Pamiętacie groteskową i
haniebną okładkę Do Rzeczy, na której
Tomasz Terlikowski i Jan Pospieszalski zakuci w pancerze bronią granic Polski
przed „homoimperium”?
W najnowszym numerze
Tygodnika Faktycznie materiałami wydrukowanymi w Do Rzeczy zajął się Tomasz Kozłowski. To tekst wart polecenia,
Autor pokazuje bowiem jak prawdziwe są słowa z powieści Gora Vidala: „Nawet
dziecko może dostrzec różnicę między tym, w co Galilejczycy rzekomo wierzą, a
tym, w co wierzą naprawdę, jak to udowadniają ich czyny”. Katolicka prawica
może dwoić się i troić, by siać strach w narodzie, budzić frustrację, niechęć,
stygmatyzować i kreować się na męczenników. Niestety, kłamstwo powtórzone
tysiąc razy nie staje się prawdą, nawet jeśli wierzą w nie zastępy.
Kozłowski pisze o ludzie
pokroju Terlikowskiego i Pospieszalskiego bronią Polski przed „homoimperium” „wszelkimi
możliwymi środkami: od manipulowania historią, przez niedomówienia, po jaskrawe
błędy logiczne”. Podaje też stosowne przykłady.
Bejtar w mundurach, Berlin 1936 r. |
Choćby ten, że wg
Pospieszalskiego polskim narodowcom „nigdy nie odbiła groźna szajba
nacjonalizmu”, bo strzegł ich katolicyzm i to, że Krk skutecznie uczył
dekalogu. Cóż… Kozłowski przypomina choćby o tym, że polskie władze w
dwudziestoleciu międzywojennym wspierały tak skrajne ugrupowanie jak Bejtar —
prawicę żydowską, której chłopcy pozdrawiali się salutem, byli wspierani przez
Mussoliniego (nosili zresztą brunatne koszule, identyfikując się w ten sposób z
włoskimi faszystami), a w Polsce współdziałali z Falangą. Ideolodzy ONR Falanga
zaś nie mieli problemu, by swój ruch zaliczać do jednej rodziny z „faszyzmem we
Włoszech, hitleryzmem w Niemczech”, co przeczytać można było na łamach Pro
Christo.
Albo ten, że — w
odniesieniu do tekstu Marka Chodakiewicza z Do
Rzeczy —, źe ruchy LGBTQ dążą do „zmiany natury człowieka i zniszczenia
rodziny jako instytucji”. Tak jakby poszerzenie pojęcia rodziny mogło cokolwiek
zniszczyć, lub jakby legalizacja związków jednopłciowych miała oznaczać zanik
heteroseksualizmu. Nie wiem też, co miałby zniszczyć biseksualizm, poza
pokazaniem, że miłość i wierność to coś innego, niż bycie seksualną własnością
w nuklearnej rodzinie. Nie wiem też, co niszczą drag queen — teatralne przebieranie się za inną płeć ma długą
tradycję, a niektórzy, jak James Whiteside, swój wkład do kultury mają na różnych
polach: to nie tylko świetna drag queen, ale jeden z najlepszych na świecie
tancerzy baletu. Nie znam też nikogo, kto by się zaraził transseksualnością i
kto chciałby, jak wiele osób trans, mieć w życiu tak pod górkę.
Kozłowski pisze jednak,
że „manipulacje, przekłamania i błędy w rozumowaniu” nie są tym, co najbardziej
niebezpieczne w działalności polskiej kato-prawicy. Najgorsza jest ideologia,
której służą. Powołując się na Timothy Snydera i Adama Ostolskiego Kozłowski
pisze o tym, że geje stali się nowymi Żydami, których się nienawidzi. Pisze też,
że domniemany spisek światowego gejostwa nadaje się na wymarzonego wroga,
którego zwalczanie usprawiedliwia działania mające na celu „faktyczną destabilizację
państw i praw w imię «natury, Boga i demokracji»”.
Zachęcam do lektury, bo w artykule znaleźć można znacznie więcej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.