Marek Jędraszewski
Arcybiskup Metropolita Łódzki
Szanowny Panie,
Piszę
ten list z trzech powodów.
Pierwszym
jest szacunek dla osób walczących w II wojnie światowej przeciwko nazistom, w
tym także dla Powstańców.
Drugim
jest szacunek wobec intelektualnej rzetelności, która stanowi fundament etosu naukowego.
Trzecim
jest szacunek wobec nauczania Soboru Watykańskiego II, który wyraźnie oddziela
od siebie kompetencje polityczno-państwowe od kompetencji religijnych,
podkreśla rolę autonomii sumienia, a ludzkość widzi jako wspólnotę sióstr i
braci.
Należy
Pan do grona samodzielnych pracowników nauki. Spoczywa więc na Panu obowiązek
dawania mistrzowskiego przykładu wszystkim, którzy z nauką związali się
zawodowo. Podkreślam to tym bardziej, że Pana działalność naukowa skupiona jest
zasadniczo na filozofii dialogu, zwłaszcza tej reprezentowanej przez Emmanuela
Lévinasa. Obaj wiemy, że Lévinas należy do grona myślicieli naznaczonych traumą
Szoa, poszukując przyczyn nazizmu i kreśląc projekt etyczny, który ma postawić
tamę zbrodni. Uczy on, że prawda zakłada sprawiedliwość. Podkreśla także
pozytywne znaczenie społecznego pluralizmu. Pluralizm to wyraz zróżnicowania
ludzi, których nie da się widzieć w perspektywie jakiejkolwiek idei całości,
choćby narodu czy rasy. Jeśli w jakikolwiek sposób mamy uchwycić jedność ludzi,
możemy tego dokonywać wyłącznie przez pełną szacunku i oddania, aż po
substytucję, z Innym. Odseparowanym oraz
różnym ode mnie samego. W Konkluzjach zamykających
Całość i nieskończoność Lévinas
pisze:
„Transcendencja,
jako dobroć, wydarza się jako pluralizm. Pluralizm bytu nie jest wielością
konstelacji, która odsłania się przed możliwym spojrzeniem, bo wielość
odsłaniająca się w taki sposób tworzy już całość, zespala się w jedność.
Pluralizm spełnia się w dobroci wychodzącej ode mnie i zmierzającej do innego
człowieka, ponieważ tylko w dobroci Inny może wydarzyć się jako absolutnie
Inny, a spojrzenie, które chciałoby z boku ogarnąć ten ruch, nie może ująć
żadnej prawdy wyższej nad tę, którą urzeczywistnia samą dobroć. […] Jedność
wielości polega na pokoju, a nie na spójności elementów tworzących wielość. Pokój
nie jest tym zatem samym, co koniec walk, które ustają z braku jednej z
walczących stron, w wyniku klęski jednych i zwycięstwa drugich, to znaczy na cmentarzach
lub w globalnych imperiach przyszłości. Pokój musi być moim pokojem, pokojem w
relacji, która wychodzi od Ja i zmierza do Innego […]”.
Pisze
nadto, że „Zbliżać się do Innego to kwestionować swoją wolność, swoją spontaniczność
żywej istoty, swoje władanie rzeczami […]”.
Zastanawiam
się, czy można uczciwie zajmować się taką filozofią, pisać o niej i o niej
uczyć, pozostając zamkniętym na jej przesłanie. A nawet całkowicie temu
przesłaniu przeczyć, co miało miejsce w Pana kazaniu z dnia 1 sierpnia 2015 r.?
Wykorzystanie
Powstania Warszawskiego w celach politycznych – krytyki obecnej władzy,
demokratycznej procedury stanowienia prawa w państwie tworzonych przez różnych,
ale równych obywateli, łajania Prezydenta RP zasługuje wyłącznie na naganę. Świadczy
o instrumentalnym traktowaniu wydarzeń sprzed 71 lat, o nieliczeniu się z prawdą
historyczną. O chorym dążeniu do rządu dusz w odwołaniu do zasady dziel i
rządź.
Mówi
Pan: „tak zwana konwencja „anty-przemocowa” i ustawa o in vitro, oraz przyjęta
przez Sejm ustawa „o uzgodnieniu płci” mogą być uznane jako zdrada wobec tych
wartości moralnych, dla których Powstanie w ogóle wybuchło. W 1980 roku na
forum UNESCO Jan Paweł II przestrzegał przed taką formą alienacji człowieka,
która polega na tym, że przyzwyczaja się on do tego, iż „jest przedmiotem
wielorakiej manipulacji”: ideologicznej, politycznej, medialnej, ekonomicznej.
Dotyczy to zwłaszcza sfery ludzkiego życia, jego godności i jego poszanowania.
Celem tej manipulacji jest odebranie człowiekowi jego podmiotowości i „nauczenia”
go życia jako także swoistej manipulacji samym sobą”.
I
dodaje: „W świetle tych papieskich stwierdzeń, nie ulega żadnych wątpliwości:
powstańcy warszawscy nie rezygnowali z prawdy o swoim człowieczeństwie i nie
chcieli budować przyszłości Polski na fałszywych imperatywach. Odnosząc
natomiast przemówienie Jana Pawła II do wspomnianych ustaw, trzeba uznać je
jako jedno wielkie kłamstwo o człowieku, jako poważny błąd antropologiczny,
wynikający z odrzucenia klasycznej prawdy o człowieku na rzecz współczesnych,
skrajnych, lewackich ideologii”.
Czy
zatem sądzi Pan, że walczący w Powstaniu syndykaliści nie są Powstańcami? Czy –
z powodu „lewactwa” – powstańcem nie jest Kazimierz Puczyński i dowodzona przez
niego 104 Kompania Syndykalistyczna, jedna z głównych formacji walczących na
Starówce? Czy kwestionuje Pan ich męstwo i hart ducha, które spowodowały, że
właśnie syndykaliści bronili kanałów, którymi uciekali powstańcy ze Starego
Miasta?
Czy
uważa Pan, że miano prawdziwego powstańca nie należy się socjaliście
Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu? Może mamy wykreślić z kart historii Jana
Strzeleckiego? Albo Krystynę Całą, matkę badaczki polskiego antysemityzmu –
Aliny?
Czy
mamy wymazać z pamięci walczących Żydów? Zapomnieć o luterańskich siostrach „Tabitankach”?
Przypisanie
Powstańcom swojego kodeksu moralnego jest nieuczciwe. Prowadzi także do
podziału na tych, którzy ten kodeks realizowali i „ciemną resztę”, o której
lepiej nie mówić, by jej nie stygmatyzować. Czy rozgrywanie powstańców przeciw
powstańcom nie jest czymś zatrważającym? Czy nie sieje waśni, zamiast budować
pokój? Nie można zarzucać innym ideologicznej manipulacji, jeśli dokonuje się
jej samemu. Na pamięci Polaków, na wydarzeniu, które jest skamieniałą traumą,
niepodlegającej jednoznacznej ocenie.
Jeśli
uznać, że Powstańcy walczyli o wolną Warszawę i wolny kraj – wolny także, a
może zwłaszcza, od podporządkowania politycznego i ideologicznego, to walczyli o
demokrację budowaną przez wszystkich obywateli. W ich różnorodności, także
jeśli chodzi o przekonania moralne.
Jak
może Pan zatem piętnować w imię Powstania ustawę o in vitro, skoro luteranie
nie podzielają w tej kwestii Pana poglądu, a mają swój udział w Powstaniu?
Jak
może Pan piętnować w imię Powstania rzekomo lewacką konwencję o przeciwdziałaniu przemocy,
wiedząc, że wielu Powstańców to lewacy?
Powstańcom
należy się szacunek. Bez dzielenia ich na akceptowanych przez ideologię Marka Jędraszewskiego
i resztę.
Z
Powstania zaś trzeba się czegoś nauczyć.
Ruiny,
popioły, Powstańcy mówią mi, że na tym świecie (a czy jest inny?) pewna jest
tylko przemoc, że nie ma żadnej metafizycznej „gwarancji wszechpojednania”, że
„konieczna jest inwestycja w Twojość, w możliwość przekształcenia każdego
oddzielonego To w Ty, podmiot zbliżenia i spotkania. Boskie oblicze, które u
kresu dziejów być może wyłoni się z tych naprawczych zwrotów, nie będzie więc
mandalą wielkiej jaźni, lecz konstelacją spotkań, które, jak miłość bliźniego u
Rosenzweiga, <obiegną całą ziemię>. Ta Twarz Zbawienia, która w
hebrajskim ma tylko formę mnogąpanim (podobnie jak Derridiańskie
<popioły>, które w panim zmartwychwstają)
będzie istotnie Twarzą wszystkich twarzy, konstelacją wszystkich możliwych
<twarzy innego>”.
Apostołami,
którzy niosą umarłemu światu regenerację są Ci, którzy niosą w sobie
poróżnienie, traumę, po to, by napotkać innych. By wskrzesić relację. By zebrać
w sobie rozproszone iskry ludzkiego doświadczenia.
W
świecie lęku, traumy, egoizmu, walki o własny interes i sukces, poczucia
wyższości nad innymi, unicestwionej tolerancji człowiek wycofuje się z siebie.
Staje się Martwy niczym kamień.
Pamięć
o Powstaniu winna ożywiać przestrogę przed takim, nieludzkim światem. Przed
światem głupiej przemocy. Wyniszczenia. Przed cywilizacją śmierci, której
wyrazem jest Pana kazanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.