Łódź, 27 lipca 2019 r.
Krzysztof
Marciniak
Teatr
Wielki w Łodzi
Do wiadomości:
Grzegorz
Schreiber
Marszałek Województwa
Łódzkiego
Kalejdoskop Łódzki
e-teatr.pl
Szanowny Panie!
Spotykam się często z opinią, że
artyści operowi są najlepszymi kandydatami na osoby kierujące teatrami
muzycznymi. Wspomina się o ich wrażliwości, zdolności fachowej oceny głosów,
kontaktach, czy myśleniu o kulturze w sposób nie biznesowy. W moim odczuciu
sprawa jest dużo bardziej złożona, a potwierdza to historia (nie tylko) naszego
Teatru. Śmiem twierdzić, że jego kryzys zaczął się w momencie, gdy plany
repertuarowe zaczęto przykrawać do niskiej średniej, stawiając na tzw. „żelazny
repertuar”, produkcje dające się przenieść na estrady wakacyjnych festiwali, z
którymi powiązana była dyrekcja opery, myślano o lekkich w odbiorze galach.
Osobnym zagrożeniem jest to, że artyści często posiadają śpiewających małżonków
czy dzieci, wychowanków bądź protegowanych, których uwzględnia się w pomysłach
obsadowych.
Biorąc to wszystko pod uwagę,
chciałbym docenić Pana pracę dla Teatru, którego premiery nie był
przygotowywane z myślą o tym, gdzie da się je zawieść latem, a na scenie i
zespole pojawiły się tak artystycznie cenne osoby, jak Anna Wierzbicka. Obok
Kariny Skrzeszewskiej, Joanny Zawartko i Szymona Komasy to najważniejszy debiut
łódzki z ostatnich lat. Skrzeszewska i Zawartko, niestety, przeleciały przez
Łódź jak meteory. Komasę, pozyskanego już w Pana czasach, udało się związać na
dłużej ze spektaklem Tramwaju zwanego pożądaniem. Wierzbicka zaś została
członkinią zespołu, wzbogacając go nie tylko pięknym i bardzo dobrze
prowadzonym głosem, ale również niebanalną osobowością i talentem aktorskim.
Jako widz, chcę podziękować za
kontynuowanie odwrotu od opierania repertuaru wyłącznie na najbardziej znanych,
ogranych tytułach oraz tworzenie podwalin pod możliwe teatralne eksperymenty.
Poszerzenie repertuaru rozpoczęło się od decyzji Pawła Gabary, którego będę
wspominał ciepło zwłaszcza za Święto wiosny w choreografii Marthy
Graham, a także za Turandot i sprzyjanie konkursowi na operę łódzką,
czyli Człowieka z Manufaktury, którego prapremiera światowa miała
miejsce „za Pana czasów”. Panu chcę szczególnie podziękować za polską
prapremierę Tramwaju zwanego pożądaniem i łódzką prapremierę Samsona
i Dalili oraz za prapremierę światową Ciszy, baletu, w którym nasz
zespół prezentował się na Łódzkich Spotkaniach Baletowych. Jeśli chodzi o
miejsce dla eksperymentu, bardzo dziękuję za sprzyjanie Grzegorzowi Brożkowi.
Jego Faustus pokazany w przestrzeni teatralnej malarni był bardzo
ciekawą opowieścią, łączącą taniec improwizowany z przemyślną choreografią
opartą na tańcu klasycznym, o narodzinach natchnienia i rodzeniu się życia, w
różnoraki, metafizyczny i społeczny sposób krępowanego. Z całą pewnością
eksperymentowaniu sprzyja otwarcie na łódzkich młodych twórców. Tu można
wspomnieć o koncercie z utworami Cezarego Kurowskiego.
Sukcesem były też, w moim
odczuciu, jubileuszowe Łódzkie Spotkania Baletowe.
Wiem z rozmów z Panem, że Brożek,
bardzo zdolny młody choreograf, miał kontynuować w Teatrze prace rozpoczęte Faustusem;
wiem również o tak bliskich mi pozycjach, jak Lady Macbeth mceńskiego
powiatu Szostakowicza oraz L’amour de loin Kaji Saariaho, o których
wystawieniu Pan myślał. To znakomite propozycje, choć ciekawa, może bardziej
teatralnie niż czysto muzycznie, jest także zapowiedziana na przyszły sezon
farsa Donizettiego Viva la Mamma!
Na Pana ręce składam
podziękowanie dla osób zajmujących się promocją Teatru w sferze publicznej. Znakomicie
poprawiła się widoczność placówki z mediach społecznościowych. We współczesne
trendy dobrze wpisał się filmiki, w których artyści wypowiadali się w związku z
określonymi tytułami. Cenne okazały się flashmoby, przy czym dla mnie
najważniejszy dotyczył baletu Ziemia obiecana. Znakomicie wykorzystano
przestrzeń dworca Łódź Fabryczna, wpisując weń bardzo efektowne elementy
spektaklu. Cieszę się, że na ściany foyer powróciła teatralna przeszłość —
zdjęcia pracowników Teatru. Wiem, jak ich zniknięcie zabolało choćby mojego
nieżyjącego przyjaciela, Andrzeja Malinowskiego. Instytucja kultury, która
zapomina o swojej tradycji, traci pamięć. Bez pamięci oderwana jest od
życiodajnych soków tradycji.
Gratuluję pięknych plakatów
Mariusza Andryszczyka, dopuszczonych do konkursu na Triennale Plakatu
Scenicznego w Sofii. A także fajnych gadżetów przygotowanych na Łódzkie
Spotkania Baletowe, z których wachlarz był w częstym użyciu. Widziałem, że
udostępnienie ich w dużym kufrze na foyer było niespodzianką dla widzów,
niektórzy nie byli pewni, czy faktycznie wypada tak swobodnie je sobie wziąć.
Fakt, że czuwali nad tym pracownicy, z którymi można było zamienić słówko, to
dodatkowy plus. Ewa Ryszkowska stała się godną następczynią Chwalisława
Zielińskiego w fotograficznym dokumentowaniu działania sceny.
Dla mnie, miłośnika archiwaliów i
łódzkich operaliów, ważnym novum było pojawienie się wywiadów z
artystami aktualnymi i minionymi. Swój początek miało to przy okazji jubileuszu
Teatru, przygotowanego przez Gabarę i Wojciecha Rodka, gdy artystów w ramach
gali zaproszono do rozmowy na scenie (prowadził Michał J. Stankiewicz).
W „Pana czasach” obywały się
regularne spotkania pt. Wieczór z… prowadzone przez Leszka Bonara (m.
in. Joanna Woś, Halina Romanowska, Jerzy Jadczak, Tadeusz Kopacki i Delfina Ambroziak), który — prowadząc od
lat telewizyjną audycję Teatr Wielki zza kulis zna placówkę bardzo
dobrze. W ramach Coolturalnego słuchania z muzyką klasyczną można było
spotkać się z Moniką Cichocką i Zenonem Kowalskim czy Ewą Kowalską-Brodek i
Gintautasem Potockasem. Sam miałem wyjątkowy zaszczyt i przyjemność poprowadzić
spotkanie z Ewą Wycichowską i Jagodą Ignaczak, za co jestem wdzięczny. Działa
także Cyfrowe Muzeum Teatru — to, po książce pod red. Michała J. Stankiewicza —
ważny krok w upamiętnianiu działalności placówki.
W Teatrze działo się sporo rzeczy
— koncerty kameralne, koncerty sylwestrowe, impreza muzyczno-taneczna powiązana
z Festiwalem Światła. Dbano o podkreślanie rocznic ważnych dla kraju. A Moniuszkę,
poza innymi sposobami, uczczono plenerową wariacją na temat Strasznego Dworu.
Przy tej okazji do głosu doszedł kolejny ważny pomysł — współpraca z Łódzką
Koleją Aglomeracyjną nie tylko poprzez emitowanie reklamy Teatru w pociągach,
ale także zniżki na bilet dla widzów podróżujących na operowe widowisko. Wydaje
mi się to pomysłem wartym podtrzymania i instytucjonalizacji, może w postaci
stałych zniżek na jakiś tytuł raz w miesiącu lub częściej. Teatr Wielki jest
instytucją wojewódzką, powinien sprzyjać zainteresowaniu repertuarem
mieszkańców regionu. Ze względu na specyfikę spektakli nie da się przenieść na
małe sceny domów kultury czy tp. Ułatwianie mobilności, zmniejszanie bariery
związanej z wydatkami (to było widoczne w ofercie zniżek dla seniorów czy
studentów na spektakle w ramach ŁSB), to znakomite pomysły.
Zarząd Województwa związał Pana z
rolą osoby prowadzącej Teatr w trudnym momencie. Wyprowadzenia wymagały sprawy
finansowe, które nie pozwalały na pełną swobodę działań. Teatrowi nie sprzyjała
przynajmniej część prasy. Odwołany z naruszeniem ładu prawnego Paweł Gabara
formułował zarzuty w części nieadekwatne (o czym, w kontekście wywiadu
udzielonego Izabelli Adamczewskiej publicznie napisałem). Nie obyło się
oczywiście od potknięć czy imprez, które mogą budzić wątpliwości. Sam w
recenzjach bywałem krytyczny. Na spektakle takie, jak Bal u Naczelnika zwyczajnie
nie chodziłem, choć sukces frekwencyjny pokazuje, że także one potrzebne są na
scenie. Szkoda, że nie kontynuowano spotkań edukacyjnych pod zbiorczym tytułem Sellinarium,
które rozpoczął Stankiewicz. Pracy wymagają też projekt Opera na poduchach
czy kształt zespołów artystycznych, a do przezwyciężenia jest wiele trudności.
Niemniej myślę, że może Pan czuć satysfakcję.
Zwycięski plan działań nowego dyrektora Teatru Wielkiego pokazuje bowiem, że zasadniczo będzie to kontynuacja rozpoczętej w TWŁ drogi. Mowa w nim bowiem o flashmobach, wywiadach z artystami, widoczności placówki w sferze publicznej, programie telewizyjnym, koncertach, także moniuszkowskich czy uwydatnieniu związków Teatru z regionem (choć tu mowa o „latającej małej scenie”, a nie o wdrażaniu ułatwień w docieraniu do Teatru na spektakle). Jak to bywa w konkursowych dokumentach, kandydat stara się przedstawić swoje działania jako zupełne novum, tutaj jednak widać wyraźną kontynuację. W jednym punkcie zwycięski projekt odbiega od linii zapoczątkowanej przez Gabarę i dalej kontynuowanej. Niestety, plany repertuarowe, zwłaszcza operowe, wracają do schematu znanych, wielokrotnie granych tytułów, obecnych w większości na innych polskich scenach. Nie ma w nim żadnej opery XX-wiecznej i późniejszej. A pomysł choćby na koncert Śpiewnik polski w strasznym dworze jak żywo przypomina to, co w TWŁ miało już miejsce. Liczę jednak, że nowa dyrekcja zaskoczy odbiorców jakimś nieszablonowym tytułem, wpisując się w trud odbudowy znaczenia sceny, którego nie da się kontynuować grając tylko to, co wszyscy znają i lubią i mają po sąsiedzku, np. wykonywane z zespołem muzyki dawnej.
Zwycięski plan działań nowego dyrektora Teatru Wielkiego pokazuje bowiem, że zasadniczo będzie to kontynuacja rozpoczętej w TWŁ drogi. Mowa w nim bowiem o flashmobach, wywiadach z artystami, widoczności placówki w sferze publicznej, programie telewizyjnym, koncertach, także moniuszkowskich czy uwydatnieniu związków Teatru z regionem (choć tu mowa o „latającej małej scenie”, a nie o wdrażaniu ułatwień w docieraniu do Teatru na spektakle). Jak to bywa w konkursowych dokumentach, kandydat stara się przedstawić swoje działania jako zupełne novum, tutaj jednak widać wyraźną kontynuację. W jednym punkcie zwycięski projekt odbiega od linii zapoczątkowanej przez Gabarę i dalej kontynuowanej. Niestety, plany repertuarowe, zwłaszcza operowe, wracają do schematu znanych, wielokrotnie granych tytułów, obecnych w większości na innych polskich scenach. Nie ma w nim żadnej opery XX-wiecznej i późniejszej. A pomysł choćby na koncert Śpiewnik polski w strasznym dworze jak żywo przypomina to, co w TWŁ miało już miejsce. Liczę jednak, że nowa dyrekcja zaskoczy odbiorców jakimś nieszablonowym tytułem, wpisując się w trud odbudowy znaczenia sceny, którego nie da się kontynuować grając tylko to, co wszyscy znają i lubią i mają po sąsiedzku, np. wykonywane z zespołem muzyki dawnej.
Dziękując zespołom i Panu za
pracę trzymam kciuki za kolejny rozdział w historii Teatru Wielkiego. Z
kredytem zaufania dla wszystkich i nadzieją na piękne chwile w Teatrze.
Z poważaniem,
Marcin M. Bogusławski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.