Im poważniejsza i bardziej dogłębna staje się krytyka zmian destruujących system oświaty i nauki, tym mocniej doceniam wolnomularstwo jako miejsce fomracji człowieka. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że loże zachowały i podtrzymują model paidei, którego początków szukać można w przekazach o szkołach pitagorejskich, a który rozwijany był w szkołach filozoficznych starożytności czy w Akademii Florenckiej. Ta ostatnia jest dla mnie zresztą modelowym symbolem wolnomularstwa avant la lettre, co uwidaczania się w trosce o porozumienie i pokój, więzach braterstwa łączących uczonych. I w wizji człowieka - Mowa o godności ludzkiej Pico della Mirandoli to jeden z najbardziej wolnomularskich tekstów, jakie znam. Siła takiego modelu kształtowania człowieka polega, m. in., na tym, że zdobywana przez adepta wiedza nie ma tylko charakteru poznawczego, nie jest martwą kolekcją encyklopedycznych danych. Wiedza ma tutaj charakter duchowy, prowadzi nie tylko do poszerzenia wiedzy o świecie, ale przede wszystkim do przemiany człowieka.
***
Przygotowując referat na sympozjum poświęcone Michelowi Foucaultowi miałem okazję wrócić do dawnych lektur. W tym do niezwykle dla mnie ważnej serii wykładów zatytułowanych Hermeneutyka podmiotu. Foucault traktuje w niej obszernie o sposobach, w jakie człowiek tworzy samego siebie przez związanie siebie z Prawdą. Tak pojmowana biotyka, sztuka życia, była charakterystycznym zadaniem filozofa i szkół filozoficznych. Jest też właściwa dla wolnomularstwa - o świecie loży myslałem bowiem czytając wnikliwe uwagi Foucaulta dotyczące roli słuchania w drodze przemiany. Czynione m. in. na kanwie tekstu Plutarcha O słuchaniu.
***
Słuch, jak referuje Foucault, "jest jedynym zmysłem, za pośrednictwem którego nabywamy cnotę". Tej nie da się bowiem zdobyć patrząc, czy dotykając - wzrok czy dotyk są bowiem zmysłami szalenie aktywnymi, w ich gestii jest zamknięcie się na doświadczenie, zmiana jego biegu, zniekształcenie. Słuch, jako zmysł najbardziej bierny, w najsilniejszym stopniu otwarty jest na świat zewnętrzny, w tym na logos, a więc rozum, który kryje się w każdym racjonalnie wyartykułowanym przekazie. Ucho jest zatem "bramą do logosu", a umiejętność sluchania stanowi podstawowe narzędzie do przemiany duchowej poprzez wiedzę.
Słuchać, rzecz jasna, trzeba umieć. Wprawdzie filozofowie starożytni wskazywali, że nawet słuchanie bez zrozumienia powoduje powolną przemianę słuchającego, może jednak zdarzyć się i tak, że tym, co przykuwa naszą uwagę nie jest treść, a jedynie retoryczny powab mowy. Wtedy człowiek nie tylko nie zazna korzyści, ale poniesie stratę, pozbawiając się terapeutycznej mocy logosu. Jak tedy wychować w sobie zmysł słuchu? Jak słuchać, by wejść na drogę przemiany?
Foucault wydobywa na jaw trzy rady.
Po pierwsze, nauczyć się milczeć. Milczenie jest lekarstwem na wadę gadulstwa i rozbiegania myśli, kształtuje koncentrację, uczy rachowania zasłyszanych idei i pokory wobec własnych przekonań - słuchać w milczeniu to sycić się treścią, niczemu się nie sprzeciwiając, niczego nie nauczając, przyjmować ziarno, które wymaga czasu, by wzeszło.
Po drugie, podtrzymywać skupienie poprzez właściwą dla słuchania postawę ciała. Pozwala ona na niezakłócne przyswajanie treści, ale także na więź między mówiącym a słuchającym.
Po trzecie, skupienie słuchającego na znaczeniu tego, co słyszy. Ani piękno wymowy, ani subtelna konstrukcja gramatyczna, nie powinny przesłaniać treści - tylko treść, przez swe związki z prawdą - pozwala wejść bowiem na drogę wewnętrznej przemiany. Oznacza to także, że nie chodzi o bierne przepuszczanie przez głowę dźwięków, ale o medytację nad tym, co się słyszy. Po to, by pod powierzchnią mowy odkryć wskazówki praktyczne, reguły życia pozwalające słuchającemu na wewnętrzną przemianę.
***
"Poza samym rytuałem, istotnym elementem prac lożowych są
tzw. deski, czyli referaty, które następnie są dyskutowane. Deski są kawałkami
Architektury. Między innymi, dzięki nim - masoni budują Świątynię Ludzkości.
Architektura loży to jej myślowy dorobek" - czytamy na portalu wolnomularstwo.pl
Słowa te trudno przecenić. Niemniej trudno zgodzić się, że "Mają za cel podnosić poziom wiedzy wszystkich lożowych
masonów, w tym zwłaszcza "wiedzy światowej" [...]". Gdyby tak było, deski podnosiłyby jedynie poziom encyklopedycznej wiedzy, która nie przekłada się na przemianę duchową człowieka.
Znaczenie deski odsłania się dopiero w kontekście procesu dojrzewania człowieka, o którym pisałem wyżej. Od tego zatem, co mówimy i jak potrafimy słuchać zależy to, czy cokolwiek dodamy do Świątyni Ludzkości.
Reszta jest milczeniem i medytacją, choćby nad figurą Fausta, którą pod naszą rozwagę poddał brat Gotthold Lessing w jednym ze swoich listów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.