środa, 4 września 2013

"KTO PRZEMAWIA GŁOSEM MÓWCY?". ROZWAŻANIA A PROPOS CZARODZIEJSKIEGO FLETU

Przemkowi


Tegoroczny powrót z urlopu oznacza dla mnie początek przeprowadzki.
Zaczyna się więc pakowanie, segregacje, lustracja papierów i półek.
Zaczyna się zatem także czas odkryć, bo w ferworze przeprowadzki niejedno da się znaleźć.

W starym Ruchu Muzycznym (15 listopada 1998) znalazłem artykuł Piotra Kamińskiego Kto przemawia głosem Mówcy? Dotyczy on, rzecz jasna, Czarodziejskiego Fletu - "opery tajemniczej", która obok bogatej symboliki i tajemnic libretta kryje także sekrety czysto wykonawczo-muzyczne.
Do takich problemów należy zdaniem Kamińskiego kwestia "kto jest kim?", a jest to sprawa intrygująca. Choćny nr 11 opery, śpiewany przez Kapłanów, nie pozwala rozstrzygnąć jednoznacznie, co który Kapłan ma śpiewać. Niejasna jest także - zdaniem Kamińskiego - rola Mówcy - partia, którą zwyczajowo wykonuje w finale aktu I podług libretta i partytury przeznaczona jest dla Starego Kapłana (ewentualnie Kapłana). Postać o takim nomen obecna jest jednak tylko w finale pierwszego aktu i nie pojawia się ani w innych numerach, ani w dialogach. Mówca pojawia się z kolei zaś pojawia się późno, bo dopiero w drugim akcie, "w pierwszej, obszernej scenie mówionej, po czym towarzyszy Drugiemu Kapłanowi w nadzorowaniu prób Tamina i Paminy".
Kamiński proponuje, by w postaci Starego Kapłana widzieć samego Sarastra, choć praktyka powierzała ją wykonawcy partii Mówcy. Za hipotezą Kamińskiego przemawia choćby fakt, że Stary Kapłan (podobnie jak Sarastro) wie  wszystko o światyni i jej zamysłach wobec Tamina, podczas gdy Mówca i Kapłani muszą zawsze zasięgać rady Sarastra.
Prowadzi to Kamińskiego do konkluzji, że w praktyce wykonawczej pratię tę winien śpiewać wlaśnie Sarastro*. Co pozwoli także usunąć zbędną postać i uprościć perypetie i tak skomplikowanego libretta. Pozwala także na "skonsolidowanie i wzbogacenie roli, której znaczenie nie odzwierciedla się dostatecznie w partii wokalnej, czym umacnia autorytet postaci". A w końcu pozwala zaoszczędzić "wydatku na dodatkowego śpiewaka!".


Powszechnie** wiadomo, że Czarodziejski Flet jest operą przesiąkniętą symboliką wolnomularską. Fakt ten widoczny był już w libretcie, które w dniu prapremiery można było nabyć w kasie biletowej. Zawierało ono dwa miedzioryty.
"Na jednym z nich widać było bramę do „komnat wewnętrznych" świątyni (aluzja do obrzędowego pomieszczenia loży), dużą piramidę z hieroglifami na niej, pięcioramienną gwiazdę, kielnię ułożono na krzyż z węgielnicą, zegar-klepsydrę, powalone kolumny i płyty - zatem symbole wolnomularskie często spotykane w grafice tego ruchu.
Wymowana była tonacja uwertury - w Es rozbrzmiewa syngał wolnomularski,
"zaś wstęp z uwertury rozpoczynał się trzema akordowymi uderzeniami młotków, czyli muzycznym odpowiednikiem trzykrotnego puknięcia kandydata na wolnomularza do bramy świątyni loży.

Od samego początku było zatem wiadome, że Flet jest opowieścią o inicjacji - Tamino z profana staje się w niej jednym z braci, przechodząc ze świata chaosu, uprzedzeń i braku moralności, do świata porządku, miłości, równości, tolerancji. Świata wolnego od jadu zemsty - jak śpiewa Sarastro - i zawiści.

Brat Mówca*** jest jednym z Urzędników Loży, wspomagających Czcigodnego (Mistrza). Jest on "znawcą i strażnikiem prawa wolnomularskiego", pełniącym aktywną rolę w procesie inicjacji profana.
Kandydat do loży przechodzi przez próby, nazywane podróżą, które prowadzą go poprzez elementy ziemi, powietrza, wody i ognia.
Ani ubrany, ani nagi, pogrążony w ciemnościach (opaska na oczach) kandydat nie zna sensu prób, którym jest poddawany.
"Po zakończeniu podróży, których sens wyjawiał kandydatowi Brat Mówca (...) czekało go jeszcze spełnienie czary goryczy".
W kwestii poruszonej przez Kamińskiego istotne jest to, że sens podrózy mógł kandydatowi wyjaśnić właśnie Mówca, ale także Czcigodny - zdaje się zatem, że ta "ambiwalencja" znajduje swój wyraz w "ambiwalencji" bohaterów opery Mozarta.
Uwidacznia się ona raz jeszcze - gdy umarł już profan a kandydat stał się pełnoprawnym członkiem loży wysłuchuje jeszcze zamykającego prace przemówienia. Wygłasza je albo Czcigodny, albo Brat Mówca. "Zapoznaje on Ucznia z charakterem Zakonu, z jego historią, a także z symboliką przedstawioną na kobiercu loży uczniowskiej".


Jeśli uznać, że Flet stanowi artystyczny wyraz filozofii wolnomularskiej, ta zaś manifestuje się w rytuale i strukturze loży, to - moim zdaniem - należy mocno osłabić hipotezę postawioną przez Kamińskiego.
Mówca "jest stróżem prawa Loży. Baczy on nad przestrzeganiem przez Lożę Konstytucji, statutu i innych uchwał i zarządzeń, Lożę obowiązujących. Żadna uchwała Loży nie może być powzięta bez uprzedniego wysłuchania opinii Mówcy, który w każdej chwili glos zabrać może" [art. 56 Konstytucji Wielkiej Narodowej Loży Polski]. Do tego godność Mówcy "może piastować tylko Brat w stopniu Mistrza" [art. 55].
Jak sądzę unieważnia to pogląd Kamińskiego, że Mówca z Fletu nie może znać tajemnic świątyni, pozwala zrozumieć także, że jako Urzędnik współpracujący z Czcigodnym, nie działa na własną rękę.
Myślę również, że etyczny profil mularzy spekulatywnych niespecjalnie pozwala im na samochwalstwo - gdyby więc Tamina spotykał w drzwiach świątyni sam Sarastro, musiałby dokonać skromnej, acz jednak apoteozy.
Ważna rola Mówcy w procesie inicjacji pozwala także zrozumieć, że partię (Starego) Kapłana tak chętnie powierza się właśnie odtwórcy roli Mówcy.

Mój pogląd na sprawę nie jest jednak antytezą poglądów Kamińskiego. Być może rozstrzygnięcie leży w rękach znawców wolnomularstwa.
Sam nie jestem skory do redukowania partii, bo cenię dobre basy i lubię usłyszeć w partii (Starego) Kapłana głos inny niż głos Sarastra.
Ale zakładam, że operę tę da się obsadzać na oba sposoby, każdy traktując jako wiarygodne wyjście z impasu.


____________
*Pogląd ten podtrzymuje w swojej Tysiąc i Jednej Operze.
** W tej części przywołuję i cytuję tekst L. Hassa Utwór wolnomularski Czarodziejski Flet.
*** W tej części przywołuję i cytuję tekst J. Pasterza Zrozumieć masonerię. Por. książkę T. Cegielskiego, Sekrety masonów

Zdjęcia cytowane za: fraternalities.com i maclawyer.pl

1 komentarz:

  1. Cóż, kolejny dowód na to, że dzięki sprzątaniu (nawet temu do przeprowadzki), można osiągnąć same korzyści ;)
    I zgadzam się z Kamińskim - o ile faktycznie miło usłyszeć kogoś innego w roli Mówcy, wybranie Sarastra wydaje się najsensowniejsze. Zwłaszcza, że Mozart stosował już takie zabiegi (choćby w "Don Giovannim"). Bo w końcu symbolika symboliką, ale koszty muszą się zgadzać :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...