W sprawie Pawła Kleckiego metaforycznie "wychodziłem sobie nogi". Nawiązywałem do niego w publikacjach (choćby tu i tu). Próbowałem zainteresować Jego postacią Radio Łódź, naszą filharmonię, przypominałem o nim w liście do Marszałka Województwa Łódzkiego, prosząc o godne upamiętnienie zmarłej prof. Jadwigi Pietraszkiewicz (po skadnalicznym, w moim odczuciu, wywieszeniu kirów na tyłach Teatru Wielkiego).
Wszystko - generalnie - spełzało na niczym. Zainteresowanie Radia czy filharmonii znalazło wyraz w zachęcie do tego, by działać na własną rękę. Marszałek na ten akurat list nie odpisał ni słowa. Po drodze wydarzyło się kilka sympatycznych zdarzeń - Duża Czarna (audycja w Programie 2 Polskiego Radia) poświęcona Kleckiemu-dyrygentowi, koncert kameralny z okazji łódzkiego Festiwalu Tansmana. I wreszcie teraz - płyta*!
***
Sięgnąłem po nią z nieukrywaną radością, by nie rzec - ze wzruszeniem. DUX ofiarował nam bowiem krążek, na którym grupa łódzkich artystów wykonuje dwa duże kameralne utwory Kleckiego - Sonatę D-dur na skrzypce i fortepian oraz Trio D-dur na fortepian, szkrzypce i wiolonczelę.
Do płyty dołączona jest dwujęzyczna książeczka z obszernym i ciekawym szkicem dotyczącym Kleckiego i jego utworów, który sprokurował Adam Manijak, spiritus movens płyty oraz jeden z wykonawców.
Kletzki, Piano Chamer Music w ofercie sklepu przy DUX |
Klecki nie należał do kompozytorów-rewolucjonistów. Z funkcjonujących na rynku etykiet pewnie dałoby się dopasować go do jakiejś odmiany "neoklasycyzmu" (ekonomia tradycyjnych form, w tym klarowność allegra sonatowego, barokowe aluzje, jak bas ostinato i passacaglia). Sam najchętniej określiłbym jego muzkę jako "secesyjną", odwołując się do tradycji nazewniczej zapoczątkowanej u nas - o ile mnie pamięć nie myli - przez Rafała Augustyna i kontyntuowanej (patrz książka o Albanie Bergu) przez Andrzeja Chłopeckiego.
"Secesyjność" - wiąże się oczywiście z muzycznym idiomem niemieckim. Z klasycznością formy, z jej "Brahmsowską" architektoniką, tak dobrze widoczną w Sonacie Kleckiego.
Jest to jednak muzyka emocjonalnie żarliwa, dość ciemna, jakby chropawa w barwach. Secesyjnie "eso-floresowa", napięcia i rozładowania następują tu bowiem po sobie faliście, na zasadzie kontrastów, odmiennie budowanej energii (gęstością i barwą tonu, jego natężeniem, wstrzymaniem narracji). Spore fragmenty sprawiają wrażenie improwizowanych. Nowoczesna jest także harmonia, doprowadzająca do granicy system dur-moll. Pejsaż dźwiękowy Kleckiego złączył mi się jakoś z Bergiem i Alexandrem von Zemlinskym. Ale stoi za nim długa tradycja, kształtująca wrażliwość (także chromatyczną) muzycznych "secesjonistów". I chyba - szukając jakiś bardziej generalnych płaszczyzn komenantroskich - szedłbym drogą tych skojarzeń.
***
Cieszę się z tego, jak muzyka ta została nam zaprezentowana. Muzycy grają czujnie, umiejętnie współpracują ze sobą. Potrafią oddać targiczno-duszny klimat kompozycji nie popadając w przesadę. Urzekła mnie wprost gra Łukasza Błaszczyka, który w sonacie dał pokaz kolorystycznej feeri, umiejętności intensyfikowania dźwięku poprzez jego gęstnienie, który nie bał się - w celach dramaturgicznych - otracia o swoistą chropawość.
Wraz z Manijakiem zbudowali niezwykłe, metafizyczne napięcie (groźna wzniosłość? strach i mrok, czający się niczym atmosfera Lasu Loren) w IV części Sonata, z nazwy niewinnym Allegro con brio napisane in modo di Basso ostinato con variazioni.
Wciągające jest także Trio, z pięknymi, często traktowanymi solistycznie partiami instrumentów. I z ujmującym nastrojem Adagio.
Nagraniu dobrze służy akustyczna przestrzeń łódzkiej Akademii Muzycznej i reżyseria nagrania. Dźwięk jest miękki, nie ginie w pogłosie, dobiega z dość bliska. Może niekiedy w Sonacie przyadłoby się trochę inaczej zbilansować relacje fortepianiu do skrzypiec, ale to drobiazg.
***
Jedyne, co mi zazgrzytało, to okładka. Nie przekonałem się do niej, choć może to i dobrze, że można się dzięki niej opatrzeć z twarzą Kleckiego. Szkoda też, że wypisano na niej "zagraniczną" wersję imienia i nazwiska kompozytowa. W końcu to łodzianin, Polak, można więc było pomyśleć o dwujęzyczności.
Szkoda też, że na płycie nie znalazły się Pieśni, wykonywane na Festiwalu przez Urszulę Kryger.
Szkoda też, że na płycie nie znalazły się Pieśni, wykonywane na Festiwalu przez Urszulę Kryger.
Paul Kletzki
Piano Chamber Music
Sonata op. 12
Trio op. 16
Magdalena Kling-Fender - skrzypce (w Trio)
Łukasz Błaszczyk - skrzypce (w Sonacie)
Robert Fender - wiolonczela
Adam Manijak - fortepian
DUX 2013.
______
*To nie jedyny, na szczęście, krążek z muzyką Kleckiego. Przypomnieć trzeba pionierską płytę firmy NAXOS, m. in. z koncertem fortepianowym, a także fragment krążka Acte Prealable z Triem na flet, skrzypce i altówkę. Na youtube posłuchać można III Symfonii kierowanej przez Thomasa Sanderlinga.