Nakładem Supraphonu ukazał się
właśnie debiutancki album dwudziestosiedmioletniego tenora Petra Nekoraneca. To
zwycięzca konkursu im. Viñasa, związany obecnie z Operą w Stuttgracie. W lutym
przyszłego roku będzie występował w Filharmonii Narodowej w Warszawie w Chrystusie
na Górze Oliwnej Beethovena.
Podstawowym walorem tego albumu
jest brak efekciarstwa. Nie czuć go nawet w Ah, mes amis z Córki
półku. Nie chodzi tu o ekwilibrystykę. Nekoranec doksonale wie, o czym
opowiada ta aria: zakłócające rozum i serce upojenie miłością i „słodka nadzieja
szczęścia” usprawiedliwiają, i owszem, podróże w stratosferę skali, ale muszą coś
znaczyć, być retorycznie wykorzystane. I to, moim zdaniem, udaje się artyście z
nawiązką. Jego śpiew na płycie jest nieprzekombinowany,
powiedziałbym wręcz prosty. Interpretacje są mądre, bogate wyrazowo, nie
przesłodzone. Sam głos wydaje mi się wyjątkowo urodziwy — dość ciemny i gęsty, acz
nieduży, z pięknie brzmiącymi srebrzystymi alikwotami, wyrównany w skali.
Nekoranec dobrze gospodaruje też oddechem, co pozwala mu lać frazy.
W mojej prywatnej hierarchii, na
pierwszym miejscu stawiam romans Nadira. Ta rejestracja to prawdziwa perła i
przykład na to, co można osiągnąć, gdy śpiewak, dyrygent i orkiestra współodczuwają
i niemalże współoddychają. Opowieść Nekoraneca i Franklina toczy się jakby poza
czasem, szerokimi frazami, kreślona głosem wspaniale wyrównanym w emisji i
barwie, zarazem delikatnym i intensywnym, skupionym, ze znakomitymi pianami
oraz bardzo oszczędną i delikatną wibracją wykorzystaną w celach
dramaturgicznych. Orkiestra mieni się barwami, nie tyle towarzysząc tenorowi, ile
stanowiąc z nim jeden organizm. O tym, że tęsknota i rozmarzenie bywają różne
świadczy otwierająca album scena z Wertera. Nekoranec nie zdecydował się
na szlagier, czyli Pourquoi me réveiller, ale na scenę
Ô, nature. Jego
głos wydaje się tu jaśniejszy, prowadzony jest szerzej, jakby z większą ilością
powietrza. Nekoranecowi udaje się bardzo subtelnymi środkami oddać także
bogactwo zmieniających się emocji, pośród których jest i szczery zachwyt, i
romantyczna miłość do przyrody, i serenitas. Gdybym miał wyróżniać
dalej, wskazałbym na fragmenty z Lakme oraz Trojan. Znakomicie
dramaturgicznie zbudowana jest także aria Fausta, choć tu można
pogrymasić na finał (tak na wysokie c, jak i na małe es).
Jak w przypadku romansu Nadira,
tak i całej płyty, znakomicie gra orkiestra Filharmonii Czeskiej pod kierunkiem
Christophera Franklina. W duecie z Romea i Julii Nekoranecowi towarzyszy—
Zuzana Marková
***
Supraphon has just released debut album of
twenty-seven-year-old tenor Petr Nekoranec. He is the winner of the Viñas
Competition, currently associated with the Stuttgart Opera. In February next
year, he will perform at the Warsaw Philharmonic in Beethoven's Christ on Mount of Olives.
The main advantage of this album is the lack of
effects. You can't even feel it in Ah, mes amis from the La fille du
régiment. It's not about acrobatics. Nekoranec knows what this
aria is about: mind and heart disturbing i with love and "sweet hope of
happiness" justify journeys into the stratosphere of scale, but they must
mean something, be rhetorically used. In my opinion, this is what the artist
succeeds in doing. His singing on the
album is pure, I would say — simple. The interpretations are wise, rich in
expression, not over-sweetened. The voice itself seems exceptionally beautiful
to me - quite dark and dense, yet small, with beautifully sounding silver
aliquots, balanced in scale. Nekoranec also manages his breath well, which
allows him to pour phrases.
In my private hierarchy, I put the romance of Nadir
first. This recording is a real pearl and an example of what can be achieved
when a singer, a conductor and an orchestra feel for each other. The story of
Nekoranec and Franklin proceeds as if beyond time, with broad phrases, drawn
with a voice wonderfully balanced in emission and colour, both delicate and
intense, concentrated, with excellent foams and a very sparing and delicate
vibration used for dramatic purposes. The orchestra sparkles with colours, not accompanying
the tenor but constituting a single organism with him. The opening scene from Werther
is a testimony to the fact that longing and dreaming can be different. Nekoranec
decided not to go for a hit, that is Pourquoi me réveiller, but for the
scene Ô, nature. His voice seems to be brighter here, it is led more
widely, as if with more air. The decorator manages to convey the richness of
changing emotions by very subtle means, including both sincere admiration,
romantic love for nature and serenitas. If I were to distinguish myself
further, I would point to fragments from Lakme and Trojan. Faust's aria is also
perfectly dramaturgically constructed, although here one can grimace for the
finale (both for the C5 and the E flat3).
As in the case of Nadir's romance, so does the whole
album, the Czech Philharmonic Orchestra under the direction of Christopher
Franklin plays superbly. In a duet from Romeo et Juliette, Nekoranec sing with Zuzana Marková.
Translated with www.DeepL.com/Translator