...tym bardziej pociąga mnie spokojna lektura. Czy to w łóżku, gdzie otula mnie kołdra, czy w fotelu, w którym siedzę zakutany w pled.
O każdej porze roku czyta się inaczej.
W sierpniu lektura musi współgrać z tęsknotą wyczuwalną w wieczornym powietrzu i z zapachem maciejki.
W listopadzie musi chronić przed wiatrem, metafizycznie przenikającym rzeczywistość.
W zimie, gdy pada śnieg, musi po prostu pociągać współgrając z dymiącym kubkiem herbaty, Vivaldim albo podarowanym przez Reniffera Księżycem w misce.
Po prostu musi być ciekawa, wyciszając myśli o wszystkim innym.
Po prostu musi pochłaniać.
Po mocno stresującym tygodniu ukojenie przyniósł mi książkowy dublet.
Szaleństwo i metoda Andrzeja Kapusty oraz Hermeneutyka podmiotu Michela Foucaulta.
Każdego wątpiącego w sens uprawiania filozofii mogą przekonać, że filozofią zajmować się i warto, i trzeba.
***
Praca Kapusty ma tytuł iście foucaultowski. To zmyłka. Tym razem (czyli w odróżnieniu od Jego doktoratu) Foucault pojawia się bowiem jako bohater trzecioplanowy. Kapusta zajmuje się raczej dyskusją z poglądami Karla Jaspersa, na ich kanwie zadając arcyważne pytanie o sposób uprawiania psychiatrii. Jest w tym zapytywaniu nie tylko niezwykle konsekwentny, ale także niezwykle kompetentny. Ma bowiem na koncie zarówno studia filozoficzne, jak i lekarskie, a do tego filozofią psychiatrii zajmuje się od lat.
Punktem wyjścia jest dla niego trwający spór o status psychiatrii, a więc o to, czy jest ona nauką nomotetyczną, nakierowaną na przyczynowe wyjaśnienia i redukującą pacjenta do "patologicznego mózgowego wzorca aktywności"; czy też jest nauką idiograficzną, której fundamentem jest rozumienie i nastawienie humanistyczne.
Kapusta kapitalnie odsłania braki podejścia "przyrodoznawczego" w psychiatrii i pokazuje, że psychiatria nie może obejść się bez podejścia humanistycznego.
Rozumienie, medycyna oparta na narracji, ucieleśniony umysł, holistyczne traktowanie pacjenta (holistyczne w podwójnym sensie: widzenie człowieka jako całości, ale także widzenie pacjenta i jego problemów w kontekście jego relacji z otoczeniem), odejście od diagnostyki opartej na statystyce (uśrednieniu) ku studium indywidualnego przypadku, antyreprezentacjonizm
- te i inne aspekty składają się na budowaną przez Kapustę perspektywę epistemologii zaangażowanej jako płodnego zaplecza psychiatrii.
Trudno w tej książce wyróżnić jakikolwiek fragment, mimo to szczególnie zaciekawły mnie dwa:
rozdział piąty, poświęcony urojeniom (ku zdziwieniu wielu Kapusta angażuje tu perspektywy Ludwiga Wittgensteina czy Martina Heideggera) oraz
rozdział szósty, poświęcony między innymi narracyjnemu budowaniu tożsamości.
Jedną z konkluzji jest pogląd, iż
"Trudności definiowania zaburzeń w psychiatrii wynikają po części z przyjmowania zbyt wyraźnej granicy między zaburzeniem cielesnym i umysłowym oraz różnorodności i zmienności ludzkiego świata. Celem obecnych w tej publikacji badań było pokazanie zasadniczej trudności oddzielenia tego, co somatyczne, od tego, co psychiczne i społeczne. Część zaburzeń psychicznych wykazuje ewidentne podobieństwo z chorobami somatycznymi (np. choroba Alzheimera), inne zaś przypominają bardziej problemy społeczne i moralne (np. zaburzenia osobowości oraz nerwice).
Kapusta wymownie pisze także o rozumieniu egzystencjalnym, a więc o
"konieczności oceny odkryć naukowych z perspektywy ziamy "rozumienia" siebie i świata oraz nieredukowalności ludzkiej egzystencji. Niemożliwość uchwycenia egzystencji drugiej osoby stanowi pewnego rodzaju wyzwanie i umieszcza poznającego w niekomfortowej sytuacji własnej ograniczoności oraz refleksji nad własnym doświadczeniem.
***
Ze spuścizny Foucaulta na pewno pozostaną jego wykłady. Hermeneutyka podmiotu to chyba mój ulubiony kurs. Pamiętam, jakie wrażenie wywołała na mnie podczas pierwszej lektury. Co ciekawe, wszystkie te pozytywne odczucia wróciły do mnie teraz, gdy sięgnąłem po ich spolszczenie dokonane przez Michała Herera.
Foucault porusza w nich arcyważną dla naszej kultury kwestię troski o siebie.
Stara się pokazać, że techniki troszczenia się o siebie stanowiły fundament kultury starogreckiej i świata hellenistycznego, stopniowo odchodząc w zapomnienie wraz z rozwojem chrześcijańskiej doktryny pokory jako oderwania od siebie i (samo)poniżenia.
Wstępem do poszukiwań są tu dwa teksty Platona:
Apologia i Alkibiades.
W obu Platon nie tylko odsłania troskę o siebie jako fundamentalne zadanie człowieka, ale pokazuje również, na czym polega bycie filozofem:
na zapomnieniu o sobie i trosce o siebie, na ulokowaniu poza systemem, aby korzystając z wolności od społecznych stereotypów uczyć troski o siebie swoich współobywateli.
Jednym z elementów owej troski jest wiedza, wiedza rozumiana egzystencjalnie (gnothi seauton), nigdy nie ma ona jednak charakteru pierwszoplanowego, wkomponowując się w techniki bardziej podstawowe.
Techniki troski o siebie, zawsze przebiegające w obliczu Innego, splatające się i z nauką, i z dietetyką, i z erotyką, są zobowiązaniem jednostki względem samej siebie.
Są sposobem na to, by stworzyć z własnej egzystencji dzieło sztuki.
Są w końcu sposbem na budowanie społecznego ładu.
Tę platońską mądrość przechowują bodaj Ewangelie, w których bliźniego należy kochać tak, jak kocha się samego siebie.
W czasach, gdy skruszyły się pozornie absolutne normy, gdy rozumiemy, że źródłem porządku społecznego jest wolność i równość ludzi, gdy stajemy wobec zagrożeń konsumpcjonizmu pytanie o zobowiązanie wobec samego siebie staje się szczególnie palące.
Tak samo, jak pytanie o to, jaką rolę w trosce o siebie pełni Inny.
Foucault jest doskonałym przwodnikiem po meandrach tego zagadnienia. Sugerując odpowiedzi, ale nikomu ich nie narzucając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.