Anna Buczyńska Borowy |
„Znalezione, nie kradzione” to projekt o charakterze społecznym, realizowany pro publico bono. Nasze doświadczenia, którymi chcemy się podzielić oraz nasze działania skierowane są przede wszystkim do dzieci i młodzieży, ale nie tylko. Chcemy również wspierać rodziców, opiekunów prawnych w kwestiach, o których nawet mogą nie mieć świadomości, czy wiedzy.
Maria Andrzejczyk |
— to słowa Marii Andrzejczyk i Anny Buczyńskiej Borowy.
Ich projekt zaciekawił mnie na tyle, że postanowiłem z Nimi porozmawiać. Namawiam również Państwa do lektury Ich wcześniejszego wywiadu. Dziewczyny są na tyle zgrane, że niemal mówią jednym głosem. W tym wywiadzie prym wiedzie jedna z Nich, ale nie zdradzę która. Interwencje drugiej zaznaczam kursywą.
Jako
że się znamy, pozwolę sobie zacząć od pytania nieco bardziej osobistego. Wydaje
mi się ono ważne w polskiej rzeczywistości, rozdartej przez podziały i
konflikty. A zatem — wiem, że w pewnych kwestiach światopoglądowych różnicie
się dość znacznie. Co sprawia, że nie tylko się dogadujecie, ale chcecie
działać razem?
To takie nasze prywatne „porozumienie ponad podziałami”. Idea i cel projektu są bliskie naszemu sercu i to one sprawiają, że chcemy razem współdziałać w ich realizacji. Nigdy nie patrzyłam na nasze odmienne światopoglądy jako na rzecz, która może nas dzielić. Myślę, że wprost przeciwnie to właśnie nasze odmienne światopoglądy ukształtowały nas tak, ze znalazłyśmy wspólny język i chcemy razem pracować. Oczywiście projekt „Znalezione, nie kradzione” to nie tylko efekt naszych zbieżnych poglądów, to także odpowiedź na to, co można zaobserwować w społeczeństwie, a szczególnie wśród młodzieży – zagubienie, nieświadomość własnych praw, brak samoświadomości i wiary siebie, brak autorytetów.
O
tym braku autorytetów możemy zrobić cały wywiad, bo jak wiecie, jestem
zwolennikiem przekonania, że człowiek powinien kierować się własnym rozumem, a
nie inspiracjami z zewnątrz. Ale też chyba nasze przekonania nie są aż tak
odmienne jak można by sądzić, bo nieco inaczej rozumiemy autorytet. Maria
powiedziała, że autorytet widzi jako „drogę” a nie „cel”. Ja tak postrzegam
mistrza, który w pewnym momencie zostawia ucznia jego własnym decyzjom.
Jak
wiem z wywiadu, który czytałem, chcecie w ramach projektu rozmawiać o
wszystkim: o codzienności, o tym, co kształtuje ludzkie postawy, o
odpowiedzialności itd. Mimo różnorodności tematów, o których wspominacie, łączy
je grawitowanie wokół wartości, aksjologii. A to sprawy bardzo filozoficzne.
Czy myślałyście o filozofii jako elemencie Waszego projektu?
Filozofia
postrzegana jest przez młodzież/społeczeństwo jako rzecz nudna i niezrozumiała,
jako relikt przeszłości, monolit i skamienielina w jednym. Ja się z taką wizja
nie zgadzam i chciałabym aby w projekcie udało się nam stworzyć obraz filozofii
jako nauki ciekawej, niezmiernie przydatnej do kształtowania postaw życiowych i
weryfikacji otaczającego nas świata. Żeby pokazać filozofię jako narzędzie
poznawcze, z którego może korzystać każdy. Trudno zbudować swój byt nie
zachowując pewnego continuum czasowego – kim byłem, kim jestem i kim będę
.Dokąd zmierzam ja, dokąd zmierza świat. W odpowiedzi na pytania pomaga
filozofia. Argumentacja, retoryka, bronienie swoich racji – to też filozofia.
Poszukiwanie rozwiązań pozbawionych elementu przemocy – to też filozofia.
Stare
łacińskie powiedzenie mówi, że „historia magistra vitae est” a ja chciałabym
abyśmy także mogli powiedzieć, że „philosophia magistra vitae est”.
Uważamy
nawet, że filozofia powinna być elementem edukacji już w szkołach podstawowych.
Oczywiście dopasaowana do poziomu dzieci i młodzieży.
Spośród
propozycji filozoficznych, które wydają mi się warte rozważenie w kontekście
Waszego projektu, jest „interwencja filozoficzna” Katarzyny Kuczyńskiej. Mówiąc
w skrócie, jest to pomysł edukacyjny nastawiony na kształtowanie umiejętności
rozpoznawania „różnorodnych komunikatów aksjologicznych”, porównywania ich,
dostrzegania ich konsekwencji, a przez to wzmacniania autonomii/samosterowności
i odpowiedzialności jednostki. Na mój nos, „interwencja filozoficzna” byłaby
idealnym elementem Waszych działań. Jak sądzicie?
Jak powiedziałam wcześniej,
filozofia będzie integralnym składnikiem naszego projektu, więc na pewno z chęcią
skorzystamy z tej idei. Tym bardziej, że filozofia w „interwencji” służy do
poznawania świata, definiowania zachowań i analizy intencji. Nie poprzestaje na
płytkim przekazie, ale zmusza uczestników do wnikliwego zapoznania się np. z
tematem hipokryzji.
Czy
edukowanie do bycia obywatelką i obywatelem będzie wyraźnym elementem Waszych działań?
W
sensie prawnym przez obywatelstwo rozumie się trwały węzeł łączący osobę
fizyczną z państwem, posiadająca określone prawa i obowiązki, których gwarantem
jest np. konstytucja. W Islandii działania rządu opierają się na idei „dobry
obywatel to szczęśliwy obywatel”. Myślę, że naszym celem jest bardziej
tworzenie szczęśliwych i świadomych swoich praw
i obowiązków obywateli niż tworzenie węzła łączącego ich z państwem.
Bardziej zależy mi na budowaniu etycznego, moralnego i zdolnego do refleksji
społeczeństwa niż jego odmian nacjonalistycznych. Wolę bardziej kosmopolityczne
podejście do granic, bo pozwala ono na korzystanie z potencjału innych osób.
Muszę
przyznać, że mnie obywatelstwo kojarzy się właśnie z otwartością wspólnoty, a
nie z nacjonalizmem. Tym bowiem, co łączy obywatela z państwem, jest właśnie
szereg praw, wolności, obowiązków, a nie pochodzenie etniczne. To tak na
marginesie.
Nie
boicie się zarzutu, że nazwa projektu „Znalezione, nie kradzione” narażona jest
na zarzut, że znalezione rzeczy warto oddać na policję, albo ogłosić, że się je
znalazło? Inaczej ich przyjęcie będzie dwuznaczne moralnie?
Nazwa „Znalezione, nie kradzione” odzwierciedla jedno
z założeń projektu, czyli obalanie mitów i fałszywych przekonań, jakie są w
społeczeństwie utrwalane przez lata i przekazywane w spadku młodszym
pokoleniom. Powiedzenie „znalezione, nie kradzione” jest tego najlepszym
przykładem, gdyż zgodnie z kodeksem karnym, rzecz znaleziona i nie oddana
właścicielowi lub organom upoważnionym do tego (policja, biuro rzeczy
znalezionych) nie jest własnością znalazcy. W takim przypadku mamy do czynienia
z przestępstwem przywłaszczenia (art. 284 par. 1 kk). Jedynie rzecz znaleziona
w pewnych okolicznościach (np. przy śmietniku) wskazujących na to, że
właściciel wyzbył się prawa własności do niej celowo, może stać się własnością
osoby, która ją odnalazła.
Jak
można z Wami współdziałać?
Projekt
„Znalezione, nie kradzione” jest projektem otwartym, a my jesteśmy otwarte na
współpracę z osobami, których działalność wpisuje się z jego podstawowe
założenia. Zapraszamy do kontaktu poprzez stronę www.znalezioneniekradzione.com lub
stronę projektu na Facebooku „Znalezione, nie kradzione”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.