Na
wiosnę warszawska Towarowa wzbogaci się o instalację Audioroom Wojtka Blecharza przygotowaną w ramach projektu Sen o Towarowej. Przezroczysty kubik,
który zarazem wyłącza z przestrzeni miejskiej, jak i nie pozwala się od niej
definitywnie oderwać wypełniać będą specjalnie spreparowane dźwięki miasta.
„Uważne słuchanie, głębokie nasłuchiwanie, wsłuchiwanie się w siebie staje się
deficytową czynnością w społeczeństwie rozkojarzonym i bombardowanym
zmultiplikowanymi bodźcami” — mówi Blecharz. Ale Audioroom to nie tylko szansa na
zatrzymanie i usłyszenie samego siebie.
Audioroom jest dla mnie szansą na przyhamowanie procesów
tworzenia tzw. «nie-miejsc». Pojęcie to wprowadził do dyskursu francuski
antropolog Marc Augé. Przez «nie-miejsca» rozumie on anonimowe przestrzenie,
które co prawda wypełnione są ludźmi, ale jednocześnie są niczyje. Raczej przez
nie przepływamy niż się w nich zatrzymujemy, nie wiążemy się z nimi
emocjonalnie, nie dostrzegamy, w jaki sposób my kształtujemy te miejsca, a one
zarazem kształtują nas. Audioroom jest
zatem dla mnie szansą na bardziej świadome budowanie więzi z miastem, które
jest przestrzenią sensów wyłaniających się w rozlicznych relacjach i
interakcjach między aktorami ludzkimi i poza-ludzkimi. W tym sensie projekt ten
wpisuje się dla mnie w ramy pedagogiki miejsca, w ramach której podkreśla
się mocno, że przestrzeń jest jednym z wymiarów ludzkiej egzystencji. Jak pisze
Maria Mendel
rozumienie
rozłączne człowieka i świata generowało społeczne praktyki instytucjonalizujące
wszelkie obszary życia. Przestrzeń, pojmowana egzystencjalnie, a w niej miejsca
— sieci zróżnicowanych, przecinających się w nich i poprzez nie relacji,
kreujących jednostkowy i społeczny podmiot — w dyskursie nowoczesności
przestawały istnieć. W jego ramach przestrzeń stawała się zamknięta,
niedialektyczna, umarła.
Przestrzeń
żywa to hybrydyczna sieć powiązanych elementów, gdzie dokonuje się aktów
kulturowej translacji: „znaczenia, reprezentowane i reprodukowane” podlegają tu
„nieustannej wymianie i negocjacji”. Tak pojmowana przestrzeń nie może być
wyłącznie przestrzenią ludzką. Jak trafnie zauważają Michel Serres i Bjørnar
Olsen, tym, co pozwala naszym wspólnotom na zachowywanie względnej stabilności,
są przedmioty. Serres pisze:
Jedyna
różnica, jaką da się wyznaczyć pomiędzy społecznością zwierząt a naszą własną,
leży, jak często mówiłem, w pojawieniu się przedmiotu. Nasze relacje (relationships),
więzi społeczne, byłyby ulotne jak chmury, gdyby istniały tylko umowy między
podmiotami. Faktycznie, to przedmiot, charakterystyczny dla Hominidów,
stabilizuje nasze relacje i spowalnia czas rewolucji. W niestabilnych grupach
pawianów zmiana społeczna wybucha (flaring up) co minutę. Każdy
[z nich — dop. M. M. B.] może opisać swoją historię
jako niczym nie skrępowaną. Co do nas, przedmiot, dokonuje spowolnienia naszej
historii
Z
całą pewnością może tak być w przypadku „pokoju dźwiękowego”, który — jak
pisałem wyżej — zarazem wyłącza nas z przestrzeni miasta z jego szybkością i
zgiełkiem i włącza w mechanizm budowania miejsca i miasta, poprzez konfrontację
z dźwiękiem i spojrzeniem poprzez przezroczyste ściany. Blecharz projektuje, w
moim odczuciu, ramy doświadczenia, które nie jest i nie może być linearne,
schematyczne, spójne, podporządkowane jakiemuś uniwersalnemu celowi. Tworzy
raczej ramy dla sytuacji otwartej, której „dramaturgia nie określa sensu
działań, lecz jedynie ich intencję, a polega przede wszystkim na chwilowej
strukturyzacji i estetyzacji rzeczywistości”. Przez to jednak kreuje nowe
doświadczenie i rozumienie przestrzeni, dokonuje powiązania z miejscem, pozwala
ukształtować jego nową tożsamość. Odsłania fizyczny i cielesny element naszej
relacji z miejscami i miastem, które zawsze jest jednoczesnym doświadczeniem
przeszłości i pamięci oraz otwarciem na to, co nadchodzące, nowe.
Nie
kryję, że zazdroszczę Warszawie takiej instalacji i chciałbym, żeby coś
podobnego wydarzyło się w Łodzi. Rynek Manufaktury czy Pasaż Róży stały się
bowiem raczej «nie-miejscami», co najwyżej krótkim przystankiem w ramach
przepływu po to, by cyknąć zdjęcie i pójść dalej. Z krajobrazu Łodzi poznikały
kominy starych fabryk, zmieniła się sfera akustyczna — stukot krosien zastąpiła
muzyka centrów handlowych, które wyrastają jak grzyby po deszczu. Chciałbym móc
zatrzymać się gdzieś na Limance, albo koło Rynku Dolnego czy w innym miejscu,
które — jak Towarowa — wymagają rewitalizacji (ponownego ożywienia: ludzi i
aktorów poza-ludzkich). Chciałbym wyłączyć się z ich zgiełku po to, by usłyszeć
zakomponowane dźwięki Łodzi, by w nich usłyszeć siebie. By patrzeć na to, co
wokół i zastanawiać się, co tej kawałek wspólnego miejsca dla mnie znaczy, co
może znaczyć i co chciałbym, żeby znaczył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.