Jeśli słowa, które cisną się na usta po tweecie KODu przełożyć na język elegancki rzec można, że zanim zaczną coś tłumaczyć, warto, by sami rozumieli.
Musimy tłumaczyć, że „feministka”
to nie jest obelga.
Musimy tłumaczyć, że
liberalna retoryka „wolnego wyboru” nie pokrywa całego problemu, któremu nazwa „aborcja”.
Musimy tłumaczyć, jak
manipuluje się opinią publiczną, wprowadzając w obieg emocjonalnie nacechowane
słowa.
Musimy tłumaczyć, że warunki społeczne, które mogą być powodem do terminacji ciąży, nie są ładnym określeniem fanabanerii i braku odpowiedzialności.
Kiedy wreszcie odrobimy
lekcję nie-liberalnego feminizmu? Kiedy dostrzeżemy, jak ważne zarzuty stawiała
mu (a tym Mary Daly) choćby Audre Lorde? Kiedy zastanowimy się nad tym, czemu
Daly nie miała odwago skonfrontować się z tymi zarzutami i na nie odpowiedzieć?
I kiedy — zamiast tłumaczyć „o co chodzi naprawdę” — pozwolimy kobietom z
różnych społecznych klas „obnieść” się ze swoim doświadczeniem po to, by się w
nie słuchać, rozumieć, z nim się liczyć.
Poniżej nieco cytatów,
aby sprowokować do myślenia i zobaczyć, jak wielowymiarowy był i jest problem
aborcji, którego nie da sprowadzić się ani do „świętości życia”, ani do
jakiegoś „bosko” wolnego wyboru.
Audre
Lorde
„Czuję, że pielęgnujesz
różnice między białymi kobietami jako twórczą siłę służącą zmianie, a nie
jako powód do nieporozumień i podziałów. Ale nie zauważasz, że różnice te
wystawiają kobiety na różne formy i stopnie patriarchalnej opresji;
niektóre są nam wspólne, inne nie. Wiesz na przykład na pewno, że
w przypadku niebiałych kobiet w tym kraju istnieje
osiemdziesięcioprocentowa śmiertelność na skutek raka piersi, trzykrotnie
więcej wytrzewień, histerektomii i sterylizacji niż w przypadku
białych kobiet, trzykrotnie większe prawdopodobieństwo padnięcia ofiarą gwałtu,
morderstwa czy napadu. To statystyki, nie sprawa przypadku czy paranoiczne
fantazje.
W ramach
społeczności kobiet rasizm to rzeczywista siła w moim życiu, w Twoim
nie. Białym kobietom w kapturach, rozdającym na ulicy pisma Ku-Klux-Klanu,
być może nie spodobałoby się, co masz do powiedzenia, do mnie z kolei
strzeliłyby bez ostrzeżenia. (Gdybyśmy razem weszły do klasy złożonej
z kobiet w Dismal Gulch w Alabamie, a one wiedziałyby
o nas tylko tyle, że jesteśmy Lesbijkami/Radykałkami/Feministkami, to
zobaczyłabyś, o czym mówię).
Ucisk kobiet nie zna
granic etnicznych czy rasowych, to prawda, ale nie oznacza to, że jest on taki
sam niezależnie od tych różnic. Źródła naszej antycznej siły też nie znają tych
granic. Zajmowanie się jednymi, nie wspomniawszy nawet o innych, oznacza
zaburzenie tego, co jest nam wspólne, i zniekształcenie różnic między
nami.
Bo oprócz siostrzeństwa
wciąż jeszcze istnieje rasizm.
Pierwszy raz spotkałyśmy
się na panelu Modern Language Association – „The Transformation of Silence Into
Language and Action”. Ten list to próba przerwania milczenia, które sobie
niedawno narzuciłam. Postanowiłam, że już nigdy nie będę rozmawiać
z białymi kobietami o rasizmie. Czułam, że to marnowanie sił przez
niszczycielskie poczucie winy i defensywności i przez to, że
cokolwiek bym powiedziała, białe kobiety mogą powiedzieć to sobie nawzajem
lepiej i ponosząc o wiele mniejszy koszt emocjonalny,
i prawdopodobnie miałyby większy posłuch. Jednak nie chciałabym zniszczyć
Ciebie w mojej świadomości, nie chciałabym musieć tego zrobić. Więc jako
siostra Ciotka proszę Cię, byś zareagowała na moje obserwacje” [List otwarty do Mary Daly].
„Jeśli ich pełne żołądki
sprawiają, że nie widzę mojej wspólnoty z Kolorowymi kobietami, których
dzieci nie jedzą, bo nie mogą one znaleźć pracy, lub które nie mają dzieci, bo
ich wnętrzności są przegniłe z powodu domowych aborcji i sterylizacji;
jeśli nie umiem uznać lesbijki, która wybrała nieposiadanie dzieci, kobiety,
która pozostaje zamknięta w szafie, bo jej homofobiczna społeczność jest
jej jedynym wsparciem życiowym, kobiety, która wybiera milczenie zamiast
kolejnej śmierci, kobiety, która jest przerażona tym, że mój gniew może
wyzwolić jej gniew; jeśli nie udaje mi się w nich wszystkich rozpoznać
innego oblicza mnie samej – to przyczyniam się do ucisku nie tylko każdej
z nich, ale i własnego, a gniew między nami musi zostać użyty do
rozjaśnienia i dodania sobie siły, zamiast służyć ucieczce w poczucie
winy lub dalszemu pogłębianiu podziałów”.
„Jako grupa Kolorowe
kobiety są najniżej opłacanymi pracownikami najemnymi w Ameryce. Jesteśmy
głównymi celami nadużyć przy aborcji i sterylizacji. W niektórych
częściach Afryki młode dziewczyny są zaszywane między nogami, żeby utrzymać je
potulne i czyste dla męskich przyjemności. Znane jest to jako żeńskie
obrzezanie i nie jest to kwestia kulturowa, jak chciał późny Jomo
Kenyatta, lecz zbrodnia przeciwko Czarnym kobietom.
Literatura Czarnych
kobiet pełna jest bólu częstych napaści, nie tylko przez rasistowski
patriarchat, ale również przez Czarnych mężczyzn. Jednak konieczność
i historia wspólnej walki sprawiły, że my, Czarne kobiety, jesteśmy
szczególnie podatne na fałszywe oskarżenie, że antyseksizm jest przeciwko
Czarnym. Tymczasem nienawiść do kobiet jako ucieczka od bezsilności wysysa siłę
z Czarnych społeczności i z naszego życia. Wzrastają wskaźniki
gwałtów, zgłoszonych i niezgłoszonych, a gwałt to nie agresywna
seksualność, tylko zseksualizowana agresja. Jak wskazuje Kalamu ya Salaam,
Czarny męski pisarz, «Tak długo, jak długo istnieje męska dominacja, istnieje
gwałt. Tylko rewoltujące się kobiety i mężczyźni, którym uświadomiono ich
odpowiedzialność za walkę z seksizmem, mogą wspólnie powstrzymać gwałt»”.
„Pomimo sprzeciwów Czarne
kobiety coraz częściej wspólnie badają i próbują zmieniać te elementy
ucisku w naszym społeczeństwie, które dotykają nas inaczej niż te
dotyczące Czarnych mężczyzn. To nie jest zagrożenie dla Czarnych mężczyzn. Tak
postrzegają to tylko ci Czarni mężczyźni, którzy sami woleli przyjąć elementy
opresji wobec kobiet za swoje. Na przykład żaden Czarny mężczyzna nie został
nigdy zmuszony do urodzenia dziecka, którego nie chciał albo którego nie mógł
utrzymać. Wymuszona sterylizacja, niedostępność aborcji to narzędzia ucisku
Czarnych kobiet takie same jak gwałt. Samorealizacja i służące samoobronie
więzi między Czarnymi kobietami mogą wydawać się groźne tylko tym Czarnym
mężczyznom, którzy sami mają problem z określeniem swojej tożsamości.
Dziś tematem zastępczym,
który zaciemnia prawdziwą twarz rasizmu/seksizmu, stało się szczucie lesbijek.
Czarne kobiety, połączone silnymi politycznymi czy emocjonalnymi więzami, nie
są wrogami Czarnych mężczyzn. Jednak mimo że są o wiele bardziej
sojuszniczkami niż przeciwniczkami, zbyt często niektórzy Czarni mężczyźni
próbują kobiety zastraszać”.
„Mania – żona dyrektora
fabryki
Mania jest w poważnym
stanie. W domu pana dyrektora fabryki panuje świąteczny i zatroskany nastrój. I
jest czego się troszczyć: oto Mania ma obdarzyć małżonka swego następcą. Będzie
na kogo przelać bogactwa, zdobyte rękoma robotnic i robotników... Doktór kazał
troskliwie ochraniać Manię. Niech się Mania nie męczy, nie podnosi nic
ciężkiego. Niech je to, co jej przypada do gustu. Owoce. Dawajcie jej owoce.
Kawior świeży. Dawajcie kawior. – Najważniejsze, by Mania nie miała trosk
żadnych ani zmartwień. Wtedy dziecko urodzi się silne i zdrowe; połóg przejdzie
lekko i Mania nie narazi swego zdrowia. Tak mówią w rodzinie pana dyrektora
fabryki i tak powodzi się kobietom ciężarnym w rodzinach, których kieszenie są
napchane banknotami i złotem. Strzegą też Manię – panią: – Maniusiu, nie męcz
się. Maniu, nie posuwaj fotela – mówią wokoło Mani – pani. – Kobieta w poważnym
stanie, kobieta – matka jest dla nas świętą – zapewniają faryzeusze z obozu
burżuazyjnego. Lecz czy tak jest w rzeczywistości”.
„Mania – praczka
W tym samym domu, w
którym mieszka pani dyrektorowa fabryki, w trzecim podwórku, w kącie za firanką
z perkaliku mieszka druga Mania – praczka. Mania praczka jest brzemienna w 8-ym
miesiącu, lecz jakież by wielkie oczy zrobiła Mania – praczka, jakże by się
zdziwiła, gdyby jej powiedziano: „Maniu, nie powinnaś nosić ciężarów, musisz
strzec swe zdrowie ze względu na siebie, na dziecko, ze względu na ludzkość
całą. Jesteś w stanie odmiennym, a więc w oczach społeczeństwa – jesteś obecnie
świętą”. Mania przyjęłaby tak mówiącego za wariata lub za żartownisia
złośliwego. Kobieta klasy pracującej „święta”, kiedy jest brzemienną. Gdzież to
widziano? Czyż się nie przekonywa Mania-praczka, a z nią razem i setki tysięcy
innych kobiet klas nieposiadających, zmuszonych sprzedawać swe siły robocze
fabrykantom, właścicielom i gospodarzom, że właśnie w tym wypadku najwięcej drą
z nich pasy właściciele, gdy widzą, że przyszła bieda, że wyjścia nie ma, że
ciężar jest już ponad siły, a jednak trza iść na pracę zarobkową... – Dla
brzemiennej najważniejszym jest: sen spokojny, dobre pożywienie, czyste
powietrze, umiarkowany ruch – pouczają lekarze. I znowu Mania praczka, a z nią
i setki tysięcy pracownic najemnych, roześmiałyby się wprost w twarz mówiącemu.
Ruch umiarkowany. Czyste powietrze. Pożywienie zdrowe i obfite. Sen spokojny.
Która z kobiet klasy pracującej zna owe rozkosze, dostępne tylko dla Mani –
pani, tylko żonom panów fabrykantów. Raniutko, o świcie, gdy jeszcze mrok nocny
walczy z jutrzenką i kiedy Mania-pani śni jeszcze sny słodkie, Mania-praczka
podnosi się ze swego wąskiego posłania i idzie do wilgotnej, ciemnej pralni,
gdzie nogi się ślizgają po mokrej podłodze, gdzie jeszcze nie wyschły kałuże
wczorajsze, gdzie uderza o powonienie zatęchło-zgniła woń brudnej bielizny...
Mania-praczka nie idzie do pralni obrzydłej dobrowolnie: stoi za nią i pogania
nędza nieubłagana. Mąż Mani jest robotnikiem. Zarobki małe wystarczają ledwo na
dwoje. I w milczeniu, zacisnąwszy zęby, stoi Mania przy balii do dnia
ostatniego, do samego połogu... Nie sądźcie, że praczka Mania ma „zdrowie
żelazne”, jak to się lubią wyrażać panie o kobietachrobotnicach. Od długiego
stania przy balii ma Mania praczka żyły nabrzmiałe na nogach, chód jej stał się
powolny i ciężki... Pod oczami u Mani porobiły się worki, ręce spuchły, a nocą
od dawna już nie zna Mania praczka snu prawdziwego...”.