piątek, 17 kwietnia 2020

NARODEM W KORONAWIRUSA


Zapewne wszystko jest sprawą tego, gdzie przyłoży się ucho i na co rzuci oko. Można przecież — także przypadkowo — trafić raczej na wywiad z ks. Lemańskim niż artykuł o bp. Decu. Problem jednak w tym, że to Dec jest blisko obozu władzy, bezrefleksyjnie powtarza bliskie temu obozowi informacje i utwierdza nieprawdziwe, niekiedy społecznie niebezpieczne poglądy.

Moje wielkanocne przypadki nie były szczęśliwe. Zabierając się do zmywania włączyłem kuchenne radio nastawione na Dwójkę, która ze stacji słuchanej przeze mnie kiedyś bardzo często stała się, po zmianach za czasów ekipy PiS et consortes stacją słuchaną wyrywkowo, dla określonych audycji i przy kuchennych czynnościach. To ostatnie pewnie także się zmieni. Pech chciał, że trafiłem na jakiejś nabożeństwo wielkanocne, akurat na kazanie, w którym — nim zdążyłem opłukać talerz i wytrzeć ręce — zdążyłem posłuchać o zagrożeniach, które niesie ze sobą LGBT: od chęci zmiany płci na życzenie (!) po związki jednopłciowe. Wszystko to, rzecz jasna, miało by być zaprzeczeniem biologii.
Dzień później przeczytałem tekst o kazaniu Ignacego Deca [1], który nie tylko wpisał się w narrację antyLGBT, ale gloryfikował naród i państwo narodowe, a z Unii Europejskiej uczynił narzędzie zła, tworzone przez osoby, które „nie kochają Pana Boga”. Nie oszczędził także nauki, z którą związał mit „zbawienia przez naukę”.

Jak widać, dla przedstawicieli różnych denominacji chrześcijaństwa (nabożeństwo w Dwójce było w ramach programów ekumenicznych) głównym problemem w Europie w kwietniu 2020 r. jest Unia Europejska, osoby nieheteronormatywne, nauka — i tu można dorzucić kilka dalszych spraw. Co wszystko to ma wspólnego z przesłaniem Wielkiej Nocy, nie mam pojęcia.
Poglądom rodem z PiS (nieprawdziwe informacje na temat działań UE wypowiadają politycy tego obozu; o ich negatywnym stosunku do osób nieheteronormatywnych nie trzeba przekonywać; prześledzenie działań choćby ministra Szumowskiego w okresie epidemii pokazuje, jak kiepsko uprawia się u nas biopolitykę [2]), które wygłasza Dec, warto poświęcić chwilę uwagi.

***
Krzysztof Pomian w tekście Europejskie rozdźwięki, europejska integracja [3] zgrabnie opisał trzy zjednoczenia, które miały miejsce w Europie.
Pierwsze dokonało się między V a XIV wiekiem pod egidą christianitas. Jego fundamentem była jedność religijna, stopniowo objęło „cały kontynent, zniszczyło wszędzie pogaństwo i plemienną organizację społeczną”. Jego zmierzch przyniosły podziały religijne i wojny — począwszy od rozdziału Kościołów Zachodniego i Wschodniego, a skończywszy na protestantyzmie.

Drugie, między 1610 a 1790 r., jako fundament miało jedność kulturową, której ważnym punktem odniesienia były nauki i społeczność oświeconych, która miała charakter ponadpaństwowy. Wyrazem tej jedności były towarzystwa naukowe i inne instytucje nauki oraz oświaty, ruch wolnomularski, obieg dzieł sztuk itd. To zjednoczenie Europy skończyło się „rozpadem kosmopolitycznej kultury elit europejskich w następstwie nasilającego się od czasu angielskiej Glorious Revolution, a zwłaszcza od Rewolucji Francuskiej, poczucia odrębności narodowych, czego wynikiem było pojawienie się wielu narodowych kultur, a także wielości ideologii nacjonalistycznych. Te drugie, przyznając każda własnemu narodowi rangę wartości najwyższej, wspólnie podminowały jedność kulturalną Europy oraz jej przedłużenie polityczne”.  Jak słusznie twierdzi Àgnes Heller [4], nacjonalizm jest jak bóg Janus, ma dwa oblicza: „Co najmniej od dwustu lat europejskie dzieci karmiono patetycznymi opowieściami o zaletach własnego narodu i grzechach narodów ościennych. Gdy dziś zapytamy jakieś dziecko, co dla niego znaczy, że jest Francuzem, Niemcem czy Włochem, odpowie bez wahania, choć Niemcy i Włochy stworzono w XIX wieku. Gdy jednak zapytamy, co dla niego znaczy, że jest Europejczykiem, wówczas dziecko to zapewne nie zrozumie nawet naszego pytania”.

Ruchy narodowowyzwoleńcze, ideologie nacjonalistyczne, ruchy panslawistyczne i im podobne, są glebą, na której wyrósł, jak mówi Heller, pierworodny grzech Europy, który „dał początek licznym zbrodniom. Popełniono go w czerwcu 1914 roku”: jej zdaniem państwa narodowe odniosły wtedy „zwycięstwo zarówno nad proletariackim internacjonalizmem, jak i mieszczańskim kosmopolityzmem. Wówczas naród stał się dla ludów europejskich ideą, która zawładnęła ich tożsamością”. Cechą charakteryzującą Europę stało się zaś to, że jest ona kontynentem państw narodowych.

Idea unii w ramach Europy, snuta — jako idea federalistyczna w okopach II wojny światowej — wyrasta z uświadomienia sobie tego grzechu pierworodnego, z chęci tego, by wojna się nie powtórzyła, a obok narodowych różnic dostrzeżono to, co wspólne. 

Pomian w swoim tekście pisze, że mimo rozpadu poprzednich zjednoczonych Europ, pozostały z nami trwałe następstwa tamtych procesów zjednoczeniowych, od wyidealizowanego obrazu uniwersalistycznej christianitas i żywe symbole związane z chrześcijaństwem, po architekturę, rozwiązania urbanistyczne, masowy charakter sportu, międzynarodowe kongresy naukowe, obieg dział sztuki itd. Ideowo właśnie do tego dziedzictwa nawiązuje UE, z tym, że dla unii Europejczyków jako ramę wybrała nie instytucję religijną, ale przestrzeń liberalnej demokracji, w której różne tradycje powinny być mediowane i układać sobie życie „obok siebie”. 

Dec w swoim nacjonalizmie i przywiązaniu do państwa narodowego zupełnie gubi z oczu historyczny rodowód państw narodowych i narodów. Gubi także uniwersalną logikę chrześcijaństwa — tego, że w Chrystusie nie ma już ni Greka, ni Żyda. Jak ujął to autor Do Diogneta: chrześcijanie „[m]ieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jako obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą” [5]. Jeśli coś z przesłania ewangelicznego wydaje mi się dzisiaj politycznie cenne, to właśnie ów uniwersalizm, który nie pozwala patrzeć na świat i na innych ludzi przez pryzmat ciasnoty własnej grupy, własnego narodu, wyłącznie własnego państewka. Nacjonalizm Deca i jemu podobnych jest próbą całkowitego wyrugowania tego, co jest cennym spadkiem po pierwszej próbie zjednoczenia Europy.

Ale — swoją antynaukową filipiką — Dec i ludzie jego pokroju podmywają także spadek po drugim zjednoczeniu. Karykaturalna walka z gender, standardami WHO ws. edukacji seksualnej, a teraz opowiadanie o micie zbawienia przez naukę są tego dobitnymi przykładami. Tym, na co pilnie czekamy, jest szczepionka, leki na COVID-19. Naukowcom z Poznania zawdzięczamy rodzimy test diagnostyczny, potrzebujemy przyłbic, które powstają m.in. dzięki takim wynalazkom technonauki jak drukarka 3D. Ktoś kiedyś musiał opracować respirator czy płuco-serce. Podstawą odpowiedzialnych decyzji biopolitycznych powinny być — zawsze politycznie niedoszacowane, z niedomiarem — rzetelne dane, a projekt reagowania na kryzys gospodarczy winien korzystać z dobrej wiedzy etycznej, ekonomicznej, socjologicznej itd. Mało mnie interesuje, czy nauka mnie zbawi — bo nie rozumiem, na czym by miało to polegać. Wiem za to, że bez nauk nie da się przechodzić przez kryzysy takie, jak obecny. 
O tym, do czego prowadzi antynaukowość, niech zaświadczą poniższe screeny. (Proepidemicy mają się w Polsce całkiem dobrze, a wysnuwane teorie coraz bardziej odklejają się od rzeczywistości).


***
Nie mam złudzeń, że obecna sytuacja bardzo sprzyja nawrotowi nacjonalizmów. Tyle, że stawianie na naród i na państwo narodowe (nie państwo w ogóle) jako panacea to droga donikąd. Żaden pojedynczy gracz nie będzie w stanie udźwignąć skutków pandemii, tak samo nie odizoluje się od czynników ryzyka, które pojawiały się, pojawiają i będą się pojawiać. Tym, czego potrzebujemy, zdecydowanie jest solidarność, nie zawężona do własnego narodu. Mając w pamięci wojny toczone przez państwa narodowe, partykularne interesy tych państw, zadawnione niechęci i stereotypy w imię czego dzielić się między sobą maseczkami? w imię czego udostępniać szpitale dla cudzoziemców? w imię czego finansować dopłaty? W imię czego przeciwstawiać się w nauce logice wolnego runku i podtrzymywać starą dobrą tradycję wolnego obiegu idei naukowych? W końcu w imię czego tańczyć taniec na linie — bo dziś potrzebujemy jednocześnie ograniczenia globalizacji i jej rozwoju, przeciwdziałania skutkom modernizacji i modernizowania: ile krajów, ile ludzi wciąż pozbawionych jest warunków życia, które uważamy za określony standard?

[3] K. Pomian, Europejskie rozdźwięki, europejska integracja, przeł. W. Dłuski, „Przegląd Politczny” nr 131/2015.
[4] À. Heller, Europa, Europa, przeł. A. Lipszyc, „Przegląd Polityczny” nr 157/158/2019.
[5] Do Diogneta, przeł. A. Świderkówna [w:]Pierwsi świadkowie. Wybór najstarszych pism chrześcijańskich, M. Starowieyski (red.), ZNAK, Kraków 1988.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...