piątek, 27 maja 2016

SERRES, PRZESTRZEŃ, POSTHUMANISTYKA




W 2011 r. na konferencji we Wrocławiu mówiłem o przestrzeni w myśli Michela Serres'a. Był to pretekst by powiedzieć trochę o filozofii relacji i posthumanistyce. Dziś znalazłem w komputerze notatki do tamtego wystąpienia, które udostępniam.
Bibliografię będę ukonkretniał, bo nie wszystkie prace mam teraz pod ręką.

PRZEJŚCIE PÓŁNOCNO-ZACHODNIE, CZYLI O ROLI PRZESTRZENI W FILOZOFII MICHELA SERRES'A


W jednym ze swoich tekstów Michel Foucault zapowiadał, „że wyznacznikiem epoki współczesnej stanie się przestrzeń” (Bogusławski 2010, s. 246). A to dlatego że „żyjemy w epoce jednorodności, zestawienia, bliskości i […] rozproszenia”, w epoce, w której życie przestaje być dynamizmem rozwijającym się lineranie, a staje się siecią, „która wiąże punkty i przecina wątki”. Matrycą rzeczywistości pojmowanej jako relacyjne powiązanie elementów jest właśnie przestrzeń, nie dziwi zatem konkluzja Foucaulta, że przestrzeń stanie się „horyzontem naszych trosk, naszych teorii”. Jednym z powodów, dla których wiąże się przestrzeń z naszymi troskami jest to, że nie istnieje „przestrzeń sama w sobie. Doświadczenie Zachodu uczy bowiem, iż posiada ona «swoją historię i nie da się przecenić tego fatalnego skrzyżowania czasu z przestrzenią»” (za: Bogusławski 2010, s. 246). Zadaniem „naszych teorii” jest tedy nie tylko projektowanie nowych koncepcji przestrzeni, ale również odsłanianie mechanizmów, które wytworzyły koncepcje w kulturze zadomowione i dominujące.

Aktualność słów Foucaulta jest dla mnie oczywista, nie będę jednak tego uzasadniał. Chciałbym natomiast zauważyć, że przytoczone uwagi są doskonałym wprowadzeniem do filozofii Michela Serres'a. Serres bowiem, jak żaden z francuskich filozofów, uczynił przestrzeń „horyzontem swoich trosk” i fundamentem swojej koncepcji. Konstruktywną część swego namysłu wykuwał zaś i wykuwa w nieustannej polemice z zastanymi koncepcjami, głównie z tymi, które mają rodowód kartezjański.

Na najbardziej ogólnym poziomie przestrzeń jest dla Serres'a „schematem porządku”, „łańcuchem, którego strukturą są relacje porządku”, przy czym porządek przestrzeni jest „porządkiem świata” (Serres 1980, s. 35). Wyróżnia on dwa opozycyjne modele tak rozumianej przestrzeni (Serres 1980, s. 20-21; 35-36; 40-53, passim):

Pierwszy to model klasyczny, w którym „przestrzeń jest przedstawieniem mechanizmu niebios”, porządkiem zhierarchizowanym i zorganizowanym wokół jasno określonego centrum, którego emblematem jest Słońce. Charakterystyczne dla tego modelu jest symetryczne traktowanie porządku ontologicznego, społecznego i epistemologicznego. To znaczy, że hierarchiczny, oparty na inwariantnym punkcie centralnym porządek nie jest tu tylko cechą rzeczywistości rozpoznawaną przez obserwatora. Porządek ten jest także formą organizacji społecznej, którego odbiciem jest nie tylko struktura społeczności, ale również architektonika miast, o czym mówił np. Foucault, oraz „porządkiem rozumu, który tworzy łańcuch odniesień i konsekwencji”. Centrum porządku społecznego jest władca (w przypadku architektoniki miast ich wyróżnione miejsce, zazwyczaj rynek z obecnymi tam instytucjami władzy); w centrum porządku poznania znajduje się natomiast wszechmocny podmiot (demon Laplace'a), w którego władzy leży możliwość poznania wszelkich prawidłowości rządzących rzeczywistością (odzwierciedleniem tego jest również hierarchiczne powiązanie nauk, które da się sprowadzić do dyscypliny podstawowej). Co charakterystyczne, przestrzeń w tym modelu jest jednorodna w tym sensie, że nie da się tutaj przeciwstawić tego, co globalne temu, co lokalne. Przestrzenie lokalne powielają bowiem sposób organizacji przestrzeni globalnej – lokalne reprodukuje relacje tworzące to, co ogólne.

Drugi to model nie-klasyczny, którego emblematem jest chmura. Jest to przestrzeń pozbawiona zarazem centrum i jasno wykreślonego konturu, zorganizowana przez labilne relacje łączące ze sobą elementy o względnie stałej tożsamości (mówiąc inaczej: tożsamość elementów konstytuowana jest przez relacje, w które wchodzą te elementy). Tak pojmowana przestrzeń jest „nieciągła, rozcięta” i lokalna, tzn. nie da się tutaj mówić o przestrzeni zorganizowanej przez jakieś trwałe relacje działające zarazem w planie makro- i planie mikro-. To przestrzeń konstytuująca się ciągle na nowo, posiadająca liczne, punktowe źródła łączące się ze sobą w sposób zawiły i dynamiczny. To przestrzeń sąsiadowania, której opisem może być tylko semiotyka topologiczna.

Przestrzeń pełni w filozofii Serres’a przynajmniej potrójną rolę. Po pierwsze, jest kategorią ontologiczną. Wiąże się to z głównym „tematem” refleksji Serres'a, którym jest ruch, płynność, przemieszczanie się” (Hénaff 2008, s. 172) rozumiane jako źródłowy stan rzeczywistości. Po drugie przestrzeń jest dla Serres'a kategorią antropologiczno-społeczną, umożliwiającą mówienie o człowieku i jego „środowisku” (kulturze, cywilizacji). Po trzecie, jest kategorią „metodologiczną”, służącą Serres'owi do mówienia o poznaniu i nauce. W każdym z tych przypadków przestrzeń jest jednocześnie kategorią diagnozującą i projektującą. Za jej pomocą Serres diagnozuje stan kultury, w której dominuje i którą tworzy myślenie esencjalistyczne, hierarchizujące i statyczne. Projektuje zaś narzędzia pozwalające myśleć rzeczywistość w sposób nie-esencjalistyczny, relacyjny, dynamiczny.

Być może najciekawszym elementem refleksji Serres'a jest pokazanie, że chwiejność, relacyjność, nie-esencjalność paradoksalnie jest sercem czy zasadą nowoczesności z jej esencjalizmem, hierarchicznością i poszukiwaniem „niezmienników”.
Być może właśnie to rozdwojenie świata, w którym żyjemy, jest jednym z głównych źródeł lęków i niepewności człowieka Zachodu. Serres umożliwia nam namysł nad tym „paradoksem” w charakterystyczny dla siebie sposób: to znaczy zamiast argumentacji kreśli obraz (starożytnego) Rzymu – dwuznacznego miasta, które zapoczątkowało naszą cywilizację.

O RZYMIE JAKO FUNDAMENCIE[1]

Jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o cywilizacji europejskiej jako tej, która wywodzi się z Aten i z Jerozolimy. Zdaniem Serres’a (Serres 1991) jest jednak inaczej – fundamentem naszej cywilizacji jest Rzym, a to, że często o nim zapominamy (ewentualnie posądzamy go o obskurantyzm) jest tylko dowodem na to, jak silnie jesteśmy w nim zakorzenieni. Mówiąc obrazowo – o ile Ateny to spekulacja, myśl, słowo, a Jerozolima to księga, tchnienie i obraz, o tyle Rzym jest „hardware’em”, który pozwala funkcjonować dziedzictwu Aten i Jerozolimy. Hardware kojarzy się z czymś stabilnym, materialnym. Nie dziwi zatem, że w metaforycznym języku Serres’a Rzym określony jest jako „twardy i niemy głaz”, jako samowystarczalny, ucieleśniający się przedmiot („Rzym jest w Rzymie zupełny, zawsze we wnętrzu swoich murów”) odróżniony od Aten-umysłu i Jerozolimy-znaku.
Co znaczy, że Rzym jest samowystarczalnym i (samo)ucieleśniającym się przedmiotem? Po pierwsze, oznacza to, że „Rzym nie spekulował i nie mówił. Rzym budował, «ucieleśniając» siebie samego” w sieci dróg, akweduktów, murów granicznych etc. Po drugie, Rzym-jako-przedmiot oznacza zamkniętą rzeczywistość, wyraźnie odgrodzoną zamkniętą w granicach, posiadającą własną trwałą tożsamość, niezależną od zmiennych, niestabilnych relacji interpersonalnych. Serres wskazuje przy tej okazji na różnice pomiędzy grecką a rzymską koncepcją przestrzeni publicznej. W Grecji to, co publiczne, było otwarte i jasne, w Rzymie zaś — zamknięte, odróżnione, ograniczone do sfery świątyni, w której świętego ognia strzegły Westalki – dziewice-przedmioty, z zasklepionymi, niedostępnymi dla nikogo ciałami. Z opowieści tej wysnuwa Serres trzy wnioski dotyczące naszej aktualnej kondycji:
- po pierwsze, sferę przedmiotów myślimy jako sferę istniejącą niezależnie od człowieka, rządzącą się prawami, które co najwyżej można poznać, ale które są niezależne od człowieka i od zmiennej ludzkiej praxis;
- po drugie, przedmioty są nieme i masywne, ich prawdę wydobyć musi podmiot, będący innej natury niż przedmiot, tak samo jak odmienną od przedmiotu naturę ma tworzona przez podmiot wiedza: „przedmiot jest ciemny i zamknięty”, a teoria „pusta i jasna” napisze Serres;
- po trzecie, relacja podmiot-przedmiot ma charakter bezpośredni, omijający zmienną sferę relacji interpersonalnych, tak więc to monadyczny, indywidualny podmiot pozostaje w bezpośrednim związku z przedmiotem; z drugiej jednak strony to podmiot wytycza granice przedmiotu ujmując go w określonym kontekście, wybranym aspekcie, aktualizując jedną z nieskończonych możliwości postrzegania przedmiotu.

Opowieść o Rzymie pozwala Serres’owi na odsłonięcie pozorności przytoczonych powyżej przesądzeń. Rzym okazuje się niemym i stabilnym przedmiotem tylko wtedy, gdy ogląda się go z zewnątrz, traktując niczym „czarną skrzynkę”. Pomijając już fakt, iż macierzą Rzymu jest chaos, nieporządek, to podkreślić trzeba, że wielość, niestabilność i relacyjność jest samą naturą Rzymu. Przecież Rzym to mieszanina Latynów, Etrusków, mieszkańców Troi i Alby, Greków, Syryjczyków, Fenicjan, Afrykańczyków. „Rzym jest kolekcją. Rzym nie posiada jedności. Rzym jest fabryką innych/odmiennych (others)”. Przecież Rzym to sieć dróg i kanałów, służących za nośnik często odległych od siebie, nieustannie ze sobą zderzanych idei, prawd i teorii. To rzymskie drogi i kanały pozwoliły choćby Atenom i Jerozolimie na infiltrację Europy – gdyby nie wielość rzymskich dróg Europa miała by zupełnie inne oblicze i zapewne pielęgnowałaby pamięć o zupełnie innych źródłach swojej tożsamości. Wreszcie Rzym to istnienie rozpięte „pomiędzy dwoma polami: urbs i orbs, pomiędzy miastem a uniwersum. Jak?” Właśnie dzięki systemowi powiązań, jaki tworzą drogi. „Cesarstwo to sieć” – powie Serres. Sieć łączącą ze sobą to, co mentalne i materialne, organiczne i nieorganiczne, naturalne i wytworzone. To nieustanna cyrkulacja, niestałość, transformacja. Ale tym samym Rzym to pozór – sieć nie może być trwałym, masywnym przedmiotem. Sieć nie ma też centrum i peryferii, centrum sieci krąży i może być wszędzie.

Moim zdaniem opowieść Serres’a o Rzymie daje dobry wgląd w kondycję współczesnego człowieka Zachodu. Z jednej bowiem strony tkwimy w szkicowo opisanym wyżej klasycznym paradygmacie epistemologicznym i ontologicznym. Z drugiej jednak badania Prigogine'a czy ANT oswajają nas z myślą o tym, że to wielość, różnorodność i zmienność jest fundamentem świata, że przedmioty nie są trwałe, solidne, wyraźnie odgrodzone od innych, ale że są chwilowo zakrzepłymi wiązkami relacji, że jednocześnie „wymykają się, krążą i jednoczą”, że w chaotycznych układach o znacznym rozproszeniu energii pojawiają się tymczasowe struktury, które szybko zanikają. Że są wypadkową oddziałujących na siebie aktorów ludzkich i poza-ludzkich. Ta podwójność, tkwiąca w naszym doświadczeniu przestrzeni, w naszym doświadczeniu Rzymu, znajduje swoje odzwierciedlenie w europejskim projekcie nauki. O nim powiem teraz kilka słów.

PRZEJŚCIE PÓŁNOCNO-ZACHODNIE I (POST)HUMANISTYKA

W pewnych kręgach filozoficznych truizmem jest uznawanie Kartezjusza za ojca-założyciela nowoczesnej nauki. Pogląd ten charakterystyczny jest również dla Serres'a. Nie dziwi zatem, że książkę Le passage du Nord-Ouest zaczyna on od uwag poświęconych Kartezjuszowi. Zdaniem Serres'a Kartezjańska wizja poznania i jego koncepcja nauki stanowią odzwierciedlenie przyjmowanej przez Kartezjusza koncepcji przestrzeni. Charakterystyczne elementy tej koncepcji, to przekonania, że:
- przestrzeń posiada centrum, punkt archimedesowy, który powoduje, że jest ona przestrzenią stabilną;
- przestrzeń jest jednorodna, tzn. wszelkie przestrzenie lokalne powtarzają sposób organizacji przestrzeni ogólnej.
- przestrzeń tę wypełniają byty , „solidne, trwałe, z dobrze uformowanymi krawędziami, które oddzielają jeden byt od innego”; byty te mogą posiadać tę samą naturę, są one również zhierarchizowane (Serres 1980, s. 43);

Jak przekonania te przekładają się one na Kartezjańską epistemologię?
Zdaniem Serres’a (Serres 1980, s. 40-44), główną troską Kartezjusza było znalezienie archimedesowego punktu poznania, dzięki któremu nasze poznanie byłoby pewne, niezawodne. Innymi słowy, Kartezjusz szukał drogi (metody), na której można by postawić granicę oddzielającą sferę pewności od sfery wątpienia, dubito. Czym jednak jest dubito? Zdaniem Serres'a dubito to tyle co duo habere, czyli rozdwojenie myśli, czyli stan, w którym myśl oscyluje wokół dwóch punktów, nie mogąc zatrzymać się przy żadnym z nich (Serres 1980, s. 41). To stan bi-furkacji, w którym „krawędź podwaja się, a droga przekształca się w skrzyżowanie” (Serres 1980, s. 41-2). Odrzucenie dubito oznacza znalezienie prostej drogi poznania, w której myśl przechodzi w sposób linearny od punktu A, do punktu B, C i tak dalej. Punkt wyjściowy jest centrum ruchu myśli, czymś, co nadaje poznaniu stabilność, stałość. Ten schemat ruchu myśli jest zarazem ogólny i lokalny, tzn. Kartezjańska metoda znajduje zastosowanie we wszelkich dyscyplinach nauki. Dyscypliny nauki zaś wyznaczane są przez serie jednorodnych przedmiotów, wyraźnie odgraniczonych od innych serii. Z jednej strony są więc one ściśle od siebie odgraniczone, z drugiej zaś tworzą hierarchicznie uporządkowaną całość.

Poznanie, organizacja nauk i przestrzeń oparte są zatem na odgraniczeniu. Kartezjusz jednym gestem oddziela od siebie rzeczy w świecie, „wyobraźnię i umysł”, podmiot od przedmiotu i poszczególne dyscypliny (Serres 1980, s. 42). W świecie tym nie ma miejsca na złożenia i hybrydy, wykluczona jest zmienność i różnorodność. Zdaniem Serres'a Kartezjańska koncepcja przestrzeni i Kartezjańskie ujęcie nauki spotkały się z szybkim sprzeciwem. Oponentem był Blaise Pascal, który wprowadził do filozofii nowożytnej „ideę różnorodności i zmienności (variété), zmienności czaso-przestrzennej (Serres 1980, s. 49)[2]”. Zdaniem Serres'a przestrzeń Pascalowska jest zdecentralizowana, fragmentaryczna i dynamiczna, a to dlatego że Pascal porzuca ideę pewności (centrum) na rzecz wątpienia, dubito, czyli oscylacji pomiędzy dwoma wyróżnionymi punktami, które w dyskursie nowożytności układają się w takie pary opozycji jak prawda-fałsz, wiara-rozum, wyobraźnia-rozum; moralność-prawo, globale-lokalne czy jednostka-ogół. O ile nauki przyrodnicze zostały powołane do badania stabilnego świata-mechanizmu, o tyle do badania cyrkulacji, napięcia, opozycyjności, powołane zostały nauki o człowieku, dokładniej mówiąc – antropologia, która stanowi ramę jednoczącą całą humanistykę. Serres stwierdza z całą mocą, że antropologia wyłoniła się do badania świata, którego niezmiennikiem jest „zmienność i różnorodność” (Serres 1980, s. 50). Ta zdolność humanistyki do oscylacji między ekstremami świadczy o jej szczególnym powołaniu – humanistyka bowiem nie jest tylko sposobem poznania, ale jest również terapią. Praxis humanistyki jest bowiem jednoczesnym ruchem fragmentaryzacji i scalania – w dobie podziału świata na naturę i kulturę, normy, prawa i etykę etc., humanistyka pozwala człowiekowi odnaleźć się w świecie z potrzaskanej całości sensu składając prowizoryczną mozaikę umożliwiającą rozumną egzystencję w świecie.

Choć Serres ma dużo estymy dla Pascala, a także dla Bergsona i tych myślicieli, którzy próbowali zrozumieć dynamiczność rzeczywistości i hybrydyczność wypełniających ją bytów, to jednak uważa, że krok Pascala był zbyt mało radykalny. Oscylowanie między ekstremami jest – zdaniem Serres'a - „podszyte” statycznością, nie przystającą do rzeczywistości konstytuowanej przez „oscylacje nielinearne”, dynamiczne procesy przypominające tańczące płomienie (Serres 1980, s. 52). Aby uchwycić tę fundamentalną dynamikę i relacyjność potrzeba perspektywy poznawczej innej niż „Kartezjańskie” przyrodoznawstwo i „Pascalowska” humanistyka. Perspektywę tę – w zgodzie z amerykańskimi tendencjami do czytania Serres'a – nazwę posthumanistyką. Czym ona jest?

Na polskim gruncie posthumanistyka znalazła dwa konkurencyjne ujęcia: Ewy Domańskiej i Jacka Kochanowskiego. Oba wydają mi się mało satysfakcjonujące. Zreferuję je teraz, by na koniec zarysować, jak kwestia ta wygląda w perspektywie Serres'a – moim zdaniem bardzo poręcznej do budowania bardziej dookreślonego modelu posthumanistyki.
Domańska określa posthumanistykę jako „zespół tendencji i kierunków badawczych związanych z prądem umysłowym, postawą intelektualna i etyczną zwaną posthumanizmem. Posthumanistyka to humanistyka po humanizmie budująca wiedzę, która krytykuje i/lub odrzuca centralną pozycję człowieka w świecie, stąd charakterystyczne są dla niej wszelkie podejścia nie- czy anty-antropocentryczne. Można zatem określać posthumanistykę jako humanistykę nie-antropocentryczną, choć termin wzbudza zastrzeżenia przez swą paradoksalnosć. Kluczowymi problemami badawczymi są dla niej zagadnienia granic tożsamości gatunkowej, relacji miedzy tym, co ludzkie i nie ludzkie (związki człowieka z technologią, środowiskiem, zwierzętami, rzeczami) oraz zagadnienia biowładzy, biopolityki i biotechnologii. Celem posthumanistyki jest naukowe wspieranie i legitymizacja działań mających na celu ochronę różnych gatunków, a także «ulepszanie» gatunku ludzkiego (transhumanizm). Posthumanistyka związana jest z poprzedzającymi i często fundującymi ją tendencjami badawczymi określanymi mianem nowej humanistyki (m.in. badania postkolonialne, genderowe, queerowe, studia etniczne, studia nad rzeczami, itd.) o tyle, o ile znajdują się w nich elementy myślenia posthumanistycznego (np. w studiach postkolonialnych, które wskazują, że ujmowane w kategoriach inności zwierzęta i rzeczy również podlegają różnym formom kolonizacji, dekolonizacji, globalizacji, wykluczania, hybrydyzacji, a zatem studia postkolonialne ujawniające te procesy stanowią odpowiednie pole badawcze do analiz tych zjawisk)”[3]. Symptomatyczne dla tego projektu jest pęknięcie wynikające z faktu, że postuluje się tutaj studia nad rzeczami, roślinami czy zwierzętami tworzone z „ich punktu widzenia”. Domańska stanowczo krytykuje bowiem rozwijające się modele studiów nad tym, co nie-ludzkie, w których to, co nie-ludzkie traktowane jest jako Inne, a więc – zdaniem Domańskiej – antropomorfizowane. Antropomorfizacja zaś stanowi formę gatunkowego szowinizmu. Jest ona przejawem przemocy, jako że „mówienia w imieniu rzeczy” włącza je w „ludzki dyskurs, nasze potrzeby i oczekiwania”, zawsze jest instrumentalne, podszyte pragmatyką. Z drugiej strony wie ona doskonale, że człowiek nie może poznawać świata na sposób nie-ludzki i prowadząc studia nad tym, co nie-ludzkie nie może opuścić swojego języka (Domańska 2008, s. 9-21).

Krytykiem propozycji Domańskiej jest Jacek Kochanowski. W książce Spektakl i wiedza (Kochanowski 2009) przywołuje on następujący cytat z tekstu Domańskiej: „Nie chodzi rzecz jasna o wyrugowanie człowieka z badań, lecz raczej o odejście od humanistycznej wizji człowieka jako miary wszechrzeczy i centrum zainteresowań badawczych i stworzenie projektu humanistyki nie-antropocentrycznej”. Kochanowski komentuje to tak: „Chodzi zatem o pewne przesunięcia akcentów, z podtrzymaniem uniwersalistycznej koncepcji człowieczeństwa. Chodzi zatem nie o posthumanistykę jako wiedzę/opór, ile o humanistyczne badania nad rzeczami lub nad zwierzętami (odmienne od badań prowadzonych przez nauki przyrodnicze)”. Kochanowski nie poprzestaje tylko na krytyce, ale projektuje także to, czym posthumanistyka powinna być. Mówiąc najogólniej, posthumanistyka to praktyka dekonstruowania normatywnych pojęć humanistyki, taktyka oporu względem dominującego dyskursu – wiedza/opór przeciwstawiona wiedzy/władzy.

W optyce Serres'a posthumanistyka nie jest nową dyscypliną nauki, jak chce Domańska. Tym bardziej nie jest niedorzeczną próbą nie-antropomorficznego mówienia w imieniu rzeczy, roślin czy zwierząt. Niemniej, wbrew Kochanowskiemu, nie jest również metodą dekonstruowania, destabilizacji pojęć czy twierdzeń funkcjonujących w humanistyce. Posthumanistyka jest raczej perspektywą widzenia nauk(i), w której nauki nie postrzega się przez pryzmat dziejów poszczególnych dyscyplin naukowych, doskonale od siebie odróżnionych i samo-tożsamych, ale jako „ogólny przepływ wiedzy jako takiej – wiedzy, która nie jest zdezintegrowana” (Serres 1988, s. 256), jako sieć, formację złożoną z relacyjnie powiązanych dyscyplin. Przy czym relacyjność oznacza tu, że dyscypliny są tylko quasi-tożsame, że najdrobniejsza zmiana w jednej części sieci pociąga za sobą przeorganizowanie całości. Tak ujęta nauka rzeczywiście nie jest antropocentryczna, w tym sensie, że żadna dyscyplina nie jest tu wyróżniona, centralna, najważniejsze nie są zatem również zagadnienia związane z samym człowiekiem (i jego terapią). Żadna dyscyplina nie ma również monopolu ani naprawdę, ani na uniwersalną metodę poznania. Jest raczej tak, że prawdy cyrkulują między poszczególnymi dyskursami, a zadaniem filozofa nauki (choć może polihistora?) jest umiejętność śledzenia tych cyrkulujących elementów. Dobrym przykładem jest tu Serres, który tezy współczesnej teorii chaosu wyczytał u Lukrecjusza i Balzaka. Posthumanistyka zatem postrzega nauki nie jako piramidę, drzewo, łańcuch itp., ale jako elementy mapy – sąsiadujące ze sobą na płaskiej przestrzeni, posiadające nieregularny kontur, nakładające się na siebie, oddalające i zbliżające. A to, co najbardziej ją interesuje, to kanały leżące między naukami (dyscyplinami); kanały będące jednocześnie granicą, tym co odróżnia i oddziela, jak i środkiem zbliżenia, miejscem komunikacji, Przejściem Północo-Zachodnim.

sierpień-wrzesień 2011 r.

BIBLIOGRAFIA
(w trakcie uzupełnień)

Bogusławski, M., 2010, „O niepokoju, jaki budzą heterotopie. Michel Foucault i tradycja nouveau roman. Zapiski”, [w:] T. Sieczkowski, D. Misztal (red.), Utopia - wczoraj i dziś, Toruń, s. 245-254
Domańska, E., 2008, Humanistyka nie-antropocentryczna a studia nad rzeczami, „Kultura Współczesna”, nr 3, 2008, s. 9-21
Hénaff, M., 2008, “Of Stones, Angels, and Humans: Michel Serres and the Global City”, [w:] Mapping Michel Serres, Niran Abbas (ed.), Ann Arbor,
Serres, M., 1980, Le passage de Nord-Ouest, Paris, s. 170-189.  
Kochanowski, J., 2009, Spektakl i wiedza: perspektywa społecznej teorii queer, Łódź.
Serres, M., 1988, Nauki, przeł. T. Komendant, Literatura na Świecie, nr 8-9, s. 255-279.
Serres, M. 1991, Rome, trans. F. Carren, Stanford.






[1] Cały akapit na podstawie (Hénaff 2008, Serres 1991).
[2] W tekście Nauki zamiast o Pascalu wspomina Serres o Keplerze i problemie dotyczącym błądzenia planet. Novum powstałe w związku z Keplerem polega na tym, że „biegun świata nie leży już w środku koła, lecz w ognisku elipsy”. Powoduje to, że „żadna z dotychczasowych stałych nie zostaje zachowana”, a zastępuje je oscylacja wokół dwóch zmiennych. Serres dodaje natychmiast, że wprowadzenie dwóch zmiennych jest formą przywrócenia stałości (zob. Serres 1988, s. 262).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...