„Nie pozostawił niestety żadnych
nagrań płytowych — i być może dlatego dziś zapomniano już po trosze o tym
wielkim artyście”
— tymi słowami zamykał Józef Kański
swój szkic o Stefanie Belinie-Skupiewskim, który ukazał się w 1998 r. w drugim
wydaniu Mistrzów sceny operowej. Sytuacja na szczęście nie jest aż tak
zła. Nie tylko wiadomo, że nagrał kilka arii operowych dla Odeonu, ale są to
nagrania do zdobycia. Powstawały w latach 1911-1913, a więc wkrótce po tym, gdy
artysta przestawił swój głos z barytonu na tenor. Zresztą już jako baryton
zwracał uwagę „tenorowym zabarwieniem”, czemu wyraz daje recenzja po jego występie
w Charkowie w 1910 r.:
„Z gorącym przyjęciem spotkał się
p. Skupiewski […] obdarzony barytonem o wyjątkowej sile i pięknej barwie. Wyjątkowy
głos, którym natura szczodrze obdarzyła tego młodego śpiewaka, skłonił go do
poważnego zajęcia się jego kształceniem. Obecnie pan Skupiewski otrzymał już
engagement do Królewskiej Opery w Monachium. […] P. Skupiewski jest jeszcze
bardzo młody, ale piszę o tym, ponieważ czeka go wielka kariera artystyczna,
bowiem ma piękne warunki zewnętrzne, nerw artystyczny, temperament, muzykalność
i wrażliwość. Baryton p. Skupiewskiego, o tenorowym zabarwieniu, dźwięku jasnym
i lekkim, wyjątkowej piękności, osiąga swobodnie górne la […]. Śpiew
jego dostarcza ogromnej satysfakcji i zniewala słuchaczy pięknym timbrem głosu,
młodzieńczym zapałem i wytwornym smakiem. […] Oklaskom, którymi publiczność
obdarzyła młodego śpiewaka, zdawało się nie być końca”*.
Angaż w Królewskiej Operze w
Monachium przypadł na lata 1911-1912, po czym w okresie od 1912 do 1915 związał
się Belina z Deutsches Theater w Pradze.
Jego debiut miał miejsce kilka lat
wcześniej — w 1908 r. wystąpił w Stadttheater w St. Gallen jak Tonio w Pajacach.
Był wtedy jeszcze studentem Politechniki w Karlsruhe, gdzie uzyskał dyplom inżynierski,
ucząc się jednocześnie śpiewu u profesora Jakuba Stückgolda. W Monachium opiekę
nad nim objęli śpiewak (baryton) i reżyser Anton Fuchs oraz dyrygent Felix J.
Mottl, jedna z legendarnych postaci związanych z Festiwalami Wagnerowskimi w
Bayreuth. Pierwszy uczył Skupiewskiego gry aktorskiej. Z drugim pracował nad
stroną muzyczną swych ról.
Niepospolity materiał, który miał „z
natury” połączony ze znakomitym opanowaniem rzemiosła wokalnego i scenicznego
pozwoliły Skupiewskiemu na rozwinięcie znakomitej kariery śpiewaczej, która
toczyła się zasadniczo poza granicami Polski. W 1914 r. związał się na kilka
lat z operą w jego rodzinnym Kijowie, występując na innych scenach Rosji, jak
Odessa czy Petersburg. Od 1920 działał na terenie Jugosławii. Dzięki Ivanowi
Mirnikovi wiem, że jego ulubioną partnerką na scenie w Zagrzebiu była
mezzosopranistka Helene Sadoven. Kariera wiodła go przez Francję, Włochy — Arturo
Toscanini pozyskał go do La Scali, gdzie śpiewał Tristana i Don Joségo,
używając pseudonimu Stefano Bielena, Amrykę Południową, Hiszpanię i — gościnnie
— Polskę. Pamięta się, że brał udział w światowej prapremierze Króla Edypa Igora
Strawińskiego, ale nie warto zapominać, że śpiewał również w pierwszym
wykonaniu Mawry tego kompozytora, którym dyrygował Grzegorz Fitelberg. Miało
to miejsce w 1922 roku w Paryżu.
Repertuar Skupiewskiego był bardzo
szeroki i obejmował zarówno partie typowo liryczne, choćby Leńskiego, jak
bohaterskie. Jego cecha charakterystyczną zawsze pozostawał jednak specyficzny
liryzm, którym „podszywał” swoje postaci.
„Bo w tym Europejczyku — notował w
1923 r. w Kurierze Warszawskim Skolimowski — znać nie tylko polskie
pochodzenie, lecz i romańską kulturę. To sprawia, że nawet purpury bohaterskich
ról Beliny podbite są aksamitem liryzmu”.
„Głos
jego jest liryczny, w szerokich frazach brzmi całą pełnią, donośnie, z wyrazem
i po męsku” — twierdził w 1921 r. Stanisław Niewiadomski.
A
Wiktor Brégy, który słuchał Skupiewskiego na scenie w Kijowie, wspominał: „Był
obdarzony dużym, ładnym głosem typu półdramatycznego (mezzocharakter), o
metalicznej, nieco gardłowej barwie, którą zawdzięczał niemieckiej szkole”.
Szeroki wachlarz ról mógł opanować
ze znakomitym skutkiem dzięki znakomitej technice śpiewu, a także dużej
inteligencji i samoświadomości. „P.
Skupiewski jako śpiewak ma tę właściwość,
wspólną wszystkim pierwszorzędnym artystom, że nauka nie wycisnęła na
jego głosie cech jakichś jednostronnych, rozporządza on doskonałą dykcją z
pewną skłonnością do podawania samogłosek jasno, czasem może nawet po włosku
zbyt jasno, w ogóle jednak śpiewa wzorowo tą uniwersalną metodą dobrych
artystów, którzy wstęp wszędzie na wielkich scenach znajdują” zauważył
Niewiadomski. Napięcie budował konsekwentnie nie tylko głosem, ale również grą
sceniczną: „Prostota szerokich linii jego śpiewu i gry oddziaływa na
słuchacza z wielką, wzrastającą nieustannie siłą, ona też stanowi podłoże jego
artyzmu. Słuchacz zaledwie dostrzega środki śpiewackie i aktorskie, dzięki
którym ta siła z wolna się zwiększa, a tymczasem Don José wzrósł już do potęgi
dramatycznej olbrzymiej i wstrząsa całym audytorium do głębi”. Szczęśliwie były
to jeszcze lata, w których głównym wyznacznikiem głosów bohaterskich nie był
sam wolumen, w tym umiejętność przebicia się przez dowolną masę dźwięków w
dowolnie wielkiej sali. Dzięki temu posłuchać można było Tristanów tak różnych,
jak Gunnar Graarud i Lauritz Melchior. A także Stefan Belina-Skupiewski,
któremu — można przypuszczać — bliżej było do sztuki Graaruda, tak opisanej (w
kontekście Tristana) przez Dorotę Kozińską: „Trudno sobie wyobrazić
większą przepaść stylistyczną niż ta, która dzieliła ówczesnych rywali.
Paradoksalnie, łabędzi śpiew Graaruda brzmi w naszych uszach „współcześniej”
niż poczynania nieudolnych kontynuatorów tradycji Melchiora. Nieprawdopodobna
muzykalność, pełna identyfikacja z rolą, nieziemskie piękno frazy i umiejętność
zachowania lirycznej barwy we wszystkich rejestrach przywodzą na myśl
skojarzenia z dzisiejszym modelem wykonawstwa historycznego, które dąży nie
tylko do prawdy muzycznej, ale też osadzenia tej „prawdy” w szerszym kontekście
dzieła”.
Karierę sceniczną zakończył w 1928
r. Wrócił wtedy do Polski i zajął się pracą pedagogiczną. Działa wtedy w
Warszawie, także w czasie wojny, gdy na przesłuchanie do niego zgłosił się
Bogdan Paprocki (pod wrażeniem jego talentu miał zaoferować lekcje za darmo,
historia jednak nie pozwoliła wtedy na realizację tych zamiarów). Później
pojawił się na chwilę w Łodzi, po czym udał się na Śląsk, by przejąć po śmierci
Adama Didura kierownictwo Opery Śląskiej. Tam ponownie przecięły się losy
Paprockiego i Beliny, który miał udzielać młodemu koledze lekcji gry przed jego
debiutem scenicznym. Paprocki wcielał się na dyrektorskiej kanapie w Alfreda Germonta, Skupiewski zaś grał Violettę.
Sceną w Bytomiu kierował przez
siedem lat, począwszy od 1946 r. „Niezrozumiałe odwołanie Stefana
Beliny-Skupiewskiego z jego stanowiska równoznaczne było z nie dającą się
wysłowić, wyrządzoną mu krzywdą. Oznaczało ono zarazem niezwykle dotkliwą
stratę dla śpiewaków, pozostawionych bez stałej, a niezawodnej opieki wokalnej
oraz... dla samej instytucji” — wspominał Henryk Woźnica.
Ostatnie lata spędził Skupiewski na
Wybrzeżu. Powołano go na dyrektora Opery Bałtyckiej, uczył także w Państwowej
Wyższej Szkole Muzycznej w Sopocie. Zmarł 2 sierpnia 1962 r.
Wydaje mi się, że rys jego sztuki
przetrwał w kreacjach Paprockiego czy Krystyny Szczepańskiej, którym nadał
niepowtarzalny szlif. W 1963 r. na łamach Ruchy Muzycznego uczczono jego
pamięć poświęcając mu obszerną publikację.
Z nagrań Skupiewskiego szczególnie
piękna wydaje mi się aria z Mignon Thomasa nagrana dla Odeonu
prawdopodobnie w styczniu 1914 r.
"Unfortunately, he hasn't left any records - and maybe that's why
this great artist has been forgotten a little bit today".
- With these words Józef Kański closed his sketch about Stefan
Belina-Skupiewski, which was published in 1998 in the second edition of Mistrzowie
sceny operowej. Fortunately, the situation is not so bad. Not only is it
known that he recorded a few opera arias for Odeon, but these are recordings to
get. They were made between 1911 and 1913, shortly after the artist switched
his voice from baritone to tenor. In fact, as a baritone, he was already
attracting attention with his "tenor" colouring, which is reflected
in his review after his performance in Kharkiv in 1910:
“A warm welcome was given to Mr Skupiewski [...] endowed with a baritone
of exceptional strength and beautiful colour. The exceptional voice, which
nature generously endowed this young singer with, prompted him to take
seriously his education. Currently, Mr Skupiewski has already received an
engagement to the Royal Opera in Munich. [...] P. Skupiewski is still very
young, but I am writing about this because he has a great artistic career ahead
of him, as he has beautiful external conditions, artistic nerve, temperament,
musicality and sensitivity. Mr Skupiewski's baritone, of tenor colour, light
and light sound, of exceptional beauty, freely reaches the upper la
[...]. His singing provides great satisfaction and captivates listeners with
its beautiful timbre of voice, youthful enthusiasm and exquisite taste. [...]
The applause that the audience gave to the young singer seemed to have no end'”.
His engagement at the Royal Opera House in Munich took place between
1911 and 1912, followed by Belina's relationship with the Deutsches Theater in
Prague between 1912 and 1915.
His debut took place a few years earlier - in 1908 he performed at the
Stadttheater in St. Gallen like Tonio in Pajacy. At that time he was still a
student at the Technical University of Karlsruhe, where he received his
engineering degree, while learning to sing with Professor Jakub Stückgold. In
Munich the singer (baritone) and director Anton Fuchs and conductor Felix J.
Mottl, one of the legendary figures associated with the Wagner Festivals in
Bayreuth, took care of him. He was the first to teach Skupiewski acting. With
the second, he worked on the musical side of his roles.
The uncommon material he had "by nature" combined with his
excellent mastery of vocal and stage craftsmanship allowed Skupiewski to
develop an excellent singing career, which took place essentially outside
Poland. In 1914 he joined the opera in his hometown of Kiev for several years,
performing on other stages in Russia, such as Odessa and St. Petersburg. From
1920 onwards, he was active in Yugoslavia. Thanks to Ivan Mirnikov I know that
his favourite partner on the Zagreb stage was mezzo-soprano Helene Sadoven. His
career led him through France, Italy - Arturo Toscanini won him over to La
Scala, where he sang Tristan and Don José, using the pseudonyms of Stefano
Bielena, South America, Spain and - as a guest - Poland. It is remembered that
he took part in the world premiere of Igor Stravinsky's Oedipus Rex, but
it is not worth forgetting that he also sang in the first performance of the
composer's Mavra, conducted by Grzegorz Fitelberg. This took place in
1922 in Paris.
Skupiewski's repertoire was very broad and included both typically
lyrical parts, such as Lenski's, and heroic ones. Its characteristic feature,
however, always remained a specific lyricism with which he
"impersonated" his characters.
"Because in this European," Skolimowski noted in 1923 in Kurier
Warszawski , "we know not only Polish origin but also Roman culture.
This makes even the purples of Belina's heroic roles conquer the velvet of
lyricism".
"His voice is lyrical, in broad phrases, it sounds full, loud, with
expression and manly." - claimed in 1921. Stanisław Niewiadomski.
And Wiktor Brégy, who listened to Skupiewski on stage in Kiev, recalled:
"He was gifted with a large, pretty voice of a semi-dramatic type
(mezzocharacter), with a metallic, somewhat throat-like colour, which he owed
to the German school".
He was able to master a wide range of roles with great effect thanks to
his excellent singing technique as well as great intelligence and
self-awareness. "As a singer, P. Skupiewski has this property, common to
all first-rate artists, that science has not imprinted any one-sided features
on his voice, he has excellent diction with a certain tendency to give vowels
clearly, sometimes even too brightly in Italian, but he sings perfectly with
this universal method of good artists, who find their entrance everywhere on
the great stages", noted Niewiadomski. He built up the tension
consistently not only with his voice but also with his stage play:
"The simplicity of the broad lines of his singing and playing
affects the listener with great and increasing force, which is also the basis
of his artistry. The listener only sees the singing and acting means by which
this power slowly increases, while Don José has already risen to a giant
dramatic power and is shaking the entire auditorium to the depths".
Fortunately, these were still years when the main determinant of heroic voices
was not the volume alone, including the ability to break through any mass of
sounds in any great hall. Thanks to that you could listen to Tristan as
different as Gunnar Graarud and Lauritz Melchior. And also Stefan
Belina-Skupiewski, who - one might suppose - was closer to Graarud's art, so
described (in the context of Tristan) by Dorota Kozińska: "It is
hard to imagine a greater stylistic gap than the one that divided the rivals of
the time. Paradoxically, the swan song of Graarud sounds in our ears 'more
modern' than the actions of incompetent followers of the Melchior tradition.
Unbelievable musicality, full identification with the role, the unearthly
beauty of the phrase and the ability to maintain lyrical colour in all
registers bring to mind associations with today's model of historical
performance, which seeks not only to achieve musical truth, but also to embed
this 'truth' in the wider context of the work.
He ended his stage career in 1928, when he returned to Poland and took
up teaching work. He returned to Poland and took up teaching work. He was
active in Warsaw at the time, also during the war, when Bogdan Paprocki applied
for an audition (impressed by his talent, he was supposed to offer lessons for
free, but history did not allow these intentions to be fulfilled). He later
appeared for a while in Łódź, after which he went to Silesia to take over the
management of the Silesian Opera after Adam Didur's death. There, the fate of
Paprocki and Belina, who was to give his young friend lessons before his stage
debut, crossed again. Paprocki played the director's couch in Alfredo Germont,
while Skupiewski played Violetta.
He managed the stage in Bytom for seven years, starting in 1946.
"The incomprehensible dismissal of Stefan Belina-Skupiewski from his post
was tantamount to an unspoken harm done to him. At the same time, it meant an
extremely severe loss for the singers, who were left without constant but
reliable vocal care and... for the institution itself" - recalled Henryk
Woźnica.
Skupiewski spent his last years on the Polish Coast. He was appointed
director of the Baltic Opera, he also taught at the State Higher School of
Music in Sopot. He died on 2 August 1962.
It seems to me that the features of his art survived in Paprocki's or
Krystyna Szczepańska's creations, which he gave a unique touch. In 1963, Ruchy
Muzyczny commemorated him with an extensive publication.
Of Skupiewski's recordings, the aria from Thomas Mignon recorded for
Odeon probably in January 1914 seems particularly beautiful.
Jasiński, R., Na przełomie epok, Warszawa 1979.
Kański, J., Mistrzowie sceny operowej, Kraków 1998.
Kański, J., Mistrzowie sceny operowej, Kraków 1998.
Kozińska, D., Pytanie, na którenie ma odpowiedzi
Panek W., StefanBelina-Skupiewski — pierwszy Edyp.
Großes Sängerlexikon, t. IV, red.
KutschK.-J., Riemens, L.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.