niedziela, 6 stycznia 2013

ŻADNYCH TRZECH KRÓLI?

1. 
Kolęda o trzech królach, klechda o królu czwartym czy kreślone na drzwiach domów wielu Polaków litery K+M+B na trwałe wrosły w religijną świadomość. Ekspresją tej świadomości jest nazwa używana na oznaczenie dzisiejszego święta - właśnie popularne "Trzech Króli". 

Nie mam nic przeciwko kolędzie czy baśni. Uważam jednak, że przy prostocie polskiego katolicyzmu, walnie przyczyniły się do ujarmarcznienia dzisiejszego dnia, w którym barwne pochody, maraton (przynajmniej co do liczny uczestników) śpiewania bożonarodzeniowych pieśni, a w końcu przywiązanie do postaci Kacpra, Melchiora i Baltazara skutecznie przesłoniły celebrowaną tajemnicę.  

2. 
Odkładając na bok religiny folklor warto przypomnieć, że katolicy obchodzą dzisiaj jedno z trzech najważniejszych świąt - święto Objawienia Bożego, nazywane także z łaciny Epifanią. 
O znaczeniu Epifanii niech świadczy fakt, że we wczesnym chrześcijaństwie część wspólnot celebrowała w tym dniu po prostu Boże Narodzenie (tradcyja ta jest ciągle żywa w Kościołach przedchalcedońskich). Święto to należy również do rodziny świąt "ekumenicznych", to znaczy powszechnie celebrowanych przez liczne wspólnoty chrześcijańskie.

3. 
Dlaczego dzień Objawienia jest tak ważny?
Ano dlatego że właśnie wtedy doszło do wyjawienia światu boskości Jezusa, a także do hierofanii Trójcy Świętej.
Pierwszy aspekt podkreśla zwłaszcza liturgia rzymsko-katolicka. Drugi - litrugia prawosławna.


Prawosławie bowiem wspomina tego dnia chrzest Jezusa w Jordanie, będący symbolicznym otwarciem przed ludźmi drogi zbawczego odrodzenia. Kulminacją akcji chrzścielnej jest tutaj teofania Trójcy - z nieba dobywa się głos Ojca potwierdzający Synostwo Jezusa, a Duch Święty ukazuje się pod postacią Gołębicy. 
Sens tych wydarzeń wspaniale wydobywa fotagogikon:  
"Objawiłeś, Zbawco, prawdę i łaskę, w strumieniach Jordanu, i będących w ciemnościach i cieniu śpiących oświeciłeś, bowiem przyszedłeś i objawiłeś się, Światłości niedostępna".  

Katolicyzm z kolei przypomina dziś pokłon, jaki Jezusowi oddali mędrcy ze Wschodu. Nie wiadomo, ilu ich było. Nie wiadomo także, jak się nazywali. Ich postaci są symbolem świata "pogan", który - obok żydowskich pasterzy - otwarty jest od początku na doświadczenie Bożego Światła. 
Lekcje i inne elemnty liturgii przypisane przez tradycję katolickiej celebrze Epifanii, są wielce wymowne. Pokazują bowiem zaślepienie żydowskich kapłanów i uczonych w Piśmie, czyli tych, którzy nie tylko przypisywali sobie prawo do wykładni Objawienia, ale wyprowadzali też z Pism uniwersalne jakoby normy postępowania. Ukazują także otwartość ludzi prostych duchem i obcych tradycji religijnej, w ramach której narodził się Jezus. A w końcu odsłaniają prorocki dar "innowierców", jako że złoto było wyrazem uznania królewskiej godności Jezusa, kadzidło - wyrazem uznania Jego boskości, zaś myrra stanowiła symboliczną zapowiedź męki, której Jezus miał doświadczyć.

4. 
Epifania jest dla mnie jednym z najbardziej apofatycznych świąt. Wyraża bowiem to, czego nie da zamknąć się w kategoriach rozumu. Wprowadza bowiem w tajemnicę wyjawienia światu Bożego światła, o którym nie da się mówić, ale które da się doświadczyć.

Warto dziś, w miejsce ludycznych pochodów i zabaw, zastanowić się, czy dostrzega się to światło we własnym życiu. 
Warto również zastanowić się, czy wierność przepisom i instytucjom nie zamyka nas na to objawienie.
Warto w końcu zadać sobie pytanie, czy nie żyje się w religijnej pysze zakładając, że wierzącym, czującym i myślącym inaczej Światło to nie jest dostępne.

5. 
Epifania, jak żadne inne święto, przestrzega przed religijnym ekskluzywizmem i dogmatycznym zaślepieniem. W ten sposób jest świętem najbardziej uniwersalnym, mówiącym bowiem o tym, że Światło bożego błogosławieństwa przychodzi do każdego.
Po cichu i skromnie - światło to ma bowiem do siebie, że jego wartość niezależna jest od mechanizmów przemocy i nie posługuje się siłą, a raczej budzi siłę w tych, których ogrzewa i oświetla.
Wszystko to podkreśla opowieść o trzech magach (magoi) - mędrcach spoza kręgu judaizmu (być może kapłanach zoroasztranizmu), którzy potrafili rozpoznać i przyjąć Światło.

Pomyślmy o tym pisząc na drzwiach C+M+B, co nie oznacza Kacpra, Melchiora i Baltazara, ale jest skrótem łacińskiej sentencji Christus mansionem benedicat, a więc Chryste błogosław domostwu! Zaproszeniem Światła do naszych domostw!



Pisząc korzystałem z artykułu "Drży ręka Chrzciciela" Pawła Karczewskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...