piątek, 24 maja 2013

JADWIDZE PIETRASZKIEWICZ - KU ŻYWEJ PAMIĘCI

Łódź, 24 maja 2013 r.

Wielmożny Pan
WITOLD STĘPIEŃ
Marszałek Województwa Łódzkiego



Szanowny Panie Marszałku!
Proszę, by przyjął Pan - jako osoba sprawująca pieczę nad Teatrem Wielkim w Łodzi - wyrazy szczerego żalu z powodu śmierci Jadwigi Pietraszkiewicz.
Odeszła bowiem artystka w szczególny sposób zasłużona dla życia operowego Łodzi i kraju - nie tylko słynna odtwórczyni partii sopranowych w operach Borodina, Czajkowskiego, Pucciniego czy Verdiego, ale także najwybitniejsza - obok Olgi Olginy - łódzka pedagożka śpiewu, spod skrzydeł której wyfrunęli artyści tak różnorodni, ale zawsze rozpoznawalni, jak Urszula Kryger,  Agnieszka Makówka, Joanna Woś, Borys Ławreniw, Andrzej Niemierowicz czy Piotr Nowacki.

Wraz z odejściem Maestry zamknął się też ważny i wyróżniający się etap historii łódzkiej opery. Etap, o którym nie należy zapominać.
Z dużym poczuciem satysfakcji odnotowałem wczoraj archiwalne zdjęcia i komentarze, które pojawiły się na profilu facebookowym Teatru Wielkiego.

Szybko jednak poczucie satysfakcji zamieniło się w poczucie smutku.
Ani wczoraj, ani dziś na frontonie Teatru nie wypatrzyłem bowiem kirów. Kir pojawił się bodaj tylko nad wejściem do Teatru od strony ulicy Jaracza.
Nie trzeba być urbanistą czy hermeneutą, żeby wiedzieć, iż front budynku ma inne znaczenie symboliczne niż jego tył, że plac funkcjonuje podług innych symbolicznych praw, niż parking dla pracowników Teatru.
Nie trzeba także nikogo przekonywać, że wpisany na trwałe w krajobraz Łodzi budynek Teatru jest właściwym miejscem na to, by godnie upamiętnić odejście ważnej dla opery śpiewaczki.

Decyzja władz Teatru jest wprawdzie odpowiedzią na fragment mojego listu otwartego wystosowanego do Pana, niemniej decyzją nieudaną - gest upamiętnienia Jadwigi Pietraszkiewicz okazuje się bowiem gestem, który dyskredytuje Jej rangę jako wokalistki i pedagożki śpiewu.  

Dlatego, nie ufając władzom opery łódzkiej, zwracam się do Pana z prośbą o inicjatywę zmierzającą do trwałego upamiętnienia postaci Jadwigi Pietraszkiewicz.

Jak sądzę, dobrym pomysłem byłoby powołanie dorocznego wieczoru operowego imienia Maestry, w ramach którego można by łączyć siły zespołów TW z wychowankami Akademii Muzycznej.
Pomysł ten wydaje mi się dobry dlatego że uczyni z osoby Pietraszkiewicz nie pomnik, ale element żywej tradycji; wpisuje się on także w najlepsze obyczaje ważnych scen operowych.

Łódź posiada - niestety - krótką pamięć o ważnych dla niej osobach. 
Stefania Skwarczyńska czy Paweł Klecki zostali już niemal zapomniani.

Powoli usuwa się w niepamięć artystów żyjących. 
W Teatrze nie ma śladu po Teresie Kubiak, młodsze pokolenie melomanów nie wie nawet, że była ona solistką łódzkiej sceny. 
W sumie bez echa przeszedł jubileusz Zenona Kowalskiego (w jednym z mało kulturalnych i wybitnie złośliwych komentarzy do mojego wpisu na blogu obiecano wprawdzie jubileusz ten uczcić po otwarciu remontowanego budynku, póki co jednak ani o tym słychu, ani widu, a artysta otrzymuje coraz bardziej marginalne role, zdecydowanie poniżej swoich możliwości - vide Tosca, która była dobrym pretekstem do obchodu dwóch jubileuszy: Kowalskiego i Tadeusza Kozłowskiego).
Nie ma też szans, żeby trzydziestolecie pracy obszedł na scenie Wielkiego zasłużony dla niej Krzysztof Bednarek

Decyzja o trwałym upamiętnieniu Jadwigi Pietraszkiewicz, na przykład w proponowanej przeze mnie formie, byłaby wyrazem sprzeciwu wobec utraty pamięci.
Byłaby także pięknym gestem wspierania kultury i tradycji, a jak wiadomo, naród umiera wtedy, gdy umierają jego kultura i zasilająca ją tradycja. 



Marcin M. Bogusławski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...