Foucaultowscy apokaliptycy, których w Polsce wciąż mamy większość, dostrzegają wokół jeno wszędobylską władzę. Heteronormatywną, ciemiężącą i w gruncie rzeczy nieprzekraczalną. Szkoda słów na dawanie odporu takim poglądom. Zwłaszcza, że Foucault mówi jednak trochę co innego i za co innego powinien być krytykowany - nie za katastrofizm czy defetyzm, a za wpisanie strategi oporu w logikę krytykowanego systemu.
Miejscem oporu jest dla Foucaulta ciało. Stanowi bowiem ono wehikuł zachowań przekraczających dominujące aktualnie normy. Jest tedy możliwością doznawania przyjemności dającej odpór logice systemu, miejscem ascetycznej eksperymentacji pozwalającej, poprzez konkretne zachowania i doznania, urabiać w sobie inną - od społecznie (re)dystrybuowanej - formę "duszy".
Techniki ascezy, jakie zaleca Foucault, to destabilizacja racjonalności za pomocą twardych narkotyków oraz destabilizacja seksualności przez zdeseksualizowane formy seksu, czyli sadomasochizm. Oba typy praktyk mają otworzyć człowieka na nowe formy przyjemności poprzez "polimorficzne związki z rzeczami, ludźmi, ciałami".
Trudno odmówić transgresyjnego charakteru i psychonautyce [Marcinowi dziękuję za słówko!] i sadomasochizmowi. Trudno też nie zgodzić się z poglądem, że ich miejsce w oficjalnej kulturze będzie musiało być przemyślane i ułożone od nowa. Jednocześnie jednak trudno odmówić racji Shustermanowi, który twierdzi, że promowane przez Foucaulta techniki cielesnego oporu nie tyle wykraczają poza obowiązującą wizję kultury, ile ją potwierdzają [ale czy temu nie służy w końcu każda transgresja?]. W "Świadomości ciała" Shusterman pokazuje bowiem, że logiką współczesnej kultury jest logika
intensyfikacji. Wszystko, czego doświadczamy, musi być dzisiaj coraz bardziej mocne: bardziej intensywne, bardziej głośne, bardziej kolorowe czy silniej pachnące. Owo "coraz bardziej" jest odpowiedzią na tępotę naszych zmysłów. Ogłuszeni i oślepieni jesteśmy w stanie dostrzec już tylko to, co zada nam gwałt swoją radykalnością. Tak samo jest u (dla) Foucaulta - przyjemność musi być dla niego czymś nad miarę intensywnym, obezwładniającym, najlepiej tak dalece, że nie dałoby się jej przeżyć!
"Afirmując wyraźnie najintensywniejsze przyjemności" - pisze Shusterman - Foucault "wyraźnie redukuje nasz zakres przyjemności, zadając kłam swemu deklarowanemu celowi, jakim jest uczynienie nas >nieskończenie bardziej podatnymi na przyjemność< poprzez szersze wykorzystanie jej różnorakich somatycznych modalności". Dziś, zdaniem Shustermana, nie tyle czy nie tylko fist fucking oraz narkotyki mają charakter strategii przekraczających ciemiężące normy kultury. Dziś tym, co pozwala ujść choć na moment wszędobylskiej władzy, są strategie cielesnego wyciszenia, umiejętność czerpania przyjemności z tego, co aseksualne, świadome: spacery, jedzenie, koncerty. Innymi słowy - uświadomione ciało, które może doświadczać więcej i pełniej.
***
W podobnym duchu wypowiada się Jacek Gutorow w kolejnym odcinku "Monaten" [październikowa "Odra"]. Pisząc o Wariacjach Brahmsa zauważa, że dziś nie rozumie się tego, czym jest inwencja. A źródłem tego niezrozumienia jest "wypaczona wrażliwość słuchacza przyzwyczajonego do tego, że w muzyce istotne są oryginalne zwroty i nastroje pobudzające do marzeń". By pobudzały, muszą być odpowiednio intensywne; by były oryginalne, muszą być nieustannie nowe. Wszystko inne zaś będzie tylko niezjadliwą ramotą, jak Bach - nudny i staroświecki w nieskończonym powtarzaniu tych samych motywów.
Zastanawiające, ile racji mają Gutorow i Shusterman. Widać to dobrze na przykładzie tegorocznego Konkursu Wieniawskiego. Z ciekawym wykonaniem repertuaru pozwalającego błyszczeć sprawną techniką, epatować skrajnymi emocjami. Z nieciekawym Bachem, który od skrzypka wymaga wyciszenia i dyscypliny.
Czyżby więc i skrzypkowie wpisali się w logikę "przerostu"? Czyżby szły dziś obok siebie: narkotyki, fist fucking i Wieniawski? A zapewne również i kreatywność czy twórczość? Przecież wszyscy Ci mądrale od ...-logii związanych z "twórczością" nauczają tylko jednego: odnajdywania sensu życia w podbijaniu stawki, w zabijającym wrażliwość rozroście intensywności.