środa, 6 maja 2015

KRYGER, RAPPE, ANIOŁY

Nie mam cienia wątpliwości, że mieliśmy wczoraj do czynienia z prawdziwym wydarzeniem artystycznym. 
Na koncercie kameralnym w Filharmonii Łódzkiej wystąpiły Urszula Kryger i Jadwiga Rappe - dwie artystki satnowiące same w sobie nec plus ultra. Obdarzone zjawiskowo pięknymi głosami, wybitną inteligencją, zmysłem słowa. A także nieczęstą umiejętnością odsłaniania muzyki, a nie własnej obecności na estradzie. Razem tworzą One duet iście anielski, łącząc się w jakieś metafizycznej czy mistycznej unii. Rappe, obdarzona gęstym i kruczo-czarnym głosem wspaniale współbrzmi z jaśniejszymi, bursztynowymi tonami Kryger. Śpiewaczki doskonale czują się także jako partnerki - więź między nimi jest widczona, Rappe empatycznie zdejmuje także wolumen z głosu, by nie przykryć delikatniejszego, bardziej lirycznego instrumentu Kryger. 

W pierwszej części koncertu śpiewaczki zaprezentowały arie i duety z kantat Jana Sebastiana Bacha, realizowane na tle basso continuo (organy barokowe - Krzysztof Urbaniak, wiolonczela - Jakub Kościukiewicz). 
W drugiej pojawił się głównie repertuar współczesny. Rappe wykonała ciekawe Psalmy Andrzeja Kurylewicza. Następnie zaprezentowano dla duety Stanisława Moniuszki - Intende voci oraz Laudate Dominum.
Wieczór zwieńczyły Lied der Ruth Petera Ebena wykonana przez Kryger otaz Litania Stanisława Moryty, dedykowana obu śpiewaczkom.

Eben i Moryto oddziałali na mnie najsilniej. 
Pieśn Ruth jest niezwykle melancholijną, plastyczną modlitwą, w której bohaterka poddaje się w wewnętrznej ciszy wszelkim wyrokom losu. Kryger zaśpiewała ją po mistrzowsku, lekko "przydymiając" głos, który prowadziła z niezwykłym skupieniem. 
Litania z kolei to umuzyczniona modlitwa maryjna (litania loretańska), kapitalnie wykorzystująca potencjał obu spiewaczek.

Elementem "tradycji oratoryjnej" jest dbałość o mieszanie rejestrów i oszczędne korzystanie "z piersi". Taka też jest postawa estetyczna Kryger i Rappe. Wczorajsi słuchacze mieli zatem niezwykłą okazję nacieszyć się pięknymi, męskimi dźwiękami altu Rappe, który - choćby w Litanii - został pysznie wyeksponowany.
Artystkom dobrze towarzyszył Urbaniak, grając tym razem na organach romantycznych (które, na moje ucho nie-organisty, brzmią w sali FŁ zdecydowanie lepiej niż instrument barokowy). 


***
Czas na trochę dziegciu w tej beczce miodu.
Primo, koncertom tego typu nie sprzyja akustyka naszej Filharmonii. Od początku nie budzi ona mojego uznania (to ciekawe, że w NOSPR zadbano o to pieczołowicie, sprawy akustyczne oddając w ręce Japończykom). W przypadku koncertów z muzyką religijną szczególnie doskwiera brak minimalnego choćby pogłosu. Suchość akustyki nie sprzyja tej muzyce, kto wie, czy nawet tego i owego jej nie odbiera (głosy - i ludzkie, i organowe - potrzebują przestrzeni, by w pełni wysycić się alikwotami).

Secundo, niezmiennie boli mnie estetyka wnętrza sali koncertowej. Ciasny balkon przy organach barokowych, na których artyści muszą się przepychać; wyeksponowanie drzwi wejściowych, które po otwaricu budują nastrój wejścia do toalety... W drzwiach tych zasiadał zresztą wczoraj wiolonczelista... To pewnie detale, ale psują odbiór.

Tertio, dziwnie funkcjonująca klimatyzacja. Jadwiga Rappe w trakcie występu zachrypła. To efekt zmian temperatur - wysokiej w garderobie i zimnej na estradzie. Skargi na źle działającą klimatyzację słyszę od dawna (bywa ponoć, że muzykom zwiewa nuty). Czas coś z tym zrobić, bo to sytuacja niebezpieczna. I gardło, i insturmenty, reagują źle na takie gwałtowne zmiany.

Quarto, niewielka (jak na koncert takiej rangi) frekwencja. 
Nie przestanie mnie zadziwiać fakt, że studenci wokalistyki nie przychodzą słuchać i uczyć się od mistrzów. 
Nie przestanie mnie także zadziwiać fakt, że w "snobistycznym tonie" jest pokazanie się na transmisji z MET, ale na żywym koncercie śpiewaczek formatu światowego być już nie trzeba. 
Jest w tym element winy samej FŁ. To dziwne, że dyrekcja nie dba o widzialność tej instytucji na przysłowiowym mieście. Bez nowoczesnej reklamy, bez próby aktywnego docierania z informacją do odbiorcy trudno będzie oczekiwać tłumu słuchaczy. A nie mam wątpliwości, że wczoraj tłumy być winny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...