Ewa Podleś jako Cyrus. |
Spodziewałem się, że wygrana Conchity Wurst wzbudzi u nas rwetes. Nie sądziłem jednak, że wywoła larum. Kreatwyność w opowiadaniu głupot zasługuje na Nobla, daruję więc sobie chyba rendez-vous Moniki Olejnik z ks. Dariuszem Oko, bo to może być już dla mnie noblowskim dynamitem.
Kołtuństwo trzeba jednak demaskować, zwłaszcza, gdy jest ono odpowiedzialne za konstruowanie obrazu tzw. "cywilizacji chrześcijańskiej". Robił to dziś w TVN24 Marian Piłka, wygłaszający wiele intrygujących "mądrości". Dowiedziałem się od niego, że nagroda dla Wurst jest wyrazem dekadencji kultury, która - o ile nie dozna chrześcijańskiego przebudzenia (a cywilizacja chrześcijańska była zdrowa, tolerancyjna i pokojowa!) - padnie łupem nietolerancyjnej kultury islamu. Piłka wysnuł tu analogię do starożytnego Rzymu, dodając, że i wtedy ludziom żyło się dobrze. (Gdyby przeczytał książkę Petera Browna poświęconą ciału wiedziałby, że Rzymianie schyłku cesarstwa, trapieni m. in. epidemiami, mieli hopla na punkcie surowej ascezy, którą przejęli, a nie wymyślili chrześcijanie). Uznał także za stosowne wyznać, że Conchita nie jest artystką, a jej występ kreację, że raczej przynosi artystom wstyd. Poza tym jest dziwadłem, które dawniej gawiedź oglądała w budach cyrkowych.
Gawiedź gawiedzią, a cyrk cyrkiem - wygląda na to, że złe owoce wydaje tylko kultura popularna. W klasowym społeczeństwie, które panowało przez większą część "cywilizacji chrześcijańskiej", przebieranki były bowiem znane, akceptowane, a nawet wymuszane. W teatrze, który dla pierwszych chrześcijan był cyrkiem i siedliskiem demonów.
Pan Piłka, i inni nasi mądrzy liderzy, powinni pamiętać o tym, że Kościół rzymsku długo dosłownie rozumiał nakaz milczenia kobiet w kościele. Wziął się z tego zwyczaj - mało chwalebny - kastrowania chłopców, którzy poza kościelnym chórem, realizowali także kobiece partie w operach (ostatni Rzymski Anioł, Alessandro Moreschi miał okazję jeszcze nagrać się na płyty).
Pan Piłka powinien pamiętać także o zakazie występowania kobiet na scenie dramatycznej, a w końcu o ważnym dla opery nurcie pisanych dla kobiet ról spodenkowych.
Last but not least wspomnieć wypada jeszcze o falsecistach (obiegowo zwanych kontratenorami), którzy wykonują dziś dzieła baroku, starając się nadać im historyczną wiarygodność.
Nie ma sensu rozpisywać się na te tematy. Są estetyki, które się ceni i takie, których się nie lubi. I tak powinno być. Resztę niech obnażą obrazy, które silniej przemówią od słów.
Farinelli, autor portretu nieznany. |
Max Emanuel Cencic |
Ewa Podleś jako Cyrus. |
Max Emanuel Cencic na koncercie. |
Sarah Ballman jako Octavian ściskający Zofię. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.