niedziela, 13 stycznia 2013

KOMU NA WAWEL? RZECZ O SZTUCE I POLITYCE

Zaiste żyjemy w dziwnym kraju!
Uświadomiłem to sobie po raz kolejny nasłuchując - między zajęciami - radiowej Dwójki
W Dużej Czarnej zauroczyłem się transkrypcją kompozycji Johanna Straussa II, graną przez zupełnie nie kojarzącego się z tym repertuarem Ignacego Jana Paderewskiego.
W Five O'Clocku zasłuchałem w rozmowę z Jadwigą Rappe.

*** 
Dwójka pamięta o Paderewskim niejako "z urzędu". Jest to jednak godne podkreślenia, bowiem pamięć o tym wielkim artyście i wybitnym polityku zaniedbywana jest w Polsce zwłaszcza przez tych, którzy winni kultywowac ją z urzędu właśnie.
Na naszych oczach ważą się losy Jego spuścizny, zaniedbane przez rodzime instytucje muzealne do tego stopnia, że - na mocy testamentu Artysty - grozi im emigracja do Stanów Zjednoczonych.
Na naszych oczach również z odmową spotyka się inicjatywa nadania Jego imienia którejś z warszawskich ulic. Dla miłościwej prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz wystarczy bowiem, że ulica Paderewskiego znajduje się w miejscowości włączonej do warszawskiej aglomeracji.
Na naszych oczach w końcu umiera pamięć po nim - konia z rzędem, kto zapytany na ulicy będzie wiedział, gdzie spoczywają prochy Paderewskiego, bo nie trafiły one na Wawel czy w inne równie nobliwe miejsce.

Widać ani zasługi artystyczne, ani polityczne, ani finansowe (Paderewski był zdolnym biznesmenem, w ramach tej swojej działalności przekazał Warszawie zakupione przez siebie wartościowe grunty) nie wystarczą, by stać się przedmiotem uwagi decydentów politycznych.   
Widać na ulice i do wawelskich krypt trafia się z innych powodów, domniemane spiski traktując poważniej od osobistych zasług. 

***
W smutny sposób potwierdza to przypadek Rappe.
Jestem od lat wiernym admiratorem Jej wielkiego talentu. 

Rappe ma pyszny, bogaty, wyrównany w całej skali i doskonale postawiony "niski alt" (posługując się poręcznym terminem z kręgu stimmfachu), którym włada z wirtuozerią, pozwalającą na realizowanie zarówno koloraturowych partii w utworach baroku, jak i metaficzycznych i dramatycznych utworów Gustwa Mahlera czy Ryszarda Wagnera.

Obdarzona jest również niebywałą inteligencją i dociekliwością - pamiętam Jej opowieść o przygotowaniach do śpiewania  Erdy. Wchodziła w świat mitu poprzez skandynawskie Eddy i poświęcone im naukowe studia po to, by zrozumieć sens Wagnerowskiej bohaterki.  Może dlatego z licznych nagrań Pierścienia to Jej Weiche Wotan! Weiche! pamiętam najżywiej. 

Jest nadto Artystką niezwykle samoświadomą. Nawiązałem wyżej do Stimmfachu, albowiem Rappe ocenia swe możliwości głosowe i poczucie artystycznego spełnienia isnpirując się kategoriami rodem z tej typologizacji śpiewaczych głosów. Odwołuje się zatem nie tylko do skali głosu i jego barwy, do umiejscowienia dźwięków przejściowych czy do tessytury, ale ponadto do swojego wzrostu, budowy ciała, doświadczenia, wieku i uwarunkowań psychologicznych... Wszystko to decyduje bowiem o tym, jaki repertuar odzwierciedla w danym momencie egzystencjalno-muzyczną prawdę o danym artyście.   

W końcu jest pięknym człowiekiem, życzliwie nastwionym do siebie, do świata, do swoich słuchaczy. Miałem szczęście przekonać się o tym osobiście.

Podobnie, jak Paderewski, jest Rappe po prostu artystką, a więc osobą łączącą w życiu piękno z prawdą i dobrem. I pewnie z tego powodu jest Jej u nas pod górkę. 
A to nie przyjęto Jej do Akademii Muzycznej z powodu... braku materiału głosowego.
A to przez długie lata nie myślano o zaproszeniu do Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, a gdy międzynarodowe ciśnienie nie pozwalało już na podtrzymanie takiego status quo zaproponowano Diakonisę w Królu Rogerze (rola to niełatwa, ale niepoważna jeśli traktować ją jako come-back gwiazdy).
A to obiweszczając koniec Jej głosu (pamiętam choćby - sprzed lat - recenzję w Ruchu Muzycznym, w której ustalono to jednoznacznie).

Cóż, trzeba innych zasług, by w naszym kraju trafić do panteonu.

***
Zaczynałem pisać ten post we względnym spokoju. 
Kończę oburzony - dokumentem przyjętym przez polski episkopat. Zapisano w nim - jak donoszą media - że nie będzie odszkodowań dla nieletnich ofiar nadużyć seksualnych ze strony duchownych, gdyż sprawy te objęte są tajemnicą spowiedzi. 

Cóż, pokazuje to tylko, że na wysoką pozycję w politycznych rozgrywkach pracuje się dwulicowością i hipokryzją. W kwestii standardów episkopat idzie tu bowiem ręka w rękę zrodzimymi decydentami różnej maści.
Nic dziwnego, że na tym tle nie chce doceniać się osób takich jak Paderewski czy Rappe. Afirmując obnażaloby się bowiem własne mankamenty.

Kolosy mają jednak gliniane nogi. Mam nadzieję, że prędzej niż później zaczną chwiać się w posadach. Wtedy przyjdzie moment, żeby upomnieć się o tych, którzy byli i są solą tej wspólnoty!

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...