czwartek, 19 czerwca 2014

PÓŁ-DOJRZAŁOŚCI I PÓŁ-TEATRU NA CAŁY JUBILEUSZ

Łódzki Teatr Wielki znów stracił dyrektora artystycznego. Serwis Nasze Miasto donosi, że Warcisław Kunc podał się do dymisji, którą przyjął Wojciech Nowicki. Jako powód odejścia podano oficjalnie "powody osobiste". Ta zgrabna formułka niezmiennie mnie niepokoi. Stosuje się ją bowiem zazwyczaj po to, by pozwolić "odejść z twarzą", czyli przemilczeć rzeczywiste motywy dymisji. A te - wnosząc choćby po komenatrzach pod tekstem - mogą być poważne. Zacytuję kilka z nich:

  • Odchodzacy Dyr ma opinię rządzenia " bo ja tak chce" i jak mówią w naszym świecie żaden Drygent z niego. Metronom to jego frend. Jest tak wspaniałe y że AM tez ma go dość. Bo po skończeniu pod nim dyrygent uruchomić trzeba przez 2 lata uczyć się od nowa jak poprawnie się to robi. 
  • tak samo byłoby z sutrykiem tyle że tam chór teatru wielkiego był zbyt słaby żeby się postawić...ale cóż, jeden dyzma wygrał inny przegrał a na końcu największy dyzma (NOWICKI)pozostaje na stanowisku. PZPR wiecznie żywe 
  • fizdu gwidu :) widzowie wiedza najlepiej :) a kunc zwalnia artystow i obsadza swymi :)
Kunc zasłynął w naszym środowisku muzycznym także aroganckim zachowaniem, lekceważącym członków zespołu i kwestionującym artystyczne osiągnięcia  muzyków. 
Jego odejście, firmowane "powodami osobistymi" jest dla mnie wyrazem dojrzałości pracowników Teatru. Nie wierzę bowiem, że to rozstanie odbyło sie bez ich aktywnego udziału. Postawili jednak na klasę, nie dopuszczając do skandalu i języka agresji w roku jubileuszowym.

Ani Kunc, ani przywołany w komentarzu Waldemar Sutyk, nie są jednak dla mnie największym problemem. Nie oni bowiem kierują Teatrem, nie oni wyznaczają cele, nie oni budują rangę. Główna odpowiedzialność spoczywa na Wojciechu Nowickim, który okazuje się dyrektorem wybitnie nieudolnym. Jak bowiem inaczej nazwać to, że nie potrafi dobierać sobie najbliższych współpracowników? Jak nazwać nieustanną rotację zapraszanych solistów, którzy pojawiają się i znikają z niedocieczonych przyczyn? Jak nazwać dziwną politykę etatową, brak pomysłu na repertuar, nieustanne audycje etc. (chyba jako jedyny Teatr w Polsce TW ma permanentny wakat etatowy, tylko że on musi się z czegoś brać)? 
Do zbudowania zespołu potrzebny jest czas i dojrzewanie, w tym możliwość obcowania z nestorami (ich doświadczenia nie zastąpi absolutnie nic!) Do zbudowania repertuaru - świadome liczenie się z możliwościami oferowanymi przez artystów. Do rozwoju i weryfikowania jakości artystycznej - jasne i podane wcześniej kryteria oceny (ciekawe, czy coś na ten temt powiedziałby nam balet?). Do zbudowania środowiska melomanów - jasna i ciekawa polityka repertuarowa.

To zastanawiające, że Opera Narodowa jest w stanie podać listę premier, występów i spektakli planowanych na nadchodzący sezon (m. in. Projekt P', Wilhelm Tell, 1914, NabuccoLohengrin, Orfeusz i Eurydyka, warsztaty choreograficzne dla młodych twórców, Jousha Bell). 
To zastanawiające, że Teatr Wielki w Łodzi jest w stanie w roku jubileuszowym wykrzesać z siebie zapowiedź Strasznego dworu, balu sylwestrowego i gali operowej. Którym towarzyszyć będzie jeszcze wystawa zdjęć. 

O ile teatralne zespoły wykazują się dojrzałością godną jubilata, o tyle włodarzy cechuje - mówiąc eufemistycznie - niedojrzałość. O ile nie mam wątopliwości, co do potencjału naszych artystów, o tyle boli mnie cień, jaki przysłania ten potencjał. Wynikający także z faktu, że dyrekcja nie kocha swoich artystów. Nie rozumie ich. Nie ma wytyczonych ideałów. Ranga Wielkiego leci na łeb na szyję. Jak sądzę, jedyne, co może uratować Teatr jest zmiana sposobu zarządzania. Czas odejść od rotacji na stanowiskach związanej ze zmianami w Urzędzie Marszałkowskim. Czas także powołać Radę Społeczną przy Teatrze (pracownicy wszelkich teatralnych zespołów, widzowie, krytyka, wytrwani nauczyciele wokalistyki, instrumentaliści etc.). Nie po to, by kierowała zamiast dyrekcji, ale by doradzała, tworzyła kryteria oceny pracowników, wytyczała perspektywy rozwoju. Omawiała aktualne możliwości.

Jako memento przytaczam słowa Sławomira Pietrasa:
"Teatr operowy tworzą trzy pokolenia - nestorzy, którzy nawet jeśli spędzają większość czasu w bufecie, to jednak dają gwarancję autorytetu profesji, pokolenie średnie, najbardziej eksploatowane, gdyż są to ludzie, którzy już potrafią i jeszcze mogą. I wreszcie młodzież, której należy wskazywać szanse, bo scena to domena młodości. Problem dyrektora polega w tym wszystkim na tym, by ukazywał walory swego zespołu, a ukrywał jego mankamenty". 



1 komentarz:

  1. Zespoły artystyczne wzięły się w końcu (chciałoby się rzec "W Kuńcu") do roboty i faktycznie okazało się ,że stara zasada w "jedności siła" wciąż działa. I w sumie wszytko byłoby dobrze gdyby nie ten najistotniejszy szczegół a mianowicie wszechmocny naczelny. Zapewne nikt z widzów a także niewielu pracowników szeroko pojętej łódzkiej kultury nie ma pojęcia, jak silnie umocowany jest wszechmocny Wojciech N. Jego kariera sięga jeszcze głębokiej komuny a dziś bez względu na to ,która opcja jest u władzy ten człowiek jest NIE DO RUSZENIA. Nawet w przypadku wydawałoby sie dużych wpadek jak np. budowa sceny kameralnej. Jego niezachwiana pozycja to nie tylko kwestia umocowania politycznego ale równiez a może przede wszystkim medialnego. Przykład najbardziej bulwersujący to nadzwyczajna(sic!) złota maska dla Waldemara Sutryka - człowieka znikąd ,który na śląsku był wielokrotnie oskarżany o mobing ,który zwolnił mnóstwo wspaniałych i doświadczonych chórzystów w TW (często po wielokrotnych przesłuchaniach). Skąd zatem maska i do tego nadzwyczajna!? Odpowiedzią może byc tylko i wyłacznie operowe"public relations" ....KŁAMSTWO POWTARZANE PO WIELOKROĆ STAJE SIĘ PRAWDĄ. Ilość artykułow i wywiadów ,w których czytaliśmy ,że Łódzka Opera będzie za chwilę drugą Metropolitan była zdumiewająca . Chlubnym początkiem miał być chór. Pan naczelny dyrektor uczył się zawodu na żywym organiźmie i zatrudnia dyletantów ,którzy robią to samo. Próżno jednak szukać jakiejkolwiek krytyki w mediach. I na tym polega obecnie siła i kłamstwo ludzi mających władzę w tym teatrze. tyle...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

PRASKA „LADY MACBETH MCEŃSKIEGO POWIATU”

Wojna Wojna jest nie tylko próbą – najpoważniejszą – jakiej poddawana jest moralność. Woja moralność ośmiesza. […] Ale przemoc polega nie ...