„brak świadomości, że
są poniekąd politycznymi samobójcami. W czasie krwawej brutalnej wojny, przed
decydującym starciem, jeden na uboczu buduje swoje dywizje, by ich użyć w
bliżej nieokreślonej przyszłości, a drugi pragnie zostać generałem, zapraszając
do siebie z trudem zaciąganych żołnierzy innego generała.
Tymczasem ich jedyną
racjonalną drogą jest podjęcie już teraz walki u boku innego generała, bo tylko
w przypadku jego zwycięstwa będą mieli szansę na istnienie. Jeśli za sprawą
swoich działań przyczynią się do sukcesu drugiej strony – zginą. Bo to czas
zabijania”.
„Pan Biedroń nazywa
mnie przebranym obrońcą demokracji. Panie Radny! Od kilku miesięcy (odkąd
porzucił Pan swoją dawną miłość - Słupsk) robi Pan wszystko, aby rozwalić
opozycję i wzmocnić PiS. To Pan przebierasz się za obrońcę demokracji, gdy
tymczasem jest Pan ostatnią nadzieją JK”.
Na kanwie tych dwóch
wypowiedzi można postawić sobie pytania, czy Biedroń rzeczywiście jest
potrzebny, by osłabić opozycję? oraz u boku jakiego generała Biedroń z Zandbergiem
mogliby wystąpić?
Na pierwsze pytanie
potrafię odpowiedzieć wyłącznie negatywnie, jeśli przez opozycję rozumieć
opozycyjne ugrupowania parlamentarne na czele z PO, dzięki której Giertych
próbuje wrócić do polityki. Ugrupowania opozycyjne robią tak wiele, by osłabiać
się wzajemnie, że nie trzeba im jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz. Symbolicznym
przykładem takich działań może być przejście części polityków .Nowoczesnej do
Klubu Parlamentarnego Platforma Obywatelska – Koalicja Obywatelska. Ale przykładów
jest o wiele więcej, choćby rozłam w samej .Nowoczesnej, któremu zawdzięczamy
nowy twór — Teraz! czy dystansowanie się Grzegorza Schetyny od
propozycji Barbary Nowackiej ws. praw reprodukcyjnych.
Na pytanie drugie
odpowiedzieć nie potrafię. Z całą pewnością Biedroń nie jest politykiem, którego
przyjmuję bez zastrzeżeń. Mam ich trochę, zwłaszcza po ostatnich wyborach samorządowych.
Jest jednak dla mnie o wiele lepszym kandydatem na generała niż Grzegorz Schetyna,
który raczej będzie dbał o to, by nie wyrosła mu konkurencja wśród członków
Koalicji Obywatelskiej. Nie marzy mi się również powrót Donalda Tuska, który od
początku objęcia władzy przez PO w 2007 r. okazał się politykiem łatwo
zmieniającym poglądy i niechętnym zmianom równościowym. Pozwolę sobie zacytować
Wikipedię, z racji jej popularności:
„Pomimo wcześniejszej
krytyki PiS i wcześniejszego pełnego poparcia dla Karty praw podstawowych, 23
listopada 2007 podczas swojego exposé, Donald Tusk stwierdził,
że rząd podpisze traktat reformujący, ale z uwzględnieniem protokołu
brytyjskiego o ograniczeniu stosowania Karty praw podstawowych w Polsce: pojadę
do Lizbony i Brukseli podpisać traktat reformujący z uszanowaniem efektów
negocjacji moich poprzedników. Decyzja Tuska została uznana za pozytywną i
rozsądną przez biskupów.
Krytycznie o decyzji
Tuska wypowiadali się między innymi:
prof. Zbigniew
Hołda, który nazwał decyzję Tuska „porażką państwa praw człowieka”.
prof. Bronisław
Geremek, który zaapelował do Tuska o „nieuleganie szantażowi ws. Karty”.
Stwierdził, że „Polska „Solidarności”, Polska europejska, tolerancyjna i
otwarta chce Karty”.
Helsińska Fundacja Praw
Człowieka, która zaapelowała do Tuska w otwartym liście „o podjęcie wszelkich
starań w celu przyjęcia przez nasz kraj pełnej treści Karty praw podstawowych
Unii Europejskiej, będącej integralną częścią nowego traktatu tworzącego ramy
jej funkcjonowania”.
prof. Marek Safjan,
który stwierdził, że powodami ograniczenia Karty dla polskich obywateli są
„fobie i przesądy” oraz niezrozumienie podstaw konstrukcji prawa wspólnotowego”.
Jakich innych generałów
autor listu otwartego mógłby wskazać?
Na koniec ekskurs
dotyczący Romana Giertycha. Bardzo zabolały go słowa Biedronia, który napisał: „Jeśli
nie dziwi nas Roman Giertych w przebraniu obrońcy demokracji i w
najpopularniejszych opozycyjnych mediach, to tym bardziej nie dziwmy się, że w
obecnym rządzie znajdują miejsce jego polityczne dzieci”.
Niestety, Giertych ma taką
a nie inną przeszłość. To on reaktywował Młodzież Wszechpolską w 1989 r., która
jako swoje podstawowe zasady przyjęła etykę katolicką, w sferze ekonomii
akceptację własności prywatnej z jednoczesnym hamowaniem nadmiaru obcego kapitału
w Polsce, narodowe rozumienie polityki (Polska jako państwo-spadkobierca
cywilizacji łacińskiej rządzone przez Polaków) i przeciwdziałaniu zagrożeniu
niemieckiemu jako reguła polityki zagranicznej. Z tego środowiska wyrasta Adam
Andruszkiewicz, który była nawet prezesem Młodzieży Wszechpolskiej.
MW uważana była także
za młodzieżowe zaplecze Ligii Polskich Rodzin, z której list działacze weszli
do sejmu (m. in. Krzysztof Bosak).
Władze LPR odcięły się od MW w 2006 r., po doniesieniach, że członkowie
tej organizacji mieli brać udział w imprezie neonazistowskiej. W czerwcu 2017
r. Giertych odciął się od organizacji, po tym, jak pobito członków KOD w Radomiu.
Nie było to jednak odcięcie ideowe, ale zdystansowanie się wobec „nacjonalistycznych
radykałów, którzy biją ludzi, dlatego że demonstrują”. Otwarte pozostaje
pytanie, czy Giertych nie powinien się wstydzić tego, że do urobienia takich
radykałów się przyczynił. Przypomnę kilka jego wypowiedzi:
„Jestem tu po to, by
przeciwstawić się wstrętnym pederastom” (Marsz dla Życia i Rodziny 2007). W Kropce
nad „i” Giertych „uroczo” skomentował te słowa: „To była prywatna wypowiedź.
Publicznie bym tego nie powiedział”.
„Próba anarchizacji
życia publicznego poprzez organizowanie manifestacji w stolicy musi znaleźć
swoją kontrę. Musi być odpowiedź na te działania, które mają charakter
destabilizujący i naruszający spokój społeczny” (październik 2006, po
zapowiedzi PO, że zorganizuje manifestację w Warszawie).
„To, co powoduje wściekły atak i na rząd, i na
działania w Ministerstwie Edukacji Narodowej, to jest koniec waszego monopolu.
Przez 16 lat środowiska liberalne i socjalistyczne albo nawet lewackie
utworzyły sobie w polskiej szkole, a szczególnie w Ministerstwie Edukacji
Narodowej, siedlisko i przede wszystkim wielką przepompownię pieniędzy. (…) nie
mówiąc o innych waszych przybudówkach, jak Kampania przeciw Homofobii z panem
Biedroniem (…). Za pieniądze polskiego szkolnictwa uczono polską młodzież, że
płeć jest sprawą umowną, że można ją zmieniać… że można ją zmieniać parę razy w
życiu” (mowa sejmowa).
„Korzenie Polski tkwią
w katolicyzmie. Naród nasz powstał w wyniku procesu. w którym wychowawczą rolę
odegrał Kościół. Zrozumienie tej rzeczywistości prezentowali w przeszłości
nawet ateusze. Wielu z nich, mimo że wątpiło w Boga bądź nie uznawało Kościoła
katolickiego, zauważało, że polskość jest nierozerwalnie związana z
katolicyzmem” (z Kontrrewolucji młodych).
„Nasze ideały, nasz
honor jest bezkompromisowy, gdyż nic możemy zgodzić się na to, żeby zrezygnować
z części tego, w co wierzymy i co stanowi o naszym charakterze. Pójście na
kompromis w sprawach Wiary, ideałów, honoru oznaczałoby, że nie mamy Wiary,
ideałów i honoru. Oznaczałoby, że nie wierzymy w prawdę. Jeżeli ktoś wie, że dwa
plus dwa to cztery, to nie zgodzi się w tej sprawie na żaden kompromis. Jeśli
stwierdzamy, że istnieje prawda, to za pomocą rozumu odkrywamy, jaka ona jest.
Jeżeli to odkryjemy, musimy być o tym przekonani, gdyż w przeciwnym wypadku
wykazalibyśmy się brakiem zaufania do własnego rozumu. Nie możemy więc iść w
sprawie naszych przekonań na kompromis lub uznawać kompetencję innych (np. TV)
do określania, co jest, a co nie jest prawdą. Musimy domagać się od wszystkich
życia zgodnego z prawdą, gdyż tylko prawda wyzwala człowieka z niepewności i
daje mu fundament pod prawdziwe życie” (z Kontrrewolucji
młodych).
„Należałoby zapytać
skąd więc tak dużo tych "niezależnych autorytetów" wmawia światu, a
przede wszystkim Polakom, że są nietolerancyjnymi ciemniakami, szowinistami,
ksenofobami itp. Sprawa wydaje się w tym wypadku bardzo prosta, jest to stary
system wykorzystywany przez złodziei - ukraść i krzyczeć: "Łapać
złodzieja!" Przypatrzmy się dlaczego domagają się tolerancji i jak ją
rozumieją nasze "niezależne elity". (…)
Dzisiejsze
"postępowe" prądy umysłowe, rodzące się na Zachodzie, nakazują
tolerować wszystko, a więc nie mają już charakteru wyrozumiałości, ale często
akceptacji, a nawet współuczestnictwa. Różni lewacy żądają od nas, normalnych
ludzi, nie tolerancji, a właśnie akceptacji. Jeżeli bowiem ja widząc, że
anarchiści wołają "Nie chcemy iść do wojska!", mogę taką postawę
ewentualnie tolerować, to już w sytuacji, gdy ci sami ludzie palą flagę mojej
Ojczyzny, nie mogę tego tolerować i powinienem wezwać policję lub sam czynnie
przeciwstawić się takiemu postępowaniu. Nie będzie to przykład nietolerancji,
gdyż ja powinienem wobec pewnych rzeczy być tolerancyjny (wyrozumiały), a wobec
innych nie muszę albo wręcz nie mogę. Mogę z własnej woli tolerować człowieka,
który bije mnie w twarz, i na to nie zareagować. Mogę również mu oddać albo
pozwać go do sądu. Jeżeli natomiast ktoś uderzy moją matkę, to tolerancja
takiego czynu z mojej strony byłaby podłością i hańbą. Człowiekowi, który
toleruje taką rzecz, nie należy podawać ręki. Dzisiaj w świecie próbuje się
stworzyć coś w rodzaju terroru tolerancji. Wszystko mamy tolerować. Głupota
posunęła się do tego stopnia, że w niektórych elementarzach na Zachodzie, np. w
Anglii, przedstawia się rodzinę w trzech formach: tatuś i mamusia, tatuś i
tatuś, mamusia i mamusia. Pod pozorem więc tolerowania inności, akceptuje się
odchylenia od normy, czyli zboczenia. Te zboczenia przedstawia się na równi z
normalnością i uczy się tego dzieci. Kto natomiast powiedziałby w Anglii publicznie,
że homoseksualizm to zboczenie, może wylądować za kratkami. Dla takiego nie ma
bowiem tolerancji, gdyż narusza "normy" wypracowane przez lewaków.
W Polsce do takich absurdów jeszcze nie dochodzi, ale wszystko wskazuje na to,
że ku temu zmierzamy. Chciałbym tutaj wrócić do tego, co powiedziałem o
charakterystycznej metodzie działania złodziei, którzy wołają "łapaj
złodzieja". Ci, którzy tak wiele krzyczą o tolerancji, są najczęściej
najmniej wyrozumiali w stosunku do innych poglądów i postaw. Ludzi, którzy się
z nimi nie zgadzają, nazywają ciemnymi, zacofanymi itp.
Musimy sobie jasno powiedzieć, że tolerancja
jest to wyrozumiałość dla poglądów, wierzeń, pomyłek i nieszkodliwych dziwactw.
Nie ma jednak i nie może być tolerancji, która byłaby akceptacją zła.
Akceptacja zła jest bowiem złem, zło natomiast należy zwalczać, a nie
akceptować. Jeżeli natomiast zła nie będziemy zwalczać, to się rozpleni. Nie
możemy folgować złu. Musimy walczyć o prawdziwą tolerancję, która jest
wyrozumiałością” (z Kontrrewolucji
młodych).
Wybór cytatów zakończę
taką złotą myślą:
„Jeśli ktoś myśli, że
polityka polega wyłącznie na ideałach, a nie biznesie, to się do polityki nie
nadaje” („Rzeczpospolita”, 25 maja 2004).
Coda
Związki Romana
Giertycha z Opus Dei były wielokrotnie wspominane na łamach prasy. Nie będę
tutaj snuł rozważań o katolickiej mafii, sekcie itp. Traktuję Opus Dei jako
konserwatywną frakcję obecną w katolicyzmie rzymskim. Z tego środowiska wywodzą
się szkoły zakładane przez stowarzyszenie Sternik, do których Giertych posyłał dzieci. Kiedyś tak tłumaczył swój wybór, odnosząc się do sytuacji ze starszą córką: „Powód
wyboru tej placówki był prosty, wręcz oczywisty: szkoła ma program wychowawczy,
który mi odpowiada. Nie jest koedukacyjna, dziewczęta i chłopcy mają zajęcia w
osobnych budynkach, chodzą w mundurkach. Poza tym szkoła została założona przez
rodziców, wielu z nich to moi bliscy przyjaciele. I to właśnie rodzice decydują
o życiu tej szkoły”.
We wrześniu 2017 r.
mówił w wywiadzie, że postulaty równych praw dla osób LGBT w Polsce przeszkadzają
w walce opozycji o zwycięstwo nad PiS. Uznał też wtedy, że „przeszkadza mu
walka o prawa LGBT. Dziennikarka pyta, dlaczego. – Nikomu nie bronię
wygłaszania swoich poglądów, tylko że w tej sprawie myślę racjonalnie –
wysuwanie dzisiaj takich postulatów na pierwszy plan jest nieproduktywne, jeśli
chodzi o obalenie PiS - mówi Giertych.
I dodaje, że takie postawy mogą doprowadzić do zwycięstwa PiS w kolejnych
wyborach parlamentarnych. Zdaniem Giertycha, jeśli da się Polakom wybór, czy są
za PiS, czy za opozycją, która mówi o LGBT i aborcji, to część
ludzi zagłosuje na PiS, mimo że są przeciwnikami dyktatury. – W opozycji
powinniśmy unikać tematów ideologicznych – podsumowuje.
Dziennikarka pyta, czy mecenas ma coś przeciwko wspólnemu rozliczaniu się par
homoseksualnych. Giertych twierdzi, że "postulaty przywilejów dla par
homoseksualnych są dyskryminacją przyjaźni pomiędzy ludźmi tej samej płci,
które nie są oparte na seksie". Dziennikarka nie zgadza się z
politykiem, argumentując, że organizacje LGBT chcą tylko tych samych praw,
które mają inni.
Giertych jednak próbuje dowodzić, że jest to postulat ekonomiczny, w ogóle nie
odnoszący się do programu LGBT i że "tak ustawiony program" oznacza
przywileje podatkowe dla dowolnej grupki ludzi. Zdaniem Giertycha,
brakuje tam przyczyny takiego przywileju, którym powinien być "oczywisty
trud ponoszony przez rodziców w wychowaniu dzieci"”.
Myślę, że są powody, by
zastanawiać się, czy Giertych, jako obrońca demokracji, zasadniczo zmienił
poglądy. Uważam, że tak nie jest. Odcięcie się od brutalnego nacjonalizmu
mieści się doskonale w jego poglądach wyłożonych w Kontrrewolucji młodych („Katolicyzm i wiara w prawdziwego Boga jest
źródłem umiłowania Ojczyzny. Patriotyzm bez Boga czasami przeradza się w
nacjonalizm, a potem w szowinizm. Jak już wspominałem, patriotyzm do
nacjonalizmu ma się tak, jak miłość do szału miłosnego. Każdy szał natomiast
jest nierozumny, niszczący oraz postępujący. Stąd też szowinizmy (wywodzące się
z nacjonalizmu), które skojarzyły się z ateistycznym komunizmem, doprowadziły
do największych zbrodni w dziejach ludzkości, jakimi były stalinizm i hitleryzm”).
Sądzę również, że nadal pozostaje konserwatywnym katolikiem, niezmienione jest
też jego podejście np. do problemu praw LGBT. Jeśli w jego poglądach da się
zauważyć ciągłość, to pamiętać trzeba, że wcielając je w życie polityczne, doprowadził
np. do wprowadzenia do sejmu reprezentantów Młodzieży Wszechpolskiej. Środowisko
to ukształtowało również Andruszkiewicza. Jeśli MW — poza brutalnymi ekscesami
— wyznaje światopogląd bliski Giertychowi, to warto zastanowić się, jakiej
demokracji on broni. I czy chcemy za generała Schetynę i PO (ale też Tuska, Giertych
reprezentuje go prawnie), których flirt z Giertychem powinien budzić
zastanowienie.