sobota, 18 stycznia 2014

ORGIA BARW - O BEETHOVENIE SCHIFFA I O TYM, CO MUZYKA ZAWDZIĘCZA MASONOM

"Zresztą i sam Bach miał jakby świadomość faktu, że życie jego dzieł rozpocznie się długi czas po jego śmierci. Zwłaszcza, sądzimy, że zdawał sobie sprawę z niedoskonałości istniejących wówczas instrumentów - pisał Jarosław Iwaszkiewicz - i posiadał mocno ugruntowaną pewność, że staną się one z biegeim czasu doskonalsze. [...] Trudno jednak sobie wyobrazić, aby Wohltemperiertes Klavier, dzieło tak bogate i skomplikowane, było przeznaczone na jedno z tych brzęczących pudeł. Ten wspaniały poemat, a raczej zbiór poematów, ta 'tysiąc i jedna noc fortepianu' - jak ktoś nazwał arcydzieło Bacha - przeznaczony jest wyraźnie na jakiś przyszły instrument. [...] Fortepian dzisiejszy realizuje tylko pomyślany i przeczuwany przez Bacha ideał". Przwyołując zaś słowa Zofii Lissy dodaje jeszcze Iwaszkiewicz, że "strój równomiernie temperowany i jego możliwości - dane przez fortepian współczesny - pozwoliły wejść Bachowi w "zupełnie nowy świat harmonicznego myślenia".

Przywołuję te słowa, bo dają one dobry wgląd w postawę tych wszystkich, którzy traktują bieg dziejów jako nieskomplikowany proces progresu - to, co bliższe naszym czasom jest doskonalsze, winno zatem wypierać i zastępować formy dawniejsze. Choć tak naiwne podejście do dziejowego progresu nie jest aktualnie tak powszechne, jak kiedyś, wciąż powraca w nowym przebraniu. Jak sądzę, jedną z nich jest memetyka i jej "koncepcja" kultury, dla której ruch związany z historycznym wykonawstwem muzyki może być teoretycznym wyzwaniem i zagwozdką.

***
Nie jestem przeciwnikiem współczesnych fortepianów tak samo, jak nie jestem dogmatycznym słuchaczem muzyki dawnej realizowanej w sposób "historycznie poinformowany". Uważam, że piękno muzyki związane jest z inwencją muzyką, prawdą jegi intencji i prawdą jego emocji, erudycją i spontanicznością. Sądzę jednak, w czym zgadzam się w pełni z Andrasem Schiffem, że współczesny fortepian doprowadził do "globalizacji" muzyki fortepianowej: kompozytorzy i wykonawcy zaczęli bowiem obracać się w zaklętym kręgu dźwięków o bardzo podobnym kolorze i mało zróżniocowanej fakturze.
Dawne instrumenty, zwrot ku historycznym traktatom i recenzjom, pozwoliły nm uswiadomić sobie, że ideał wyrównanego dźwięku w całej skali, temperacja, ideał mieszania rejestrów, ciągłości, jest czymś, co posiada swoją historię i zasadniczo krótki żywot. Dawniej liczyła się bogata paleta barw. Oddawana barwowymi niuansami tonacji w stroju naturalnym, zróżnicowaniem barw instrumentów w zależności od rejestru, ale także zróżnicowaniem barwy ludzkiego głosu. Nie przypadkiem tak popularny był onegdaj kontralt, głos hermafrodytyczny, przełupany na pół między męskim, barytonowym niemalże rejestrem dolnym, a jasną, sopranową, kobiecą górą. 
Tym, co pośród wielu innych rzeczy niezwykle cenię w czasach "końca historii" czy ponowoczesności jest przypominanie o tym, że w toku dziejów zagubilismy wrażliwość na muzyczno-kolorystyczne zróżnicowanie, że zgubliliśmy muzyczno-kolorystyczną wielość i inwencję. A inwencja - którą retorycznie nadzwyczaj dzisiaj cenimy - pozostawiła po sobie piękne ślady. Jak choćby klarnet basetowy Antona Stadlera, przyjaciela Mozarta i jego współ-brata w wolnomularskiej loży (swoją drogą wolnomularstwo warto cenić także z powodów muzycznych, Stadler pracował nad swoimi instrumentami także z powodów rytualnych; w rytuale ważną rolę pełnił choćby rożek basetowy, słyszalny w Mozartowskim Requiem). 

***
Wszystko to piszę w związku z dwupłytowym albumem Andrasa Schiffa, na którym wykonuje on utwory Ludwiga van Beethovena: Sonatę op. 111, Wariację nt. Diabellego i 6 Bagatel op. 126. Kluczem do tego albumu są z kolei fortepiany. Schiff korzysta z dwóch - Bechsteina z 1921 (Sonata i Wariacje) oraz z pianoforte Franza Brodmanna z ok. 1820 (Wariacje i Bagatele). 
Ciekawy to pomysł i nadzwyczaj piękny muzyczny świat, uzmysławiający jakie bogactwo kryje się w muzyce, o ile wyzowlimy ją z pętów myślenia o instrumentalnym progresie.

http://www.empik.com/beethoven-diabelli-variationen-schiff-andras,p1084544309,muzyka-p


***
Bechstein choć różni się od Steinwaya rodzajem dźwięku - jest ciemniejszy, jakby stalowy, pełniejszy w teksturze - ze wszech miar przypomina współczesny "zglobalizowany świat muzyki fortepianowej". Współczesny strój, wyrównana barwa, duże możliwości w zakresie wolumenu. Potrzeba na nim powściągliwości, by niczego nie przestreować, dokładnie przemyślanego touche, by osiągnąć pożądane kolorystyczne zniuansowanie, swoistej - jak mówi Schiff - kontroli, by wszystko wypadło wiarygodnie. I to - bez cienia wątpliwości - udaje się Schiffowi w pełni. Ujmuje kulturą gry, szlachetnością frazy, wciągającą interpretacją, co przy Diabellim jest dla mnie szczególnie ważne, bo nie zawsze jestem w stanie dotrwać do końca tej kompozycji.

***
O ile płyta "bechsteinowska" jest więcej niż bardzo dobra, o tyle krążek zrealizowany na Brodmannie jest rewelacją. To istna feeria (orgia?) barw, jakieś magiczne królestwo, w którzym swoboda, żywioł, migotanie, ściemnienia, to i wiele innych elementów, dla których nieraz brak słów, ścigają się o pierwszeństwo! Strojony niżej (a=430 HZ), opatrzony w cztery pedały (w tym pedał fagotowy), bardziej kameralny z zakresie wolumenu uskrzydla pianistę, który nie musi martiwć się o przesterowania czy przerysowania. Potencjał kolorystyczny - wynikający także z tego, że każdy rejestr instrumentu brzmi odmiennie - pozwala wydobyć niezwykła architekturę tych kompozycji - w wielu odcinkach ma się wręcz wrażenie, że Schiff gra na różnych fortepianach, rozstawionych w różnych miejsach przestrzeni. Zamienia się to w końcu w kolorystyczną polifonię, w polillog fortepianu ze sobą samym. Wszystko tu cieszy ucho, i "bulgocząca", tętniąca pulsem wariacja druga, i zadziorna reminiscencja z Mozarta. I swobdona taneczność - w tym Diabellim zakochałem się bez pamięci i nie mogę oderwać się od tej płyty, odpalanej w CD wciąż od nowa.
Podobny entuzjazm wzbudziły we mnie kiedyś Preludia Chopina grane na Pleyelu przez Wojciecha Świtałę - tam tak samo jak tu kolor, nie do oddania na współczesnym instrumencie - pozwolił znaleźć klucz do niezwykłości tej muzyki.
Album Schiffa - mimo ceny - rekomenduję z entuzjazmem. To pozycja bodaj że obowiązkowa!  



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...