W trakcie porannej drogi do kościoła rozmawiałem dziś z mamą o... tataraku. Jakoś przedziwnie dopadła mnie tęsknota za jego rześkim zapachem, wnoszącym do domu nie tylko świeżość, ale także żywioł wody: bezkresu, oczyszczenia, nieśmiertelności, prażywiołu, z którgo wszystko się wyłoniło.
Od tataraku przeszliśmy do maminych opowieści o zdobieniu domów na Zielone Świątki. O porannych wyprawach nad staw po tatarak, o cięciu witek brzozowych, przystrajaniu zielenią ganków i obrazów. O rytalnym wnoszeniu do pozimowych pieleszy odradzającego się życia.
***
W czasie tegorocznego Wielkiego Postu i trwającej Wielkiej Nocy moje myśli często krążą wokół rytów i rytuałów. Dzieje się tak u mnie okresowo, zmuszając do refleksji głębszej i prowadzonej z innej perspektywy.
Zdaję sobie sprawę, że dla człowieka, który w pełni zinterioryzował nowoczesny indywidualizm, rytuał może wydawać się zbędnym przeżytkiem. Sądzę jednak, że wciąż jest on niezastąpionym narzędziem przekazywania wartości i budowania międzyludzkich więzi.
Rytuał bowiem kształtuje w człowieku żywe odczucie imponderabiliów, oddziałuje na intelekt poprzez ciało, sprzęga w jedno zmysły, emocje, uczucia, intelekt i intuicję. Gdy nowoczesne indyviduum buduje swoją oddzieloną od świata, duchową przestrzeń, rytuał kształtuje człowieka integralnego.
***
Obie ściezki są kulturowo płodne i potrzebne. Nie sądzę, że nalezy je widzieć w opozycji, raczej jako komplementarne elementy naszego wspólnego świata. Oznacza to jednak tyle, że pielęgnując wszystko, co związane z indywidualizmem, warto tak samo mocno pielęgnować to, co związane z rytuałem. Jaskółki, zwiastujące odrodzenie, szczęśnie już widać. W litewskim rodzimowierstwie, w powrocie do tradycji dziadowskich śpiewów (wzruszyłem się, gdy w ramach głosu w dyskusji na zajęciach z filozofii jeden z moich studentów zaspiewał kawałek takiej pieśni), w rodzącej się świadomości bogactwa kościelnych rytów, choćby w odrodzeniu się dominikańskiego rytu mszy.
Cieszy mnie także powrót do źródeł chorału - choćby Mercel Peres intensywnie bada chorał starorzymski i uświadamia nam, że śpiew chrześcijan i muzłumanów wywodzi się z jednego źródła, źydowskiego. I że dziś tego, jak śpiewać rdzenną liturgię kościoła rzymskiego uczyć się można z żywej wciąż pośród muezzinów tradycji kantylacji.
***
Odrodzeniu rytuału towarzyszą jednak dwa elementy, z którymi winniśmy dyskutować.
Pierwszy, wiąże rytuał wyłącznie z religią, odsłaniając ją w jednaki sposób w pieśniach dziadowskich, zwyczająch religii rodzimowierskich czy liturgii kościelnej.
Drugi, wiąże rytuał z tym, co nieracjonalne czy pozaracjonalne, traktując go w opozycji do racjonalistycznej tradycji oświecenia.
Oba te elementy okazują się tylko częściowo prawdziwe, jeśli zestawić je z rytuałem obecnym w Sztuce Królewskiej. Nie ma on bowiem znaczenia religijnego, choć ma niewątpliwe znaczenie duchowe. Nie odsyła także to jakieś pozaracjonalnej sfery absolutnej, ale kształtuje człowieka w wartościach drogich oświeceniu - braterstwie, empatii, tolerancji, wolności, w prawdzie, pięknu i dobru.
***
Wolnomularstwo nie posiada jednego rytuału i rytu. I to, w moim odczuciu, świadczy o jego bogactwie. Każdy z rytów zwraca bowiem uwagę na nieco inne aspekty wędrówki człowieka ku wartościom, wszystkie zaś - w moim odczuciu - dopełniają się tak, jak dopełniają się głosy fugi.
Dla mnie szczególne znaczenie ma ryt francuski, uznawany powszechnie za ryt najbardziej laicki, "Ryt napisany w duchu wieku Oświecenia – Światła Wyboru,
tolerancji, Światła Wolności Sumienia i solidarności międzyludzkiej. Ryt
spójny, postępowy, federacyjny, demokratyczny, wolny i niezależny, otwarty i
bez ekskluzywizmów" (Jacques Plumet).
Znaczenie tego rytu zasadza się dla mnie właśnie na jego laickości, której, jak sądzę, nie nalezy rozumieć w opozycji do duchowości. Rytowi francuskiemu nieobce są wątki duchowo-mistyczne. Jego zadaniem jest wprowadzenie adeptów "na ścieżkę spekulacji intelektualnych, humanizmu, syntezy
duchowości i racjonalizmu" poprzez niesutanne przypominanie o przemijalności życia, które stanowi drogę poszukiwania prawdy. Laickość oznacza zwyczajnie tyle, że praktykujemy razem wartości humanistyczne, które mogą - lecz nie muszą - wynikać z naszych przekonań i praktyk religijnych. Ryt jest zatem sprawdzianem i zadaniem.
Sprawdzianem tego, czy rzeczywiście drogie są nam wartości ogólnoludzkie. Zadaniem, przypominającym o konieczności ociosywania swojego kamienia, by te wartości autentycznie kształtowały nasze życie.
***
Ideały oświecenia, wyrażane eliptycznie w zawołaniu równość, wolność, braterstwo, są mi bardzo bliskie. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że dominujące oświeceniowe tendencje stanęły na przeszkodzie ich urzeczwistnienia. Myślę tu o dwóch skrajnościach w naszym myśleniu o świecie. Pierwsza, racjonalistyczna, zredukowała człowieka do racjonalnej duszy niezależnej od ciała. Druga, mechanicystyczna, zredukowała człowieka do bycia biologiczną maszyną.
Wolnomularstwo, w tym ryt francuski, są jak gdyby trzecią drogą oświecenia, taką, która unika obu redukcjonizmów. Ryt bowiem jest wyrazem filozofii masonerii, kształtuje zatem adeptów, oddziałując kompementarnie na ich zmysły, emocje, odczucia, myśli. Przez to łączy silnymi więzami doświadczenia pracujących Siostry i Braci. Nie nadaje się zatem do zimnego, intelektualnego zgłębiania (samo "szkiełko i oko"), ale wymaga osobistego przeżycia i doświadczenia, których nie daje się wyrazić słowem.
***
W wielu obszarach naszej kultury rytuał i związane z nim ryty muszą się odrodzić. Dzieje się to powoli, przechodząc przez fazy "muzealne" czy skansenowe, takie jak festiwale, nagrania dokumentujące wyniki archiwistycznej niemal pracy.
Sztuka Królewska szczęśnie niegdy rytu i rytuału nie zagubiła, kształtują ją więc żywe i nieprzerwane doświadczenie.
W wielu obszarach naszej kultury rytuał i związane z nim ryty muszą się odrodzić. Dzieje się to powoli, w ramach stopniowego kwestionowania scjentystycznej racjonalności, w języku fideistycznej i nieracjonalnej duchowości i mistyki.
Sztuka Królewska szczęśnie przechowała rytuał, który mówi o wartościach ogólnoludzkich, racjonalnie dostępnych, oświeceniowych. I nieprzerwanie kształtuje w nich życie swoich adeptów, oddziałując komplementarnie na cielesno-duchowe compositum.
Rytuał nie jest wiedzą czy erudycją. "Cóż za pożytek np. z osobistej wielkiej wiedzy o masonerii, jeśli w codziennym życiu samemu prowadzi się do konfliktów, podziałów i jałowych sporów"? - pyta słusznie w swej desce brat Adam. Jako ogarniające całego człowieka doświadczenie, w którym zmysły i dusza stają się jednym, rytuał i ryt to droga budowania "braterskich relacji wspierających i poszukujących wspólnego dobra, wydaje mi się właśnie ową najwyższą mądrością, która widzi, rozumie i rozwija. Wszak ewangeliczna zasada „po ich owocach poznacie ich” może być odniesiona i do tej kwestii. Cóż ze zdobywania wiedzy, gdy czyni nas ona uboższymi? Cóż z mądrości, jeśli służy ona wyzyskowi lub pustemu konkurowaniu?".
***
Pytanie tylko, czy my sami świadomi jesteśmy tego, czym żyjemy? A jeśli tak, to na ile jesteśmy świadomi? Czy głęboki sens naszych rytów wpisany jest w nasze serca? A może traktujemy ceremoniał tylko jako przekazany przez historię, ceremonialny dodatek? Czy znaczenie rytuału i rytów postrzegamy w wystarczająco szerokim kontekście i w wystarczająco rozległej perspektywie? Czy chcemy, by każda kolejna praca przynosiła doskonalsze współdziałanie w ramach rytu - była piękniejsza, głębsza, bardziej uobecniająca fundamentalne dla człowieka i jego kultury imponderabilia.
Te pytania są moim wielkanocnym rachunkiem sumienia. Bo choć droga jest jasna, każdy z nas jest na niej tylko skończonym i niedoskonałym człowiekiem.
_______
Zdjęcie za swiatkwiatow.pl
Nawiązując do początku tekstu ... Dawniej te obyczaje ludowe/świąteczne były bardziej celebrowane - dzisiaj z ubolewaniem patrzę jak poszczególne fragmenty naszej tradycji powoli odchodzi w niepamięć ....
OdpowiedzUsuńCiekawy blog. Pozdrawiam serdecznie.
Ewa M.
Dziękuję :-) A z odchodzeniem celebry i tradycji to prawda, niestety. Pewnie dlatego tak cieszą mnie wszelkie "jaskółki".
OdpowiedzUsuńCiepło! M.