Tegoroczne Walentynki spowodują
zapewne bardziej namiętną dyskusję niż w minionych latach, wypadają bowiem w
Popielec. Wiązane z Walentynkami zjawiska, jak konsumpcjonizm czy
amerykanizacja zderzą się z katolicką tradycją postu, doświadczenia miałkości
ludzkiego życia, powagą i smutkiem.
Dzięki łódzkiemu antykwariatowi
zaserwowałem sobie na czas przed Walentynkami lekturę eseju Jeana-Claude’a
Kaufmanna Niezwykła historia szczęśliwej
miłości. Autor bezspornie dostrzega zagrożenia dla miłości, które niesie ze
sobą ekonomiczna wizja człowieka. Wskazuje również na ogromny potencjał praktyk
miłości romantycznej realizowanych w ramach małżeństwa, na które składa się m. in.
dostrzeganie małych radości, oddawanie się wspólnym pasjom i seksualna
bliskość.
Kaufmann w swej afirmacji miłości
romantycznej pomija jednak bardzo ważne rozpoznanie — że seksualność skorelowana
jest z doświadczeniem „śmierci Boga”. Pięknie pisał o tym Michel Foucault w
swojej Przedmowie do transgresji:
„Być może ważność seksualności w
naszej kulturze, fakt, że od Sade’a tak często wiązana była z najgłębszymi
decyzjami naszego języka, bierze się z jej nierozłącznego związku ze śmiercią
Boga. Śmiercią, której bynajmniej pojmować nie należy jako kresu Jego
historycznego władztwa ani jako wydobytej wreszcie na jaw konstatacji Jego
nieistnienia, ale jako stałą odtąd przestrzeń naszego doświadczenia. Śmierć
Boga, odbierając naszej egzystencji granicę Bezgranicznego, skazuje ją na doświadczenie,
gdzie nic nie może już wypowiedzieć zewnętrzności bytu, na doświadczenie zatem
wewnętrzne i suwerenne. Ale doświadczenie to, w którym rozbłyskuje śmierć Boga,
odkrywa jako swoją tajemnicę i światło własną skończoność, bezgraniczne rządy
Granicy, pustkę przekroczenia, w którym słabnie ono i znika. […] Śmierć Boga
nie przywraca nas ograniczonemu i pozytywnemu światu, lecz światu, który
znajduje rozwiązanie w doświadczaniu granic, stając się i odstając od siebie w
przekraczającym go występku”.
Z całą pewnością takim występkiem
jest praktyka miłości romantycznej, o której pisze Kaufmann. Jest ona występkiem
wobec rzeczywistości, która przekształca człowieka w konsumenta poruszającego
się w polu kierowanym przez instytucje polityczno-prawne i mechanizmy wolnego
rynku. Jak daleko sięga ta „logika konsumpcji” pokazuje Kaufmann na przykładzie
„globalnego rynku małżeństw”, na którym „Młode kobiety z krajów zdominowanych
usiłują przede wszystkim wydobyć się z nędzy”. W uprzywilejowanej wymianie z
Afryką i Europą Wschodnią kobieca młodość, uległość i doskonałe wpasowanie się
w schemat relacji opartych na męskiej dominacji kupowane są za cenę komfortu i
prowadzenia życia w zachodnich metropoliach. Kaufamnn przeocza jednak, że
przeciw-świat miłości romantycznej jest nicością, pustką, ułudą, bo nie
istnieje przeciw-byt, przeciw-rzeczywistość, a jedynie doświadczenie
przekraczania granic. Tym właśnie jest doświadczenie transgresji, które — jak
pisał Foucault — któregoś dnia okaże się być może „równie decydujące dla naszej
kultury, równie skryte w jej glebie, jak niegdyś było dla myślenia
dialektycznego doświadczenie sprzeczności”.
Doświadczenie transgresji jest
doświadczeniem granicy; grą między granicą a jej przekroczeniem; rozpoznaniem w
tym przekroczeniu wewnątrz granicy śladów bezgraniczności. „Granica i
transgresja zawdzięczają sobie wzajemne osadzenie w bycie: stąd nieistnienie
granicy, która nie mogłaby być w żaden sposób przekroczona, i odwrotnie
—znikomość transgresji, która przekraczałaby tylko granicę iluzji czy cienia”.
Zasadnie można bowiem pytać, „czy granicy przysługuje prawdziwe istnienie poza
gestem, który chwalebnie przenika ją i niweczy?”.
Doświadczenie transgresji jest
również doświadczeniem afirmatywnym, niczemu bowiem się nie przeciwstawia, z
niczego nie kpi, ale też nie afirmuje żadnej pozytywnej treści, która miałaby
być przeciw-światem, a to dlatego że transgresja związana jest z każdą granicą,
tak, jak wszelkie granice związane są z gestami transgresji. Można rzec, że
transgresja jest doświadczeniem różnicy czy — precyzyjniej — gestem
określającym „byt różnicy”. Tak, jak dzieje się to w zachodnim doświadczeniu
seksualności, wrzuconej „w pustą przestrzeń, gdzie natyka się już tylko na
delikatną formę granicy”. Seksualność w tym sensie staje się lekcją
nieświadomości, granicą prawa, „jedyną uniwersalną treścią zakazu”, granicą
języka. Transgresja zaś pozwala tę granicę „rozchwiać”, poróżnić, odsłonić obecną
w niej bezgraniczność.
Z tego powodu doświadczenie
transgresji, również pod postacią Kaufmannowskiej praktyki miłości
romantycznej, jest doświadczeniem (i praktyką) na wskroś politycznym. Stanowi ważny
element Foucaultowskiego ethosu
nowoczesności, który w pierwszym rzędzie jest właśnie doświadczeniem
granicy. Wbrew rozpowszechnionemu obrazowi Foucaulta-rewolucjonisty zmiany
rewolucyjne, które miałyby polegać na zastąpieniu jednej tradycji inną
tradycją, postrzega on jako zagrożenie. „Wiemy bowiem z doświadczenia — pisał —,
że pragnienie ucieczki od systemu aktualności po to, by stworzyć ogólne
programy innego społeczeństwa, innego sposobu myślenia, innej kultury, innej
wizji świata, doprowadziło w zasadzie jedynie do nawrotu najbardziej
niebezpiecznych tradycji”. Nad radykalizm przedkładał Foucault „konkretne
transformacje”, które mogą następować tylko wtedy, gdy ma się odwagę trwać we
własnej aktualności, rozpoznawać jej granice i nie bać się eksperymentowania.
Takim eksperymentem mogą być choćby związki przyjaźni, które u progu
nowoczesności straciły w naszej kulturze swoje znaczenie, przez co nie zostały
oplecione siecią norm, jak małżeństwo i rodzina nuklearna. Przyjaźń — dodam od
siebie: realizowana również w heteroseksualnym małżeństwie — jest praktyką
transgresywną: nie zakłada ani ni wyklucza doświadczeń seksualnych, wskazuje na
to, jak wyjść poza ograniczenia (choćby po to, by budować przyjaźń między gejem
i heteroseksualistą kiedy pierwszy doświadcza pożądania, a drugi się nim
niepokoi) i esencjalne odczuwanie własnej tożsamości (jako że Foucault pisał o
transgresji w kontekście seksualności pozwolę sobie na jeszcze jeden przykład z
tej sfery: czuję się 200% gejem i intymno-erotyczne relacje z kobietą wywołują
we mnie niepokój, ale gdybym budował więź z biseksualistą i jego partnerką, to miałbym
z zasady wykluczać intymność doświadczenia także z nią?). Przyjaźń w końcu jest praktyką więzi
głębokich i trwałych, takich, które wbrew konsumpcji miłości i kolejnych
partnerów mogą być źródłem trwałości heteroseksualnych małżeństw, ale trwałości
innej niż wynikająca z prawa, przepisów religii czy obaw przed napiętnowaniem. Wszystko
to pozwala wprowadzić „byt różnicy” w dominujące tendencje kulturowe, jest
zatem formą oporu i protestu, otwarciem systemu na inność, która może przybrać
kształt choćby ruchu społecznego. Jest również dowodem na to, rację ma Kaufmann
pisząc, że miłość to pojęcie heterogeniczne, takie, które łączy ze sobą
elementy często traktowane opozycyjnie czy sprzeczne, jak (to lista w znacznej
mierze moja) uniwersalną życzliwość i zawsze ujednostkowioną namiętność, cielesność
i duchowość, „czystość” i seksualne spełnienie, rezygnację jako drogę do
spełnienia itd. itp. Tak, tajemnica miłości „polega na tym, że najróżniejsze
skrajności są ze sobą ściśle powiązane, a sednem miłości jest właściwa jej
dynamika sprzeczności”. Inna sprawa, że prowadzone przez Kaufmanna rozważania w
wielu miejscach odchodzą od tego rozpoznania, być może dlatego że takie
postrzeganie miłości, podobnie do doświadczenia transgresji, wciąż nie odnalazło
właściwego języka, by je wyrazić.
A zatem — świętować Walentynki
czy nie świętować? Świętować, jak każdą okazję, która pozwala celebrować
miłość. Ale świętować tak, by trwając w naszej własnej aktualności rozpoznawać
granice, które pozwalają się zjawiać np. Walentynkom. I eksperymentować z
praktykami transgresyjnymi, by — przykładowo — w stojącym za Walentynkami
konsumpcjonizmie rozpoznać to, co pozwala dokonać przekroczenia konsumpcjonizmu.