Można śmiać się z popularnych seriali, ale myślę ostatnimi czasy, że spełniają one niezastąpioną rolę edukacyjną. Promuje się w nich zdrowe życie, miłosierdzie dla karpia. I tolerancję (choć wolałbym pewnie mówić o akceptacji czy zrozumieniu, jako że słowa tolerancja nie znoszą).
W 'Barwach szczęścia' mieli odwagę pokazać związek gejów. Taki zwyczajny, żadne haj lajf, żaden promiskuityzm. Mieli odwagę pokazać proces wyautowania - przed rodzicami, przed mieszkańcami osiedla. Mieli odwagę pokazać próbę zmieniania siebie przez romans z kobietą. Jeden z bohaterów dorobił się przez to dziecka. Które poznał po latach i przed którym także musiał się wyautować. Bolesny wątek; poplątany, obnażający mechanizmy egoizmu, różnorakich fobii, życiowego dramatu. Gdy Władek mówił swojemu dziecku, że on niczego nie wybierał i po prostu taki jest, targnęło mną w środku. Ile ludzi przechodzi przez taki dramat każdego dnia... I dla ilu ludzi wciąż taki dramat nie istnieje, bo prościej go nie widzieć. Dla ilu..?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”
Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...
-
Nie będę krył, że należę do tej części melomanów, których cieszy "historycznie poinformowany" nurt wykonywania muzyki dawnej. Nam...
-
Podróż zimowa z poezją Stanisława Barańczaka to opowieść pozbawiona nawet iskier nadziei. Jest trzeźwa, ostra i smutna ocena naszej wsp...
Zastanawiam się na ile seriale ciągnące się niczym włoski makaron przyczynią się do widzenia określonych spraw z jednej perspektywy. Fani telenowel kopiują obraz widziany na ekranie telewizora na obraz rzeczywisty, a ten ostatni bywa różny od tego kreowanego. Czy określenie "To takie życiowe!" przylgnie do wyreżyserowanej sytuacji? Każdego dnia dokonuję coming outu, za każdym razem, kiedy staję twarzą w twarz z krzykliwie zamanifestowanym brakiem szacunku oraz elementarnych zasad kultury i kiedy we własnym domu spotykam się z cichą homofobią.
OdpowiedzUsuńWyleźć z szafy znaczy wykonać pewną pracę. Pracę nad sobą. Nad świadomością siebie. Oznacza także konsekwentne działanie: dla mnie to każdorazowe pokonanie niepewności. Orientacja nie podlega wyborowi, jest wrodzoną częścią człowieka. Immanentna każdej osobie potrzebuje prawa i przestrzeni do swobodnej realizacji. Orientacja nieheteroseksualna nie jest dysfunkcją, ale jedną z możliwości, która zdarza się częściej niż się na ogół uważa. Z upływem czasu zastanawiam się: dlaczego niektórzy stają przed koniecznością tłumaczenia się przed innymi z tego, co i jak czują, są z tego rozliczani i poddawani osądowi? Każdy urodził się jakiś. Ja nie widzę powodu, dla którego miałby budzić się we mnie żal czy lęk z powodu którejś z cech. Bo orientacja nie jest ani zaletą ani wadą: jest po prostu cechą.