"Kłamstwo - akt wolnej decyzji ludzkiej, w którym człowiek wyraża myśl sprzeczną z poznaną prawdą w celu świadomego wprowadzenia w błąd kogoś drugiego, co prowadzi do zakłócenia podstawowej relacji międzyludzkiej, na której opiera się komunikacja; wada (kłamliwość, zakłamanie) burząca podstawy porządku społecznego, sprzeciwiająca się cnocie prawdomówności, która jest częścią cnoty sprawiedliwości" - tak definiuje kłamstwo Wojciech Chudy, nieżyjący już profesor KUL związany z lubelską szkołą tomistyczną. Proponuje także wyróżnienie kłamstwa społecznego, które "występuje w wymiarze wspólnotowym, historycznym i politycznym", mające swoją odmianę instytucjonalną, "będącą zwykle na usługach jakiejś ideologii". Instytucjonalne kłamstwo społeczne szerzone jest za pomocą propagandy, indoktrynacji, perswazji, agitacji, podtrzymywane jest również dzięki mechanizmom przemocy.
Jak sądzę, przytoczone wyżej poglądy doskonale opisują kampanię episkopatu Kościoła rzymsko-katolickiego w Polsce, dotyczącą spraw bioetycznych. Najświeższym wyrazem tej kampanii jest Oświadczenie Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, sygnowane przez Stanisława Gądeckiego, Marka Jędraszewskiegi i Artura Mizińskiego, dotyczące sprawy Bogdana Chazana i tzw. klauzuli sumienia. Oświadczenie ma być przypomnieniem nauczania JPII na temat sumienia. Celem zaś jest wywarcie stosownej presji na osoby związane z przestrzenią władzy. Piszą bowiem biskupi: "Należy to uczynić, tym bardziej, że wielu przedstawicieli życia publicznego, zwłaszcza politycznego, wyrażało swój hołd dla papieża". Słowa te są niebezpiecznie, jako że niwelują różnice między porządkiem państwowym, a porządkiem religijnym. Utwierdzają mnie w przekonaniu, że RP nie jest państwem światopoglądowo bezstronnym, ale funkcjonującym jako państwo częściowo-wyznaniowe. Umacniają we mnie poczucie, że bez całkowitego rozdziału sfery publicznej od religijno-światopoglądowej Polska nie będzie miała szans wejść na tory demokracji, która rzekomo jest naszym doświadczeniem od 25 lat.
Biskupi przywołują dwa cytaty z encykliki JPII Evangelium vitae:
"Nie ulega wątpliwości, że zadanie prawa cywilnego jest inne niż prawa moralnego, a zakres jego oddziaływania jest węższy. Jednak w żadnej dziedzinie życia prawo cywilne nie może zastąpić sumienia ani narzucać norm, które przekraczają jego kompetencje".
"Ustawy, które to czynią [dopuszczają aborcję czy eutanazję - MMB], nie tylko nie są w żaden sposób wiążące dla sumienia, ale stawiają wręcz człowieka wobec poważnej i konkretnej powinności przeciwstawiania się im poprzez sprzeciw sumienia".
"... powinność sprzeciwu sumienia - komentują biskupi - wobec niegodziwego prawa cywilnego, zakaz dyskryminacji ze względu na sprzeciw sumienia" - uznać należy za zasady, których KRK naucza w sposób urzędowy.
W stosunku do tych słów chcę się pokusić o dwie drobne uwagi.
Primo, elementem kampanii kłamstw jest pokazywanie Bogdana Chazana jako dyskryminowanego z powodu sprzeciwu sumienia. Jest to wierutna bzdura. Nikt bowiem nie neguje jego prawa do odmówienia dokonania aborcji, poza Twoim Ruchem nikt także nie kwestionuje zapisów dotyczących klauzuli sumienia. Nie czynię też tego ja. Trzeba jednak starannie rozróżniać porządki. Sumienie jest namysłem praktycznym dokonywanym przez konkretnego człowieka, a nie stanowiskiem placówek medycznych (czego chcieliby biskupi i część polskich środowisk katolickich). Winą Chazana jest tedy nie to, że sam odmówił dokonania aborcji, ale nijak nie wypełnił obowiązku wskazania pacjentce miejsca, gdzie taki zabieg byłby możliwy. Jego winą jest także zlecanie niepotrzebnych badań, które sprawiły, że aborcja nie mogła być już dokonana z powodów czasowych, a także wydawanie publicznych pieniędzy wyłącznie z pobudek ideologicznych.
Secudno, nie można zgodzić się z tym, że sumienie jest zawsze przed prawem stanowionym. To prawda, że nawet w najbardziej klasycznym wykładzie doktyrny katolickiej, czyli w tomizmie, to indywidualne sumienie jest inastancją nadającą moralne znaczenie czynom człowieka. Ale oznacza to - o czym JPII i biskupi nie raczyli już wspomnieć - że obowiązuje ono zawsze, nawet wtedy, gdy jest w błędzie. Pedofil przekonany o tym, że realizowanie pociągu do dzieci jest dobre, w swoim przekonaniu nie będzie popełniał grzechu. Zewnętrzne otoczenie oceni to jednak inaczej i - słusznie - powinno poddać go stosownej karze. Tak samo, w sumieniu można rozstrzygnąć, że dokonanie aborcji w danym przypadku jest dobre. Opinie JPII i biskupów mają sens tylko wtedy, gdy nie będzie im wcale szło o indywidualne sumienie, ale o postępowanie wytresowane w moralnym nauczaniu kościelnego urzędu. Jest to wtedy jednak nie konflikt między sprzeciwem sumienia a prawem, ale między prawem moralnym stanowionym przez instytucję kościelną, a prawem państwowym. W myśl choćby konkordatu państwo nie ma uprawnień do ingerowania w porządek wspólnoty katolickiej, ale i zwrotnie - Kościół nie ma kompetencji do ingerowania w porządek państwowy. Co więcej, domaganie się - niejawne, manipulacyjne, kłamliwe - uznania za jedyne obowiązujące porządku prawa moralnego formułowanego przez KRK jest dopominaniem się o wprowadzenie państwa wyznaniowego, dyskryminującego inne wyznania chrześcijańskie, inne religie i osób nie wyznających żadnej religii.
***
Oświadczenie PKEP jest jawnym podważeniem fundamentów demokratycznego państwa prawa. Gorszące jest legitymizowanie działań łamiących prawo poprzez odwołanie do sprzeciwu sumienia. Nie idzie tu bowiem o dyskusję i próbę negocjacji zmian przepisów, ale o uznanie za słuszne nie przestrzeganie norm. Bez elementarnego poczucia, że w pluralistycznym społeczeństwie sumienia bywają różne tak, jak różne są porządki moralne. Choćby lekarz-świadek Jehowy uznawać może za niegodziwe transfuzje krwi. Może ich odmówić powołując się na klauzulę sumienia i zabiegać o wprowadzenie zapisów zakazujących przetaczania krwi. W nowoczesnej demokracji prawao jest najważniejszym sposobem regulującym relacje międzyludzkie, godzi bowiem (a raczej powinno godzić) różnorodność światopoglądową obywateli.
***
W całej kampanii katolickiej - co słusznie podkreśla Tadeusz Bartoś - nie ma cienia refleksji na temat dziecka, którego aborcji odmówił Chazan. Nie ma niemal nic na temat sytuacji (niekiedy dramatu) kobiet, dla których decyzja o aborcji jest jedyną słuszną.
Jest język przemocy, wojny i wykluczenia. Symptomatycznie pod Oświadczeniem Nasz Dziennik drukuje formularze listów do Ministra Zdrowia i Prezydent Warszawy, w których czytamy:
"W związku z medialną i administracyjną nagonką na prawego i uczciwego lekarza prof. dr hab. Bogdana Chazana apeluję o zablokowanie tych działań i ochronę lekarza, który nie chciał zabić ciężko chorego nienarodzonego dziecka. Lekarz zawsze ma leczyć, nigdy nie może zabijać!"
oraz
"Środowiska postkomunistyczne i skrajne feministki agresywnie atakują prof. dr hab. Bogdana Chazana", który "jak każdy polski obywatel, ma prawo do wolności sumienia chronione Konstytucją RP...".
Jakom rzekł - wolności sumienia nikt Chazanowi nie odmawiał.
Sprzeciw wobec łamania przez niego prawa nie dotyczy chyba tylko postkomunistów i skrajnych feministek, jawne wykluczenie z szeregów kościelnych i stygmatyzowanie wszystkich myślących inaczej jest jawnym skandalem.
Chazan nie jest też taki prawy i uczciwy - jego droga do profesury biegła przez badania, których elementem były aborcje. Ciekawe, że nawrócenie wydarzyło się u niego w momencie, gdy w hierarchii naukowej nie musiał już o nic zabiegać.
***
Nie mam wątpliwości, że kampania kłamstw rozpętana przez KRK podważa podstawy ładu społecznego. Na to nie może być zgody. Czas wreszcie podjąć wysiłek, by zrealizować art. 1 konkordatu: uznania niezależności i autonomii państwa i Kościoła. M. in. przez wypowiedzenie tej umowy i nową, czytelną regulację wzajemnych stosunków. Mówię to z bólem serca, jako osoba związana z Kościołem, którego działania powodują, że mógę mówić o sobie "chrześcijanin", ale coraz trudniej przychodzi mi myśleć o sobie "katolik".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.