Zespołowość i duch solidarności stanowią, zdaniem dyrektora Bogusława Nowaka, o sile Opery Krakowskiej. Nowak mówił o tym dziś rano w Programie Drugim Polskiego Radia zwracając uwagę, że duch solidarności pozwala we właściwy sposób postrzegać działalność związków zawodowych i spory o godne płace. A także mierzyć się z repertuarem mało obecnym na polskich scenach, jak Miłość do trzech pomarańczy.
Pretekstem do rozmowy jest jubileusz Opery Krakowskiej, która "kończy" w tym roku sześćdziesiąt lat. Dokładnie tak samo, jak łódzki Teatr Wielki. Obie sceny diametralnie różni jednak sposób świętowania tej rocznicy.
Nowak ujął mnie stwierdzeniem, że unika słowa jubileusz. Podkreślił także, że sześćdziesiąt lat to zarazem dużo i niewiele. Jego zdaniem zamiast o jubileuszu lepiej mówić o spotkaniu przyjaciół z różnych stron sceny, bo na to, czym jest teatr muzyczny składa się wiele różnorakich osób.
W trakcie rozmowy padły nazwiska kilkorga artystów związanych z Krakowem. Nowak zaprosił na specjalne spotkanie z Kazimierzem Kordem (12 października, g. 15.oo), którego uznał za najwybitniejszego dyrektora krakowskiej sceny. W spotkaniu udział weźmie także Anna Woźniakowska, której książkę Kraków zasługuje na operę właśnie wznowiono, poszerzając o wydarzenia z ostatnich 15 lat, w tym także o kompletny spis obsad premierowych spektakli.
Dyrektor opowiadał z radością, że na jubileuszowym spektaklu Rigoletta pojawią się Jadwiga Romańska i Teresa Wesely, a więc Gilda i Hrabina Ceprano w spektaklu z 1954 r. O ile zdrowie pozwoli obecny będzie także Jerzy Katlewicz.
Odbędą się również dwa spotkania. Pierwsze, z osobami tworzącymi zespół opery, by wspominać i budować więzi przy winie i kremówkach. Drugie, z krytykami muzycznymi, menedżerami itp., by rozmawiać o operze.
W końcu jubileusz znajdzie swe odbicie i w koncercie (na nim fragmenty spektakli szczególnie dla Krakowa ważnych), i w wystawie w Muzeum Narodowym zatytułowanej Przestrzeń opery. Scenografowie polscy XX i XXI wieku. Eksponowane będą m. in. projekty robione do spektakli, nawet tych, które się nie odbyły (jak Turandot Andrzeja Majewskiego).
A wszystko to w instytucji, której - w odróżnieniu od Łodzi - nie wspiera finansowo Ministerstwo Kultury i Sztuki (nie idzie mi o finansowanie spektakli, poza tym - jak podpowiada mi Pani Aleksandra Kwiatkowska, jubileusz obsłuchuje Kraków dzięki Funduszom Norweskim - może to jakaś podpowiedź dla Łodzi?).
Nie kryję, słuchałem wywiadu z Nowakiem jak zahipnotyzowany. Nie łudzę się wcale, że na co dzień wszystko jest tak samo serdeczne, solidarne i radosne. Zwyczajnie się nie da. Tym silniejsze wrażenie zrobiło na mnie to, co jest dla Nowaka teatralnym pryncypium. A także szacunek do tych wszystkich, których dziedzictwo kontynuuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.