czwartek, 18 czerwca 2015

CZY MASONERIA ZNISZCZY POLSKĘ?

Wbrew rozpowszechnionym domysłom w Lożach nie rozmawia się ani o polityce, ani o religii. 
Siostry i Bracia różnią się między sobą w tych kwestiach tak, jak różnią się wszyscy inni ludzie. Błędne jest zatem rozciąganie poglądów jednej osoby na całe wolnomularstwo. Pożądane jest za to rozmawianie, polemizowanie, dyskutowanie z konkretnymi osobami.

A jednak prawdą jest, że wolnomularze troszczą się o społeczeństwo. Na sercu leży im dobrobyt duchowy i materialny obywateli, czynne współtworzenie solidarnej, zbratanej, szanującej wolność Republiki Przyszłości. 

Czy nie ma tu sprzeczności? Czy da się zabiegać o Republikę Przyszłości zachowując w trakcie prac ascezę wobec tematów religijnych i politycznych? 

Jestem przekonany, że tak. A to dlatego że wolnomularstwo kształtuje człowieka w relacji do niego samego, w relacji do innych ludzi, a także w relacji do urzędów czy funkcji pełnionych w Lożach. To przekłada się na sposób życia w ogóle, tworząc kościec zachowań kształtujących społeczeństwo poszukujące wspólnego dobra obywateli i sposobów jego realizacji. 

Na obecnym etapie mojego życia pierwszoplanowe znaczenie ma dla mnie to, że wolnomularstwo kształtuje zaufanie do człowieka. Myślę tutaj o zaufaniu, jakie Siostry i Bracia pokładają we mnie oraz o tym, które mogę pokładać sam w sobie. Wiąże się to z masońskim postrzeganiem człowieka zarazem jako kamienia, jak i artysty, który tworzy z tego kamienia dzieło sztuki. A więc widzenia człowieka w perspektywie pracy, samodoskonalenia, rozwoju, w której ograniczenia, słabości, wady nie są tym, co nas determinuje, ale tym, co znając siebie możemy przekroczyć. W odróżnieniu od dominujących tendencji do stanowczego oceniania siebie nawzajem, absolutyzowania krytyki, popularności czarnego PR, konkurowania ze wszystkimi innymi masoni uczą się, że gdyby nie było ograniczeń, niemożliwy byłby rozwój. I że gdyby nie było wspólnoty, niemożliwe byłoby indywidualistyczne wyróżnianie się. Tak jak rzeźbiarz musi doskonale znać materiał, w którym pracuje - jego trwałość, teksturę, możliwości, tak wolnomularz rozpoznaje swoje ograniczenia, by wykorzystać je dla przemiany siebie i ulepszenia rzeczywistości. 
Manifestem wolnomularskiej antropologii może być dla mnie Mowa o godności ludzkiej Pico della Mirandoli, w której czytamy między innymi:
"Nie wyznaczam ci, Adamie, ani określonej siedziby, ani własnego oblicza, ani też nie daję ci żadnej swoistej funkcji, ażebyś jakiejkolwiek siedziby, jakiegokolwiek oblicza lub jakiejkolwiek funkcji zapragniesz, wszystko to posiadał zgodnie ze swoim życzeniem i swoją wolą.
Natura wszystkich innych istot została określona i zawiera się w granicach przez nas ustanowionych. Ciebie zaś, nieskrępowanego żadnymi ograniczeniami, oddaję w twoje własne ręce, abyś swą naturę sam sobie określił, zgodnie z twoją wolą. Umieściłem cię pośrodku świata, abyś tym łatwiej mógł obserwować wszystko, co się w świecie dzieje. Nie uczyniłem cię ani istotą niebiańską, ani ziemską, ani śmiertelną, ani nieśmiertelną, abyś jako swobodny i godny siebie twórca i rzeźbiarz sam sobie nadał taki kształt, jaki zechcesz. Będziesz mógł degenerować się i staczać do rzędu zwierząt; i będziesz mógł odradzać się i mocą swego ducha wznosić się do rzędu istot boskich (przeł. Z. Kalita).
Zaufanie ze strony Sióstr i Braci przejawia się w tym, że można z nimi pracować. Ale nie tylko. Także w tym, że dzięki ich decyzjom przechodzi się kolejne wolnomularskie stopnie. 
W mojej perspektywie nie oznacza to, że ktokolwiek z nas w pełni stał się czeladnikiem czy mistrzem. Uczniami pozostajemy do końca życia. Przechodzenie przez stopnie wolnomularskie widzę jako zaufanie, że można podołać trudniejszej pracy, odkryć bardziej trwałe granice, przekształcić głębiej zakorzenione uprzedzenia, lęki. A więc jako zadanie, nie przyklepanie domniemanej doskonałości i egoistycznej dumy.

Wszystko to dzieje się w przestrzeni rytuału, którego zadaniem jest uczenie cierpliwości w zgłębianiu świata oraz tworzenie siostrzano-braterskich więzi, opartych na szacunku, empatii, tolerancji, postrzegania w odmienności tego, co nas łączy. Oznacza to, między innymi, że rytuał jest kuźnią dialogu, tak potrzebnego współczesnemu człowiekowi. Jako że masoni reprezentują różne zawody czy różne światopoglądy, jest to dialog poprzez który dane zagadnienie ogląda się z wielu perspektyw. Wnioski czy pytania, które się formułuje, poszerzają (czy powinny poszerzać) perspektywę wyjściową. 

Nie wiem, czy sami wolnomularze mają pełną świadomość, jak ważna jest ta rytualna "kuźnica dialogu". Współczesne czasy opisywane są jako czasy ryzyka (np. Ulrich Beck, Bruno Latour) i niespotykanego pędu (Paul Virilio). Wielość idei, nowe wynalazki, czynniki wywołujące stres, lęk, nieustanne konkurowanie o wszystko ze wszystkimi, ale także poszerzenie doświadczenia moralnego na przyrodę, uświadamianie sobie szerokiego znaczenia praw człowieka (kwestie feminizmu, osób LGBT, zagadnienia bioetyczne, imigranci, niepełnosprawni, mechanizmu kształtujące i utrwalające biedę, brak pracy, etc. etc.) wymagają od nas nieustannego kształtowania odpowiedzialnego konsensu.  Ten zaś da się zbudować tylko wtedy, gdy w ramach współpracy słucha się różnych stanowisk. Nikt z nas nie posiada już bowiem pełnej wiedzy. Nikt też nie może rościć sobie prawa do wyłącznej dominacji jego światopoglądu. 

To z kolei oznacza, że funkcje pełnione w społeczeństwie są jak funkcje pełnione w Lożach - służbą dla wspólnego dobra. Coraz powszechniej zwraca się uwagę, że ludzie zatracili się w realizowaniu swoich, egoistycznych interesów. Mówi o tym choćby Pakt dla Nauki - zbiór propozycji zmian w funkcjonowaniu nauki w Polsce. Czytamy w nim choćby:
"[Naukowiec] W badaniach naukowych kieruje się celami poznawczymi i potrzebą rozwijania dyscypliny wiedzy, a nie doraźnym systemem ocen, wymogami agencji finansujących badania czy potrzebą mnożenia dorobku publikacyjnego.
Podejmuje się nieodpłatnie, często anonimowo, działań na rzecz społeczności uczonych i rozwoju nauki (m.in. recenzując dorobek naukowy, publikacje naukowe oraz wnioski grantowe i awansowe, a także poprzez udział w ciałach kolegialnych).
Jest otwarty na nowe rozwiązania technologiczne, teorie sprzeczne z wcześniejszą wiedzą, współpracę z nauczycielami, dziennikarzami, przedstawicielami innych dyscyplin naukowych. Zachowuje wymagane przez kulturę formy należytego zachowania, zwłaszcza wobec podwładnych (m.in. studentów, pracowników administracji, członków zespołu badawczego), okazuje im szacunek. Dąży do sprawiedliwego i opartego na przesłankach merytorycznych oceniania podwładnych, unika ocen o charakterze osobistym. 
Te pożądane i coraz mniej obecne w świecie naukowym cechy są fundamentem pracy Lóż.
Anderson w Konstytucjach stanowczo podkreśla, że do członkostwa w Lożach należy dopuszczać osoby rozsądne, dojrzałe, moralne i prawe, a także że "O awansie Mularzy decydują wyłącznie ich prawdziwa wartość oraz osobista zasługa", a nie starszeństwo. Zasługi powstają zaś w wyniku pracy realizującej wolnomularskie ideały. Pracy na rzecz innych i siebie, która ma być pracą bezinteresowną, gdy trzeba anonimową. Podejmowaną z własnej inicjatywy, a nie tylko w wyniku zalecenia.

Wartością dodaną wolnomularstwa jest jego uniwersalny charakter. Oznacza to, między innymi, przywiązanie do swojego kraju (patriotyzm) - zarówno do jego przeszłości, jak i teraźniejszości i przyszłości. Ale nie jest to przywiązanie zamykające na inne społeczeństwa, odmienne kultury czy tradycje. Wręcz przeciwnie, to, co lokalne ma dla wolnomularza wartość jako element większego organizmu.

Ideowości masońskiej można zarzucić pewną dozę utopijności. Ale to dla mnie zaleta wolnomularstwa - choć wiemy, że nikt z nas nie stanie się ucieleśnionym ideałem, mamy do czego zmierzać. A to, że kres jest odległy, uczy nas pokory. 
Zaufanie, które się w nas pokłada i które pokładamy w sobie, uczy wierności i lojalności. Buduje punkty odniesienia w świecie zmienności i pędu. "Kuźnia dialogu" kształtuje w nas umiejętność rozmowy, zaszczepia szacunek względem innych. Pozwala na lepsze odróżnianie tego, co jest dobrem wspólnym od pola realizacji tego, co jest tylko moje własne.

Badania socjologiczne diagnozują w Polsce patologiczną wręcz nieufność ludzi do siebie. 
Zanika kultura debaty. Tracimy z oczu więzi solidarności. 
Autentyczne wolnomularstwo jest dzisiejszej Polsce potrzebne bardzo mocno. 
Nie jako miejsce uprawiania polityki. Ale jako szkoła stawania się człowiekiem we wspólnocie z innymi ludźmi. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...