Jak
podaje Słownik Języka Polskiego populizm
to „popieranie lub lansowanie idei, zamierzeń, głównie politycznych i
ekonomicznych, zgodnych z oczekiwaniami większości społeczeństwa w celu
uzyskania jego poparcia i zdobycia wpływów lub władzy”. Działania populistyczne
posługują się, moim zdaniem, kłamstwem społecznym, o którym pisałem już w
Medium Publicznym. Gwoli przypomnienia, z kłamstwem społecznym mamy do
czynienia, „gdy jakaś społeczność jest oszukiwana lub przynajmniej dochodzi
do próby wprowadzenia jej w błąd przez jednostkę”, a także „kiedy
jakaś grupa społeczna, np. mafia, partia, sekta czy kierownictwo sekty,
okłamuje jednostkowe osoby albo inną społeczność” (Wojciech Chudy, Filozofia kłamstwa).
Z
populizmem i kłamstwem społecznym mieliśmy niewątpliwie do czynienia w związku
z wczorajszą debatą na temat Polski w Parlamencie Europejskim. Wystarczy
przypomnieć, że jako sukces RP w kwestii polityki migracyjnej Beata Szydło
wskazała przyjęcie miliona uchodźców z
Ukrainy. Twarde dane są jednak inne: „W trakcie największe napływu wniosków
o nadanie statusu uchodźcy, to jest w latach 2014 i 2015, wniosków tych było
odpowiednio 2318 i 2298. Trochę mniej tych wniosków rozpatrzono
pozytywnie (…).To nie jest tak, że Polska w ogóle nie przyjmuje uchodźców. W
2013 i 2015 roku wydano po dwie decyzje o nadaniu statusu uchodźcy obywatelom
Ukrainy. Po prostu przy liczbie wniosków w 2014 i 2015, liczba
"2" uległa takiemu spłaszczeniu, że nie widać jej na powyższym
wykresie.
No
i chociaż pani Szydło przeszacowała o około milion liczbę ukraińskich uchodźców
w Polsce, mówiąc o milionie ukraińskich uchodźców w Polsce, to przecie na
przykład 11 osobom pozwolono w 2014 na pobyt
tolerowany”*. Podobnie kłamliwe są zapewnienia, że działania PiS mieszczą
się w ramach wyznaczonych Polsce przez Konstytucję. Przypomnę kilka artykułów:
Art.
1: Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Art. 2:
Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym
zasady sprawiedliwości społecznej. Art. 25: 2. Władze publiczne w
Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań
religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich
wyrażania w życiu publicznym. Art. 32: 1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy
mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. 2. Nikt nie może być
dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek
przyczyny.
Mimo
tych zapisów Beata Szydło jasno deklaruje, że „Polska jest państwem, które
broni wartości. My mówimy bardzo silnie: kultura chrześcijańska i społeczna
nauka Kościoła powinny być realizowane i nie wstydzimy się tego”. Deklaracja ta
realizowana jest choćby przez PiSowski Pełnomocnik ds. Równego Traktowania
będzie korzystał z pomocy Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris we
wskazywaniu obszarów dyskryminacji w Polsce. Problem z tym, że Ordo Iuris to
„jedna z najbardziej agresywnych, skrajnie homofobicznych i transfobicznych
organizacji, aktywnie promująca uprzywilejowanie religijnych, skrajnych
fundamentalistów w życiu publicznym”. Rząd wstrzymał również pracę nad prawem
mającym chronić mniejszości seksualne przed mową nienawiści*.
Internauci
bezlitośnie tropią inne kłamstwa, wygłaszane wczoraj w Parlamencie Europejskim.
Tytułem przykładu podam jeszcze dwa. I tak, na FBkowym profilu Żałosna Logika
można przeczytać: „Prof. Legutko w czasie debaty pytał się gdzie byli posłowie
europarlamentu gdy poprzedni rząd po objęciu władzy masowo wyrzucał
dziennikarzy z mediów publicznych. Na podstawie wikipedii, odtworzyłem jak PO w
2007 roku, od razu po objęciu władzy wyrzucała gwiazdy niepokornego
dziennikarstwa:
Jacek
Karnowski - Po reorganizacji w telewizji Puls (2008-przyp.mój) został
kierownikiem redakcji nadawanej w TVP2 Panoramy. W latach 2009-2010 był szefem
Wiadomości TVP1.
Rafał
Ziemkiewicz - W TVP Info od października 2007 do 2008 prowadził program „O co
chodzi?”, a po jego zastąpieniu w latach 2008–2011 cotygodniowy „Antysalon
Ziemkiewicza” (niedziela, godz. 10:00), tudzież „Poranek Info”.
Bronisław
Wildstein - Od 2008 ponownie w TVP jako autor i prowadzący Cienie PRL-u. Przez
2 lata, od września 2008 do października 2010, prowadził w TVP1 autorski
program Bronisław Wildstein przedstawia.
Jan
Pospieszalski - Od 2004 do lutego 2011 prowadził w TVP2, a później w TVP1
program publicystyczny Warto rozmawiać. Od listopada 2011 tworzy audycję o
identycznej formule zatytułowaną Jan Pospieszalski: Bliżej emitowaną w TVP
Info.
Anita
Gargas - w 2007 awansowano na szefową [redakcji publicystyki TVP], zaś w 2009
objęła stanowisko zastępcy dyrektora TVP1. 3 lutego 2010 audycja Misja
specjalna wróciła na antenę TVP. Po 10 kwietnia 2010 reportaże Misji specjalnej
wielokrotnie dotyczyły śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Program był
emitowany do 19 października 2010
Michał
Karnowski - Od września 2006 do lutego 2009 oraz ponownie od lutego 2010 do
września 2011 prowadził w Programie III Polskiego Radia Salon Polityczny.
Joanna
Lichocka - W latach 2007–2009 prowadziła, najpierw w TVP1, następnie w TVP
Info, program Forum. Do 2010 bywała także komentatorką w programie
publicystycznym Antysalon Ziemkiewicza nadawanym w TVP Info. W 2010 prowadziła
w TVP1 programy Z refleksem i Kwadrans po ósmej. W tym samym roku była wśród
prowadzących obie debaty prezydenckie między Bronisławem Komorowskim a
Jarosławem Kaczyńskim. Rada Etyki Mediów uznała jej postawę w czasie jednej z
tych debat za stronniczą.
Marzena
Paczuska (nowa szefowa Wiadomości) - Paczuska była w przeszłości związana z „Wiadomościami”
- w latach 2009-2010 była zastępcą ich ówczesnego szefa Jacka Karnowskiego,
przez chwilę też kierowała programem. Wcześniej przez wiele lat była wydawcą
„Wiadomości”, poza tym była też wydawcą w TVP Info. W 2011 roku przeszła do
redakcji reportażu TVP1”.
A
Krzysiek Łoś zauważył, że Beata Szydło kłamała
„mówiąc, że w polskim parlamencie osoby na widowni mogą klaskać.
Tymczasem Zarządzenie nr 1 Marszałka Sejmu z dnia 9 stycznia 2008 r. w §65
wyraźnie tego zabrania (http://www.sejm.gov.pl/kancelaria/zarz1_2008.pdf).”.
Trudno
zatem nie zgodzić się z Leszkiem Balcerowiczem, który komentując obniżenie
ratingu dla Polski Balcerowicz uznał aktualnie rządzących za polityków
populistycznych, niekompetentnych, a nawet fanatycznych. Problem z tym, że
samego Balcerowicza oraz wiernych jego wizji polityki i państwa polityków,
także uznać można za fanatyków i populistów. Mój zasadniczy problem z osobami
pokroju Balcerowicza, ale także Ryszarda Petru, wiąże się z dwiema powiązanymi
ze sobą sprawami. Po pierwsze, z przyjmowanym przez nich założeniem, że
neoliberalny model gospodarki nie jest jednym z wielu modeli, ale modelem
obiektywnym, bo rzekomo „naukowym”. Po drugie, z prezentowaniem własnego
stanowiska jako dotyczącego ściśle właśnie gospodarki. Neoliberalizm, w czym
zgadzam się z Andrzejem Szahajem, nie jest jednak „tylko zespołem poglądów na
gospodarkę”. Uznać go raczej trzeba za „cały światopogląd, którego wyznawcy
bezkrytycznie wierzą w pewne dogmaty, tak jak wierzy się w dogmaty religijne, i
nie są ich w stanie przekonać żadne argumenty nawiązujące do historii i
faktycznej praktyki społecznej”. Właśnie wiara w porządek neoliberalny
powoduje, że inne modele gospodarki uważa się z góry za błędne, nie podejmuje
się więc z nimi dyskusji, ale odrzuca. A dogmatów tych wskazać da się wiele, by
wspomnieć o tzw. „teorii skapywania”, o wierze w uzdrawiającą moc prywatyzacji
i mierzenia wzrostu współczynnikiem PKB, czy niechęci do związków zawodowych i
przywilejów pracowniczych. Nie kto inny, ale właśnie Balcerowicz uznał
sformułowanie „umowa śmieciowa” za mowę nienawiści, a Ryszard Petru uderzył w
tony antyzwiązkowe koncentrując się na ręcznikach i karmie dla psa Piotra Dudy.
Balcerowicz nie zauważył choćby tego, że Polska jest rekordzistą w UE jeśli
chodzi o zatrudnianie pracowników na „śmieciówkach”, co wytknęła nam Komisja
Europejska. Petru z kolei nie zauważył, że potrzebna była batalia przed
Trybunałem Konstytucyjnym, żeby wszystkich pracowników w Polsce objąć prawem do
zrzeszania się. Pewnie i tak nie spowoduje to wielkich zmian, polscy
przedsiębiorcy bowiem negatywnie postrzegają działalność związków zawodowych.
(Warto przypomnieć, że w badaniu SGH na próbie 600 właścicieli i menedżerów
małych i średnich firm, 35proc. uznało, „że związki w ogóle nie powinny działać
w firmach, a 26 proc. chciałoby je widzieć jedynie w przedsiębiorstwach
publicznych”*). PKB nie uwzględnia z kolei prac domowych, pracy „na czarno”,
wolontariatu czy „«kosztu» niszczenia dóbr «oferowanych darmo» przez przyrodę”,
czyli nieodwracalnego zubożenia stanowiących wspólne dziedzictwo dóbr
naturalnych. PKB w końcu nie mówi nic o dystrybucji bogactwa, a jego wzrost nie
oznacza, że wszyscy odnoszą korzyści (zob.Gilbert Rist, Urojenia ekonomii). Perspektywa przyjmowana przez Balcerowicza i
Petru sprzyja sytuacji, w której pracownik widziany jest głównie jako przykry
koszt, a nie cenny zasób, by przywołać opinię Szahaja. Sprzyja także utrwalaniu
„kultury upokorzenia”, której wyrazem są choćby folwarczne relacje łączące
pracodawców i pracowników w korporacjach. Odnotuję tu jeszcze jeden problem —
retoryka „sprzyjania przedsiębiorcom”, która rozpowszechnia i umacnia określone
stereotypy, de facto wyraża interesy
takich grup jak Bussines Center Club czy Lewiatan, reprezentantów dużych
graczy, których sytuacja jest skrajnie odmienna niż choćby
mikroprzedsiębiorców. Zgadzam się z Szahajem, że ortodoksyjni wyznawcy
neoliberalizmu, jak Balcerowicz, Janusz Lewandowski czy Jan Krzysztof Bielecki
włączyli się w procesu budowy klimatu neoliberalnego „przyzwolenia dla
gargantuicznego rozdęcia sektora finansowego gospodarki; spekulacji finansowej
na wielką skalę jako normalnego narzędzia potęgowania zysków; wymykania się
korporacji spod prawodawstwa państwowego, objawiającego się przede wszystkim
bezkarnym redukowaniem wymiaru płaconych podatków do minimum; potęgowania
ryzykowności poszczególnych działań do poziomu przekraczającego wszelkie
granice rozsądku; rozpowszechnienia się podejścia preferującego natychmiastowy
zysk bez oglądania się na długotrwałe konsekwencje (…); zachwiania kruchej
równowagi między kapitałem a pracę na rzecz tego pierwszego; wzrostu
społecznych nierówności”. Wszystkie te zjawiska doprowadziły do ostatniego
kryzysu finansowego, który jednak nie spowodował, że ludzie pokroju
Balcerowicza czy Petru w jakiś zasadniczy sposób dokonali korekty swoich
poglądów.
Demokracja
w kształcie opisanych przez polską Konstytucję ma być systemem akceptującym
społeczny pluralizm. A więc także wielość interesów, które winno się oceniać w
perspektywie sprawiedliwości społecznej. Rządy, które uznałbym za dobre, to
takie, które są w stanie odpowiedzieć na tę wielość. Populizm, posługujący się
kłamstwem społecznym, polega dla mnie na tym, że wizerunkowo akceptujemy
wielość i liczymy się z nią, w praktyce działamy na rzecz ściśle określonej
grupy. PiS — mimo obietnic i deklaracji — rządzi w imieniu i dla dobra części
społeczeństwa, uznanego przez tę partię za prawdziwie polską. Balcerowicz i
Petru — mimo retoryki obrony demokracji i wolności — widzą państwo przez
pryzmat zwycięzców na neoliberalnym wolnym rynku. Ma to dla mnie niewiele
wspólnego z demokracją, a więcej z „teorematem dyktatury” (sformułowanie
Pierre’a Rosenstiehla i Jeana Petito, czyli ze wskazaniem „uniwersalnego
przyjaciela społeczeństwa”, który na barkach wielu realizował będzie swoje
korzyści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.