Przeglądajac starą płytę z plikami znalazłem na niej bardzo stary tekst. Napisałem go bodaj na więcej niż rok przed rozpoczęciem studiów. W dobie, gdy sporym zaufaniem darzyłem jeszcze filozofię chrześcijańską. Czy jest sens go przypominać? Myślę, że tak. Wiele się zmieniło - we mnie i u mnie. Ale widać w tym tekście elementy, które tworzą dziś fundament mojego myślenia o świecie - wolność jako strukturalny wymiar człowieka, sytaucja dialogiczna jako żywioł wolności, konieczność ciałgego przekraczania siebie, swojej wiedzy itd., jako praktyczny wyraz wolności. Otwartość na to, co inne, a więc także zmysł tajemnicy, która nie uobecnia się nigdy...
Pytanie o człowieka
pytaniem o wolność
Pytanie o
człowieka i jego wolność stało się fundamentalnym problemem
naszych czasów. Stawia się je i rozwiązuje – zwłaszcza na gruncie
publicystycznym – często z pominięciem zaplecza ideowo – historycznego,
dokonując tym samym kolosalnych nadinterpretacji czy hiperbolizacji,
rozumianych jako konsekwentne stosowanie argumentacyjnej przesady w celu
zmuszenia odbiorcy komunikatu do zaakceptowania przedstawianych poglądów. Mimo
więc ważkości wymienionego pytania stoimy dzisiaj wobec sytuacji, której istotę
doskonale oddają słowa „ilu ludzi tyle wolności”. Jest to sytuacja tym bardziej
trudna, że doskonale uodporniona na dyskusję (ta toczy się – rzeczowo! – na
ogół jedynie między przedstawicielami jakiegoś systemu i ma na celu precyzację
i pogłębienie przyjmowanych twierdzeń); to sytuacja wielości monologów i
konsekwentnego ich eksploatowania. Można odnieść wrażenie, że wspomniane
pokrótce problemy nie ominęły także filozofii chrześcijańskiej[1],
jeżeli rozumieć pod tym terminem próby namysłu dokonywane przez myślicieli
deklarujących swą wiarę w Chrystusa i pozostających w relacji z Kościołem jako
jej depozytariuszem. Dzisiejsza filozofia chrześcijańska ogniskuje się
wokół stosunku do tradycji tomistycznej i stanowi próbę ponownego rozwiązania
fundamentalnych dla siebie problemów bądź w zgodzie z duchem Tomasza, bądź w
opozycji względem niego; dostrzega się także próby zbudowania całkowicie nowej
wizji świata, odrzucającej wszystko, co ją poprzedzało. Dzieje się to jednak
także w perspektywie monologu i owocuje olbrzymim bałaganem
światopoglądowym, stwarzającym niebezpieczeństwo relatywizmu i indyferentyzmu
pośród wierzących, a zarazem niemożnością jednoznacznego określenia
„katolickiego” (czy „chrześcijańskiego”) horyzontu widzenia spraw wolności,
odpowiedzialności itd. Stąd chciałbym przyjrzeć się w niniejszym szkicu
propozycjom rozumienia wolności proponowanym przez trzech ważnych i czytanych
na polskim gruncie myślicieli chrześcijańskich. Będą to kolejno Pierre Teilhard
de Chardin (§1), Mieczysław A. Krąpiec (§2) i Józef Tischner (§3). Następnie
postaram się zarysować Tomaszowe rozumienie wolności (§4), będące dla nich
punktem odniesienia. W podsumowaniu zaś spróbuję odpowiedzieć na pytanie, czy
możliwe jest wypracowanie jednego modelu postrzegania wolności na gruncie myśli
przedstawionych autorów.
§1 Pierre Teilhard de Chardin –
wolność jako „spirytualizacja”
Postawienie na gruncie teilhardyzmu kwestii wolności wydaje się
zadaniem niezwykle trudnym, jeśli nie niemożliwym. Spowodowane jest to
olbrzymią niespójnością myśli Teilharda, próbami zatarcia ostrości niektórych
jego twierdzeń (dla obrony przed cenzurą kościelną), a także stosowanym przez
niego językiem balansującym między naukową precyzją a poetycką
metaforycznością. Do tego sam Teilhard nigdzie nie opracował kwestii wolności,
można by nawet powiedzieć, że chyba nie zdawał sobie sprawy z jej wagi.
Wszelkie próby eksplikacji Teilharda rozumienia wolności noszą więc znamię
rekonstrukcji opartej na fragmentarycznych uwagach rozsianych po jego dziełach
i na wewnętrznej logice jego systemu. Warto także zwrócić uwagę, że podejmowana
próba ujaśnienia problemu wolności na gruncie teilhardyzmu dotykać
będzie raczej sfery wiary, niż filozofii (a przez to – dla „wyznawców” myśli
Teilharda – nie będzie się poddawać
typowej możliwości krytyki), podstawowe założenia swojej myśli (w tym
przeświadczenie o ewolucyjnym rozwoju wszelkich bytów) traktował bowiem Teilhard
nie jako prawdopodobne hipotezy nauki, ale jako pewne pewnością wiary fakty[2].
Myśli
Teilharda de Chardin wpisuje się w logikę wszelkich nurtów zakładających predestynację
(resp. determinizm) jako obiektywny fakt wykrywalny rozumem i
nadający światu rozumność i sensowność. O ile jednak pokrewne mu systemy (np.
jansenizm czy augustynizm) zakładały istnienie transcendentnej przyczyny (Boga)
determinującej (i kierującej ku spełnieniu w celu ostatecznym) dzieje świata i
działania ludzi niejako z zewnątrz (finis operantis), o tyle dla Teilharda
świat zawiera w sobie teleologiczny czynnik ukierunkowujący (finis operis)
– czyli prawa ewolucji, a przyjęcie celu transcendentnego (Boga – Omega) jest
tylko quasi-kantowskim postulatem mającym pobudzić człowieka do
przyspieszenia (poprzez praktyczne zaangażowanie) zachodzenia tych praw. Aby w
tym ogólnym horyzoncie można było postawić kwestię wolności, należy jeszcze
przyjrzeć się nieco bliżej kilku teilhardowskim postulatom
antropologicznym. Jedną z podstawowych intuicji Teilharda jest jego głębokie
przekonanie o jedności świata. Kategoria ta zawiera w sobie m. in.
pogląd o tym, że nie istnieje opozycja duch – materia, a jedynym tworzywem
rzeczywistości jest duchomateria[3].
To z niej wyłania się wszystko i to ona stanowi podmiot ewolucyjnych przemian
(właśnie na istnieniu duchomaterii ufundowane są ontyczne podstawy
panteizmu Teilharda) powodujących coraz większą spirytualizację materii
(sformułowanie to świadczy, że i sam Teilhard nie poradził sobie z postulowanym
zniesieniem dualizmu materia – duch). Jako że duchomateria stanowi
budulec wszechświata, jest ona także fundamentem bytowym człowieka, powodując,
że nie tylko jest on nieodłączną częścią świata, ale potrafi też odnaleźć w
sobie wszelkie treści, które „dorobek” ewolucji zawarł w przyrodzie. Oznacza to
także, że w momencie wyłonienia się człowieka prąd ewolucyjny świata na nim
właśnie się skoncentrował (potwierdzeniem tej hipotezy ma być fakt, iż jedynym
rozwijającym się gatunkiem jest obecnie na Ziemi człowiek), czyniąc z niego
przewodnika świata w drodze do ostatecznego spełnienia. Podsumujmy rozważania:
- świat zawiera immanentny czynnik determinujący jego
rozwój i ukierunkowujący go na spełnienie w „celu ostatecznym”
- całość rzeczywistości zbudowana jest z duchomaterii,
stanowi doskonałą jedność (panteizm) i zmierza do coraz pełniejszej
spirytualizacji
- człowiek jest częścią jedności świata, jako element
najdoskonalszy stanowi obecnie jedyny ewoluujący podmiot, będący
przewodnikiem świata ku spełnieniu
- ale człowiek „dziedziczy” w sobie wszelkie prawa i zdobycze
ewolucji.
W świetle tych ustaleń łatwo będzie stwierdzić, czym
jest dla Teilharda wolność. Stanowi ona doskonałe posłuszeństwo względem praw
ewolucji, poddanie się czynnikom determinującym, ich teoretyczne odkrycie i
praktyczne wykorzystanie. Poddanie to nie nosi jednak – dla Teilharda – cech
zniewolenia, prawo ewolucji nie jest bowiem odkrywane jako coś transcendentnego
względem człowieka (finis operantis), umieszczone jest bowiem wewnątrz
ludzkiej świadomości (finis operis); ostatecznie więc poddanie się mu
oznacza poddanie samemu sobie. Stanowisko Teilharda – i tak już dwuznaczne –
zawiera jednak poważną trudność, zadającą kłam niniejszym ustaleniom. Idea
wszechogarniającego ruchu jednoczenia zmusza Teilharda do uznania, że zbiorowy
umysł (tzn. jedność poglądów wielu osób, nosząca znamiona jedności
substancjalnej na wzór jakiegoś pan-rozumu) w sposób pełniejszy od
jednostkowego rejestruje prawdę. Doskonała wolność oznaczałaby więc całkowite
podporządkowanie jednostki zbiorowości (holizm), wyrzeczenie się samego
siebie na rzecz praw zewnętrznych, dopiero asymilowanych jako swoje. W świetle
powyższego wydaje się więc, że nie da się wypracować na gruncie teilhardyzmu
pojęcia wolności np. jako samostanowienia. Proponowane zaś przez Teilharda
rozwiązanie okazuje się anty – personalistyczne i dwuznaczne.
§2 Mieczysław A. Krąpiec –
wolność jako „decyzja”
W
przeciwieństwie do Teilharda rozważania poświęcone ludzkiej wolności stanowią w
dorobku Krąpca miejsce ważkie i szczególne. Lubelski tomista prowadzi je w
duchu filozofii klasycznej, dążąc więc przede wszystkim do ujaśnienia wolności
w świetle przyczyn ostatecznych, których zanegowanie byłoby zanegowaniem samego
faktu wolności.
Podstawowym „miejscem” ujawniania się ludzkiej wolności jest – według
Krąpca – moment decyzji. Dzieje się tak dlatego, że pośród wielu wątków
działania występujących w ludzkim życiu „tylko jeden moment ludzkiej
działalności <odrywa> człowieka od całej przyrody i przeciwstawia go jej
(choćby nawet ową przyrodą był ludzki organizm), moment istotnie ludzki,
decydujący o ludzkim, osobowym, jedynym obliczu kształtowanym <od
wewnątrz>. Jest to moment decyzji”[4].
Jednakże sam ten moment i jego każdorazowe przeżycie nie stanowią według Krąpca
ani uzasadnienia, ani wyjaśnienia faktu wolności. Może tego dokonać
dopiero ich analiza obejmująca „ważne w tej problematyce:
a) aspekty ontyczne ludzkiego
bytowania;
b) sprecyzowanie pojęcia
wolności;
c) dokonanie analizy
<mechanizmu> ludzkiego działania wolnego, a przez to zdanie sobie sprawy
d) w jaki sposób fakt ludzkiej
wolności nieustannie się rozwijającej wiąże się z godnością (a także tragizmem)
ludzkiej osoby”[5].
Tak szerokie postawienie kwestii wolności wiąże się
z poglądem Krąpca, iż wolność nie może być traktowana jako fakt
antropologicznie pierwotny i z tego powodu każdorazowo rozpatrywana być musi w
kontekście bardziej pierwotnych postulatów i tez przyjętego przez myśliciela
systemu. W tym wypadku owym systemem jest tomizm.
Podstawową płaszczyzną, na jakiej w tym wypadku można postawić kwestię
wolności, jest prawda o przygodnym charakterze ludzkiego bytowania. Przy
czym przygodności nie należy rozumieć tutaj wyłącznie jako sposobu istnienia
człowieka. Obejmuje ona także sposób ludzkiego działania, przejawiając się w
nieskuteczności naszych pragnień, przemijalności podjętych działań i ich
rezultatów etc. Stawia to od razu wolność w perspektywie wielorakich
ograniczeń, zarówno zewnętrznych (pochodzących z otaczającego świata), jak i
wewnętrznych (płynących np. z ludzkiego ciała), i ukazuje fałszywość wszelkich poglądów tę
wolność absolutyzujących.
Stwierdzenie przygodnego charakteru ludzkiego bytu pozwala wreszcie na
postawienie pytania o samą wolność, której precyzację proponuje Krąpiec
rozpocząć na tle jej przeciwieństwa, czyli konieczności. Skoro wolne
jest to, co konieczności nie podlega, a to co konieczne, nie może nie istnieć,
należy wykryć w człowieku elementy koniecznościowe i zastanowić się, czy w ich
perspektywie możliwa jest wolność. Namysł ten prowadzi lubelski tomista w
perspektywie czterech przyczyn konstytuujących byt: materialnej i formalnej (są
to przyczyny wewnętrzne) oraz sprawczej i celowej (przyczyny zewnętrzne). Dwie
pierwsze okazują się konieczne w stopniu absolutnym (tzn. ich zanegowanie
powoduje zanegowanie samego bytu), przyczyny zewnętrzne zaś okazują się
konieczne sytuacyjnie, w momencie zdeterminowania bytu do działania. Wolność
człowieka możliwa jest więc w płaszczyźnie oddziaływania przyczyn sprawczej i
celowej i dotyczyć będzie sfery ludzkiej praxis. Oznacza zaś zdolność
samodzielnego wyboru przez człowieka celu, do jakiego chce dążyć, oraz doboru
środków do jego urzeczywistnienia. Takie postawienie sprawy łączy ściśle w
pojęciu wolności działania dwu, charakterystycznych dla człowieka, władz: intelektu
oraz woli. W procesie wolnego działania człowiek musi bowiem rozpoznać dobro za
pomocą intelektu i nakierować się na nie poprzez pożądanie woli. Takie
autonakierowanie prowadzić może do podjęcia decyzji o dążeniu do tegoż dobra,
któremu odpowiada rozważenie sposobu działania i dobór odpowiednich środków.
Zgodę na nie wyraża (w przyzwoleniu) wola, i ten moment (będący
autodeterminacją do działania) stanowi przejaw wolności ludzkiej[6],
utożsamionej na gruncie myśli Krąpca z wolną decyzją.[7] Swą koncepcję wolności człowieka uzupełnia
jeszcze lubelski filozof odpowiedzią na pytanie, skąd wiemy, że decyzje woli
były wolne. Odwołuje się tu do uprzednich w stosunku do wolności ustaleń, w
myśl których niematerialne (czyli nieskończone i nieograniczone) władze człowieka
(intelekt i wola) nakierowane są z konieczności na prawdę i dobro nieskończone.
Wszelki przejaw ludzkich decyzji obejmuje zaś dobra partykularne, a nie
nieskończone, nie mogą więc one być pożądane przez wolę w sposób konieczny.
Brak konieczności zakłada zaś, iż człowiek może zachować względem nich dystans.
Kończąc, odnotujmy także aksjologiczny horyzont rozumienia wolności
przez Krąpca. Podejmowane przez człowieka decyzje dotyczą bowiem wyboru dobra,
ukazując tym samym immanentne im podłoże etyczne. Brak roztropności czy nazbyt
gwałtowne (pod naporem np. uczuć) ich podejmowanie prowadzić może do
rozpoznania jako dobra czegoś złego, co nakłada na wolność ludzką działania w
horyzoncie odpowiedzialności. Zaś brak koniecznościowego
zdeterminowania przez cel nakazuje upatrywać racji podjęcia działań wyłącznie w
człowieku. Oznacza to, że człowiek staje się tym, co wybiera (człowiek
pojmowany jest więc dynamicznie) i ponosi jednostkową odpowiedzialność za swoje
czyny.
§3 Józef Tischner – wolność
jako „nadmiar”
[1] Za filozofię
chrześcijańską uznaję typ filozofii ukształtowany w kręgu doktrynalnego
oddziaływania chrześcijaństwa i zakładający niesprzeczność między porządkiem
wiedzy i porządkiem wiary. W niniejszym szkicu określenie to zawężone jest
dodatkowo do myślicieli z kręgu katolickiego. O samym pojęciu filozofii
chrześcijańskiej i związanych z nim kontrowersjach por. np. W. Chudy, Nowe
perspektywy filozofii chrześcijańskiej, [w:] Rozum otwarty na
wiarę, Lublin 2000, ss. 77-89; Z. J. Zdybicka, E. I. Zieliński, Chrześcijańska
filozofia [w:] Powszechna Encyklopedia Filozofii t. II,
Lublin 2001, ss. 167-173.
[2] Por.
P. Siwek, Ewolucjonizm w świetle nauki, Londyn 1973.
[3] Por.
P. Teilhard de Chardin, Zarys wszechświata personalistycznego [w:]
tenże, Pisma t. II, Warszawa 1985, s.60 nn. Teilhard utyskuje tu, że
nawet termin duchomateria odsyła do zwyczajowo przyjmowanego dualizmu, a
postulat jedności materii i ducha jawi się jako językowo niewyrażalny.
[4] M. A.
Krąpiec, Ja-człowiek, Lublin 1991, s. 261.
[5] Por.
M. A. Krąpiec, Ja-człowiek, op. cit., s.269
[6]
Odnotować tu należy, iż wola może przerwać w dowolnym momencie dyskurs intelektu
i powiedzieć „tego chcę”; podkreśla to dobitnie prymat woli, a nie intelektu w
realizowaniu ludzkiej wolności na gruncie tomizmu – wbrew krytyce wymierzonej w
ten system np. przez Tischnera.
[7] Pełny
schemat mechanizmu wolnego wyboru podają np. Krąpiec, Ja-człowiek, op.
cit., s. 291, I. Dec, Transcendencja bytu ludzkiego w ujęciu twórców Szkoły
Lubelskiej, Wrocław – Lublin 1991, s. 295; por. też np.: S. Swieżawski, Komentarz
do kwestii 83, [w:] Tomasz z Akwinu, Traktat o człowieku, Kęty 2000,
ss. 425-435, gdzie podaje on także
odmienny - od zarysowanego wyżej - schemat etapów ludzkiego wyboru (proponowany
przez Gilsona).
[8] J.
Tischner, Spór o istnienie człowieka, Kraków 2001, s. 294.
[9]
Ibidem.
[10] „Co
wobec takiego [tj. silniejszego – M.B.] bytu miałyby do powiedzenia byty
skończone, słabsze, nie takie <mocne> jak on? Ich wolność sprowadzałaby
się do <rozumienia konieczności>. Rozpoznając kierunek działania
<mocy> , która <idzie przez świat>, i <łącząc się> z kierunkiem
jej działania, byt skończony – człowiek – mógłby mieć świadomość, że ma w sobie
coś z tamtej <mocy>, i być przekonanym, że na tym właśnie polega jego
wolność” (ibidem).
[11] Kto
wie, czy właśnie niemożliwość adekwatnego postawienia problemu wolności na
gruncie ontologicznym nie jest przyczyną dwuznaczności chrześcijańskiej nauki o
Opatrzności, w której każdorazowo wolność ludzi wydaje się czymś „papierowym”,
całkowicie zdeterminowanym łaską Boga; pewnie też dlatego spór o predestynację
nie został rozstrzygnięty.
[12] „
Mówi się: jeleń skacze, bo <musi>; szczeniaki igrają ze sobą, bo
<muszą>; samce igrają obok samic, bo <zmusza> ich do tego siła
rozrodcza. Wszystko jest z góry określone przez konieczność życia” (J.Tischner,
Spór o istnienie człowieka, op. cit., s. 303).
[13]
Ibidem, s. 307
[14] Wniosek
ten przeciwstawia Tischner szczególnie Sartre’owi, w myśli którego widzi jedno
ze szczytowych osiągnięć ontologicznego rozumienia wolności.
[15]
Tischner, Spór o istnienie człowieka, op. cit., s. 330.
[16] Co
prawda podkreśla się zazwyczaj, że wolna decyzja jest tylko formą jawienia się
wolności ludzkiej. Zastrzeżenie to pozostaje jednak deklaratywne, w całości
wywodu utożsamiają zazwyczaj tomiści wolność z decyzyjnością.
[17]Por.
np.: „Faktu bowiem wolności człowieka
nie można zinterpretować niezależnie od systemu i jego bardziej pierwotnych
tez, gdyż nie jest to fakt stanowiący pierwszy i zasadniczy przedmiot
filozofii. Suponuje on (w wyjaśnianiu ) filozoficzną interpretację bytu w
ogólności i bytu ludzkiego w szczególności”( M. A. Krąpiec, Ja – człowiek,
op. cit,. s. 270).
[18] por.
S. Swieżawski, Komentarz do kwestii 83, [w:], Tomasz z Akwinu, Traktat
o człowieku, op. cit., s. 426.
[19] W
myśli Tomasza oba wymienione tu momenty są niezwykle istotne. Nie jest on
bowiem idealistą i chyba też nigdy nie zgodziłby się na to, że w sensie
absolutnym człowiek wartości stanowi. Zdolność aksjologicznego projektowania
sprzęgnięta jest w tej myśli z utożsamieniem dobra z konkretnym bytem,
tomizm jest więc niejako sprzęgnięciem realizmu i idealizmu, a
projektowanie dobra jest równoczesne z odsłanianiem go w bycie.
[20]
Uważam, że nie można traktować tych elementów jedynie jako składników metafizycznych
(co postuluje Krąpiec) człowieka, teksty Tomasza ukazują je bowiem jako ważne,
nieprzezroczyste aprioryczne kategorie ludzkiej natury, bez których nie
byłoby możliwe dotarcie do świata rzeczy.
[21]
Tomasz z Akwinu, Traktat o człowieku, op. cit., s. 439.
[22]
Bliskie jest to stwierdzeniu Sartre’a, że o
człowieku można wyrokować dopiero po jego śmierci.
[23]
Tomasz sygnalizuje tu ważki problem stałości jako cnoty,
pozwalającej m. in. na ugruntowanie
wolności nawet pośród szczególnie trudnych doświadczeń życiowych. Problem cnoty
stałości nie został jednak dostatecznie przeanalizowany. Sygnalizuje go J.
Woroniecki w Katolickiej etyce wychowawczej, a szerzej (choć i tak
przyczynkowo) omawia K. M. Kasperkiewicz w studium Stałość w świetle nauki
św. Tomasza z Akwinu („Roczniki Filozoficzne”, Lublin 1958).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.