środa, 20 stycznia 2016

POLSKA W KLINCZU POPULIZMU

Jak podaje Słownik Języka Polskiego populizm to „popieranie lub lansowanie idei, zamierzeń, głównie politycznych i ekonomicznych, zgodnych z oczekiwaniami większości społeczeństwa w celu uzyskania jego poparcia i zdobycia wpływów lub władzy”. Działania populistyczne posługują się, moim zdaniem, kłamstwem społecznym, o którym pisałem już w Medium Publicznym. Gwoli przypomnienia, z kłamstwem społecznym mamy do czynienia, „gdy jakaś społeczność jest oszukiwana lub przynajmniej dochodzi do próby wprowadzenia jej w błąd przez jednostkę”, a także „kiedy jakaś grupa społeczna, np. mafia, partia, sekta czy kierownictwo sekty, okłamuje jednostkowe osoby albo inną społeczność” (Wojciech Chudy, Filozofia kłamstwa).

Z populizmem i kłamstwem społecznym mieliśmy niewątpliwie do czynienia w związku z wczorajszą debatą na temat Polski w Parlamencie Europejskim. Wystarczy przypomnieć, że jako sukces RP w kwestii polityki migracyjnej Beata Szydło wskazała przyjęcie miliona uchodźców z Ukrainy. Twarde dane są jednak inne: „W trakcie największe napływu wniosków o nadanie statusu uchodźcy, to jest w latach 2014 i 2015, wniosków tych było odpowiednio 2318 i 2298. Trochę mniej tych wniosków rozpatrzono pozytywnie (…).To nie jest tak, że Polska w ogóle nie przyjmuje uchodźców. W 2013 i 2015 roku wydano po dwie decyzje o nadaniu statusu uchodźcy obywatelom Ukrainy. Po prostu przy liczbie wniosków w 2014 i 2015, liczba "2" uległa takiemu spłaszczeniu, że nie widać jej na powyższym wykresie.
No i chociaż pani Szydło przeszacowała o około milion liczbę ukraińskich uchodźców w Polsce, mówiąc o milionie ukraińskich uchodźców w Polsce, to przecie na przykład 11 osobom pozwolono w 2014 na pobyt tolerowany*. Podobnie kłamliwe są zapewnienia, że działania PiS mieszczą się w ramach wyznaczonych Polsce przez Konstytucję. Przypomnę kilka artykułów:
Art. 1: Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Art. 2: Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Art. 25: 2. Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym. Art. 32: 1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. 2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Mimo tych zapisów Beata Szydło jasno deklaruje, że „Polska jest państwem, które broni wartości. My mówimy bardzo silnie: kultura chrześcijańska i społeczna nauka Kościoła powinny być realizowane i nie wstydzimy się tego”. Deklaracja ta realizowana jest choćby przez PiSowski Pełnomocnik ds. Równego Traktowania będzie korzystał z pomocy Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris we wskazywaniu obszarów dyskryminacji w Polsce. Problem z tym, że Ordo Iuris to „jedna z najbardziej agresywnych, skrajnie homofobicznych i transfobicznych organizacji, aktywnie promująca uprzywilejowanie religijnych, skrajnych fundamentalistów w życiu publicznym”. Rząd wstrzymał również pracę nad prawem mającym chronić mniejszości seksualne przed mową nienawiści*
Internauci bezlitośnie tropią inne kłamstwa, wygłaszane wczoraj w Parlamencie Europejskim. Tytułem przykładu podam jeszcze dwa. I tak, na FBkowym profilu Żałosna Logika można przeczytać: „Prof. Legutko w czasie debaty pytał się gdzie byli posłowie europarlamentu gdy poprzedni rząd po objęciu władzy masowo wyrzucał dziennikarzy z mediów publicznych. Na podstawie wikipedii, odtworzyłem jak PO w 2007 roku, od razu po objęciu władzy wyrzucała gwiazdy niepokornego dziennikarstwa:
Jacek Karnowski - Po reorganizacji w telewizji Puls (2008-przyp.mój) został kierownikiem redakcji nadawanej w TVP2 Panoramy. W latach 2009-2010 był szefem Wiadomości TVP1.
Rafał Ziemkiewicz - W TVP Info od października 2007 do 2008 prowadził program „O co chodzi?”, a po jego zastąpieniu w latach 2008–2011 cotygodniowy „Antysalon Ziemkiewicza” (niedziela, godz. 10:00), tudzież „Poranek Info”.
Bronisław Wildstein - Od 2008 ponownie w TVP jako autor i prowadzący Cienie PRL-u. Przez 2 lata, od września 2008 do października 2010, prowadził w TVP1 autorski program Bronisław Wildstein przedstawia.
Jan Pospieszalski - Od 2004 do lutego 2011 prowadził w TVP2, a później w TVP1 program publicystyczny Warto rozmawiać. Od listopada 2011 tworzy audycję o identycznej formule zatytułowaną Jan Pospieszalski: Bliżej emitowaną w TVP Info.
Anita Gargas - w 2007 awansowano na szefową [redakcji publicystyki TVP], zaś w 2009 objęła stanowisko zastępcy dyrektora TVP1. 3 lutego 2010 audycja Misja specjalna wróciła na antenę TVP. Po 10 kwietnia 2010 reportaże Misji specjalnej wielokrotnie dotyczyły śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Program był emitowany do 19 października 2010
Michał Karnowski - Od września 2006 do lutego 2009 oraz ponownie od lutego 2010 do września 2011 prowadził w Programie III Polskiego Radia Salon Polityczny.
Joanna Lichocka - W latach 2007–2009 prowadziła, najpierw w TVP1, następnie w TVP Info, program Forum. Do 2010 bywała także komentatorką w programie publicystycznym Antysalon Ziemkiewicza nadawanym w TVP Info. W 2010 prowadziła w TVP1 programy Z refleksem i Kwadrans po ósmej. W tym samym roku była wśród prowadzących obie debaty prezydenckie między Bronisławem Komorowskim a Jarosławem Kaczyńskim. Rada Etyki Mediów uznała jej postawę w czasie jednej z tych debat za stronniczą.
Marzena Paczuska (nowa szefowa Wiadomości) - Paczuska była w przeszłości związana z „Wiadomościami” - w latach 2009-2010 była zastępcą ich ówczesnego szefa Jacka Karnowskiego, przez chwilę też kierowała programem. Wcześniej przez wiele lat była wydawcą „Wiadomości”, poza tym była też wydawcą w TVP Info. W 2011 roku przeszła do redakcji reportażu TVP1”.
A Krzysiek Łoś zauważył, że Beata Szydło kłamała  „mówiąc, że w polskim parlamencie osoby na widowni mogą klaskać. Tymczasem Zarządzenie nr 1 Marszałka Sejmu z dnia 9 stycznia 2008 r. w §65 wyraźnie tego zabrania (http://www.sejm.gov.pl/kancelaria/zarz1_2008.pdf).”.

Trudno zatem nie zgodzić się z Leszkiem Balcerowiczem, który komentując obniżenie ratingu dla Polski Balcerowicz uznał aktualnie rządzących za polityków populistycznych, niekompetentnych, a nawet fanatycznych. Problem z tym, że samego Balcerowicza oraz wiernych jego wizji polityki i państwa polityków, także uznać można za fanatyków i populistów. Mój zasadniczy problem z osobami pokroju Balcerowicza, ale także Ryszarda Petru, wiąże się z dwiema powiązanymi ze sobą sprawami. Po pierwsze, z przyjmowanym przez nich założeniem, że neoliberalny model gospodarki nie jest jednym z wielu modeli, ale modelem obiektywnym, bo rzekomo „naukowym”. Po drugie, z prezentowaniem własnego stanowiska jako dotyczącego ściśle właśnie gospodarki. Neoliberalizm, w czym zgadzam się z Andrzejem Szahajem, nie jest jednak „tylko zespołem poglądów na gospodarkę”. Uznać go raczej trzeba za „cały światopogląd, którego wyznawcy bezkrytycznie wierzą w pewne dogmaty, tak jak wierzy się w dogmaty religijne, i nie są ich w stanie przekonać żadne argumenty nawiązujące do historii i faktycznej praktyki społecznej”. Właśnie wiara w porządek neoliberalny powoduje, że inne modele gospodarki uważa się z góry za błędne, nie podejmuje się więc z nimi dyskusji, ale odrzuca. A dogmatów tych wskazać da się wiele, by wspomnieć o tzw. „teorii skapywania”, o wierze w uzdrawiającą moc prywatyzacji i mierzenia wzrostu współczynnikiem PKB, czy niechęci do związków zawodowych i przywilejów pracowniczych. Nie kto inny, ale właśnie Balcerowicz uznał sformułowanie „umowa śmieciowa” za mowę nienawiści, a Ryszard Petru uderzył w tony antyzwiązkowe koncentrując się na ręcznikach i karmie dla psa Piotra Dudy. Balcerowicz nie zauważył choćby tego, że Polska jest rekordzistą w UE jeśli chodzi o zatrudnianie pracowników na „śmieciówkach”, co wytknęła nam Komisja Europejska. Petru z kolei nie zauważył, że potrzebna była batalia przed Trybunałem Konstytucyjnym, żeby wszystkich pracowników w Polsce objąć prawem do zrzeszania się. Pewnie i tak nie spowoduje to wielkich zmian, polscy przedsiębiorcy bowiem negatywnie postrzegają działalność związków zawodowych. (Warto przypomnieć, że w badaniu SGH na próbie 600 właścicieli i menedżerów małych i średnich firm, 35proc. uznało, „że związki w ogóle nie powinny działać w firmach, a 26 proc. chciałoby je widzieć jedynie w przedsiębiorstwach publicznych”*). PKB nie uwzględnia z kolei prac domowych, pracy „na czarno”, wolontariatu czy „«kosztu» niszczenia dóbr «oferowanych darmo» przez przyrodę”, czyli nieodwracalnego zubożenia stanowiących wspólne dziedzictwo dóbr naturalnych. PKB w końcu nie mówi nic o dystrybucji bogactwa, a jego wzrost nie oznacza, że wszyscy odnoszą korzyści (zob.Gilbert Rist, Urojenia ekonomii). Perspektywa przyjmowana przez Balcerowicza i Petru sprzyja sytuacji, w której pracownik widziany jest głównie jako przykry koszt, a nie cenny zasób, by przywołać opinię Szahaja. Sprzyja także utrwalaniu „kultury upokorzenia”, której wyrazem są choćby folwarczne relacje łączące pracodawców i pracowników w korporacjach. Odnotuję tu jeszcze jeden problem — retoryka „sprzyjania przedsiębiorcom”, która rozpowszechnia i umacnia określone stereotypy, de facto wyraża interesy takich grup jak Bussines Center Club czy Lewiatan, reprezentantów dużych graczy, których sytuacja jest skrajnie odmienna niż choćby mikroprzedsiębiorców. Zgadzam się z Szahajem, że ortodoksyjni wyznawcy neoliberalizmu, jak Balcerowicz, Janusz Lewandowski czy Jan Krzysztof Bielecki włączyli się w procesu budowy klimatu neoliberalnego „przyzwolenia dla gargantuicznego rozdęcia sektora finansowego gospodarki; spekulacji finansowej na wielką skalę jako normalnego narzędzia potęgowania zysków; wymykania się korporacji spod prawodawstwa państwowego, objawiającego się przede wszystkim bezkarnym redukowaniem wymiaru płaconych podatków do minimum; potęgowania ryzykowności poszczególnych działań do poziomu przekraczającego wszelkie granice rozsądku; rozpowszechnienia się podejścia preferującego natychmiastowy zysk bez oglądania się na długotrwałe konsekwencje (…); zachwiania kruchej równowagi między kapitałem a pracę na rzecz tego pierwszego; wzrostu społecznych nierówności”. Wszystkie te zjawiska doprowadziły do ostatniego kryzysu finansowego, który jednak nie spowodował, że ludzie pokroju Balcerowicza czy Petru w jakiś zasadniczy sposób dokonali korekty swoich poglądów.

Demokracja w kształcie opisanych przez polską Konstytucję ma być systemem akceptującym społeczny pluralizm. A więc także wielość interesów, które winno się oceniać w perspektywie sprawiedliwości społecznej. Rządy, które uznałbym za dobre, to takie, które są w stanie odpowiedzieć na tę wielość. Populizm, posługujący się kłamstwem społecznym, polega dla mnie na tym, że wizerunkowo akceptujemy wielość i liczymy się z nią, w praktyce działamy na rzecz ściśle określonej grupy. PiS — mimo obietnic i deklaracji — rządzi w imieniu i dla dobra części społeczeństwa, uznanego przez tę partię za prawdziwie polską. Balcerowicz i Petru — mimo retoryki obrony demokracji i wolności — widzą państwo przez pryzmat zwycięzców na neoliberalnym wolnym rynku. Ma to dla mnie niewiele wspólnego z demokracją, a więcej z „teorematem dyktatury” (sformułowanie Pierre’a Rosenstiehla i Jeana Petito, czyli ze wskazaniem „uniwersalnego przyjaciela społeczeństwa”, który na barkach wielu realizował będzie swoje korzyści.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...