Ekonomista nie może twierdzić że posiada specjalną wiedzę, która kwalifikuje go do koordynowania wysiłkami innych specjalistów. Co może twierdzić to jedynie to, że jego zawodowe borykanie się z wszechobecnymi sprzecznościami interesów uczyniło go bardziej wrażliwym niż kogokolwiek innego na fakt, że żaden umysł nie jest w stanie posiąść całej wiedzy, która kieruje działaniami społecznymi, oraz o wynikającej stąd potrzebie pewnego bezosobowego mechanizmu, niezależnego od ludzkich sądów, koordynującego indywidualnymi wysiłkami ludzkimi.
[Friedrich von Hayek]
I.
Każda osoba powinna mieć równe prawo do jak najszerszego całościowego systemu równych podstawowych wolności, dającego się pogodzić z podobnym systemem dla wszystkich.
Nierówności społeczne i ekonomiczne mają być tak ułożone aby:były z jak największą korzyścią dla najbardziej upośledzonychbyły związane z dostępnością do urzędów i stanowisk dla wszystkich, w warunkach autentycznej równości szans.
[John Rawls]
Wszyscy, na ile to możliwe, powinni otrzymywać za swą pracę tyle, by móc zaspokajać wszelkie konieczne potrzeby i korzystać z wielu wygód życiowych. Nikt nie może wątpić, że taka równość najlepiej odpowiada ludzkiej naturze i mniej obniża jakość życia [ happiness ] bogatych, niż podwyższa jakość życia biednych. Zwiększa ona również siłę państwa i sprawia, że wszelkie nadzwyczajne obciążenia i podatki będą płacone z większą ochotą. Tam, gdzie bogactwa są w posiadaniu nielicznych, muszą oni partycypować w dużym stopniu w dostarczaniu tego, co jest konieczne dla społeczeństwa. Ale gdy bogactwa są rozproszone wśród bardzo wielu obywateli, ciężar przypadający na barki każdego z nich odczuwany jest jako mniej dokuczliwy, a podatki nie powodują zbyt odczuwalnej różnicy w ich stylu życia.
Należy dodać, że skupienie bogactwa w rękach nielicznej grupy ludzi musi prowadzić do przejęcia przez nich całej władzy; będą oni wtedy zmawiać się, by nałożyć cały ciężar na biednych i uciskać ich jeszcze bardziej, zniechęcając do wszelkiej przedsiębiorczości.
[David Hume]
II.
Każdy przypadek przymusowej redystrybucji bogactwa i dochodu, bez względu na kryteria na jakich się opiera, oznacza zabranie czegoś jednym – tym, którzy coś posiadają – i przekazanie tego drugim – nieposiadającym. W takiej sytuacji motywacja do tego, żeby stać się posiadającym maleje, a motywacja do tego, żeby zostać nieposiadającym wzrasta. To, co posiadający ma, jest z zasady czymś „dobrym, a to, czego nieposiadający nie ma – czymś złym albo brakiem. Na tym polega istota każdej redystrybucji: niektórzy mają za dużo dobrych rzeczy, a inni za mało. Każdy więc rodzaj redystrybucji sprawia, że ludzie będą produkowali mniej jednostek dobra, a coraz więcej jednostek «zła», mniej doskonałości, a więcej niedostatku. Subsydiowanie osób, które są w biedzie spowoduje więcej biedy. Subsydiowanie bezrobotnych spowoduje, że pojawi się jeszcze więcej bezrobotnych. Subsydiowanie samotnych matek doprowadzi do tego, że będzie więcej samotnych matek itd.
[Hans Herman Hoppe]
Podstawową zasadą społeczną etyki absolutnej jest założenie, iż tak jak życie jest celem samym w sobie, tak każda żywa istota ludzka stanowi cel sam w sobie, a więc nie może być środkiem do celów czy dobrobytu innych, z czego wynika, że „osiągnięcie własnego szczęścia jest najwyższym moralnym celem człowieka.
[Ayn Rand]
Istnieją tylko ludzie, konkretni ludzie i ich indywidualne życie. Kiedy poświęca się kogokolwiek dla dobra innych, wykorzystuje się go, a korzyść odnoszą inni.(...) Kiedy mówi się o jakimś ogólnym dobru społecznym, jedynie maskuje to sytuację.
[Robert Nozick]
Powinien istnieć elastyczny rynek pracy, nie za duża ochrona przez zwolnieniami, by przedsiębiorstwa chciały zatrudniać. Najlepiej, żeby nie było płacy minimalnej lub przynajmniej by nie była zbyt wysoka, gdyż wówczas część najniżej kwalifikowanych pracowników nie znajduje pracy. I oczywiście jak najmniejsze obciążenia podatkowe i regulacyjne, które mogłyby zniechęcać pracodawców do tworzenia miejsc pracy.
[Leszek Balcerowicz]
III.
Trudno uwierzyć, że cytaty z obu grup reprezentują poglądy nazywane liberalizmem.
Trudności te mnie nie dziwią, dziwi mnie natomiast poziom manipulacji ideami filozoficzno-polityczno-gospodarczymi, który dokonał się w Polsce po 1989 r.
Eksperci, politycy, dziennikarze przekonali nas, że liberalizm do doktryna reprezentowana przez Leszka Balcerowicza, Ryszarda Petru czy (sic!) Janusza Koriwn-Mikkego.
Nie nauczono nas także, że takie same słowa - jak choćby wolność, wolny rynek itd. - mogą w istocie oznaczać różne rzeczy.
Gdy czytam w prasie, że Nowoczesna PL - wspólny twór Petru i Balcerowicza - to formacja liberalna czuję niepokój. Palpitacji dostaję w momencie, gdy uważa się tę formację za nową jakość na polskiej scenie społeczno-politycznej. Ani Balcerowicz, ani Petru nie są żadnymi nowymi twarzami. Tak samo jak nie ma nic nowego w ich doktyrynie. Colin Crouch w książce The Strange Non-Death of Neo-liberalism wykazuje, że Polska, obok USA, najpełniej wcieliła w życie zasady neoliberalizmu, promowane u nas przez Balcerowicza.
W efekcie zmian odczuwamy krach kultury, sypie się szkolnictwo wyższe, prekariat pracuje na śmieciówkach. Sam neoliberalny model ekonomii i tzw. Konsens Waszyngtoński zbierają zasłużone cięgi. Balcerowicz i Petru zaś - pod prąd temu, co o ekonomistach mówił von Hayek - nie przyjmują do wiadomości jakichkolwiek krytyk, promując w niezmienionej zasady, które się nie sprawdziły.
IV.
Nie mam wątpliwości, że Polsce potrzeba dobrego liberalizmu, tak jak potrzeba dobrej lewicy. Przy czym musimy sobie zdać sprawę, że to, co w Polsce nazywa się liberalizmem, jest zasadniczo libertarianizmem czy neoliberalizmem. Termin libertarianizm w sumie się u nas nie przyjął, funkcjonuje raczej w wąskim kręgu specjalistów. Termin neoliberalizm nabrał zabarwienia głównie gospodarczego. Liberalizm zaś wszedł do słownika na oznaczenie doktryny społecznej, antropologicznej i ekonomicznej, stając się w u nas odpowiednikiem liberatarianizmu.
W mocy pozostają pytania zadane przez Andrzeja Szahaja: "jak było możliwe zdominowanie liberalizmu przez orientację, która wobec jego głównego nurtu stanowiła oczywistą aberrację? Jak można było dopuścić do kompromitacji idei, która stanowiła jedną z najcenniejszych w naszym dziedzictwie kulturowym? Dlaczego ci, którym bliskie były ideały liberalne pozwolili na zmonopolizowanie sposobu myślenia o liberalizmie (doktrynie wewnętrznie bogatej i zróżnicowanej), tym, którzy reprezentowali tylko jedną, uproszczoną jego wersję?".
Nie sądzę przy tym, by adresaci tych pytań kiedykolwiek uczciwie stawili im czoła - Balcerowicz stanowi dla mnie jaskrawy przykład najgorszej antynaukowej tradycji, tj, całkowitego zamknięcia na jakąkolwiek krytykę. Tyrady, rzekomo odpierające głosy oponentów, od dawna nic już nie wnoszą do sprawy.
V.
Demokracja potrzebuje pluralizmu idei i potrzebuje debaty.
Jest w niej miejsce dla libertarian, ale i dla liberałów. Dla ludzi różnie zorientowanej prawicy i lewicy. Trzeba tylko zachować elementarną ideową uczciwość. Na Zachodzie libertarianizm skompromitował się skutecznie, szyld liberalizmu stał się u nas zatem podwójnie wygodny. Skoro jesteśmy kimś innym, to krytyka i kompromitacja nas nie dotyczą.
W takich warunkach nie da się rzeczowo dyskutować.
Neutralność światopoglądowa państwa, prawo do własnego stylu życia, minimalizacja ingerencji państwa w działalność człowieka, swoboda ekresji i wolność słowa, ale także układanie nierówności państwowych z uwzględnieniem interesu najbardziej upośledzonych, wyrównywanie szans, aby równy start nie był tylko metafizycznym założeniem, popieranie związkowości (antyzwiązkowa retoryka libertarian, widoczna choćby u Henryki Bochaniarz, dobrze pokazuje problemy tego stanowiska z wartością swobodnego zrzeszania się - Jurgen Habermas podkreśla, że swoboda stowarzyszenia jest jednym z mechanizmów przeciwdziałania ideologicznemu dyktatowi i stanowi rdzeń demokracji liberalnej), ułatwienia dla prywatnej przedsiębiorczości niezwiązane z zamianą pracowników w tanią siłę roboczą - to idee mi bliskie. I liberalne.
Tych brakuje mi w naszym myśleniu o państwie.