I.
Czy współczesny człowiek potrzebuje wolnomularstwa? A
więc, czy w XXI wieku warto być masonem?
Na oba pytania odpowiadam twierdząco. Głęboko wierzę, że
odpowiedzi te mają wartość ponadjednostkową i ponadlokalną, niemniej chcę ich
udzielić we własnym imieniu. Dlaczego?
Dlatego że podpowiada mi je doświadczenie i nadzieja, a więc to, co jednostkowe i intymne. Nawet
wtedy, gdy używam liczby mnogiej, mówię zatem w swoim imieniu i ze swojej
perspektywy.
Br. Andrzej Nowicki powiedział kiedyś, że żeby zostać
wolnomularzem, trzeba nim już być. Faktycznie, trudno wyobrazić sobie sytuację,
w której ktoś, kto nie zna i nie podziela ideałów masonerii zapragnął do niej
wstąpić (choć, rzecz jasna, nie można wykluczyć motywacji mało wolnomularskich, podpowiadanych przez stereotypy krążące po świecie). Wszelako równie trudno wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś pragnie
inicjacji, a jest przekonany, że wie już wszystko, że nie potrzebuje pracować
nad sobą ociosując kamień egzystencji.
Moja droga ku ideałom wolnomularskim nie jest ani prosta,
ani oczywista. Jest raczej tak, że potrzebowałem metanoi, by zrozumieć, że prawdziwa wspólnota, solidarność,
bliskość, braterstwo - za którymi tęskniłem odkąd pamiętam - nie zaistnieją,
jeśli nie będą wiązać się z otwartością, tolerancją, równością i troską o ludzką
wolność. Dawno, dawno temu wierzyłem, że istnieją niezmienne algorytmy,
regulujące nasze myślenie i postępowania. Fundamentalizm dawał mi
poczucie bezpieczeństwa, spokoju, pozwalał mi wciskać świat w matrycę
czerni-bieli. Spokój ten okazał się jednak złudny i upiorny w momencie,
gdy uświadomiłem sobie, że fundamentalizm stawiając na miłość, pozwala w jej
imię krzywdzić. Miłość nie może istnieć bez wolności. A nie ma wolności tam,
gdzie podporządkowujemy się ogłaszanym przez innych dogmatom, a więc tam, gdzie
nie może być równości.
II.
Jestem głęboko przekonany, że wolnomularstwo jest dziś
aktualne bardziej niż kiedyś. Stanowi bowiem "trzecią drogę" między
fundamentalizmem, a zbyt łatwym, nihilistycznym relatywizmem. Z jednej strony masoneria
podkreśla uniwersalny charakter takich ideałów jak wolność, równość,
braterstwo, tolerancja, prawda, piękno czy samodoskonalenie. Z
drugiej strony wolnomularz wie, że żaden z tych ideałów nie realizuje się tylko
w jeden sposób, a więc, że są one zarazem uniwersalne i zmienne. Ten paradoks
stanowi dla mnie centrum wolnomularskiego doświadczenia - tym, co pozwala
pracować nad sobą, duchowo wzrastać, czy budować oraz umacniać więzi, jest
rytuał i symbol. Rytuał i symbol zaś wymagają osobistego zaangażowania i
osobistego doświadczenia. Nie mogą istnieć bez bagażu naszych przeżyć, emocji,
indywidualnej historii. Już to powoduje, że wartości, choć wspólne, uobecniać
się będą w sposób niepowtarzalny. Stoi za tym także arcyważne przekonanie, że
człowiek z natury jest racjonalny, społeczny i dobry. Tym samym może wzrastać,
potrzebuje tylko dobrych narzędzi doskonalenia się, a nie procedur tresury.
III.
Winston Churchill napisał, że "im dalej wstecz
spoglądamy, tym bardziej widzimy przyszłość". Myślę, że słowa te oddają
ducha wolnomularskiego. Masoneria nie istnieje bowiem w oderwaniu od swojej
tradycji. Zamiera jednak zawsze wtedy, gdy nie tłumaczy tej tradycji na język
przyszłości.
Na dwa elementy wolnomularskiego stosunku do tradycji
warto zwrócić uwagę.
Primo, masoneria nie uchyla się przed
rzetelnym badaniem swoich początków. Masonolodzy skrupulatnie analizują
dokumenty, odsłaniają mechanizmy, które stały za powstaniem lóż, dystansują się wobec założycielskich legend i mitów. Wewnętrzną troską wolnomularstwa jest
zatem dbałość o to, by nie zakłamywać świadomości. Dzięki temu masoneria
nie boi odwoływać się do symboli, alegorii i metafor o rodowodzie znacznie
starszym, niż sam "ruch lożowy". Historyczna rzetelność pozwala na
to, by w sposób wolny korzystać z pełnego potencjału tych znaków,
" jako ruch inicjacyjny, nie potrzebuje dla swojego uwiarygodnienia
dowodu historycznej ciągłości z bliższą lub dalszą starożytnością. Odróżniamy
bardzo wyraźnie warstwę historyczną od mityczno-inicjacyjnej. Ruch nie musi
historycznie i w sposób udokumentowany wywodzić się z pewnych wcześniejszych
tradycji, aby przenosić jego "ducha""[1].
Pięknym wyrazem tego podejścia jest praca br:. Tadeusza
Cegielskiego Księga Konstytucji 1723 roku i początek wolnomularstwa
spekulatywnego w Anglii. Tekst tzw. Konstytucji Andersona (w wersji oryginalnej
i tłumaczeniu) opleciony tu został studiami i komentarzami, odsłaniającymi
ideowe zaplecze wolnomularstwa. Cegielski drobiazgowo przybliża proces, który
spowodował, że Konstytucje stały się "masońską biblią". Nie boi się
pisać o grze nie zawsze chlubnych interesów, odnotowuje dwuznaczne posunięcia
Andersona w kwestii dawnych dokumentów lożowych, tłumaczy zapisy Konstytucji,
które trudno zrozumieć nie znając kontekstu, w jakim powstały, pisze o
związkach masonerii z oświeceniem. Ani na moment nie gubi z oczu sprawy
najważniejszej - wolnomularskich ideałów, których blask migoce na kartach
książki coraz pełniejszym blaskiem.
Secudno, nieustanny namysł nad tradycją
nie jest wartością samą w sobie. Służy raczej przyszłości i
teraźniejszości.
Widać to na kartach książki Cegielskiego, gdy pisze o
XVIII-wiecznym procesie przekształcania się wolnomularstwa w ruch duchowy.
Także dziś wolnomularstwo stoi przed potrzebą wyrażenia
swoich ideałów w nowy sposób, w aktualnym języku.
IV.
Potrzebne jest dzisiaj ponowne przemyślenie tego, czym
jest wspólnota i solidarność. Kulturze rozpanoszonego indywidualizmu i atrofii
więzi, masoneria może przywrócić takie wartości jak solidarność, w tym
międzypokoleniowa, życzliwość, wrażliwość społeczna czy filantropia. Będą one
tym bardziej wiarygodne, im bardziej wyrastać będą z życia lóż. Stoimy
jednak w sytuacji, gdy wspólnoty nie da już sprowadzać się tylko do ludzi,
gdzie współtworzą ją artefakty, gdzie rośnie nasza świadomość relacji i
zobowiązań łączących nas z "naturą". Jak takie poszerzenie naszego
świata wpływa na sens siostrzeństwa i braterstwa? W jaki sposób zmienia sposoby
naszego działania? Jak przekształca widzenie świata? Jakie nowe formy
odpowiedzialności rodzi?
Potrzebne jest także ponowne przemyślenie tego, czym jest
tolerancja. Kulturze odradzających się fundamentalizmów, kulturze "hejtowania" i "trollowania" trzeba przeciwstawić
kulturę dialogu, różnorodności, budowania. Jak to zrobić? Jak mówić? Jak działać?
Potrzebne jest w końcu przetłumaczenie na język
współczesności idei laickości państwa. To zadanie pilne, jako że Polska nie
przeszła owocnie przez proces sekularyzacji, a już pojawiły się w niej
stanowiska postsekularne. Sama idea neutralności państwa jest przy tym dla
wielu niezrozumiała. Kojarzy się ją z ograniczeniem wolności (!),
antyreligijnym fundamentalizmem etc. Wolnomularstwo,
jak żaden inny ruch, ma szansę wykorzystać inspiracje postsekularne na korzyść
laickości. Pokazując laickość jako źródło różnorodności postaw duchowych i jako
warunek autentycznego dialogu. Dając przykład braterstwa między siostrami i
braćmi, których stosunek do religii może być skrajnie odmienny.
V.
Odtrąbia się dziś kolejne "post". Mamy
post-postmodernizm, postpłciowość, postsekularyzm... Mamy także posthumanizm i
postczłowieka.
"Posthumanizm to idea przekroczenia granic
człowieczeństwa. Pragniemy wiedzieć kim jesteśmy, ale też kim więcej możemy się
stać. Chcemy w pełni zrealizować swój potencjał, a potem go przekroczyć"[2]
- deklarują posthumaniści.
Przyznam się szczerze, że boję się etykietowania. Boję się
także zbyt optymistycznego "przekraczania", które może okazać się
społecznym eksperymentem o nieokreślonym stopniu ryzyka. Ale boję się także
dogmatycznego zamknięcia na to, co nowe. Boję się braku odwagi w stawianiu
pytań o to, co między naturą a kulturą, między naturą a techniką.
Wolnomularstwo jest szansą na budowanie posthumanizmu nie
przeciw humanizmowi, ale poprzez poszerzenie humanizmu. Jest szansą, na
tworzenie wspólnoty równych podmiotów, w miejsce feudalnych relacji
pasożytnictwa (jak pisze Michel Serres). Jest szansą na budowanie duchowości
niezależnej od religii, ale nie wrogiej ani religijności, ani ateizmowi. Jest
szansą na zbudowanie platformy dialogu, której dziś brakuje Polakom w sposób
dramatyczny.
V.
Jestem wdzięczny Siostrom i
Braciom, Wielkiemu Architektowi za to, że pozwolił mi odnaleźć mój warsztat. A
w nim chęć do wytężonej pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.