niedziela, 27 grudnia 2015

ŚWIĘTA RODZINA, REGNERUS I LOGIKA EKONOMII

“Madonna, Lover and Son” by Becki Jayne Harrelson


„Kwestia małżeństwa jednopłciowego jest dla mnie szczególnie interesująca ze względu na to, jak odnosi się do niej hierarchia kościelna. Od 1 w. po Chrystusie model rodziny przekazuje nam Kościół pod postacią Świętej Rodziny. Przyjrzyjmy się jej. W Świętej Rodzinie ojciec nie jest ojcem: Józef nie jest przecież ojcem Jezusa. Syn nie jest synem: Jezus jest synem Boga, a nie Józefa. Józef nigdy nie kochał się ze swoją żoną. Matka – no, tak, jest matką, ale pozostaje dziewicą. Mianem Świętej Rodziny nazywał elementarną strukturę pokrewieństwa Lévi-Strauss. Ta struktura w zasadniczy sposób zrywa ze starożytną genealogią opartą na filiacji: na filiacji naturalnej, na uznaniu rodzicielstwa i na adopcji. W Świętej Rodzinie odpada zarówno wątek filiacji naturalnej, jak i uznania ojcostwa – zostaje tylko adopcja. A więc od czasu Ewangelii wg św. Łukasza Kościół proponuje nam jako model rodziny elementarną strukturę ufundowaną na adopcji: nie chodzi już o to, by płodzić dzieci, ale by się odnaleźć i wybrać. Do tego stopnia, że przecież jesteśmy rodzicami, ojcem, matką, dopiero gdy powiemy dziecku: „wybraliśmy cię”, „adoptuję cię, bo cię kocham”, „to ciebie chcieliśmy”. To działa też w drugą stronę: dziecko wybiera swoich rodziców, bo ich kocha. W tym sensie, przynajmniej według mnie, stanowisko Kościoła wobec małżeństw jednopłciowych jest kompletną tajemnicą – przecież ten problem rozwiązano już dwa tysiące lat temu! Doradzałbym katolickim hierarchom, żeby przeczytali raz jeszcze Ewangelię według św. Łukasza – albo żeby się wreszcie nawrócili”
— pisał Michel Serres. 
“Jesus has Two Daddies” (2011) by Andrew Craig Williams
Narracja ewangeliczna i słowa filozofa czytam w tym roku przez pryzmat Pieśni nad Pieśniami. W świątecznym numerze Faktów i Mitów Tomasz Kozłowski przypomniał ważne studium biblisty André LaCocque’a. LaCocque dowodzi, że ta księga biblijna napisana została przez kobietę. Wstęp, w którym jako poetę wskazuje się Salomona, jest dodatkiem służącym oderotyzowaniu tekstu i nadaniu mu charakteru alegorycznego (kobieca bohaterka Pieśni staje się alegorią Mądrości). Wybór Salomona jako symbolicznego autora księgi biblijnej nie jest zresztą przypadkowy – uważano go bowiem za autora licznym utworów poetyckich, a także za wybornego kochanka, który był w stanie sprostać 700 żonom-księżniczkom i 300 żonom drugorzędnym (1 Krl 11, 3). Bohaterką Pieśni jest kobieta – młoda i zamożna (tekst mówi jasno i tym, że ma piękny dom, posiada płaszcz, obnosi się z pachnidłami i biżuterią). Jest także kobietą wolną, przez co należy rozumieć zarazem to, że jest niezamężna, jak i to, że nie podlega ojcu, ale jest panią sama dla siebie (co ciekawe, w tekście księgi nie pojawia się w ogóle postać ojca bohaterki, ona zaś – wbrew zwyczajom – zaprasza oblubieńca do domu swojej matki). Mówi ona wyraźnie: „Moja własna winnica należy do mnie”, nie jest zatem ani własnością mężczyzny, jedną z kobiet w haremie, ani podopieczną braci, których obowiązkiem była ochrona siostry „w okresie przed jej małżeństwem”. Miłość, jaką deklaruje mężczyźnie, jest jej wolnym wyborem. Nie da się jej ani kupić, ani zaaranżować, ani wywołać poprzez małżeństwo. Sens tej miłości nie daje się także sprowadzić do prokreacji – zbliżenie erotyczne ma tu wartość samą w sobie, niezależną od płodności i wymogu przedłużenia rodu.  LaCoque ... stawia tezę, że autorka Pieśni nad pieśniami nie tylko chwali woloną kobietę i wolną miłość, ale dokonuje świadomej desakralizacji namaszczonego języka religii jahwistycznej. Pochwała erosa, wolnej miłości, która wiąże wolą kobietę z oblubieńcem, jest oddana w poezji na wskroś naturalistycznej, takiej, która budzi niepokój i zachęca do zabiegów cenzorskich.

El Greco
Miriam z Nazaretu doskonale wpisuje się w wolnościową perspektywę Pieśni nad Pieśniami. W sposób wolny zgadza się na macierzyństwo, zachowując dystans zarówno do orędownictwa anioła, jak i do Józefa. W tekstach ewangelicznych widzimy ją zawsze w towarzystwie syna, nigdy męża. A gdy Jezus umiera na krzyżu oddaje ją w opiekę jednego ze swoich uczniów, choć nic nie wiadomo z opowieści nowotestamentalnej, by jej mąż miał już nie żyć. Niewielkie wzmianki o Miriam nie pokazują jej ani jako podporządkowanej instytucji małżeństwa, ani jako podporządkowanej mężowi, ani jako podporządkowanej „naturalnemu zadaniu kobiety”, czyli prokreacji. Na początku stoi jej wolność i jej zgoda, do tego stopnia, że Józef — wierny prawu swojej religii — ma zamiar oddalić Miriam jako małżonkę, która sprzeniewierzyła się normom związanym z małżeństwem. Jak podaje ewangeliczny tekst, pozostaje po interwencji niebios. Ale interwencja ta usprawiedliwia model życia opartego na miłości odległy od kanonów religii instytucjonalnej, które później tak odważnie krytykować będzie Jezus.

Jestem ciekaw, do jakich wniosków doszedłby Marek Regnerus, gdyby dane by mu było „zbadać” Święta Rodzinę. W swoim niesławnym (z powodu dyskwalifikujących błędów metodologicznych), a wciąż kolportowanym przez pewne środowiska Raporcie udało mu się tak naprawdę ustalić, że „patologiczne warunki dorastania skutkują patologiami wychowawczymi”. Twierdzi również, że dzieci, które nie wychowywały się w „nienaruszonej biologicznie rodzinie” wypadają gorzej w odniesieniu do wybranych przez niego parametrów, w tym również znaczna ich część jest homo- lub biseksualna.

Warunki dorastania Jezusa na pewno nie były różowe. Żył w kraju, w którym 90% obywateli żyła poniżej progu ubóstwa, a 50% zysków oddawano na podatki. Władza Rzymian w Judei sprawowana była „poprzez wysoko postawiony kler kierujący świątynią. Jest rzeczą pewną, że wysoko postawieni duchowni kupowali tytuły i przywileje od Rzymu, płacąc za nie żywym złotem. Każdego dnia w świątyni składano ofiarę ku czci cezara”. Dorastał w rodzinie, odbiegającej w znaczący sposób od związku realizującego się podług akceptowanych reguł i norm. Szybko zresztą uciekł od rodziców, pozostając w świątyni. Jak podaje Łukasz, rodzice szukali go, a po odnalezieniu Miriam zapytała: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Odpowiedź Jezusa nie jest czuła, jest wręcz — z punktu widzenia rodziców — niemiła i niezrozumiała”  «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» . Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział”. Nowy Testament daje nam wskazówki, że rodzina Jezusa później się rozpadła. Józef znika z jej kart, Miriam zaś przebywa w bliskości syna, by w końcu zamieszkać ze wspólnotą apostołów (zob. wieczernik w kontekście zesłania Ducha Św.). Wiemy także, że później Jezus wybrał sobie jako własne środowisko ubogich rybaków, celników, prostytutki, tych wszystkich, którzy dla społeczeństwa tamtej doby uchodzili za wyrzutków i grzeszników. Ewangelia mówi nam o szczególnie silnej więzi uczuciowej łączącej Jezusa z jednym z uczniów. Tradycja poucza o jego niezwykłej relacji z Marią Magdaleną. To była jego rodzina, w odróżnieniu od rodziny biologicznej. Bracia w Jezusa nie wierzyli (zob. J 7,5), a nawet sądzili, że Jezus odszedł od zmysłów (MK 3, 21). Wymowna jest w tym kontekście scena z Ewangelii Marka (3, 31-5). Opisuje on, jak matka i krewni Jezusa rozpytywali o niego na dworze. Jezus tak komentuje ten fakt: „«Któż jest moją matką i [którzy] są braćmi?».  I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia.  Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką»”, odnosząc te słowa także do Miriam, występującej w tym fragmencie w opozycji do syna. W końcu Jezus od początku działa ze świadomością, że musi oddać swoje życie za życie dla wielu – mamy więc, nie patrząc na pobudki, jawny suicydalny rys jego osobowości.

Gdybym był Regnerusem, mógłbym sobie poużywać. Dla konserwatywnego modelu rodziny mamy tu jak na widelcu same patologie, których produktem jest ambiwalentny, być może biseksualny, Jezus, otaczający się społecznymi wyrzutkami i dążący do autodestrukcji.

Sam widzę w tej opowieści coś zupełnie odmiennego. Mianowicie, widzę niespotykany poziom wrażliwości na społeczne wykluczenie. Dostrzegam umiejętność widzenia człowieka niezależnie od społecznych standardów, które reglamentują kto może, a kto nie może być „człowiekiem naprawdę”. Jezus nie głosi zbawienia poprzez karierę w strukturach władz, poprzez puchnące konta bankowe, zmyślność w posługiwaniu się ludźmi czy sztywny ceremoniał religijny, którego celem jest umacnianie wiary w siebie jako „dobrego człowieka”. Nie mówi też, uświęca nas miłość tylko wtedy, gdy wpisuje się w sztywne normy religijne i prawne, a służy zasadniczo prokreacji.
Dorastając w „patologicznych” warunkach — bez biologicznego ojca, bez zrozumienia w rodzinie, w kraju potwornej biedy i segregacji ludzi – Jezus odrzuca „logikę ekonomii” i pokazuje, że jej prawa nie są obiektywne, uniwersalne i nie znoszące sprzeciwu. Towarem nie jest choćby miłość — dlatego może mieć umiłowanego ucznia, i, jak chce tradycja, w szczególny sposób umiłować Marię Magdalenę. Dlatego może odkrywać ludzką twarz prostytutek, celników i grzeszników, którym „łatki i stygmaty” przypisuje dominująca logia utowarowienia i ekonomii. Z tego też powodu jest szaleńcem — bo nie zmaga się ze swoimi czasami za pomocą reguł oficjalnej gry, ale za pomocą działań inspirowanych zupełnie odmienną, obcą tamtemu światu logiką. Tę wrażliwość wyniósł pewnie także z dorastania, w swojej rodzinie, w jej środowisku, w swoich czasach. A taka środowiskowa lekcja spotkała go przecież bardzo szybko — Święta Rodzina musiała uchodzić do Egiptu, by uciec przed żądną krwi logią ekonomii i władzy.

Myślenie o Świętej Rodzinie i o Jezusie, który w niej wyrastał, zawsze otwiera moje serce na nowe perspektywy i pokazuje mury, które sam w swoim sercu wznoszę. Choćby dlatego że „myślenia ekonomią” uczy się nad od powijaków i często, nieświadomie, natykamy się na jej ograniczenia w sobie i w życiu. Ale są mury, które warto kruszyć i lekcja chrześcijaństwa jest tu bezcenna.
Co prawda jedne krzyczą, że związki jednopłciowe są jałowe. Ale czy jałowy nie był Józef — jeśli wierzyć, że „bracia Jezusa”, to tylko jego kuzyni? Czy jałowy nie był sam Jezus? A jak bardzo był płodny! I jak bardzo zmienił oblicze swoich czasów, religii, zadań, które stoją przed ludźmi!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...