Prócz dwóch, dotyczących wypowiedzi, które znalazłem w prasie.
Pierwsza jest usprawiedliwieniem nieobecności polityków PO na nadzwyczajnym posiedzeniu Sejmiku województwa. Tomasz
Piotrowski, szef klubu PO stwierdził, że „o tylko i wyłącznie próba
upolitycznienia instytucji, która do tej pory spokojnie funkcjonowała. Nie
chcemy brać udziału w konferencji prasowej radnych PiS. Wykorzystywanie
pracowników teatru do polityki jest po prostu nie fair”.
Jest
to postawa skandaliczna i demagogiczna. Polityką jest wszystko to, co dotyczy
spraw publicznych. Na pewno sprawą publiczną jest działalność teatru. Ta jest
polityczna z definicji także dlatego że Teatr działa w oparciu o środki
przekazywane przez województwo, a Marszałek sprawuje nad nim pieczę. Poza tym
pracownicy Teatru Wielkiego rozesłali pisma politykom wszystkich opcji, wymowne
jest zatem to, że na poważnie odnieśli się do nich wyłącznie politycy PiS. Poza
tym praca w teatrze wcale nie była spokojna – zwyczajnie na zewnątrz nie było
widać zjawisk, które doprowadziły do otwartego sprzeciwu pracowników.
Równie
erystyczne wydają mi się prasowe wypowiedzi Wojciecha Nowickiego, dyrektora Teatru
Wielkiego w Łodzi. Przedstawia on w nich opinie niespójne, za to efektownie dostosowane do kontekstu.
I
tak, z jednej strony utrzymuje, że od czterech lat kwota dotacji na Teatr
Wielki jest niezmienna. Z drugiej, że nie może planować repertuaru z
wyprzedzeniem, bo nie wie, jaki będzie budżet. Jasne, dotacja – zgodnie z
deklaracjami – powinna rosnąć, a fakt, że od czterech lat się nie zmienia
należy poddać krytyce. Niemniej owa stałość kwoty pozwala na symulacje i
przynajmniej częściowe zaplanowanie ważniejszych premier. Choćby po to, by
dobrze przemyśleć kwestie obsadowe, w tym ewentualnych gości. Wybitni śpiewacy
nie planują kalendarza z tygodnia na tydzień, postawa Nowickiego nie pozwoli
tutaj na stałe ożywienie sceny postaciami pierwszoplanowymi. Jeśli już, będzie
to miało miejsce sporadycznie i przypadkowo. Swoistym memento jest to, że w
jedynym wywiadzie z Nowickim, jaki słyszałem na falach programu Drugiego
Polskiego Radia, dyrektor tłumaczył się z braku repertuaru i „obgrywania”
odgrzewanych tytułów. Ciekawa jest także kwestia premier przygotowywanych w
trakcie remontu Teatru Wielkiego. Wtedy po raz pierwszy wcielono w życie ideę
gali (operowej, chóralnej, baletowej, „mieszanej”), jako trzonu
repertuaru. Jako że Nowicki jest
dyrektorem dwóch teatrów – obok opery, także Teatru Jaracza, a początkowo jego
zastępcą był vice dyrektor Jaracza – Waldemar Zawodziński swoistej wymowy
nabiera fakt, że zespół Teatru Wielkiego w trakcie remontu grał niemal
wyłącznie na scenie Jaracza. Odmiennie od Teatru Muzycznego, który proponował
zróżnicowany repertuar na różnych, dostosowanych do potrzeb, „scenach” zastępczych.
Dawano wtedy premiery, przy których pracował Zawodziński. Zwyczajem łódzkim są
trzy premiery (trzecia to tzw. Premiera z Expressem). Tosca czy
Madama Butterfly prezentowane były zatem w Jaraczu, by następnie wejść – znów
jako premiery – na scenę otwartego po remoncie Teatru Wielkiego. Sześć premier
jednego tytułu – budzi to we mnie obawy, że zainwestowane finanse można by było
przenieść na inne spektakle.
Osobną kwestią winno być ustalenie, jak grają i jak planują repertuar inne sceny operowe o podobnym budżecie. Nie deklaracje prasowe, ale analiza porównawcza jest tu jedynym sposobem oceny kierunku nadanego łódzkiemu teatrowi.
Osobną kwestią winno być ustalenie, jak grają i jak planują repertuar inne sceny operowe o podobnym budżecie. Nie deklaracje prasowe, ale analiza porównawcza jest tu jedynym sposobem oceny kierunku nadanego łódzkiemu teatrowi.
Nowicki
mówi też, że na 450 pracowników Teatru Wielkiego tylko 150 należy do związków zawodowych.
Pozostali są „dumni z Teatru” i chcą w spokoju pracować. Wbrew klasykom
marksizmu-leninizmu ilość nie przechodzi w jakość, szafowanie statystykami jest
więc tutaj niepoważne. Warto by także powiedzieć, jaką część wszystkich
pracowników stanowią artyści i ilu z nich sprzeciwia się kursowi nadanemu
teatrowi przez dyrekcję. Widać tu za to niechęć do pracy związków zawodowych,
które nie poddają się pokornie linii dyrekcji. Chęć „pracy w spokoju” może być
zwyczajnie rodzajem konformizmu, może także wiązać się z obawą o zwolnienie.
Zaś duma – to skomplikowana sprawa. Sam jestem wyjątkowo dumny z Teatru
Wielkiego i właśnie z tego powodu zabieram dzisiaj głos.
Nowicki
mówi także, że wszystkie zwolnienia, których dokonał, a które zostały
zaskarżone do sądu, zostały potwierdzone w wyrokach. O ile wiem, także w tym
punkcie dyrekcja rozmija się z prawdą. Sąd nie potwierdził bodaj zwolnienia
tancerza baletu i związkowca – jako że ze względu na warunki pracy nie był
zainteresowany powrotem, zawarto z nim ugodę. Tę informację warto by było
sprawdzić, zwłaszcza, że w niewielkim w sumie środowisku muzycznym Łodzi mówi się o tym.
Konsens
możliwy jest wtedy, gdy wskaże się bolące miejsca i będzie o nich rozmawiać.
Sądzę, że jako osoba z zewnątrz, widzę sprawy związane z teatrem z nieco innej
perspektywy. Dlatego o nich piszę. Nie posiadam dostępu do prawdy samej w
sobie, nie wszystko mogę widzieć słusznie. Mogę się zatem mylić w tym, co napisałem wyżej. Chętnie zatem zmienię zdanie. Ale by
się to dokonało, trzeba zacząć rzetelnie rozmawiać. Bez niedomówień i erystyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.