Wybór Aptekarza Josepha
Haydna jako opery przygotowywanej przez wokalistów-studentów łódzkiej Akademii
Muzycznej we współpracy z Teatrem Wielkim w Łodzi uważam za pomysł kapitalny. W
dziwnym czasie pandemii może służyć ono szlachetnej rozrywce, nie wymagając
skomplikowanych analiz, a przynosząc sporo powodów do radości.
Dziełko ma czytelną intrygę,
prowadzoną konsekwentnie w rejestrze buffo (Haydn zmniejszył liczbę bohaterów
oryginalnego libretto Goldoniego, którego intryga ma charakter mieszany). Ma
wdzięczną muzykę. Jego rozmiar jest idealny na czas Covidu — w gruncie rzeczy
spektakl dałoby się zagrać bez przerwy skracając czas przebywania razem przez
publiczność i pracowników Teatru. (Nie jest to sprawa nieistotna. Teatr
zapewnił nam mierzenie temperatury na wejściu, stanowiska do dezynfekcji rąk, o
zasadach sanitarnych przypominały komunikaty dźwiękowe i wizualne, pracownie i
pracownicy mieli maski i rękawiczki, miejsca wyłączone z użytkowania były czytelnie
oznaczone. Niemniej warunki formalne to jedno, zachowanie ludzi — drugie. Po
zgaszeniu świateł ludzie ściągali maski lub wieszali je sobie pod brodą. Także
osoby zanoszące się kaszlem, wydmuchujące nos i być może dla poprawy wentylacji
z cmokaniem ssące cukierki; jako że wchodząc składa się oświadczenie o stanie
zdrowia i stosowaniu się do regulaminu myślę, że powinno się takim osobom
zwracać uwagę, a gdy trzeba prosić o opuszczenie widowni). Wydaje mi się, że Aptekarz
jest również znakomity pedagogicznie. Jasna konstrukcja, czytelne afekty,
miejsce na improwizację. To partytura, z której można uczyć się retoryki
muzycznej charakterystycznej dla tamtych czasów.
Komfort pracy nad muzyczną stroną
dziełka zapewniła artystom reżyserka Eva Buchmann. W jej ujęciu akcja toczy się
w (i wokół) samochodu, który jest zarazem mobilną apteką, jak i mieszkaniem. Fakt,
że w bagażniku mieści się pralka i rozkładany prysznic, że wnętrze może być
miejscem romantycznych schadzek za zaciąganymi zasłonkami i tak dalej i tym
podobne, dodawał poszczególnym scenom humoru i lekkości. Postaci prowadzone są dynamicznie
i konsekwentnie. Jak słyszałem zza pleców po podniesieniu kurtyny przed drugą
częścią niektórym przeszkadzał fakt, że na scenie nic się nie zmieniło —
scenografia pozostała niemal taka sama (różnice powodowało światło). Nie
odczuwam tutaj jakiegoś specjalnego braku. Akcja toczy się przecież w jednym
miejscu. Buchmann zaaranżowała scenę tak, by wydobyć na pierwszy plan młodych
solistów, nie rozpraszając ani ich, ani widowni.
W jakiejś mierze pomocną „stałość”
wprowadził także dyrygent, Michał Kocimski. Instrumentaliści grali ładnym
dźwiękiem, czysto, zastanawiałem się tylko, czy wyjątkowo delikatny dźwięk
klawesynu był słyszalny na całej widowni (nie jest to kwestia klawesynu samego
w sobie, tylko jego typu; Wielki ma dużą widownię, po remoncie zdecydowanie
popsuła się jej akustyka; chowając klawesyn w orkiestronie powinno się, moim zdaniem,
wybrać — mówiąc schematycznie — typ bardziej „niemiecki” niż „francuski”).
Siedząc tuż przy orkiestronie mogłem ucieszyć się błyskotliwym, momentami
żywiołowym wykonaniem continuo.
W odróżnieniu od Buchmann dyrygent
stawiając na „stałość” i kreskę taktową nie stworzył warunków dla wyrazowej
swobody, koniecznej do realizacji muzycznej retoryki i właśnie ta strona, moim
zdaniem, kulała na spektaklu najbardziej. Jeśli chodzi o kwestie wokalne, różne
rzeczy mogły przeszkadzać. Brudki, schowana emisja, wpadanie głosów w kozią
drżączkę, problemy z tessiturą, zróżnicowanie wolumenów, problematyczna barwa
głosu i inne — wiele z nich jest do technicznego rozwiązania, inne wcale nie
muszą okazać się problemem (uroda głosy jest w jakimś zakresie wrażeniem
subiektywnym; znakomite opanowanie głosu pod kątem wyrazu scenicznego pozwalało
i pozwala śpiewakom o głosach specyficznych na kreacje niezapomniane, wielkie, tak
w operze, jak choćby w Lied, że wspomnę Petera Schreiera). Zwracałbym na
to pewnie mniejszą uwagę, gdyby nie fakt, że odczuwałem silny brak retoryczności
śpiewu. Nie było gry kolorem głosu, nie było ducha swobody, dodania czegoś od
siebie, pokazania, że ciąg zdobień ma coś znaczyć a nie tylko być popisem
umiejętności. W tę muzykę trzeba tchnąć życie, ale rozumiejąc jej zasady.
Bywało, że temperatura emocji podnosiła się, zwłaszcza w recytatywach, ale miałem
wrażenie, że typ ekspresji bliższy jest operze włoskiej „po Rossinim”. Nie winię tu młodych solistów, bo nad tymi
sprawami winni pracować z dyrygentem i pedagogami. Co jednak nie było
dośpiewane, było dograne — scenicznie młodzi artyści pokazali się od dobrej
strony.
Spośród nich chciałbym wyróżnić
Dominikę Stefańską, która występowała w spodenkowej roli Volpina,a to dlatego
że jej śpiew był właśnie silnie retoryczny. Stefańska nie tylko dostrzegała afekty, przekazywane
w muzyce, ale potrafiła oddać je głosem łącząc w jedno śpiew i grę sceniczną. Nawet
jeśli nie było to wykonanie idealne (można by chcieć i większej precyzji
artykulacyjnej, swobodniejszej zmiany rejestrów, mniej ostrego brzmienia, które
jej głos nabierał niekiedy przy górnych dźwiękach, nieściemniania samogłosek,
które niekiedy niepotrzebnie stosowała, itd.), było muzycznie i scenicznie
prawdziwe, a potencjał artystki budzi ciekawość „na zaś”.
Zręczne było spolszczenie
libretta wyświetlana na tablicy w trakcie spektaklu. Pozwalało one większemu
gronu osób docenić żart obecny w słowie i muzyce, choć aria gastrologiczna nie
wzbudziła specjalnego śmiechu na widowni. Czyżby dolegliwości żołądkowo-jelitowe
leczone rabarbarem, goździkami i manną zbyt nam się skojarzyły z pandemią?
Joseph Haydn
Lo speziale/Aptekarz
Teatr Wielki w Łodzi, Akademia
Muzyczna im. G. i K. Bacewiczów w Łodzi
24 IX 2020 r.
Sempronio
Piotr Chłopicki
Volpino
Dominika Stefańska
Griletta
Paulina Glinka
Mengone
Krzysztof Lachman
Joanna Cyrulik – klawesyn, Joanna Dzidowska - wiolonczela (continuo)
Orkiestra Teatru Wielkiego w
Łodzi
Michał Kocimski – kierownictwo muzyczne
Eva Buchmann – inscenizacja,
reżyseria, scenografia
Jorine van Beek – kostiumy
Agnieszka Białek – asystentka reżysera
Małgorzata Zajączkowska-Warsza –
pianistka-korepetytorka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.