. Augustyn”
 
W imię wolności sumienia domagali się prawa swobodnego rozpowszechniania wszelkich opinii. Również i ten element doktryny liberalnej został poddany surowej krytyce przez papieża: „Do tego też zmierza owa najzgubniejsza, przeklęta i odetręczająca wolność druku, mająca na celu rozpowszechnianie wszelkich pism wśród pospólstwa, której niektórzy domagają się i popierają z taką natarczywością”.Umiarkowani liberałowie
uważali,  że wpływ szkodliwych publikacji można zrównoważyć publikacjami wartościowy-mi. Ta zasada wydała się papieżowi absurdem: „Znajduje się przecież niestety tylu bezwstydnych, którzy twierdzą uparcie,  że ten nagły zalew błędów może być skutecznie powstrzymany jakimś pismem wydanym w obronie prawdy i religii pośród tak wielkiego wezbrania nieprawości. Nie godzi się jednak i jest to wbrew wszelkiemu prawu,  świadomie czynić zło i je pomnażać, w nadziei  że stąd wyniknie cokolwiek dobrego. Któż rozsądny pozwoliłby, aby truciznę wolno było jawnie rozpowszechniać i sprzedawać, nabywać ją, sprowadzać i nią się napawać, dlatego,  że jest jakieś lekarstwo, po zażyciu którego, zdarza się, niekiedy używającym go uniknąć zguby?”.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...